To, że wyszły z domu było
zasługą Patrycji, która postawiła na
litość.
Oznajmiła, że jest beznadziejną w
swym fachu, skoro nie umie tak błahej
sprawy jak adaptacja doprowadzić
do finału.
Powzdychała, pozasłaniała twarz
dłońmi i dziewczyna czując, że jest
niewdzięczna wyszeptała.
- No to wyjdźmy na chwilę.
Lekarka, tak jak obiecała, nie
zabrała ją do galerii, czy innego licznie
odwiedzanego lokalu.
Wybrała kameralną "Rebele" na
przedmieściu, gdzie w kącie przy
sączącej się muzyce, zajadały się
hiszpańskim torcikiem.
- Czy chciałabyś powdychać jodu?
- zapytała bez wstępu, Fejkiel.
Dodaj komentarz