Mianowicie wszyscy jednomyślnie twierdzili, że dosłownie wpadł jak na komendę,
jakby miał zadanie do wykonania.
To nasuwało przypuszczenie, że była śledzona, skoro nie zdążyła zagrzać krzesła
a pozbyła się najcenniejszej rzeczy, którą podczas spaceru po rynku nie wypuszczała
z dłoni.
Napastnik ubrany był oczywiście jak typowy dresiarz, nikt nie zauważył niczego
szczególnego.
Dodaj komentarz