Popatrzyła instynktownie na
zegar ścienny, który wskazywał
kwadrans po dwudziestej.
Podniosła ociężale z fotela swą mniej
szlachetną część ciała i ruszyła do drzwi
frontowych.
Była pewna, że to pomyłka.
Na tyle żyła pragmatycznie by jej
znajomi nauczyli się wpadać o
bardziej ludzkiej porze.
W świetle matowego światła
lampy ulicznej, dostrzegła pod
bramą posesji ni mniej ni więcej
a komisarza Moduskiego.
Przełknęła uskubany w locie
kawałek chałki i zmełła na wargach
inwektywa.
By już po chwili głośno dodać.
- Nie wierzę!
Co za impertynent!
Dodaj komentarz