Milena nie byłaby sobą, gdyby
nie zrobiła po swojemu.
Mowa oczywiście o obiedzie, który
przy aprobacie pani Łucji, właścicielki
stancji, mogła przygotować na miejscu.
Gospodyni zapewniała, że to nie
problem i służy pomocą, co zostało
przez kobiety przyjęte z ociąganiem.
Alek przyjechał za kwadrans
czternasta, co nie zdziwiło Nadzieję,
zważywszy na jego sumienność w swej
pracy na rzecz rodzinnego interesu.
Po kilku minutach, Nadzieja nie
musiała pytać się jakie wrażenie zrobił
na Franeczko.
Sama wygłosiła swą opinię nie bacząc
na zażenowanie gościa.
- Nie wiem jak to możliwe, że w
dzisiejszym zblazowanym świecie młodych
ludzi, zachował się tak poczciwy człowiek.
Dodaj komentarz