To nie powinno się wydarzyć cz 5

Poczułem się niespokojnie, gdy zapytała o Sebastiana. Nie chciałem jej okłamać, ale też nie mogłem pozwolić by jej brat popsuł nam wieczór i noc. Dziś należeliśmy do siebie, te chwile należały do nas i nikomu nie chciałem pozwolić tego zepsuć. Wtuliłem się w nią wchłaniając zapach jej włosów, wciąż byłem niezaspokojony po tak cudownej i upragnionej nocy, wciąż było mi mało. Mało jej, mało jej dotyku, pocałunku, mało jej ciała. Za mało. Dotknąłem jej kobiecości, ale nie zareagowała. Jej ciało nie odpowiedziało, a ja byłem już blisko wariactwa. Mój członek odezwał się na samo wspomnienie o tym co robiliśmy kilka minut temu. Od dawna nie miałem tak dobrego seksu, od dawna nie było między nami tak jak teraz, a ja bałem się, że rozmowa o Sebastianie wszystko popsuje. Po raz pierwszy miałem wrażenie, że mur który stworzył się między nami przez te lata znikał, ale było to kruche uczucie. Wiedziałem, że każde źle wypowiedziane słowo, każdy zły gest znów może popsuć to, co było tak mało trwałe, tak świeże między nami. Kochałem ją, teraz, gdy leżałem obok niej w łóżku, gdy wciąż czułem zapach jej ciała wiedziałem o tym bardziej niż kiedykolwiek. Kochałem ją przez wszystkie wspólnie spędzone lata, ale o tym zapomniałem. Była tylko moją żoną, była codziennością, normalnym elementem dnia, ale teraz w moich oczach stała się kimś więcej, kimś znacznie więcej.
- Dlaczego o niego pytasz? - spytałem na głos, chociaż wcale nie chciałem znać odpowiedzi na to pytanie. Wcale nie chciałem słyszeć czegoś, co może przekreślić szansę na nasza miłość. Bałem się, że dowiedziała się skądś o moim i Sebastiana spotkaniu. Bałem się, że nie będzie potrafiła mi wybaczyć zdrady, że stwierdzi to dla mnie za dużo. Bałem się ją utracić. Chciałem raz na zawsze zapamiętać tą chwilę by nigdy więcej nie była dla mnie tylko żoną, bym nigdy więcej nie patrzył na nią takim wzrokiem jak patrzyłem przez ostatnie lata. Chciałem dostrzegać ją inaczej. Chciałem patrzyć na nią inaczej. Chciałem patrzyć tak jak sobie na to zasłużyła... z szacunkiem, z miłością, z tęsknotą. Dlaczego przestałem ją dostrzegać? dlaczego przestałem zwracać uwagę na jej potrzeby? pragnienia? dlaczego się od niej oddaliłem? do diabła! Przecież tak bardzo ją kochałem. Pragnąłem ją. Odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy i z czułością.Pogłaskałem ją po policzku. Spała, a ja nie mogłem napatrzyć się na nią, nie mogłem nacieszyć jej obecnością, nie mogłem uwierzyć, że jest. - Już nigdy Cię nie skrzywdzę - wyznałem cicho i pocałowałem ją. Pocałowałem ją czule i delikatnie. Nakryłem ją kocykiem i wstałem z łóżka. Podszedłem do okna i spojrzałem w dół na ciemne ulice miasta. W pokoju zrobiło się duszno, gorąco uderzało z podwójną siłą. Otworzyłem okno i wyjrzałem przez nie. Chłód zimnego powietrza łagodnie chłodził moje rozgrzane ciało, nie wiem jak długo patrzyłem przez okno, nie wiem jak długo siedziałem na parapecie, nie wiem nawet o czym wtedy myślałem. Po prostu chyba na chwilę się wyłączyłem. Upewniłem się, że śpi i wyszedłem z sypialni. Chciałem się przejść, chciałem iść chociażby na chwilę by pozbyć się tego dziwnego strachu, który wydobył się z wnętrza mojej duszy. Strach tak silny, chociaż kompletnie niezrozumiały. Szedłem przez hol hotelu i zmierzałem ku wyjściu. Chciałem jak najszybciej wrócić się do Doroty, nie chciałem by po przebudzeniu była sama.
- Ciężki wieczór? - usłyszałem kobiecy głos. Głos tak aksamitny, tak czarujący, że przez chwilę nie potrafiłem się odezwać. Zapaliłem papierosa i zaciągnąłem się nim. Wypuściłem z ust dym i spojrzałem na nią, ale wciąż byłem jak zahipnotyzowany.
- Ciężki tydzień - dopowiedziałem i poczęstowałem kobietę papierosem. Przeprosiła tłumacząc, że nie pali. Podjechała taksówka, a po chwili znikła mi w jej wnętrzu. Jedyne czego byłem w stanie dowiedzieć się przez dwie minuty rozmowy to to, że miała na imię Monika. Zgasiłem papierosa i wróciłem do żony.Chciałem się położyć, by chociaż na kilka godzin złapać trochę snu.

Z moich oczu leciały krople łez.Leżałam na łóżku i udawałam, że śpię.Gdy Kuba obiecywał, że już nigdy mnie nie skrzywdzi naprawdę chciałam w to wierzyć. Bóg mi świadkiem, że naprawdę chciałam mu uwierzyć, ale po chwili przypomniałam sobie wiadomość od Sebastiana i zamarłam. Okłamałam mnie, a ja wciąż nie rozumiałam dlaczego. Nie zapytałam wprost dlaczego nie powiedział mi prawdy, nie przyznałam się, że wiem o wiadomości mojego brata i nawet nie wiem dlaczego to zrobiłam. Nie wiem dlaczego nie miałam odwagi powiedzieć mu prawdy, ale chyba nie zrobiłam tego bo się bałam. Bałam się tego, że mnie oszukuje, bałam się świadomości, że być może jego romans wciąż trwa, bałam się, że nie będę potrafiła mu nigdy tego wybaczyć. Słyszałam go. Wstał i chodził po pokoju. Wciąż miałam zamknięte oczy i udawałam, że śpię. Nie tak wyobrażałam sobie zakończenie tej nocy, nie tak wyobrażałam sobie to wszystko. Miałam mętlik. W głowie panował chaos, a ja nie wiedziałam już co mam zrobić, jak się zachować. Kochałam go. Kochałam go i dlatego znosiłam wszystkie te upokorzenia, ale nie wiedziałam czy będę potrafiła tak dłużej. No i mieliśmy dzieci. Mieliśmy dzieci, które nas potrzebowały. Potrzebowały też Kuby. Okno zamknęło się a po chwili drzwi otworzyły i na nowo zamknęły. Wyszedł, a ja wreszcie mogłam otworzyć oczy i przyznać, że nie śpię. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach, rozpłakałam się. Nie wiem jak długo płakałam, nie wiem jak długo pozwoliłam by cały strach, złość, wszystkie złe emocje uleciały. Chwyciłam jego telefon i przeszukałam wiadomości, ale nie było już sms- a od Sebastiana. Odczytał i usunął jakby miał coś do ukrycia. A co jeśli wciąż się spotykają? co jeśli wcale nie skończyli tego szaleństwa? jak miałam mu teraz zaufać? jak uwierzyć? odłożyłam telefon z mieszanymi uczuciami, nie widziałam żadnej podejrzanej wiadomości, żadnego nowego numeru. Próbowałam przekonać samą siebie, że Kuba to zakończył, że już mnie nie zdradza, że się zmienił i mu zależy, ale nie mogłam. Nie potrafiłam. Coś mówiło mi nie wierz mu, nie ufaj mu, on z Ciebie drwi. Czy już nigdy mu nie zaufam? Po piętnastu minutach usłyszałam otwieranie drzwi i znów udałam, że śpię. Kuba rozebrał się, położył obok i przytulił do mnie. Poruszyłam się niespokojnie i jeszcze mocniej go objęłam.
- Kocham Cię - usłyszałam.
- I ja Cię kocham - wymamrotałam po czym naprawdę zasnęłam.


                        ***
Nasze życie powoli wróciło do normy. Praca dom, dom praca, dzieci. Codzienność znów nas dopadła. Od naszej upojnej nocy w hotelu minął tydzień, długich siedem dni, a my dłużej nie wracaliśmy do tematu Sebastiana. Było mi to na rękę, bo wcale nie miałem ochoty przekonywać jej wciąż, że nic nas już nie łączy. Owszem miałem świadomość tego, że zawiniłem, że to wszystko moja wina, ale też męczyły mnie te ciągłe wymówki, te ciągłe pretensje, zapewnienia. Ile razy miałem mówić to samo? ile razy miałem jej obiecywać, prosić, przysięgać? jak miałem jej udowodnić? Właśnie wracałem z zakupów, a dzieci siedziały w samochodzie. Dziś po raz pierwszy od dłuższego czasu Dot znów gorzej się czuła, czasem jeszcze miewała zawroty głowy po tamtym wypadku, ale rzadziej co było dobrym znakiem.
- Tato kiedy przyjdzie do nas wuja Sebastian? - zapytali.  
- Nie wiem kochanie. Pewnie na w sobotę na urodziny mamy - wyznałem. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałam. Boże! Moja żona miała za trzy dni urodziny, a ja kompletnie o tym zapomniałem. Musiałem jechać by kupić jej jakiś prezent, ale wcale nie miałem na to ochoty. Nienawidziłem robić zakupów, a ostatnim czasie robiłem to niemal ciągle. Dorota była coraz w gorszej kondycji psychicznej. Mało się odzywała, znów oddaliła ode mnie, a ja nawet nie miałem sił zapytać się jej co się dzieje. Nie chciałem wiecznie stać w jednym miejscu, nie chciałem się cofać, chciałem iść dalej, iść dalej z nią. Myśleć o naszej przyszłości. Tylko jak miałem to robić, gdy ona wciąż wracała do przeszłości? Gdy wciąż pytała o Sebastiana, gdy wciąż podejrzewała mnie o zdradę? jak miałem to zrobić?
- Tato mogę jutro iść do Karola? - zapytał syn. Kiwnąłem głową.
- Jeśli mama pozwoli - odpowiedziałem cicho. Kwadrans później byliśmy już w domu.


- Mamo Mamo wuja Sebastian przyjedzie w sobotę! - usłyszałam głos syna. Spojrzałam na męża piorunując go wzrokiem.  
- Chyba tak kochanie - powiedziałam cicho wciąż patrząc na Kubę. Dzieci znikły w swoich pokojach, a ja wróciłam do szykowania obiadu. Czułam jak złość na męża narasta. Nie rozumiałam do czego zmierza, co chciał tym osiągnąć?
- To nie był mój pomysł. Ja też wolałbym żeby go nie było, ale to pomysł dzieci - usłyszałam.Nic nie powiedziałam. Miałam gdzieś jego tłumaczenia, miałam dość jego obecności, miałam dość swojego życia... byłam już tym wszystkim zmęczona. Chciałam położyć się, chciałam zasnąć,chciałam zapomnieć... - Kochanie wyglądasz na przemęczoną - powiedział czule Kuba. Dotknął mnie, a ja podskoczyłam do góry. Przestraszyłam się, zaskoczył mnie swym dotykiem, swoją nagłą obecnością.  
- Jestem przemęczona owszem. Po prostu gorzej sypiam - skłamałam odwracając się do niego twarzą.  
- Kocham Cię Dot - usłyszałam. Chciałam odpowiedzieć ja Ciebie też, ale nie mogłam. Coś blokowało mi gardło,coś mówiło mi nie wierz mu
- Ja Ciebie też - te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Chciałam by odszedł, chciałam by poszedł do dzieci i zostawił mnie samą, chociaż na chwilę. - Kuba - wyznałam i nagle poczułam się dziwnie.Nie wiem nawet kiedy, ale straciłem przytomność. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1967 słów i 10244 znaków, zaktualizowała 9 mar 2017.

1 komentarz

 
  • cukiereczek1

    Czekam na kolejną z niecierpliwością :* :) :*

    9 mar 2017