To nie powinno się wydarzyć cz 25

Rozejrzałem się po jakże znajomym pokoju i poczułem ciężar na sercu tak wielki ciężar, że poczułem ból. Nie wiedziałem co właściwie tu robię jak to się stało, że znalazłem się w tym miejscu i w tym domu. Doskonale wiedziałem, że nie powinienem tu być nie po tym wszystkim co stało się z naszą córkę jednak to wszystko całkowicie ,mnie przerosło. Przy Dorocie udawałem twardego, udawałem bo wiedziałem, że mnie potrzebuje, oboje mnie potrzebowali.  
- Co z Anią? głos miękki kojący głos wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałem w  jakże znajome oczy i rozpłakałem się. Szlochałem długo chyba zbyt długo bo jego kroki powoli zbliżały się w moją stronę. Nie przestawałem płakać, teraz płakałem nad sobą nad naszą córką i nad swoją słabością. Byłem słaby, bardzo słaby skoro znalazłem się znowu w pobliżu Sebastiana. Nie powinno mnie tu być, nie teraz nie w takim momencie i oboje o tym wiedzieliśmy. Moje miejsce było przy niej, przy naszej córce przy mojej rodzinie. Jednak on znaczył dla mnie tak wiele. Starałem się, naprawdę robiłem wszystko by wygrać z moją naturą by próbować ocalić moją rodzinę, jednak tęsknota za nim okazała się silniejsza. Wiedziałem doskonale, że jeśli Dorota się o tym dowie nigdy mi tego nie wybaczy. Nigdy nam tego nie wybaczy.  
- Jak myślisz? odpowiedziałem cicho. Seba nic nie powiedział. Czekał aż ja zacznę mówić, chciał bym się w końcu wygadał, bym zrzucił z siebie cały ten ciężar. To siebie za wszystko winiłem. Gdybym nie namieszał w naszym, życiu, gdybyśmy więcej czasu poświęcili jej a nie skakali sobie do oczu. Jak mogłem tego nie zauważyć?  
- To nie była twoje wina - nie wiem jak ale doskonale odgadł moje myśli, zawsze tak było, zawsze znał mnie na wylot wiedział co czuje o czym myślę i jak wiele mnie to wszystko kosztuje. Jednak nigdy tak naprawdę nie powinno chodzić ani o mnie ani o moje małżeństwo z Dot. Były dzieci, które zostawiliśmy samych sobie. Zapomnieliśmy o nich i zawieliśmy.  
- Owszem moja - wybiegłem z mieszkania. Wiedziałem co muszę zrobić, wiedziałem co powinienem zrobić już dawno temu.  


Dzwoniłam jeden, drugi trzeci raz ale nie odebrał. Nie dawał znaku życia, a ja odchodziłam od zmysłów, gdzie był? Co planował? co się jeszcze wydarzy. Byłam tym wszystkim zmęczona, najpierw zdrada Kuby, później wypadek naszego syna, a teraz jeszcze Ania. Czy sobie z tym wszystkim poradzimy? Byłam zła, nie na niego, zła na siebie, zła na mojego brata i zła na świat. Jednak nie potrafiłam winić jego. Chyba tak naprawdę wciąż go kochałam. Chciałam zawrócić czas, chciałam by było jak kiedyś, nie wiedziałam co teraz zrobimy. Jak jej pomożemy? Nie mogłam myśleć już tylko o sobie, Ania nas potrzebowała. Potrzebowała mieć pełną rodzinę, bo doskonale wiedziałam, że sama sobie z tym nie poradzę. W naszej rodzinie to zawsze Kuba był ten silniejszy, ten który zawsze stawiał nas wszystkich w pionie, ten który potrafił powiedzieć coś, w co zawsze wierzyłam.  
Damy Sobie Rade.  
Trzy słowa które zawsze miały dla mnie szczególną moc. Jego ramiona i słowa pełne wsparcia i wiedziałam, że wszystko się jakoś naprawi. Gdzie on pojechał?  
- Mamo - ciche słowa Ani zmobilizowały mnie do wzięcia się w garść. Nie chciałam by zobaczyła jak płaczę. - Mamo boje się - moje serce zadrżało. Jak miałam jej pomóc? co zrobić by złagodzić jej ból, jak zabrać od niej strach ?
- Jestem tu kochanie - szeptałam głaszcząc ją po policzku. - Jestem skarbie śpij - głaskałam ją a obraz przelatywał mi przed oczami. Wspominałam czas, gdy była dzieckiem. Moja komórka zaświeciła. Na ekranie zobaczyłam kilka słów napisanych od męża.  

Już wszystko załatwione Dot. Już jej nie skrzywdzi. Kocham Was i pamiętaj, że to co zrobiłem, zrobiłem dla Was.  

Spojrzałam na Anie i poczułam spokój. Błogi spokój opanował moje serce. W moich oczach poczułam łzy. - Boże Kuba coś ty zrobił....  

        
Siedziałem w niewielkim pomieszczeniu i patrzyłem na policjanta. Znajdowałem się w komisariacie i składałem zeznania. Wszystko potoczyło się tak szybko, że chyba dopiero teraz dotarło do mnie co zrobiłem. Zaraz po rozmowie z Sebastianem pojechałem pod tamten dom. Poczułem taką wściekłość, że nie mogłem się powtrzymać. Biłem go, biłem bez opamiętania, kompletnie nie potrafiąc nad tym zapanować. Przestałem dopiero, gdy przestał się ruszać, a ja zdałem sobie sprawę, że go zabiłem. Nie chciałem uciekać, nie chciałem i nie mogłem zachować się jak tchórz. Zrobiłem to co każdy ojciec zrobiłby na moim miejscu. Pomściłem ją.
- Czy zdaje sobie sprawę co pan zrobił i co panu za to grozi ? - usłyszałem. Spojrzałem na swoje ręce i wziąłem głębszy wdech.  
- Tak. Pójdę siedzieć, ale ona będzie bezpieczna. Nie będzie bała się wychodzić na ulicę - odpowiedziałem. Przez chwilę przed oczami miałem twarz Doroty. Jej też będzie lepiej beze mnie.  
- Żałuje pan?
- Żałuje wiele rzeczy panie komisarzu, żałuje, że nie potrafiłem pomóc mojej córce, że jej nie ochroniłem. Żałuje, że byłem beznadziejnym mężem i ojcem. Ale tego co zrobiłem nie zamierzam żałować. - Co z tego ,że poszedł by siedzieć skoro po kilku latach by wyszedł i znowu skrzywdził kogoś innego ? Zrobiłem dobry uczynek. Nic więcej nie mam do powiedzenia - wyznałem..... CDN

Wiem ostatnio mnie tu bardzo mało, ale tyle się dzieje, że brakuje czasu.. Dom, praca praca dom.

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 1073 słów i 5593 znaków.

Dodaj komentarz