Funkcjonariusz postanowił chociaż
na moment wyjść na korytarz z tego
swojego ciasnego grajdołka by nabrać
dystansu do siebie samego.
Tu panował ruch jak na
Marszałkowskiej. Na krzesłach
siedzieli z różnymi problemami, a to
poszkodowani przez drobnych
złodziejaszków, napadnięta kobieta
na osiedlu a i nieletni za ucieczkę z domu.
Jak zwykle na posterunku było kilku
delikwentów, którzy stanowili już o
kolorycie miasta.
Jednym z nich był czterdziestoletni
Heniu Wisznia, który namiętnie
wspierał wytwórnię win owocowych.
Końcówka września była dosyć ciepła
ale Wisznia z ogorzałą twarzą i
tradycyjnie strupem na twarzy, - tym
razem nad lewą brwią - zdawał się tego
nie odczuwać,
Zimowa czapka, sweter turecki i
buty wojskowe szczelnie dopięte.
Przesłuchiwał go młody aspirant,
który nie zamknął drzwi by powietrze
znalazło wyjście od okna na korytarz
a on sam mógł wytrzymać z tym, co
proponował menel.
- Mówię ci chłopie, że mu się kimło
i poleciał z tych schodów -
relacjonował Wisznia.
- A ty biedny nie zdążyłeś go złapać -
dodał Modulski stojąc w progu.
Heniu pozaglądał przez ramię.
- Witam, pana porucznika.
Źle się dzieje na komendzie, skoro
wy takimi pierdołami się zajmujecie
i porządnych obywateli naciągacie
od rana.
- Obywatele to byli za sanacji ale ty
trzeźwiejesz od dwóch dekad to
mogłeś się pogubić w datach.
Po drugie, koło porządnego to
ty nie stałeś więc nie opowiadaj
o czymś o czym nie wiesz....
Dodaj komentarz