Fejkiel, nie usłyszała jednak odpowiedzi
od Nadziei.
Uprzedził ją męski głos.
- Patrycja?
Nie wierzę, to naprawdę ty.
Wysoki szatyn wyraził swe zdziwienie,
stojąc kilka metrów od ich stolika.
Po czym podszedł bliżej z otwartymi ustami
ze zdziwienia.
Rozłożył ręce a następnie uściskał oniemiałą
lekarkę.
- Nie uwierzysz ale dosłownie kilka godzin
temu wróciłem z Wiednia.
Wyszedłem z mamą na chwilę - mężczyzna
pokazał na sąsiedni stolik, przy którym
kobieta pod sześćdziesiątkę, bacznie obserwowała
poczynania syna. - I kogo od razu spotykam?
Najpiękniejszą dziewczynę z klasy.
Nadzieja przestała konsumować i chyba
oddychać, a przynajmniej nie było widać by jej
klatka piersiowa się poruszała.
Dodaj komentarz