
– Co jest? – zapytał zaskoczony brunet.
– Co jest? Wisisz mi dwa i pół tysiaka – oznajmił oschle typ.
– Co? – zszokowany Jimmy zupełnie nie zrozumiał, o co chodzi.
– Przecież Rachel wyjaśniła wam, co jest grane i rzekomo jest w porządku – wtrąciła Susan.
– W porządku? – syknął koleś. – Tak, obiecałem, że go nie tyknę, bo nie wiedział, że wjebali go na minę, ale o tym, że daruję mu ponad dwa tysiące, nie wspominałem – wyjaśnił gorzko koleś. – Więc…? – ponownie wgapił się w bruneta.
– Teraz nie mam – rzekł gardłowo Jimmy.
Na wskroś znał chłopaków, wiedział, na co ich stać, dlatego też obecna sytuacja nie podnosiła go zbytnio na duchu. Pomyślał też o kasie zostawionej w samochodzie. Wiedział, że mógłby w moment spłacić dług, nie chciał się jednak chwalić; znając owych typów bał się, że gdy pokaże im pieniądze, mogą zabrać mu wszystkie.
– No co? – niecierpliwił się koleś.
– Nie mam, przyjedźcie jutro.
– Jutro? Kurwa, jakie jutro? – zirytował się chłopak.
– Przecież mówię, że nie mam. Dobra, to przyjedź wieczorem, załatwię – tłumaczył się Jimmy, nie wiedząc już, co robić, atmosfera wyglądała bardzo nieciekawie.
– Kurwa, wyskakuj z kasy! – ryknął gość, ponownie popychając bruneta do tyłu.
– Spierdalaj – targnięty złością Jimmy także go odepchnął.
Napastnikowi puściły nerwy i chłopak otrzymał cios w twarz. Był na tyle potężny, że Jimmy w moment znalazł się na ziemi.
– Dawaj go! – krzyknął przybysz i w asyście kompanów zaczęli go kopać.
Jedyne, co mógł zrobić Jimmy, to zasłonić głowę.
– Przestańcie, do chuja! – wrzasnęła Sue, ruszając w ich stronę, lecz szybko została przystopowana przez jednego z mężczyzn.
– Kurwa, nie masz?! – ryczał lider grupy, bijąc bruneta raz za razem.
– Przestańcie, oddam wam pieniądze! – wrzasnęła przerażona blondynka.
Zatrzymali się.
– Co? – rozmówca Jimmy’ego odwrócił się na pięcie, z osłupieniem patrząc na dziewczynę.
– Oddam – powtórzyła Sue, wyciągając z tylnej kieszeni plik banknotów.
Jimmy spojrzał na nią tępo, trzymając się za brzuch. Sue odliczyła pożądaną sumę i wręczyła kolesiowi.
– To chyba twój szczęśliwy dzień – burknął do Jimmy’ego napastnik. – Idziemy – skinął na kumpli i ruszył w stronę ulicy. – Aha! I Przekaż J-owi, że ma pozamiatane – dodał i po chwili już ich nie było.
– Wstawaj – nad kumplem zawisła Susan, podając mu rękę.
– Sam wstanę – warknął Jimmy, wyrywając dłoń.
Podniósł się powoli i trzymając się za bok, wolno ruszył w stronę samochodu. Nie patrzył na przyjaciółkę, czuł się jak ciota. Na dziewczynie nie zrobiło to jednak większego wrażenia, bo zaraz ruszyła w ślad za nim.
– Kurwa, zapierdolę tego przypała, jebanego przygłupa, narobił mi pięknego kwasu – syczał wściekły brunet, wygrzebał ze schowka torbę z pieniędzmi, po czym mocno łupał drzwiami i ruszył w stronę domu. – Skoczysz po jakiś alkohol? – zapytał, wyjmując z torby banknoty. Po chwili odliczył dwa i pół tysiąca i podsunął pod nos dziewczyny. – Fajnie, że laska musi ratować mi dupę, dzięki – mruknął do cna skonsternowany.
– Daj spokój – odparła Sue, najwidoczniej jej także udzielił się humor kolegi.
Po chwili obok pieniędzy pojawiły się zabrane Wiktorowi pistolety.
– Kurwa, skąd to masz? – Sue wybałuszyła oczy.
– Mam – odparł lekceważąco Jimmy.
– Kurwa, człowieku, wozisz się po mieście z klamkami?! – Susan się zdenerwowała.
– Wyluzuj.
Dziewczyna widząc, że gada jak do ściany, ciężko westchnęła i poczłapała do kuchni.
– Nie ma już puchy, przydałoby się kupić – stwierdziła, zaglądając do lodówki. – Kruszynka ostro wali w jajo. Zostawiła psa i łazi chuj wie, gdzie. Czuję, że w końcu obie dostaną w ode mnie pierdol, wtedy się może zastanowią. A tak poza tym to nie rozumiem, co, już nie boi się J-a? Nie wiadomo, czy gdzieś się tu nie plącze – ciągnęła Sue, która nie wiadomo, czy była bardziej zła, czy zaniepokojona.
– Nie plącze się, boi się chłopaków. I szybko się pewnie nie pojawi – rzekł Jimmy.
– Nie? Jakoś niedawno wbił się do domu, więc o czym mówisz? – upierała się Susan. – Przejdę się jeszcze po okolicy, ale to chyba nie ma sensu.
– Kup wódkę i wracaj, i tak ich nie znajdziesz. Zresztą gdzie mogłyby pójść, przecież nikogo tu nie znają. Siedzą pewnie w jakimś miejscu sobie tylko znanym i chlają – Jimmy mdło się uśmiechnął. – Obiecuję, że będzie miała duże, oj, bardzo duuużeee kłopoty – dodał, zły.
Gdy tylko dziewczyna opuściła mieszkanie, Miko zaatakował chłopaka i trącając go nosem, domagał się zainteresowania.
– No i gdzie twoja Laura, powiedz? Mogłaby chociaż zadzwonić, przecież dałem jej numer. No ale znając życie nie ma go przy sobie, ja zawsze roztrzepana – zagadał brunet, głaszcząc zwierzaka po karku. – Kurwa, zaraz szósta, nie ma ich ponad pięć godzin. Dadzą rady tak długo pić? – zaśmiał się niewyraźnie.
Dziewczyn nie było zdecydowanie za długo i Jimmy miał coraz większe przeczucie, że stało się coś złego. Odpychał jednak od siebie te myśli, nie chciał się nakręcać, nie będąc pewnym swoich interpretacji.
Nalał psu wody i chwycił w dłoń rewolwer, który zaczął oglądać z każdej strony.
– Ładny gnat, będzie parę groszy – spojrzał na leżącego obok niego na kanapie Miko.
Dokładnie obejrzał też glocka, po czym schował kontrabandę głęboko za stojącym w kuchni piecem i znów klapnął na łóżko. Laura nie dawała mu spokoju, przez co miał zupełny mętlik w głowie, do tego przecież mieli jechać, a jej jak nie było, tak nie ma.
Teraz już zaczął się poważnie zastanawiać, gdzie są nastolatki, lecz po chwili zadumę przerwała mu Susan, która pojawiła się w mieszkaniu, mocno łupnąwszy za sobą drzwiami.
– Co jest? – od razu się uśmiechnął, domyślając się, że ktoś już wkurzył dziewczynę.
– Pierdolę, od dziś sam chodzisz do sklepu – warknęła kumpela i zamaszystym ruchem posadziła tyłek przy stole, rzucając na blat torbę z zakupami. – Pijmy!
– No dobra, nie mamy już napitki, Co robimy? – zachichotała Laura.
– Kurde, za mało ci? Już jesteś zadowolona – ironizowała Emma.
– Odwal się, dobra? Zawsze marudzisz, że zawieszam, a sama się teraz pieścisz – wykłócała się brunetka. – Poza tym powiedziałam – jak komuś nie pasuje mój styl życia, od dziś zaczynam ostro przeginać.
– No dobrze, tylko bardzo mnie ciekawi, jak kupisz alkohol? – Emma uśmiechnęła się złośliwie.
– A mało to facetów łazi po mieście? Przestań piszczeć i zaufaj naszemu urokowi osobistemu – zachichotała Laura, która czuła się już zdecydowanie lepiej i na pełnym luzie. – Idziemy!
1 komentarz
Shadow1893
Ha, ha, nareszcie akcja. David by się obraził, gdyby Amy za niego zapłaciła, Jimmy profeska, luzik... kocham łobuza. Dziewczyny zmartwychwstały. No, nie poznaję Laury. To na pewno ona?
agnes1709
@Shadow1893 Wybacz, po sobotnich wariacjach umknęły mi gdzieś powiadomienia.
Chciałaś, żeby się odmuliła, to masz, tylko... Żebyś potem nie krzyczała na mnie, że się za bardzo odmuliła.
Ale czas najwyższy, ile można "spać"? Też kocham Jimbusia, jest słodko niegrzeczny. 