Szare istnienie #10

Szare istnienie #10– Laura, wstawaj – usłyszała przez kończący się sen.  
Otworzyła oczy i zobaczyła Travisa.
– Obudź się, jedziemy do domu. Chyba, że chcesz zostać do jutra i się wyspać.
– Daj mi się napić.
Dostała kubek jabłkowego soku.  
  – Gdzie Frank? Poszedł na Alaskę po ten sok?
  – Nie wiem. Dzwonił i kazał cię przeprosić, że nie został, ale musiał jechać do szpitala. Pytał też, o której cię wypiszą.
Dziewczynie od razu przeszła przez głowę jedna myśl: "umarł”. Natychmiast się zawiesiła.  
– Ubieraj się – napomniał ją Travis.
Usiadła na łóżku.
– Gdzie moje ciuchy?
– A może jednak zostaniesz do jutra rana?
– Nie, jedziemy do domu!
Dał jej ubranie i wyszedł. Wskoczyła w nie w kilka chwil. Po pięciu minutach przyszedł lekarz. Osłuchał dziewczynę i zwrócił się do chłopaka:
– Nie powinienem jej wypisywać, nie zjadła obiadu – uśmiechnął się. – Prawda...? – spojrzał na nastolatkę, która miała to gdzieś – Obiecujesz zjeść kolację?  
– Tak.
– Dobrze, niech będzie. Dopilnuj tej kolacji – zwrócił się do 22-latka.
– Nie ma sprawy.  
– Laura. Mam nadzieję, że więcej nie zrobisz takiej głupoty. Dobrze myślę...? – lekarz spytał bardzo dosadnie, wpatrując się w pacjentkę.
– Tak.
– Trzymam za słowo.
– Dziękuję, panie doktorze – Travis podał mu dłoń i mężczyzna opuścił salę. – Chodź – wziął sok, siostrę pod rękę i wyszli.
– Puść mnie, umiem chodzić!
Po chwili byli w czarnym pickupie. Laura zajęła miejsce, lecz nadal nie odzywała się ani słowem.  
– Lekarz radził matce, żeby zaprowadziła cię do psychologa, nad czym się teraz zastanawia. Mimo tego incydentu nadal ci ufa, naprawdę się jej dziwię – oświadczył chłopak.
– Nie pójdę do żadnego psychologa! Najlepiej od razu zamknijcie mnie w wariatkowie!  
– Więc nie dawaj jej powodów.
– Odwal się!
Travis tylko westchnął. Gdy dojechali na miejsce, dochodziła siódma. Dziewczyna nie poszła do kuchni, w której urzędowała matka, tylko czmychnęła do pokoju. Położyła się na łóżku, nie mając ochoty na kolację, ani na nic. Był środek lata, lecz 18-latce było nieprzyjemnie chłodno, zapewne przez osłabiony jeszcze organizm.  
Wyjęła z szuflady srebrny telefon. Na wyświetlaczu widniały dwa nieodebrane połączenia od Franka sprzed dwóch dni. Zapisała numer Emmy – swojej najlepszej przyjaciółki, oraz brata i matki. Miała już "aż cztery numery!” i przez moment się rozweseliła. Ktoś zapukał.
– Właź! – krzyknęła i Travis pojawił się w sypialni.
Od razu zauważył iPhona, którego dziewczyna położyła na biurku.
– Skąd masz tą komórkę? – nie czekał z pytaniami.
– Dostałam.
– Od kogo?! To telefon za osiemset dolców!
– A czy to ważne? Pilnuj swoich spraw.  
– Laura, skąd masz ten telefon?! – zagrzmiał.
– Frank mi dał.  
– Jak to dał? Taki drogi sprzęt?  
Cisza.
– Nie pokazuj matce, będzie marudzić.
– Wiem.
– Zimno ci? Chcesz herbaty? – zapytał, widząc nakrycie.
– Miętowej.
– Ok, zaraz zrobię.
Chłopak wyszedł, a panna zamknęła oczy. Męczyło jej zniknięcie Franka i różne opcje przychodziły jej do głowy. Z zadumy wyrwał ją dzwonek do drzwi i za chwilę usłyszała pukanie.
– Proszę!
Domyślała się, kto to i się nie pomyliła. Podniosła się. Po chwili, ucałowawszy ją w policzek, już przy niej siedział.
– Za dziesięć minut kolacja – wyszczerzył się jednoznacznie.
– Nie chcę. Gdzie byłeś? – zapytała od razu.
– W szpitalu.
– Co się stało?!
– Nic. Kim prosiła, żebym przyjechał.
– Kłamiesz! – rozpłakała się.
– Mała, uspokój się, wszystko jest ok. Po prostu chciała z kimś pobyć, to wszystko.
– To czemu nie wróciłeś na salę powiedzieć, że jedziesz, tylko zniknąłeś?! Czemu ci się tak śpieszyło?! – panikowała.
– Dziwnie się zachowywała, chciałem od razu pojechać. Sam pomyślałem, że coś się stało, ale wszystko jest po staremu. Wyluzuj już – przytulił ją.
Uwierzyła w końcu chłopakowi.
– Nie wiedziałem, czy twoja mama wyrobi się z pracy, więc przywiozłem ci kolację. Lekkostrawna. Twarożek z łososiem, chrzanem i koperkiem. Serek jest posolony! – zadrwił z uśmiechem.
– Nie jestem głodna.
– Mała, nie denerwuj mnie, ok? – zmarszczył brwi i spojrzał na biurko. – Ooo! Widzę, że telefon wrócił do łask? Cieszy mnie to.  
Rozległo się pukanie.
– Właź!  
Brat przyniósł jej herbatę i oświadczył Frankowi:
– Matka pyta, czy zostaniesz na kolacji? Nalega.
– W porządku, zostanę.
Laura od razu pomyślała: "Zaraz będzie wypytywać”, jednakże pewna nie była. Kobieta raczej do wścibskich raczej nie należała, choć zdarzało jej się zadawać czasem krępujące pytania.
Travis wyszedł i Frank zapytał:
– Zimno ci?
– Trochę.
– Pij tą herbatę, póki ciepła – podał jej kubek.  
Herbata nie była wrząca, w sam raz do picia. Zniknęła w trybie natychmiastowym.
– Chodźcie na kolację! – doszło zza drzwi.
18-latka nie była zachwycona, ale wstała i ruszyła za brunetem. Na stole w salonie stała już pieczona szynka, sos, sałatka pomidorową z mozarellą, gotowane marchewki i pieczywo w postaci bagietek. Twarożek chłopaka także zagościł w niewielkiej miseczce.
Laura posadziła kumpla po prawej stronie stołu i usiadła obok. Pani Anderson ukroiła Frankowi spory kawałek pieczeni, córce nieco mniejszy, rzuciła: "smacznego” i zabrali się za posiłek.
Chłopak się nie krępował, zaraz miał na talerzu odrobinę sałatki, pieczywo i sos na mięsie. Spojrzał na brunetkę – siedziała nad talerzem i "spała”.  
– Mała, wsuwaj! – nakazał, ale nie zrobiło to na niej większego wrażenia.
– To nie jest lekkostrawne – burknęła złośliwie, gapiąc się w potrawę.
– Mały kawałek cię nie zabije.
Zignorowała to, lecz chwili odezwała się do brata:
– Nie chcę mięsa, daj mi serek – odsunęła talerz.
Zaraz go dostała i zrobiła dwie niewielkie kanapki, a raczej "kanapusie”. Zaczęła opornie, ale powoli zjadła wszystko. Połączenie ryby z pikanterią chrzanu bardzo jej posmakowały, lecz brak apetytu robił swoje.
– To już po kolacji...? – zapytał 23-latek.
– Nie dam rady więcej, nie jestem głodna – mruknęła, smętnie patrząc na regał.
– Zjedz jeszcze sałatki.
– Nie.
– Mogę spróbować twojego serka? – zapytała kobieta.
– Zadajesz strasznie głupie pytania!
– Mała...! – Frank zmierzył ją surowym wzrokiem.
– Przepraszam, nie jestem w nastroju – bąknęła.
Gospodyni wzięła odrobinę i zrobiła dwie kanapki.
– Daj mi to, obadamy – syn zaraz odebrał jej miseczkę i Frank się uśmiechnął.
Travis się nie czaił, tylko nawalił na kromkę czubatą górkę twarogu i zaraz wpakował do ust.
– Dobre – wybełkotał, kończąc żucie. – Nigdy bym nie pomyślał, że ryba z chrzanem może tak smakować.
– Dzięki – uśmiechnął się Frank.
– Ma rację. Często robiłam serek z łososiem, ale nigdy z chrzanem – podsumowała kobieta i brunet znowu się rozweselił.
Po chwili skończył posiłek.
– Dziękuję bardzo – odsunął talerz.
– Nie ma za co.
Laura nadal była nieobecna.
– Travis, sprzątniesz ze stołu? Pójdę spać, jestem wykończona – oznajmiła pani Anderson.
– Jasne.
– Nie siedźcie za długo. Dobranoc.  
– Chcesz piwo? – zapytał Travis bruneta.
– Nie, zaraz pojadę, też jestem trochę niewyspany.
– Możesz przenocować.
– Tak... a jutro wasza matka mnie zabije – zaśmiał się Frank.
– Ona o 8:00 wychodzi do pracy. Rano jest zabiegana, nigdy nie zagląda do nas przed wyjściem. Mamy spoko staruszkę, ale jak coś, najwyżej schowasz się pod kołdrę – ironizował Travis.
Frank spojrzał na Laurę.
– Zostań – mruknęła.
– Nie, pojadę – zauważył, że dziewczyna nie jest raczej przekonana.
– Nie, zostań!
– Pewnie, już wpół do dziewiątej. Wypijemy piwko, albo cztery, pogadamy... Nie ma sensu ciągnąć się do domu – namawiał go Travis z uśmiechem na twarzy.
– Ok, niech będzie. Sprzątnijmy ten stół – Frank ruszył się z miejsca.
Po kilku minutach salon był czysty, a faceci mieli już w dłoniach butelki. Usiedli po obu stronach dziewczyny i młodszy z nich włączył telewizor. Laura się podniosła.
– Pójdę wziąć prysznic, zaraz wracam.
Odprowadzili ją niespokojnym wzrokiem. Wykąpała się dość szybko, Nałożyła cienką, wiśniową piżamę i za chwilę siedziała już obok bruneta, z napojem w dłoni.
Znaleźli film, który oglądali do jedenastej wieczór, pijąc przy tym po jeszcze jednym piwie. Dziewczyna zasnęła, oparta o swojego faceta, który też był już bardzo zmęczony.
– Chodźmy spać! – rzucił Travis i wyłączył sprzęt. – Gdyby w nocy chciało ci się pić –  
pokazał Frankowi karton pomarańczowego soku. – Postawię w sypialni.
– Dzięki. Mała, wstań – szturchnął ją delikatnie, ale mruknęła tylko pod nosem, poruszywszy lekko głową.
Wziął ją więc na ręce i ruszył w kierunku schodów. Póki doszedł na górę, dziewczyna się przebudziła. Postawił ją na ziemi.
– Pójdę do łazienki – rzekł.
– Na końcu korytarza.
– Już miał do niej wejść, gdy usłyszał:
– Frank!
Odwrócił się.
– Trzymaj, powinny być dobre – Travis rzucił mu szare, bawełniane spodenki.
– Dzięki – odparł chłopak i po za niedługo był już w pokoju nastolatki. Ta leżała sobie w najlepsze pod kocem.
Frank zgasił światło, zmienił jeansy na spodenki i bez koszulki wpakował się do dziewczyny. Leżała twarzą do niego. Od razu ją przytulił, kładąc dłoń na jej plecach.
– Nadal ci zimno? – zapytał.
– Trochę, ale już nie tak.
– Może zmień nakrycie?
– Nie, ten koc jest ciepły.
Zamknęła oczy. Frank leżał, wpatrując się w nią i gapił się już dłuższy czas.
– Dlaczego nie śpisz? – zapytała nagle.
– Śpię.
– Jak możesz spać, skoro odpowiadasz? – w końcu na jej ustach pojawił się naturalny uśmiech.
– A skąd wiesz, skoro masz zamknięte oczy?
– Ja wszystko wiem.
– Naprawdę…? – zaśmiał się. – Ciepło ci?
– Tak.
– Zacznę pobierać za ogrzewanie.
– To nie ty, to koc.
– Tak...? To pójdę do Travisa, ciekawe, jak wtedy sobie poradzisz?
– Prosto i w prawo – ponownie się uśmiechnęła.
Docinka natychmiast wywołała u chłopaka śmiech. Schował twarz w poduszkę, nie chcąc robić hałasu. Gdy już dał upust radości, sięgnął po sok. Miał długą rękę, więc bez problemu chwycił karton, stojący na biurku za nastolatką. Po zaspokojeniu pragnienia ułożył się w pozycji sprzed chwili. Dłoń powróciła na plecy, znalazłszy się po chwili pod koszulką. Skrępowanie po raz kolejny dało o sobie znać. Nieśmiałość z dnia na dzień malała, lecz nadal nie zniknęła.
Frank w dalszym ciągu gapił się na brunetkę, gładząc delikatnie jej skórę. Nagle wyskoczyła:
– Travis cię już nie interesuje?!
– Będziesz mi dokuczać?
– Nie, tylko pytam.
– Fajnie, że poprawił ci się humor.
– Przekręciłeś klucz?
– Nie.
– Czemu? Jak matka domyśli się, że nocujesz, zaraz będzie wtykać nos do pokoju. I zrobi to o szóstej rano, żebym nie widziała i się nie wkurzała.  
– Ale jak zamkniesz drzwi, to wtedy dopiero zacznie snuć podejrzenia, nie sądzisz?
– Może masz rację – nastolatka się wyciszyła.
Ręka chłopaka wędrowała już od karku do dolnej części pleców.
– Czemu ona pracuje w niedzielę? – zapytał.
– Jest pielęgniarką, różnie pracuje. Za tą niedzielę będzie miała wolne w tygodniu. Ale zapieprza po dwanaście godzin, co mi się bardzo nie podoba. A pracy zmienić nie chce.
– Gdzie twoja maść? Nie nasmarowałaś ręki. Zrób to teraz, i tak jeszcze nie śpisz.
Szybko się z tym uporała i migiem wróciła do przytulnego łóżka. Chłopak był bardzo ciepły. Znowu zniknęła prawie cała w jego objęciu. Nie poleżała długo, za chwilę Frank zsunął się niżej i złożył pocałunek na jej ustach. Odwzajemniła go już nieco mniej powściągliwie, mimo to nadal czuła się nieswojo. Po chwili przekręcił nastolatkę na plecy i oparł łagodnie o jej ciało, nie odrywając od niej warg. Palec prawej dłoni zaczął zataczać kółka naokoło pępka, lecz za moment ręka masowała już cały brzuch dziewczyny, która była coraz bardziej stremowana.  
Usta Franka pracowały coraz namiętniej i robiły się coraz cieplejsze. Trwali w tym uniesieniu dłuższy czas, wreszcie dłoń ruszyła wyżej i zatrzymała na lewej piersi. Laura poczuła przechodzący po całym ciele, zimny dreszcz. Mimo, iż jego dotyk był bardzo przyjemny, 18-latka leżała cała sztywna. Tym razem jednak młody facet nie zabrał ręki. Po chwili zjechał ustami na szyję i tam zaczął składać czułe pocałunki. Z każdą sekundą pieścił brunetkę namiętniej, lecz gdy wyczuł jej coraz większe skrępowanie, oderwał się od niej, a dłoń powróciła na brzuch. Pocałował ją w usta.
– Jesteś słodka – uśmiechnął się – Chodźmy spać.
Laura odwróciła się do niego i chłopak skrył ją pod swoim prawym ramieniem. Wtuliła się w niego trochę mocniej i po kilku minutach zasnęli.
Obudziło ją ciche mamrotanie chłopaka. Bełkotał coś niezrozumiale. Nie budziła go, tylko bacznie się mu przyglądała. Po chwili podskoczył lekko, wydając z siebie dziwny jęk. Wtedy go szarpnęła. Otworzył oczy – błyszczały.
– Wszystko ok? – zapytała.
– Jasne – uśmiechnął się. – Która godzina?
– 4:20. – Co ci się śniło?
– Nie pamiętam.
Wstał i ruszył do łazienki, a Laura od razu przyssała się do soku. Po kilku chwilach leżał obok dziewczyny. Znów przysunął ją do siebie...

  
Laura przebudziła się pierwsza, około 8:12. Leżała chwilę, ale nie mogła już zasnąć, spała stanowczo za długo w ciągu ostatnich dni. Spojrzała na chłopaka – chrapał jak zabity.  
Wyzwoliła się powoli z jego uścisku i ruszyła do łazienki. Migiem wykonała poranna toaletę i już ubrana, zajrzała do sypialni – u Franka nic się nie zmieniło. Uśmiechnęła się i zeszła na dół.  
Dom był pusty. Na stole zobaczyła dwadzieścia dolarów i kartkę z hieroglifami brata: " Kup jakieś pieczywo i coś na śniadanie, nie miałem czasu przed pracą. Będę po 14:00. Jak będziesz gdzieś wychodzić, napisz mi sms-a”.
Zerknęła na zegar ścienny – wpół do dziewiątej. Postawiła kawę i cukier na kuchennym blacie i wróciła na górę. Wyjęła zeszyt, w którym napisała: "Poszłam do sklepu obok, zaraz wracam”. Zrób sobie kawę, stoi w kuchni”. Położyła go na biurku i wyszła.  
Market znajdował się w odległości niecałych stu metrów od domu. Była już prawie na miejscu, kiedy za jej plecami rozbrzmiało:
– Hej, mała, dokąd się wybrałaś tak wcześnie?!
Laura struchlała, nie znała tego głosu. Od razu przez myśl przeszło jej: ” Śledzą mnie?” Nie odwracała się, szła przed siebie. Żółty samochód po chwili podjechał bliżej i zaczął sunąć na równi z nastolatką.
– Hej, mała! Czemu jesteś tak mało rozmowna? – zaśmiał się jakiś koleś, wystawiwszy głowę przez okno pasażera.
Nie reagowała.  
– Laura...! No powiedz coś – chłopak był coraz weselszy.
Rozgorączkowana dziewczyna dotarła wreszcie do sklepu i migiem się w nim schowała. Spojrzała przez szybę – auto stało przed wejściem. Dopiero teraz zobaczyła dwóch gości, tych samych, którzy kupowali niedawno piwo z Amber. Oblał ją zimny pot. Od razu pożałowała, że nie wzięła komórki. Ale przecież rozsądny człowiek nie pomyślałby, że będą czekać na niego o ósmej rano.
Wzięła koszyk i ruszyła do półek. Włożyła do niego pieczywo tostowe, dwa opakowania bekonu, sałatkę z pomidorem, jajka i mleko.
– Dlaczego ode mnie uciekasz? – poczuła objęcie z lewej strony.
Zdrętwiała. Wykręciła się i chciała odejść, ale typ chwycił ją za ramiona i oparł o sklepowy regał.
– Gdzie...?! Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
– Puść mnie! – usiłowała się wyrwać.
– Nie krzycz, przecież jestem miły… Chwilowo – wyższy o pół głowy, ścięty na jeża brunet przeszywał pannę wzrokiem.
Miał nie więcej niż dwadzieścia dwa lata i chiński znaczek, wytatuowany na szyi.
– Boisz się mnie? Nic ci nie zrobię – uśmiechnął się.
Przerażona 18-latka nie miała odwagi się ruszyć. Nie patrzyła na chłopaka. Napastnik ścisnął jej twarz i podniósł do góry.
– Patrz na mnie, jak do ciebie mówię!  
Dziewczyna tylko przełknęła ślinę.
– Masz pozdrowienia od Amber. Co mam jej przekazać? – wyszczerzył zęby w szyderczym uśmieszku.
Nastolatka milczała.
– Nie bój się, jestem miłym facetem. W łóżku też jestem niezły – przydusił ją do regału, napierając na nią biodrami. Pot już błyszczał na twarzy dziewczyny. – Może się umówimy? Słyszałem, że bardzo pragniesz mężczyzny.
– Zostaw mnie! – wyjąkała, próbując go odepchnąć, ale był bardzo silny.
– Bądź grzeczna – agresywniej przycisnął ją dolną częścią swojego ciała. – To jak, umówisz się ze mną? Wtedy Amber już cię nie ruszy, gwarantuję. No... chyba, że wolisz, aby dalej cię dręczyła.
– Co tu się dzieje? – zapytał nagle jakiś dwudziestoparoletni typek, który wszedł między regały z koszykiem w ręku.
– Bujaj się stąd! – zagrzmiał brunet i koleś natychmiast zniknął.
Laura trzęsła się już cała.
– Spokojnie, nic ci nie zrobię, nie krzywdzę ładnych dziewczyn – znów się uśmiechnął. – No to co z nasza randką, bo muszę spadać?
Cisza.
– Postawisz mi piwo? – włożył butelkę do jej koszyka.
Dziewczyna bała się już nawet oddychać.
– Idziemy – pociągnął ją do kasy.
  Gdy stawiała zakupy przed kasjerem, ręce latały jej już na wszystkie strony. Zapłaciła, wzięła torbę i wyszli ze sklepu. Chłopak cały czas trzymał jej ramię.  
– Gdzie moje piwo? – zapytał.
Dała mu butelkę.
– Może cię podwieźć? – zaśmiał się.
Nie usłyszał odpowiedzi. Wcisnął w jej kieszeń mały świstek.
– Mój numer, jakbyś się namyśliła. Miłego dnia – pocałował ją w policzek i pobiegł na drugą stronę ulicy, gdzie zaparkował jego kumpel.
Laura była w kompletnym szoku i prawie biegiem ruszyła z miejsca. Gdy zrobiła kilka kroków, usłyszała z przeciwległej strony jezdni:
– Kociaku, mam nadzieję, że zadzwonisz! Dzięki za piwo!
Spojrzała w stronę auta – chłopak wychylił się od strony kierowcy, machając z radością butelką. Samochód warknął głośno i odjechał. Bardzo szybko dotarła pod swoje drzwi. Stała przed nimi dłuższy czas, chcąc ochłonąć, w końcu weszła i udała się do kuchni. Frank już wstał i ślęczał nad czajnikiem. Postawiła zakupy i zaraz dostała całusa.
– Cześć. Nie zostawiaj mnie tak więcej, nie jestem u siebie – uśmiechnął się.
– Sorry – w jej głosie nadal słyszalne były wrażenia ze spotkania.
– Co się stało? – chłopak w mig zauważył jej dziwne zachowanie.
– Nic.
– Laura...  
– Nic się nie stało, myślę o Mattcie.
Gładko szło jej kłamanie, bo Frank odstąpił od tematu. Zajrzał do torby.
– Kto robi śniadanie? – przytulił ją mocno. Od razu poczuł, że drży.
– Mała! Co jest grane?! – natychmiast ponowił pytanie, widząc, że coś się dzieje.
– Nic, przestań już.
– Laura...
Już nie odpowiedziała. Widząc, że jest uparta jak but i nie chce powiedzieć, dał spokój. Chwycił sałatkę i obejrzał z każdej strony.
– To ma być sałatka? Bez żadnego sosu? Sałata, kiełki i pomidor, naprawdę... nie pożałowali warzyw – drwił. – Zaraz ją doprawimy. Daj mi musztardę, oliwę i cytrynę, jak masz. Łyżeczka miodu też mile widziana.
– Cytryna jest w lodówce – o ile jest, a reszta w tamtej szafce – pokazała mu ręką gablotkę na lewo od zlewu.  
Chłopak zaatakował schowek, w tym czasie Laura postawiwszy patelnię na gaz, wrzuciła na nią bekon. Po kilku minutach sos był gotowy.
– Spróbuj. Dodać więcej miodu? – podsunął jej łyżeczkę pod nos.
– Nie, jest dobry.
Wymieszał i postawił na stole.
– Idź, posmaruj rękę, czemu o niej zapominasz? Ja to usmażę – odebrał jej widelec.
Poszła na górę. Gdy wróciła, mięso przewrócone już było na drugą stronę, a jajka rozmącone w misce.
– Robimy tosty, czy jemy tak? – zapytała.
– Obojętnie.
Wzięła pieczywo i wrzuciła dwie kromki do tostera. Zanim zrobiła osiem sztuk, jajecznica była gotowa. Dziewczyna była głodna jak wilk, emocje po sklepowej akcji minęły. Usiedli do śniadania, które zniknęło w kilka minut. Frank widząc, że nastolatka wcina jak szalona, od razu się rozchmurzył.
– Jak moja sałatka?
– Pyszna. Nie kupowałam gotowej, wiedziałam, że coś wymyślisz – uśmiechnęła się.  
Zadzwonił telefon bruneta.
– Słucham? – zapytał z zapchanymi ustami.
Głos szmerał przez chwilę.
– Za pół godziny będę w domu – powiedział i się rozłączył.
Jak skończyli, chłopak pozbierał talerze i ruszył do zlewu.
– Chyba żartujesz, że będziesz u mnie zmywał? – oburzyła się nastolatka.  
– Ty też nie pozmywasz.
– Ja nie, ale zmywarka tak – wygięła usta w kąśliwym uśmieszku, po czym poukładała naczynia w urządzeniu.
Poszła na górę po telefon komórkę i wróciła do ukochanego. Złapał ją i posadził na kolanie.
– Robisz się coraz bardziej rozbrykana, wiesz o tym?
– Wiem.
– Wpół do dziesiątej, ubieraj się, pojedziemy do mnie.
– Lepiej posiedzę w domu.
– Sama...?! W żadnym wypadku!
– Posiedźmy u mnie.
– Nie mogę, umówiłem się z matką.
Laura straciła pewność siebie, nie chciała być przy ich rozmowie.
– Twoja matka na pewno nie będzie zadowolona. Chce z tobą pogadać, nie jestem tam potrzebna – denerwowała się.
– Gadasz głupoty, nie znasz jej. To świetna babka. Wypijesz z nią jeszcze niejednego drinka.
– Frank, nie. To wasze sprawy, będę się głupio czuć.  
– Mała, przestań. Jeśli nie pojedziesz, przełożę jej wizytę. Nie zostawię cię samej.
18-latka się zagubiła, nie wiedziała, co robić.
– Laura... – ujął jej twarz. – Wszystko będzie ok. Chodź, jedziemy – wstał, delikatnie zsuwając dziewczynę z kolan.
– Muszę napisać do Travisa.
– Zrobisz to w samochodzie. Chodź, mamy mało czasu.
Siedząc już w aucie, napisała: "Jestem u Franka” i schowała telefon.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 3879 słów i 22800 znaków, zaktualizowała 6 lut 2019.

3 komentarze

 
  • AuRoRa

    Brat polubił Franka, akcja w sklepie zapowiada kolejne kłopoty. Jak się czyta o jedzeniu, to aż chce się jeść.  :)

    7 lut 2019

  • agnes1709

    @AuRoRa Wiem, też tak mam:lol2:

    7 lut 2019

  • agnes1709

    Nie nastawiaj się, potem nie będzie już tak "cudnie":) Dzięki za koment.

    4 cze 2016

  • Karolina12

    Cudnie  <3

    4 cze 2016