Patrycja była w miarę zadowolona
z tego, co udało jej się wczoraj osiągnąć.
Wyciągnęła dziewczynę z czterech ścian,
zaczerpnęła powietrza i przedstawiła kilka
osób z personelu.
Chciała by nie brnęła w domysłach i
z lękiem patrzyła w przyszłość.
I to się chyba udało bo nawet kilka razy
się zaśmiała.
Dlatego nie mogła uwierzyć w to, co
usłyszała przed chwilą od Moniki.
Która była dziś na dyżurze w recepcji.
Gdy tylko weszła do holu ta krzykiem
przywołała ją do siebie.
- Pati! Jak dobrze, że jesteś - przyłożyła
dłoń do czoła. - Nie uwierzysz.
Przyszedł tu gościu z policji, jakiś
starszy stopniem bo Marek, wiesz, ten
aspirant mu czapkował...
- Monia, do rzeczy - przerwała lekarka.
- No przecież mówię - obruszyła się
pielęgniarka. - No i on poszedł do
Płoszaja i po chwili do tej pobitej.
A jak wyszedł - pokiwała głową. -
To ta nie chciała już z nikim rozmawiać
i nikogo nie chce bo niby ją ocyganiliśmy.
Dodaj komentarz