To nie powinno się wydarzyć cz 6

Byłem zły na nią, naprawdę byłem na nią zły. Nie rozumiałem dlaczego tak bardzo się uparła, dlaczego nie chciała bym zawiózł ją na pogotowie. Chociaż po kilku minutach odzyskała przytomność, mimo jej zapewnień, ja wciąż drżałem o jej zdrowie. Kochałem ją i martwiłem się o nią. Zmusiłem ją by położyła się do łóżka, by chociaż trochę odpoczęła. Od tamtego wypadku upadła pierwszy raz, miała jeszcze czasem jakieś zawroty głowy, czasem miewała też bóle, ale nigdy nie straciła przytomności. To było przerażające. Znów poczułem się jak wtedy, gdy dowiedziałem się o jej wypadku, znów miałem to dziwne poczucie tracę ją. Poczułem dokładnie to samo, gdy leżała nieprzytomna w szpitalu, a ja trzymając jej rękę błagałem by do nas powróciła. Teraz też poczułem ten paraliżujący strach, tą dziwną świadomość zaraz może jej nie być. Dorota i nasze dzieci byli wszystkim tym czego potrzebowałem i chciałem. Byli moim powietrzem, azylem, schronieniem. Wiedziałem, że upłynie dużo, naprawdę bardzo dużo czasu nim Dot będzie potrafiła wybaczyć mi i Sebastianowi. Nim zapomni. Jednam miałem nadzieje, wierzyłem, modliłem się o to by miłość do mnie, do naszej rodziny pomogła jej mi przebaczyć. By zapomniała. Tyle chciałem jej powiedzieć, za tyle przeprosić. Od naszej upojnej nocy minęło tyle czasu, a ja znów miałem wrażenie, jakby moja żona zbudowała między nami dziwny mur, który rozdziela nas od siebie. Traciłem ją, nie wiem który raz w ciągu ostatnich miesięcy, ale ponownie ja traciłem i nic nie mogłem temu zaradzić. Mogłem jedynie czekać, uzbroić się w cierpliwość i po prostu czekać.
- Jakubie? - zawołała, a ja odwróciłem się do niej twarzą. Spojrzałem na kosmyk jej włosów, który tak swobodnie upadał na jej twarz, a ja to kiedyś tak bardzo uwielbiałem. - Dziękuję - wydusiła wreszcie i przymknęła oczy. Zasłoniłem zasłony, by światło padające przez okno nie raziło ją tak mocno. - Dziękuję za wszystko Kuba. Zaraz wstanę - powiedziała cicho. Pokiwałem głową i wyszedłem z naszej sypialni. Chciałem tam zostać, ale czekało mnie jeszcze dużo pracy. Zresztą chyba tak naprawdę oboje potrzebowaliśmy trochę czasu i cierpliwości. Czas wierzyłem, że jest naszym sprzymierzeńcem. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi, otworzyłem i zobaczyłem siostrę mojej żony z dziećmi i Sebastianem. A wiec pomoc właśnie przybyła, do urodzin żony zostały dwa dni, musieliśmy brać się do roboty.

Wstawałam i kładłam się w ciągu dwóch dni niemal ciągle. Chciałam wstać, pomóc im w przygotowaniach, ale wciąż ktoś wyganiał mnie do łóżka.
- Masz odpoczywać - słyszałam niemal rozkaz z ust mojego męża i nie mogłam zrobić nic więcej jak tylko uśmiechnąć się i położyć. Dzieci przyglądały się temu wszystkiemu w ciszy, ale czułam bijący od nich strach. W piątek wieczorem byłam tak słaba przez to leżenie, że niemal upadłam zaraz po tym jak wstałam. Głowa bolała co raz bardziej, a ja nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Miałam wrażenie, że moje ciało odmawia posłuszeństwa, że odłączyło się ode mnie, nie słucha mnie. Tak bardzo chciałam pobawić się z dziećmi, tak bardzo chciałam spędzić z nimi trochę czasu. - Dość tego. Umówiłem nas na tomograf w poniedziałek - usłyszałam czuły, zmartwiony głos męża.
- Ale Kuba - chciałam jeszcze coś powiedzieć, zaprotestować, ale wystarczył jeden wyraz jego twarz, bym wiedziała, że na nic nie pomogą moje prośby i groźby - Okej - poddałam się po pięciu minutach i nakryłam kocem. - Chyba czas bym wstała - powiedziałam cicho. Pozwoliłam by Kuba pomógł mi wstać. Chwiejnym krokiem, czując się jak na karuzeli założyłam łapcie i wyszłam z pokoju.
- Mama! Mama wstała! - dzieci przytuliły się do mnie, a ja je mocno objęłam. - Mamo wuja Sebastian - zawołał syn, a ja spojrzałam na męża. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie jesteśmy sami, a cały czas w naszym mieszkaniu siedział mój brat, brat który przecież wciąż kochał mojego męża.
- Pomogę Ci - powiedział cicho Sebastian, a ja nie odtrącałam go. Przyjęłam pomoc od brata, ale wciąż czułam tak ogromny żal, że niemal skręcało mnie w środku. Czy jeszcze czuli coś do siebie? czy byli na tyle blisko, że...
- Kochanie może powinnaś się trochę przejść? może to dodało by ci sił? - zapytał czule Kuba. Przyjęłam jego pomysł dość optymistycznie. Pozwoliłam by przyniósł z sypialni moje ubrania, założyłam je i wraz z moim mężem poszłam na spacer. Poczułam się jakoś tak dziwnie. Jakbym odrodziła się na nowo. Tego było mi potrzeba, świeżego powietrza i Kuby u mego boku. - Wszystko już prawie gotowe kochanie - usłyszałam. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się.  
- Seba nocował u nas? - spytałam nie spuszczając z niego wzroku.


Goście pomału zaczęli się schodzić, co chwilę ktoś składał życzenia, przynosił kwiaty, mówił jak ładnie wyglądam, chociaż to ostatnie to była jedna wielka ściema. Nie miałam na sobie makijażu, nie miałam żadnej fryzury, tylko naturalnie rozpuściłam włosy, założyłam pierwszą lepszą sukienkę i byłam tak słaba,że nawet nie chciało mi się stać. Jednak mimo wszystko stawałam, gdy ktoś podchodził, uśmiechałam się chociaż w sercu miałam żal, a serce roztrzaskane na milion kawałków, dziękowałam za każdy komplement pod tytułem jak ładnie dziś wyglądasz kochana i udawałam,że jestem zadowolona z przyjęcia,  które przecież z takim zaangażowaniem zrobili dla mnie bliscy. Kuba co chwilę znikał w kuchni dbając o poczęstunek gości. Dzieci bawili się ze swoimi rówieśnikami, a ja cały czas miałam w głowie jedną myśl, czy Kubę i Sebastiana nadal coś łączy?
- Jak się czujesz? - usłyszałam cichy głos mojej siostry, Odwróciłam się do niej i ona jako jedyna zauważyła ból w moich oczach.
- Pogubiłam się w moim życiu - wyznałam cicho. Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale nie mogłam bo właśnie wkroczył Kuba, chcąc przymówić jakiś toast.
- Kochanie chciałem Ci życzyć dużo miłości, zdrowia, cierpliwości i szczęścia. Mam nadzieje,że szczęścia u mego boku do końca naszych dni. Kocham Cię Dot - powiedział to tak czule,że po raz pierwszy zmiękły mi kolana. Pocałował mnie, a wszyscy zaczęli bić nam brawo. Ja kątek oka patrzyłam na reakcję Sebastiana, ale nie dostrzegłam nic dziwnego. Zupełnie jakby mój brat pogodził się z tym,że utracił Kubę.
- Nie ma innej opcji - roześmiałam się tak cicho,że nie wiem czy ktoś mnie usłyszał. Potem  poszło już z górki, goście rozsiedli się na swoje miejsca, zaczęły się tańce, picie i rozmowy. Nie było by przy stole tylko dwóch osób. Ani mojego męża, ani brata. Postanowiłam iść i ich poszukać, bo ludzie zaczęli o nich dopytywać.
- Daj spokój. Przecież to nie ważne - usłyszałam. Podejrzałam jak mój brat czule obejmuję Kubę i poczułam coś dziwnego. Jednak reakcja mojego męża nie pozostawiała złudzeń, on był niewzruszony na jego gesty. Wręcz przeciwnie, mogłabym powiedzieć,że jest na niego wściekły.
- Widziałem Was. Rozumiesz to? widziałem Cię z tą kobietą. Kim ona jest? - zapytał w pewnej chwili. Poczułam jakbym dostała obuchem w łeb. Jakby ktoś wyrwał mi serce.  
- Jaka ona? - weszłam do kuchni i wbiłam wzrok z przestraszoną twarz męża. - Znowu mnie zdradzasz? - mój głos przerodził się niemal w płacz. Płacz w szloch, byłam zdruzgotana tym czego się dowiedziałam. Miałam nadzieje,że to wszystko okaże się nieprawda,że to wszystko to jedna, wielka pomyłka.
- Kochanie to nie tak! ja ci to wszystko - dałam mu w twarz. Nie chciałam słuchać jego wyjaśnień, zapewnień.CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1541 słów i 7904 znaków, zaktualizowała 18 kwi 2017.

2 komentarze

 
  • Caryca

    Oj coś nie masz litości dla bohaterów i ich serduszek ,super:)

    19 kwi 2017

  • agusia16248

    @Caryca Dziękuję

    25 kwi 2017

  • cukiereczek1

    Czekam na kolejną z niecierpliwością dodaj coś szybko :* :) :* :)

    18 kwi 2017

  • agusia16248

    @cukiereczek1 :)

    25 kwi 2017