Szare istnienie - zmiany #3

– Kurde, jak tu iść? Kupa ludzi – spanikował Frank, wzrokiem szukając wsparcia u przyjaciela.
– Dobra, nie jęcz, to chyba szpital, tak? Poza tym sam jesteś sobie winien, bohaterze – skwasił się Matt, który także chyba wolałby być w tej chwili w innym miejscu.
– Jak ładnie pogadasz, może przyjmą cię bez kolejki, nastawienie nosa to kwestia kilku sekund – wycedziła przez zęby Ashley, starając się nie roześmiać.
– Jasne – bąknął zawstydzony Frank, aczkolwiek podszedł do recepcji z zabiedzoną miną zbitego psa, starając się wzbudzić litość.
– Dzień dobry. Miałem mały wypadek, czy mógłby to ktoś obejrzeć? – wystękał, dyskretnie wskazując swój nos
– Ma pan u nas kartę? – kobieta przed trzydziestką uniosła głowę i od razu zatrzymała na nim wzrok, wyraźnie zdumiona tym, co widzi.
– Nie.
– A zna pan numer ubezpieczenia?
– Nie.
– Poproszę jakiś dokument.
Chłopak wyjął portfel i wręczył młodej blondynce dowód. Migiem wpisała dane do komputera i ku jego wielkiemu niezadowoleniu stwierdziła:
– Mamy sporo pacjentów – wskazała poczekalnię – więc jeśli pan poczeka, lekarz na pewno pana przyjmie. Ale wie pan co? To wygląda dość poważnie, więc proszę tu chwilę zaczekać, porozmawiam z nim – dodała, po czym wyszła zza lady i zniknęła w gabinecie.
– Patrz, najarała się na ciebie, zaraz wciśnie cię bez kolejki. Widziałeś, jak się na ciebie wgapiała? – rozradował się Matt i chyba miał rację, dziewczyna zachowywała się dość dziwnie.
– Najarała, nasrała. Widzi przecież, że wyglądam jak starciu wojsk lądowych, dlatego tak zareagowała – warknął brunet, zmęczony docinkami przyjaciela.
– Jasne. Tylko ciekawe, od kiedy to szpitalne lalunie są tak chętne do pomocy, co? Im tylko kawka i bujanie się po sieci w głowie – Matt obstawał przy swoim.
– Pocałuj mnie…
– Chłopaki, przestańcie, ludzie się na was gapią – wtrąciła niezadowolona Ashley, faceci nie rozmawiali zbyt cicho.
Nie zdążyli się do tego odnieść, bo recepcjonistka w towarzystwie młodego lekarza właśnie opuściła gabinet i wskazała głową osobę bruneta. Mężczyzna coś powiedział, przytakując i dziewczyna ruszyła w kierunku przyjaciół.
– Proszę wejść – oznajmiła i wielce zadowolona z siebie i swoich umiejętności, posadziła tyłek za biurkiem.
– Dziękuję.
– Proszę usiąść – rzekł lekarz. – Kto pana pobił? – od razu zapytał, delikatnie biorąc w dłonie twarz chłopaka.
– Pobił? – Frank natychmiast wypalił głupa. – Nikt.
– Nikt? – facet nacisnął mocniej i Frank głośno jęknął. – Ma pan złamany nos i podejrzewam, że chyba w dwóch miejscach. Nie jestem pewien, więc będziemy musieli zrobić prześwietlenie, ale to nie jest złamanie na, jak pan to określił: "bo miał pan wypadek”.
– Ale czy to ważne? Po prostu miałem małą sprzeczkę, to wszystko, czy musimy to rozgrzebywać? Opłacam ubezpieczenie i żądam, aby mnie pan obejrzał, ale jeśli to tak wielki problem, pójdę gdzieś indziej – chłopak się zdenerwował.
– Zaraz pana opatrzymy, ale wie pan, że będę musiał zawiadomić policję? – oznajmił mężczyzna.
– Policję? Po co? Jestem pełnoletni i to chyba ja o tym decyduję.
– Niestety, takie są procedury. Został pan pobity i szpital ma obowiązek to zgło…
Nie dokończył, bo Frank zerwał się z krzesła i ruszył w stronę drzwi.
– Ale proszę pana! – krzyknął zaskoczony lekarz, ale chłopak był już po drugiej stronie.
– Co jest? – zapytał zdezorientowany Matt, gdy tylko Frank się zbliżył.
– Spierdalamy stąd – odparł chłopak, pośpiesznie mijając przyjaciela.
– Frank! – Matt chwycił rękę ukochanej i ruszył za kumplem.
Ten szedł coraz szybciej i minutę później był już przy aucie.
– Kurwa, stary, co jest? Odwala ci? – dociekał zdyszany Matt, który musiał dosłownie gonić kolegę.
– Chciał wzywać gliny, nie zamierzam się tłumaczyć. Jedziemy gdzieś indziej – wyjaśnił Frank.
– I co, myślisz, że jak pojedziemy gdzieś indziej, to będzie inaczej? Oni muszą zgłosić, jeśli widzą takie zjewisko – Matt szeroko się uśmiechnął.
– Odpierdol się.
– Frank, on ma rację, tak czy siak lekarz to zgłosi. Więc co zamierzasz? – zapytała grzecznie Ashley.
– Nie mam pojęcia. Ale nastawić go muszę, koleś mówił, że jest prawdopodobnie złamany w dwóch miejscach. Skurwiel ma pociągnięcie – rzekł skonsternowany brunet, wściekając się na siebie, że wpakował się w to bagno.
– Poprosiłabym ojca, żeby cię obejrzał, ale nie ma go w domu i pewnie nieprędko wróci – rzekła Ashley.
– Ojca? – Frank uniósł brwi. – Chyba żartujesz, że pokażę się w takim stanie jakiemukolwiek ojcu.
– On nie takie rzeczy widział – zaśmiała się dziewczyna.
– Nieważne.
– Frank? – z tyłu doszedł ich akcentowany niemałym zaskoczeniem męski głos.
Chłopak się odwrócił i zdębiał!
– Kurde, stary, co ci się stało? – Travis natychmiast stanął z przyjacielem twarzą w twarz.
– Co ty tu robisz? – zapytał Frank, który teraz najchętniej zapadłby się pod ziemię.
Nie sądził, że kogoś spotka, a tym bardziej Travisa, który zobaczy jego totalną klęskę. Ratownik podał rękę pozostałym i wznowił wątek, gapiąc się na Franka jak na kosmitę.
– Przywiozłem matce klucze. Co ci się stało? Spotkałeś się z nim, tak? – stwierdził z suchą pretensją.
– Ty też? Nieważne – syknął brunet.
– Kurwa, jak to nieważne? Zobacz, jak ty wyglądasz.
– Jak mała? – Frank zmienił temat.
Nadal był zły na dziewczynę, aczkolwiek zdążył już za nią zatęsknić, no i nadal się o nią martwił.
– Mała? – Travis zaśmiał się szyderczo. – Jaka mała? Nie już ma małej, jest dzikus. Totalnie jej odwala, wczoraj myślałem, że ją zajebię, tak mnie wkurwiła. Nieźle się poszczypaliście, co?
– Co się stało?
– Co? Szczeka do matki, szczeka do mnie, gówniara nie ma już żadnych zahamowań – warknął wkurzony Travis. – O co poszło, o to, co myślę?
– Nieistotne.
– Emma się znalazła – rzekł Travis.
– I co z nią?
– Co – zaśmiał się ratownik. – Znaleźliśmy ją w skateparku, nawaloną w trupa, więc widzę, że nie tylko młoda zaczyna zmieniać towarzystwo – fuknął.
– Musimy iść – rzekł nagle Frank, chcąc zakończyć tą nieprzyjemną rozmowę i niefortunne spotkanie.
– Zadzwoń, spotkamy się – poprosił Travis.
– Zapisz sobie mój adres i może w niedzielę wpadniesz? Wypijemy piwko, pogadamy...
Chłopak zapisał adres w telefonie.
– I opowiesz mi, co się stało, prawda? – zapytał cynicznie, chyba i jego zaczynał bawić wygląd bruneta.
– Zobaczymy.
– Dobra, zadzwonię, też muszę już spadać do roboty. Na razie. I nie ładuj się więcej w kłopoty, dla niej już nie warto – dodał, pożegnał towarzystwo i zniknął im z oczu.
– W co Laura się wpakowała? – zapytał od razu Matt.
– Zadajesz głupie pytania – warknął Frank.
– Głupie?
– Tak, głupie, mówiłem ci chyba w szpitalu, jak się sprawy mają. Ale walę to, skoro chce ciągać się z marginesem, droga wolna, nic już mnie to nie obchodzi – dodał ze złością, choć dotkliwie bolało w środku.
Matt widząc manierę przyjaciela, dał mu wreszcie spokój.
– To gdzie teraz? – zapytała Ashley, kładąc dłonie na kierownicy.
– Nie wiem, do miejskiego? – mruknął Frank, czekając na pomysły z ich strony.
– Dlaczego przejmujesz się policją? Przecież nie musisz mówić im prawdy, powiesz po prostu, że ktoś cię napadł, nie wiesz kto, i to wszystko. Oni nie będą długo dociekać, a nos musisz nastawić tak czy siak – rzekła łagodnie dziewczyna.
– Nie mam ochoty z nimi rozmawiać – odparł Frank.
– Ok, jak chcesz – Ashley ustąpiła i wrzuciła wsteczny.
– Patrzcie, ile ludzi, tu już na pewno nie wejdę bez kolejki, nikt nie ma farta dwa razy pod rząd – kombinował Frank, wskazując przepełnioną poczekalnię na izbie przyjęć.
– Dobra, nie wymyślaj, poczekamy. Stary, ja nie żartuję, chcesz zostać z takim kulfonem? – Matt wymownie się uśmiechnął.
– Dobra, poczekajmy – mruknął Frank, przyjaciel miał rację.
Nie czekali jednak długo, po pół godzinie lekarz zaprosił chłopaka do gabinetu. Zadał identyczne pytania, jakie Frank słyszał poprzednio, aczkolwiek ku jego wielkiej uldze w temacie policji zapytał tylko, czy chłopak to zgłosił. Gdy Frank skłamał, mężczyzna odpuścił i skierował bruneta na prześwietlenie. Nos nie był złamany w dwóch miejscach, tylko w jednym, a prócz tego mocno zbity.
– Chce pan znieczulenie? Nastawienie zajmie ułamek sekundy i będzie dość nieprzyjemne, ale po znieczuleniu może się pan niezbyt dobrze czuć, dlatego proponuję zacisnąć zęby – inny, młodszy już lekarz ciepło uśmiechnął się do chłopaka, macając go po twarzy.
– Wytrzymam – odparł brunet, choć ze strachu o mało nie robił pod siebie.
– Niezła bójka musiała być, co? – zaśmiał się lekarz.
– No niestety – bąknął zawstydzony Frank i nagle głośno krzyknął, młody blondyn, zagadując chłopaka, znienacka szarpnął jego nosem; zrobił to tak szybko, że brunet zupełnie nie zorientował się w sytuacji.
– Gotowe – uśmiechnął się z satysfakcją.
– Mógł mnie pan uprzedzić – syknął pacjent.
– I myśli pan, że byłoby lepiej? – odparł z sympatią lekarz.
– Dziękuję – Frank się uspokoił i już chciał wstawać.
– Jeszcze chwila, zaraz pielęgniarka założy panu opatrunek i przed wyjściem proszę zgłosić się do gabinetu, lekarz wypisał panu receptę. Miłego dnia i zalecam mniej bójek – zaśmiał się blondyn i opuścił pomieszczenie.
Dostał niewielką maść z zaleceniem smarowania trzy razy dziennie i wielce szczęśliwy, opuścił szpital. Matt z Ashley czekali w samochodzie i gdy tylko szatyn zobaczył przyjaciela, ryknął głośnym śmiechem!
– No, stary, wyglądasz jak po sparingu, ale przynajmniej nie widać już zbitej gruchy! – zapiał.
– Odwal się w końcu, dobra? Jeśli masz zamiar cały czas dowcipkować, to może się rozejdziemy! Zaczynasz mnie wkurwiać – uniósł się Frank, Matt coraz bardziej zaczynał działać mu na nerwy.
– Wyluzuj, co się tak napinasz? – warknął kumpel, zaskoczony agresją przyjaciela.
– Łobuzie, daj mu już spokój, widzisz, że jest podminowany – wtrąciła Ashley, wzorowo odczytując manierę bruneta.
Tego nosiło całego, w czym pomógł Travis i jego słowa. Na chwilę zapomniał o Laurze, a chłopak rozgrzebał temat i nakręcił bruneta na nowo. Nagle przeszło mu przez myśl, żeby do niej zadzwonić i spróbować jeszcze raz na spokojnie pogadać, lecz zaraz zrezygnował uznając, że jest na to za wcześnie. Widząc, jak w ostatnich dniach dziewczynie co chwila zmieniały się humory zdecydował, że poczeka, aż porządnie ochłonie.
– Gdzie? – szturchnął go Matt.
– Podwież mnie na Hilton, zabiorę samochód i pojadę do domu.
– Do domu? Po co? Żeby się tam dołować?
– Kurwa, muszę się odświeżyć i przebrać. Przyjadę do was za godzinę, dwie.
Uszanowali jego decyzję i dziesięć minut później Frank wysiadał w centrum.
– Dzięki – zajrzał przez szybę.
– Przyjedź, nie zamulaj w chacie, kumasz? I nie wymyślaj bajek, że to niby chcę być z nią sam, czy inne tam pierdoły, tylko się ogarniaj i za góra dwie godziny widzę cię u siebie, kumasz? – nakazał ostro Matt.
– Spoko.
– Trzymam za słowo.
Frank machnął ręka i udał się do stojącego nieopodal samochodu matki, nie mając pojęcia, że kilkadziesiąt metrów dalej jego ukochana imprezuje sobie właśnie w najlepsze w żółtym, drewnianym domku. Pchnięty impulsem rozejrzał się po jeszcze po okolicy, po czym przekręcił kluczyk i odjechał.
Gdy usiadł w chłodnym salonie, tchnęła w niego ulga, był wielce rad, że jest już w domu. Posiedział chwilę, gdyż męczony kacem nie czuł się zbyt dobrze, lecz wiedząc, że zimny prysznic mu pomoże, ruszył się w końcu do i skierował kroki do łazienki. Już chciał odkręcać wodę, gdy nagle ktoś agresywnie zapukał do drzwi. Chłopak zbaraniał, po chwili się jednak opamiętał i zajrzał przez judasz, lecz ten był najwyraźniej uszkodzony, bo jedyne, co zobaczył, to ciemność.
– Frank, otwórz, wiem, że tam jesteś! – usłyszał i zamarł w bezruchu.
Pogubił się, nie miał pojęcia, co zrobić. Nagle poczuł się zupełnie bezbronny.
Komentarze (4)
Fanka 29 sie 2018
No no Kochana nawet nie wiesz jaki mam uśmiech czytając kolejna część "Szarego" i nie ukrywam że podoba mi się to ze nie przeskoczylas nagle ileś tam lat w przyszłość
92%1
zabka815 28 sie 2018
100%1
Marida 27 sie 2018
Powoli się rozkręca
100%1
Black 27 sie 2018
Fajnie, fajnie... Myślałam, że ciąg dalszy Szarego będzie z lekkim przeskokiem w przyszłość tzn. coś w stylu rok później. Jednak taka formuła również mi odpowiada, ale nie ukrywam, że bardziej interesuje mnie Laura niż Frank. Nic nie poradzę, że ostatnio nie lubię gościa
100%1