Restauracja " Pychotka", znajdowała się
zaledwie czterysta metrów od domu Patrycji.
Październik był tego roku wyjątkowo chłodny
z tego powodu stolik w ogródku odpadał.
Na szczęście znaleźli miejsce na patio i zza
szklanej ścianki mogli podziwiać jak akacja
zmienia swoje kolory.
Moduski, porozglądał się po wnętrzu i
z wyrazem aprobaty zapytał.
- To tutaj z Nadzieją przesiadywałyście
gdy zachciało się wam posmakować pizzy?
- Przykro mi to mówić, ale zawiodła
pana intuicja, Sherlocku - lekarka wypowiedziała
to zdanie z uczuciem triumfu. - Nie byłyśmy tu
ani razu. Po pierwsze: - Fejkiel, jak zwykle
zaczęła wyliczać na palcach.
- Nadzieja uwielbia pichcić i nigdy nie
napomknęła o zamawianiu na wynos.
Po drugie:
- Ona, jak panu już mówiłam, reagowała
alergicznie na jakiekolwiek wyjście poza
cztery ściany.
I wreszcie po trzecie:
- Jeśli by dwa pierwsze punkty załatwić
na korzyść lokalu, to na pewno nie
wybrałabym tego miejsca.
- Więc dlaczego dziś skierowała się
pani tu ze mną?
Lekarka przygryzła dolną wargę i
popatrzyła w głąb ogródka.
Komisarz czekał na odpowiedź ale kobieta
jakby zapomniała o jego istnieniu
Dodaj komentarz