Lekarka zmitygowała się.
W końcu miała przedstawić człowieka,
który sprawił jej ból, a perorowała jak
zakochana nastolatka po randce marzeń.
- Trochę mnie poniosło - rozejrzała się
za siebie. - To chyba ten las i blask
świateł z latarni, które nadają mu
romantycznej aury.
- To moja wina - komisarz pogłaskał
kobietę po ramieniu. - Wciąż ci przerywam.
Obiecuję już tego nie robić.
Patrycja wyprostowała się, nie wiedząc
jak ma się zachować na taką oznakę
czułości.
- Wcale ci się nie dziwię.
Jak już chyba zauważyłeś jestem
mitomanką - roześmiała się.
- Potrafię z małej opowieści zrobić
dramat w trzech aktach.
Dobra - uniosła dłoń.
- Postaram się w wielkim skrócie.
Minęło w takiej atmosferze kilka tygodni.
Zdecydowałam się przyjąć jego zaproszenie
na sobotniego grilla w jego domu.
Tam pojawiła się pierwsza rysa na
tym idealnym porozumieniu.
Dodaj komentarz