Nie wiem jak dojechałam do szpitala ,niewiele rozumiałam. Biegłam ile sił w nogach nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Jaki znowu wypadek?
- Niech pani zaczeka proszę się zatrzymać! - słowa policjanta dudniły mi w uszach. Wiedziałam tylko ,że mój mąż i syn są tam, potrzebują mnie a mnie przy nich nie ma. Boże dlaczego?! Dlaczego akurat teraz?!
- Kama! - Gdy zobaczyłam męża całego poobijanego niemal się rozpłakałam. Żył, nic mu się nie stało! - Co z nim?- Napadłam na niego pełna złości, ale też ulgi. - Nie wiem jak do tego doszło przysięgam. - Kuba zaczął płakać.
- Co z naszym synem?! Boże dlaczego pozwoliłam mu jechać? Przecież Kuba sam mógł odwieźć Olę. Dlaczego pojechał z nimi? Co się właściwie stało? Co z Olą? co z moim synem? Niczego już nie wiedziałam. Tak bardzo ogarniał mnie strach tak bardzo się bałam. - Panie doktorze co z moim synem? - spojrzałam na niego bojąc się usłyszeć prawdę. Starsze, zmęczone oczy człowieka spojrzały na mnie łagodnie.
- Pani syn jest poobijany, ale nic mu nie będzie. Miał wiele szczęścia, oboje mieli, ale za to dziewczyna nie miała tyle. - wyznał cicho. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę ,że była tam jeszcze Ola.
- Co z nią? - zapytałam ze strachem.
- Pani Ola nie przeżyła. Robiliśmy co mogliśmy, ale nie udało jej się uratować, przykro mi - poczułam ciepłe ramie męża. Byłam mu wdzięczna, że jest obok, bo chyba bym zemdlała. Boże dziecko! Ta dziewczyna była w ciąży nosiła pod sercem dziecko, chociaż sama była taka młoda i miała całe życie przed sobą. - Czy mój syn już wie? - szepnęłam. Lekarz pokręcił głową. Byłam mu wdzięczna za wszystko. Za ocalenie mojego syna, za ocalenie mojego męża. Ale nie mogłam wybaczyć sobie ,że jej już nie ma. Przecież to takie niesprawiedliwe miała całe życie przed sobą, jak ja mam mu to powiedzieć? Jak on zareaguje? Czy jej rodzice już wiedzą? i dlaczego do cholery kazałam mężowi ją odwieźć? Czy gdyby została u nas do tego wypadku by nie doszło? Czy nadal by żyli? Spojrzałam na męża ze łzami w oczach jak ja miałam to przekazać młodemu? Jak on zareaguje? Boże niczego już nie wiedziałam.
Bałem się o stan psychiczny Bartka, odkąd dowiedział się o stracie Oli i dziecka z nikim nie chciał rozmawiać a szczególności ze mną, zupełnie jakbym to ja był winny tamtemu wypadkowi, a przecież to nie była moja wina. Gdybym mógł przewidzieć, że tamten gówniarz w nas wjedzie i konsekwencje tamtego wypadku nigdy nie wsiadł bym za kierownice. Od dwóch dni byliśmy w domu, ale atmosfera była nie do zniesienia. Kamila tak bardzo przejęła się całą sytuacją, że bez przerwy chodziła zamyślona i zmartwiona. Ania znikała gdzieś na całe dnie, a ja czasem miałem wrażenie ,że moja żona nawet tego nie zauważa. Rozumiałem sytuacje, rozumiałem to, że Bartek bardziej nas potrzebował, ale mieliśmy też przecież córkę, która wchodziła w najgorszy wiek. Byłem już załamany całą sytuacją, tym ,że znowu odsuwamy się od siebie z Kamilą, że nikt ze sobą już nie rozmawia, ale chyba najgorsze było spotkanie z rodzicami Oli. I ten ich wzrok jakby chcieli mi powiedzieć ,że to nasza wina, ze stracili córkę. Może tak było? Może to była moja wina przecież w końcu to ja siedziałem za kierownicą
.- Kamilo musimy coś z nim zrobić - zwróciłem się do żony. Coraz bardziej niepokoił mnie stan zdrowia syna. Fizycznie miał kilka zadrapań, dwa złamania i nic mu nie dolegało, naprawdę tak jak powiedział lekarz mieliśmy oboje sporo szczęścia, ale fizycznie
- Ja już nie wiem jak mam mu pomóc naprawdę, on nas nienawidzi. Dziś mi powiedział ,że żałuje iż przeżył - wyznała załamana Kama. - Mi też szkoda tej dziewczyny, ale dziękuje Bogu ,że to wy przeżyliście. czy jestem złą osobą? - zapytała. Podszedłem do żony i przytuliłem ją, tak bardzo brakowało mi jej bliskości, tak bardzo brakowało mi jej, tęskniłem za nią. Tam na wakacjach, gdy wyjechaliśmy miałem nadzieje, że to w końcu scali naszą rodzinę ,ze wreszcie będzie jak kiedyś. Chciałem, naprawdę chciałem uratować nasze małżeństwo prosić ją o wybaczenie i znów się do nich zbliżyć i przez chwile naprawdę w to uwierzyłem. Tam na wakacjach spędziliśmy najlepsze chwile, ale teraz, po tym wszystkim już niczego nie wiedziałem. - To nie była twoja wina wiesz o tym, prawda? - zapytała Kama .Problem w tym, że nie byłem tego pewny.
Mój telefon dzwonił już trzeci raz, ale nie zamierzałam go odebrać, nie miałam teraz czasu dla Czarka. Dlaczego moje życie musiało tak bardzo znów się pokrzyżować? Co miałam zrobić? Tak bardzo chciałam pogadać z mamą, ale nie miała dla mnie czasu, jak zawsze zresztą. Już przyzwyczaiłam się, że ostatnio ciągle go nie ma. Najpierw chodziła cały czas zapłakana, a tata z nami nie mieszkał, byliśmy rozbitą rodziną, a teraz jak tak bardzo się cieszyłam ,że wszystko się ułoży wydarzył się ten wypadek i znów nie mają dla mnie czasu. Rozumiałam to, że Bartek teraz jest na pierwszym miejscu i szkoda mi było Oli, ale byłam także ja i moje problemy z którymi musiałam radzić sobie sama.
- Mamo mogę pięćdziesiąt złotych? - spytałam. Mama spojrzała na mnie badawczo, ale po chwili dała mi kasę.
- A dokąd to moja panno idziesz? - zainteresował się ojciec nie odpowiedziałam. Teraz się mną interesują? Chyba trochę na to już za późno a po wywiadówce dopiero będzie dym.
- Umówiłam się z Magdą chcemy iść do kina - wyznałam cicho. Oczywiście kłamałam, ale miałam to gdzieś. Znów dostałam sms Masz? interesował się Czarek. A żebyś wiedział ,że mam i chyba się dziś zabawimy - pomyślałam w myślach zakładając na siebie bluzę.
Dodaj komentarz