Nic nie pamiętam #218

Nic nie pamiętam #218Moduski, mimo, że na co dzień ma
do czynienia z wyznaniami, tym razem  
był jednak zaskoczony.
I to nie tylko z powodu scenerii, jaką  
gwarantowała restauracja.

       - Mam już skrzywienie zawodowe,
nawet na spotkaniu, które miało być  
miłym przerywnikiem po pracy -  
wzruszył ramionami. - Wścibsko powyciągałem
na światło dzienne najgorsze twoje dni.  
To pozamiatane, pewnie chcesz już  
wracać?

     - Bez przesady - lekarka machnęła  
lekceważąco dłonią. - Jakbym nie chciała  
powracać do tego, to bym nie zaczynała  
tematu.

    Filip zmarszczył brwi.

      - Czy mam to odebrać jako dowód  
zaufania?

  Patrycja skinęła głową.

    - Dziękuję, Patrycjo.
Nie będę udawał, że nie jestem ciekaw,  
ale nie chcę byś to robiła tak..

      - Spontanicznie? - Przerwała, Fejkiel

    - I po - komisarz wskazał literatkę.

     Kobieta przewróciła oczyma.

    - Drogi panie, aż tak słabej głowy  
     to nie mam.
    
Uśmiechnęła się.

     - To było dziesięć lat temu - zaczęła,
opierając wygodnie swoje plecy o
tartanowe krzesło.

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe, użył 182 słów i 1007 znaków.

Dodaj komentarz