Gdy wysiedli z auta i podeszli do
pomalowanego na niebiesko ogrodzenia
z desek, usłyszeli rozchodzący się po okolicy
dźwięk dzwonu.
- Południe - powiedział Alek, zerkając na
komórkę. - U nas jak kogoś chowają to
uruchamiają dzwon. A tu widać oddzielają
połowę dnia.
Nadzieja przy tym akompaniamencie niesionym
z dołu ku temu wzniesieniu, poczuła się jak na
jakiejś uroczystości. Miała wrażenie, że za chwilę
ktoś otworzy im tą z fatygowaną bramkę i powie.
- No wreszcie, tyle lat czekaliśmy na was. -
Potrząsnęła głową by odgonić tak absurdalną myśl
nim zawładnie nią i zacznie widzieć w tym
budynku na wzgórzu jakieś mistyczne miejsce,
- Państwo może w sprawie kupna macieszanki?
Odwrócili się by spojrzeć na człowieka, który szedł
od strony małej chatki, którą dopiero teraz
zauważyli. Była bowiem schowana za zagajnikiem
świerków i pewnie za kilka tygodni, gdy spadnie
śnieg tylko światło z okien będzie przebijać się
dając znać, że ktoś tam żyje.
Dodaj komentarz