Pamięta dzień gdy stanęła na progu swego domu
by oznajmić, że jest w ciąży.
Rodzice Kazka podtrzymywali ją na duchu, obiecywali
pomoc i to oni nakłonili by oznajmiła to rodzicom.
Tak strasznie się bała, ich reakcji, tego, co ma
nastąpić po urodzeniu.
Ojciec nawet nie ukrywał rozczarowania.
- No to nie ma co, piękny upominek mi podarowałaś
- oznajmił nim mama zdążyła zasłonić usta.
Miał za kilka dni imieniny i liczył, ze Milena przyjechała
z tego powodu a może i ze skruchą przyznać rację,
że jej ucieczka i to wszystko, co nastąpiło po tym, było
dziecinne i bez przyszłości.
- Proszę pana, to moja wina, jako starszy powinienem
być rozsądniejszy - wziął ją w obronę przyszły narzeczony.
- Obiecuję, że zrobię wszystko by wasza córka i nasze dziecko
miało zapewniony byt. Mam pracę a za dwa lata
postaram się założyć własny interes - uklęknął przed matką.
- Proszę państwa by powierzyli mi swoją rodzoną, bym
od dziś to ja mógł układać sobie z nią wspólne życie. -
Matka oczywiście się rozpłakała a Franeczko musiała
oprzeć się o ścianę.
Na to wspomnienie aż ją oblał zimny pot i brakło jej
na moment powietrza.
Zaciągnęła się październikowym chłodem.
W tym momencie jak na zawołanie zerwał się wiatr i
kobieta dopiero teraz dostrzegła jak bardzo zmarzła,
Stojąc bowiem od pół godziny na balkonie, oparta
o balustradę, w samej satynowej koszulce.
Która po następnym świście pozwoliła by owiał jej
dekolt, musnął piersi i wdarł się jeszcze niżej
po samo podbrzusze
Złączyła aż kolana, co w niczym nie pomogło.
Dodaj komentarz