Znaleźć Biszilera, którego zna połowa
Kielc a druga woli go nie znać, nie graniczyło z cudem.
Ba! To było wręcz proste.
Ten około trzydziestki szatyn był postrachem
na wszelkich masowych imprezach.
Samozwańczy król kiboli, szukał zawsze zaczepki
niekoniecznie związanej ze stadionową porażką.
Przesiadywał przeważnie w lokalu o
wdzięcznej nazwie "Beer Land".
Tak było i tym razem.
Modulski zaprosił go na małą przejażdżkę
do swojej enklawy na posterunku.
- Po co ta defilada? - nie krył irytacji Stączek,
ciężko siadając na krześle. -
Mogliśmy pogadać na mieście a nie
objeżdżać pół Kielc czarterowo.
- Chciałem ci zrobić przyjemność w końcu
znamy się tyle lat.
A po tym czego się dopuściłeś długo nie
zobaczysz nie tylko kolegów ale i miasta -
Filip rozłożył ręce. - Sam rozumiesz.
Dodaj komentarz