- Rzeczywiście, niefortunny dobór
słów - Patrycja, przyłożyła dłoń do piersi.
- Przepraszam, pani dyrektor.
Nie miałam nic zdrożnego na myśli.
Zarządzająca szpitalem skinęła głową,
na znak przyjęcia pokajania.
- Proszę posłuchać, pani doktor.
- pochyliła się nad biurkiem -
Nie zamierzam pchać się przed szereg,
tym bardziej, że to pacjentka może
zdecydować.
To pani podopieczna i sądzę, że wystarczy
ją zapytać.
Wyprostowała się i rozłożyła dłonie.
Fejkiel, zrozumiała aluzje i to, że audiencja
skończona.
Kiwnęła głową i odmaszerowała do drzwi.
- Patrycjo - usłyszała nim złapała za
klamkę.
- Tak? - odwróciła się zdziwiona, że
od niepamiętnych lat, została nazwana
po imieniu przez koleżankę Hani.
- Jestem z ciebie dumna.
Powodzenia - zakomunikowała jej
przełożona, posyłając delikatny
uśmiech.
- Dziękuję - odparła lekarka, obdarowując
przy tym Czech - Mielecką, uśmiechem
jedenaście na dziesięć, jak zwykła nazywać
najszerszy swój rozstaw kącików ust.
Dodaj komentarz