Pierwsza noc w Ustroniu Morskim
była naznaczona burzą i to nie tylko
dosłowną ale i taką w przenośni w głowie.
Nadzieja, nie mogła tego pojąć, co
usłyszała od Franeczko.
Liczyła na lekkie pobłażanie, nawet
na powolne wdrażanie w czynności by
zarobić na swoje utrzymanie.
Ale właśnie na coś związanego z
prowadzeniem pensjonatu.
A tu kobieta, która - jakby nie patrzeć -
prowadzi biznes, opowiada jej o
lokalach w Kołobrzegu i pokazuje
stylizacje na bankiety.
Dziewczyna przez moment zobaczyła
w Milenie studentkę, która cieszy się
wolnością na stancji a nauka jest tylko
dodatkiem jakby alternatywą na kiedyś.
Zresztą, najlepiej zobrazowała to
sytuacja gdy zapukała, pani Lucyna,
prawa ręka właścicielki.
- Przepraszam, że przeszkadzam
Mileno, ale dostawca fotowoltaiki
będzie jutro rano i muszę znać twoje
wytyczne, co do górnej granicy ceny.
- Lucynko, kochana! - Franeczko
złożyła ręce jak do modlitwy. - Na śmierć
zapomniałam. Podzwoń do swoich
znajomych i dowiedź się, co i jak by
nas w bambuko nie zrobili.
Dodaj komentarz