Paszko, po odjeździe Naczelnej
Izby Lekarskiej, powrócił do swojej starej wersji.
Czyli spokojnego i z dystansem traktującego
swój zawód.
Jak to zwykle bywa, więcej o tej wizycie
zło wieszczono niż same trio zrobiło.
Owszem, dopytywali, spoglądali, zajrzeli i do
poszkodowanej z kafejki.
Ta po spacerze z Fejklówną była w
umiarkowanym stanie radosnego bytu, co
delegację w pełni zadowoliło.
Tak więc po kilku minutach uprzejmej
konwersacji wyszli z sali.
- No co ja widzę, co za sielanka - rzekł
wchodzący ze śmiechem chirurg, który szczerze
się ucieszył - I tak panie trzymać.
Obiecuję, że już nie pozwolę temu
mundurowemu pani niepokoić.
- Bardzo bym była panu wdzięczna -
odparła Patrycja, wypuszczając z ramion
rezydentkę szpitala.
- Pomachał mi przed oczyma ta swoją
blachą, że niby to ma prawo, utrudniamy
dochodzenie - Paszko rozłożył ręce. -
Jednym słowem wystraszyłem się.
Dodaj komentarz