- Muszę przyznać, pani doktor,
że jestem pod wrażeniem.
Zawartość lodówki zadowoliłaby
największego malkontenta - skierował
dłoń w jej kierunku z wyprostowanym
kciukiem.
- Czy pan zwariował?
Moduski, jakby nigdy nic pochylił
się i wyjmował kolejne produkty.
- Groszek...sos tatarski...hm...nie, nie
pasuje - tłumaczył sam sobie. - Lubi
pani sałatkę?
Patrycja straciła rezon.
Przeszło jej przez myśl, że to nie
zrównoważony emocjonalnie typek.
Tylko czy takich trzymaliby w policji?
Nie podjęła decyzji, czy mu
zwymyślać, tupnąć nogą i pokazać drzwi.
A może wezwać jego kolegów?
Bo funkcjonariusz ponowił pytanie.
- To, co?
- Co, co? - zapytała, rozkojarzona.
Filip odwrócił się z trzymanymi w
dłoniach, śmietaną i ogórkiem w
drugiej.
Uniósł je do góry i pomachał jak
grzechotką do dziecka.
- Hello!
Sałatka.
Lubi pani?
Dodaj komentarz