Nie wiadomo jak długo by tak
Marian Drwięga rozmyślał, gdyby
jego rozważań nie zakłóciło pukanie
w drzwi.
Beznamiętnie poprosił do środka.
- Przepraszam, że przeszkadzam
panie doktorze -
usłyszał Fejklównę nim zdążył
odwrócić się od okna. - Ale pani
Hańczuk pyta czy pan ją przyjmie
- podeszła bliżej i ściszonym
głosem dodała - wie pan jaka
ona jest natrętna.
Lekarz spojrzał na zegarek i stwierdził,
że tym razem to on jest winny jej
dociekań.
- Tak, tak, oczywiście.
- To ja jej przekażę, że pan sam za
chwilę ją poprosi.
Odwróciła się i już stojąc w otwartych
drzwiach usłyszała.
- Pani doktor! Mam prośbę.
- Tak - odpowiedziała, ale widząc, że
psycholog wpatruje się w nią w
milczeniu przymknęła drzwi i wróciła
na poprzednie miejsce.
- Obudziła się ta kobieta, ta
niezidentyfikowana.
Chcą bym z nią porozmawiał
ale sama pani widzi - rozłożył
dłonie. -
Może pani by podeszła na krótki
rekonesans, taką wstępną
konsultację?
Patrycja z wrażenia by ukryć emocje
schowała dłonie do kieszeni fartucha
i przycisnęła mocno do podbrzusza.
- Oczywiście, mam akurat dwadzieścia
minut okienka - odpowiedziała
drewnianym głosem.
- Tylko musi pani wiedzieć, że ona
jest nieświadoma. Nie tylko, co
się stało ale nawet kim tak naprawdę
jest - przerwał i pytająco spojrzał na
Patrycję.
Psychiatra wiedziała czego oczekiwał.
Przestąpiła jeszcze jeden krok do przodu.
- Panie doktorze, podejdę do tego jak
do specjalnego wyzwania i z
maksymalną delikatnością jaka
przysługuje w takich przypadkach.
Lekarzowi podniosły się kąciki ust.
Miał ochotę zrobić ten ruch, przechylić
się i ucałowawszy w policzek życzyć
powodzenia.
Ale nie zrobił tego wiedząc, co by to
oznaczało.
Dodaj komentarz