Zawsze przed wejściem do szpitala
zajeżdżała do małego sklepiku.
Zaprzyjaźniła się z właścicielką, która zostawiała
dla niej rogaliki oraz, co również było ważne
najświeższe informacje.
Chyba w każdym mieście są takie dzielnicowe
sklepy w których od rana do wieczora przebywają
okoliczni mieszkańcy i debatują na tematy
bardziej lub mniej ważkie.
Nie inaczej było u Pani Joli, korpulentnej
szatynki o wieku nieokreślonym.
Ta pani poza prowadzeniem własnej
działalności śmiało mogła być naczelną
lokalnego biuletynu o wszystko mówiącym
tytule - " Z ostatniej chwili".
Dodaj komentarz