Drwięga odłożył telefon i
odsunął skoroszyt, który miał
przed sobą.
Wstał od swego biurka w kolorze
mahoniu i podszedłszy do okna
oparł dłonie na parapecie.
Zastanawiał się czym się zdradził,
że ludzie wyczuli jego stosunek do
Patrycji.
Psycholog od młodych lat był
introwertykiem i niepoprawnym
romantykiem.
Tylko jak się jest do tego nieśmiałym
to imponują nam ci szaleni, głośni,
tacy wodzireje.
I taką była Gosia, która go
zachwyciła swą otwartością i
temperamentem.
Rodzice prawie błagali by dał
sobie spokój z o pięć lat młodszą
dziewczyną, która po liceum
dostała się na spedycję na poczcie
i to w zupełności ją satysfakcjonowało.
Jeszcze po urodzeniu Kamila i Juli
był względny ład i można było to
nazwać ogniskiem domowym
Niestety dzieci dorastały a mama
domowe pielesze porzuciła na
rzecz wyjść.
Marian chcąc zadowolić żonę,
towarzyszył jej w tych imprezach,
które były głośne z mgiełką dymu
papierosowego i lanego alkoholu,
Drażniły go wulgarne odzywki
i niedwuznaczne aluzje
jej podejrzanych znajomych.
Gdy tańczyła kokietowała swego
partnera, co wypominał jej w domu
- Przestań, zachowywać się jak
stary ramol - powtarzała i prychała
patrząc z pogardą.
Gdy którejś nocy przerwała jego
zapędy w łóżku mówiąc::
- Wiesz, co, dajmy sobie spokój.
Ja potrzebuję czegoś
wyrafinowanego, a to co ty
oferujesz to może pacjentki w
Ciechocinku by zadowoliło ale
nie mnie.
To przelało czarę goryczy.
Od tego momentu dbał o
dobro dzieci i szanował ją jako
człowieka.
Jako kobieta przestała go
interesować.
Oddał się pracy i tak chciał dociągnąć
do emerytury.
Tylko nie przewidział, że osiem
lat temu po studiach przyjmą na
odział psychiatrę.
Dodaj komentarz