To nie powinno się wydarzyć cz 9

Chociaż nadal nie wiedziałam co takiego zrobił mój mąż, nadal nie wiedziałam kim była kobieta, która ostatniej nocy spała w pokoju gościnnym, nadal nie wiedziałam czyje było dziecko, które nosiła pod sercem. Może to dziwnie zabrzmi, ale mimo tylu wątpliwości, strachu i bólu jakie zadał mi mąż wciąż starałam się mu ufać. Czasem może wychodziło mi to lepiej, czasem gorzej, czasem po prostu chciałam posłać go do diabła, ale nadal zwyczajnie go kochałam i próbowałam mu wierzyć. Kiedy znikał prawie na całe dnie, kiedy miał wyłączony telefon, kiedy milczał, gdy pytałam gdzie byłeś, robiłam wszystko by nie zwariować w swoich podejrzeniach. Nie robiłam mu histerycznych scen, nie wyrzucałam jego rzeczy za drzwi. Chyba tak naprawdę wolałam zwyczajnie nie wiedzieć, niewiedza czasem bywa najlepszym błogosławieństwem. I teraz jestem tego świadoma. Chyba tak naprawdę wolałabym nie wiedzieć co łączyło go z moim bratem, jednak teraz, gdy już wiem nie mogę udać, że o niczym nie wiedziałam, że nie jest mi z tym źle. Jednak teraz nie chcę wiedzieć. Codziennie modlę się by wrócił, by wieczorem stanął w drzwiach i mocno mnie przytulił jak każdego wieczora. Widzę jak bardzo go to zżera, widzę jak bardzo jest mu tym wszystkim źle. Chcę mu pomóc, chcę być dla niego oparciem, podporą, przyjacielem, ale on nie chcę mi nic mówić. Moje pytanie zbywa słowami nie chcę Cię w to mieszać. Kurwa tylko, że ja już jestem w to wszystko wmieszana! Mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Czasem wydaje mi się, że pod naszym domem zatrzymuję się czarna beta. Nim odwracam wzrok w kierunku auta ono znika. Czasem znów wydaje mi się, że ja już zwyczajnie oszalałam. Po prostu nerwy, stres to wszystko spowodowały, że moja zmysły zwariowały.
- Kochanie powinniście wyjechać - odzywa się nagle Kuba. Mój wzrok zatrzymuję się na zamyślonej, przerażonej, nieruchomej twarzy męża. Nasze oczy spotykają się, ale nie dostrzegam w nim niczego. Niczego z dawnego mężczyzny, z mężczyzny, w którym zakochałam się przed laty.
- Dokąd? - pytam, chociaż mam wrażenie, że wcale nie chcę znać odpowiedzi. Chcę zapytać co się stało, chcę zażądać by wyjawił mi całą prawdę, chcę wreszcie przerwać swoje domysły, ale nie mogę. On jeszcze nie jest na to gotowy i ja też chyba nie jestem. - Kiedy? - zasypuję go kolejnymi pytaniami, chociaż nadal nie otrzymałam odpowiedzi na poprzednie. Milknę. Chcę jeszcze o coś spytać, ale czuję, że jest to poza moje siły. Mam dość. Mam dość tajemnic, mam dość podejrzeń, mam dość męczenia się z zazdrością, która mimo mojego starania na dobre zagościła w moim sercu. Chcę coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili powstrzymuję się. Milknę i bezwładnie osuwam się na ziemię. Jest mi ciężko. Nie wiem jak długo siedzę tak sama, chociaż mieszkamy w jednym mieszkaniu, chociaż jesteśmy rodziną, mam męża, cały czas mam wrażenie, że jestem z tym wszystkim sama. Nie mam nikogo, kto mógłby zostać moją podporą. Po raz pierwszy od lat zastanawiam się jakby wyglądało moje życie, gdybym nie związała się z Kubem. Jakby wyglądało moje życie, gdybym nie urodziła wtedy dzieci? czy doszłabym do czegoś w życiu? czy miałabym inną rodzinę, a przede wszystkim innego faceta? czy moje serce nie rozpadłoby się na milion kawałków tak jak było teraz? Podnoszę się i nagle staje się coś czego się nie spodziewam. Słyszymy huk, huk tak wyraźny, huk tak głośny, że podskakujemy do góry. Szyba w salonie rozpada się na kilka części, kilka metrów od nas widzimy przyczynę rozwalenia okna. Wielki kamień owinięty w kartkę był przyczyną tego hałasu.  
- Musimy iść - Kuba bierze mnie za rękę. Mocniej łapie, nie pozwalając się wyrwać. Wchodzimy na chwilę do sypialni i po chwili wychodzimy z walizką w ręku, nie wiem kiedy mój mąż zdążył nas spakować. Chyba tak naprawdę przeczuwał, że może do tego dojść. Wciąż nie rozumiem tego co się stało, nie rozumiem tego popłochu, strachu w jego oczach, zbitej szyby.  
- Jedziemy po dzieci i dziś przenocujemy się w hotelu. Jutro coś wymyślimy - komunikuje mój mąż. Nie mam siły zadawać mu pytań, jak posłuszne dziecko kiwam tylko bezradnie głową i godzę się na jego pomysły. Nie mam wyjścia. Mam ochotę wręcz zażądać by powiedział mi co się stało, ale nie mam na to siły. Niewiedza czasem jest po prostu lepsza niż paniczny strach.
- Zdradziłeś mnie? - pytam w końcu na jedyne pytanie, które mnie nurtuję. Chociaż wiem, że mamy ważniejsze rzeczy na głowie, wiem, że ktoś być może poluje na nasze życie, muszę to wiedzieć.  
- Nie kochanie. Nie zdradziłem Cię, zaufaj mi - odpowiada. Nie wiem dlaczego, ale wyraz jego twarzy, ton głosu pozwala wierzyć mi słowom męża. Jestem teraz spokojniejsza, jestem gotowa iść za nim gdzie chcę, przecież mimo wszystko wciąż jestem w nim zakochana.Kwadrans później odebraliśmy dzieci. Nie powiedzieliśmy im nic, tylko wyznaliśmy, że na jakiś czas nie możemy wrócić do domu. Były protesty, były pytania, ale zbywaliśmy ich w najbardziej wiarygodny sposób. Kochałam moje dzieci, ale co miałam im powiedzieć, skoro sama nic nie wiedziałam?


Pół godziny później zameldowaliśmy się już w hotelu i szliśmy w stronę pokoi. Wzięliśmy czteroosobowy, upewniając się, że nikt nas nie śledził. Nie powiedzieliśmy im co się stało, a oni przestali już pytać. Dla nich była to przygoda, frajda, fajna odskocznia, ale dla mnie coś znacznie więcej. Chyba gdzieś tam w środku, gdzieś tam w głębi serca przeczuwałam zbliżające się kłopoty.
- Idźcie już spać, jutro czeka nas ciężki dzień- powiedział Kuba. Dzieci pokiwały głowami, pocałowały nas na dobranoc i poszły się położyć. Między naszymi pokojami znajdowały się drzwi, oddzielające nasze sypialnie i w ten sposób pozwalające na odrobinę prywatności. Musiałam porozmawiać z mężem, musiałam zadać mu kilka pytań, dowiedzieć się co się dzieje. Ktoś nagle zapukał do drzwi, podskoczyłam do góry przestraszona pukaniem w drzwi. Kuba otworzył i zobaczyłam bladą, przestraszoną twarz Sebastiana.
- Tu masz wszystko o co mnie prosiłeś. Kuba jesteś pewny - zapytał ściszając głos. Gdy mnie po chwili ujrzał, spojrzał na mnie speszony. - Cześć siostra - przywitał się, a ja zastanawiałam się jak dużo on wie.
- Nikt Cię nie śledził? - upewnił się Kuba. Seba pokiwał głową. Porozmawialiśmy trochę i Sebastian postanowił się zbierać. Wciąż zastanawiało mnie co takiego załatwił mu mój brat i co znajdowało się w tym pakunku, ale nie odważyłam się zapytać.
- Dobranoc kochani. Do jutra - rzekł cicho Sebastian i zamknął za sobą drzwi. Spojrzałam krzywo, podejrzanym wzrokiem na Kubę i poddałam się. Nie zadawałam mu żadnych pytań. Chyba tak naprawdę wolałam nie wiedzieć.  
- Kochanie pamiętaj, że cokolwiek się stanie zawsze Cię kochałem. Cokolwiek się wydarzy, cokolwiek się o mnie dowiesz pamiętaj, że byłaś moją miłością. Ty i nasze dzieci - powiedział cicho. Przerażały mnie jego wyznania, czasem miałam wrażenie, że Kuba próbuję się ze mną pożegnać, że chcę dać mi jakoś znak, że nie długo zniknie. Czasami zwyczajnie przerażał mnie swoimi wyznaniami, słowami, gestami.
- O czym ty mówisz? - zatrzymałam się na przeciwko niego. Spojrzałam w górę i zatrzymałam wzrok na jego bladej, spoconej twarzy. - Kocham Cię - powiedziałam cicho, na tyle cicho, że nie byłam pewna, czy on to usłyszał. - Cokolwiek zrobiłeś, cokolwiek zamierzasz zrobić, cokolwiek się stało to nie ważne, Kuba Kocham Cię. Jesteś najlepszym co mnie spotkało. Ty i nasze dzieci. Kocham Was - wyznałam. Kuba podszedł i objął moją twarz dłońmi. Delikatnie pieścił moje policzki, kark, szyję. Pragnęłam go. Pożądałam i czułam to w każdym milimetrze swojego ciała, w każdej pojedynczej kości, w każdym biciu serca. Mój mąż wziął mnie na ręce i delikatnie niczym klejnot położył na łóżku. W pośpiechu, może trochę gwałtownie ściągał nasze ubrania tylko po to, by po chwili znów delikatnie pieścić moje ciało. Robił to co najbardziej kochałam, znajdywał najbardziej wrażliwe miejsca mojego ciała, robił to z takim wyczuciem, zaangażowaniem, ale jednocześnie z taką delikatnością, że od nadmiaru wrażeń miałam zawroty głowy. Bawił się mną, rozpalał moje zmysły, ciało, sprawiał, że chciałam go więcej i więcej. Zaspokajał mnie i to już nie tylko fizycznie, nie tylko zaspokajał moje ciało, ale przede wszystkim zaspokajał moje serce.Było mi z nim tak dobrze, tak bardzo cholernie dobrze, że nie wierzyłam jak mogłabym nawet przez chwilę zwątpić w jego miłość, jak mogłam nawet przez chwilę chcieć od niego odejść. Przecież był moim spełnieniem.
- Kocham Cię - wyznał cicho całując moje usta. Schodził coraz niżej, przegryzał płatek ucha, a ja rzucałam się niemal po całym łóżku, chciałam więcej, więcej i więcej.
- Zrób to - niemal błagałam by wreszcie to zrobił. Niemal błagałam by wreszcie we mnie wszedł, by nie katował mnie swoją nieobecnością, by nie drażnił się ze mną. Gdy wreszcie go poczułam, gdy wszedł we mnie zapełniając moje ciało, nie wytrzymałam. Moim ciałem przeszły dreszcze, jednak on nie miał dość. Pchnięcia były miarowe i spokojne, nie spieszył się nigdzie, pozwalając mi bym chwilę odpoczęła zanim znów spowoduje, że odlecę ku niebu(...) Nigdy nie zaznałam czegoś takiego. Nie wiem co, albo kto sprawił, że mój mąż był w takiej kondycji, ale chciałam by robił to stale. Nie wiem, czy powodował nim strach, czy może coś innego, ale tak dobrze już dawno mi nie było. Byłam spocona, zmęczona ale tak szczęśliwa, że już po chwili chciałam jeszcze.  
- Byłeś niesamowity - powiedziałam ziewając.
- Ty też kochanie - wyznał czułym głosem. Kapało z nas, jakbyśmy byli świeżo po prysznicu, ale i tak było warto. - Chodź - wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki, chociaż wiedziałam, że nim się wykąpiemy zrobimy to jeszcze raz, albo i więcej..... Dochodziła druga w nocy, gdy zmęczona, na pół przytomna kładłam się do łóżka. W łazience zrobiliśmy to jeszcze dwa razy, w między czasie jedząc truskawki z bitą śmietaną. Może to dziwnie zabrzmi, ale w tym momencie, tuta w hotelu czułam się jak nastolatka, która przeżywa wszystko pierwszy raz. Było mi zniewalająco, a tylko dzieci, którzy spali za wielkimi drzwiami, uświadamiały mi, że nie jesteśmy już smarkaczami, tylko ludźmi z sporym stażem. - Muszę coś załatwić - powiedział Kuba zakładając na siebie czyste ubrania. Zamarłam. W mojej wymarzonej chwili nie było tego, że mój mąż po najlepszym seksie jakiego zaznałam wykradnie się cichaczem z pokoju.
- Kuba co Ty chcesz zrobić? - w mojej głowie pojawił się dziwny lęk, jakby zawładnęły mną złe przeczucia.
- Kocham Cię. Nigdy w to nie wątp - poprosił.  
- Kuba! - mój głos drżał. Tym razem nie z pożądania, nie z emocji, a ze strachu. Zwyczajnego strachu o życie ukochanej osoby. - Błagam Cię nie. Nie idź tam. Cokolwiek zrobiłeś to nie ważne, cokolwiek chcesz zrobić na miłość do mnie proszę nie rób tego - błagałam. Kuba spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, tym samym, który nawet przez sekundę nie opuszczał jego twarzy i przegryzł wargę. Zawsze tak robił, gdy coś analizował, gdy się nad czymś zastanawiał.  
- Przepraszam - wyszeptał niemal wydzierając się z pokoju.
- Kuba! krzyknęłam na cały głos, ale nie zareagował. Nie wiem jak długo stałam jeszcze w korytarzu zdając sobie sprawę, że już dawno znikł mi z oczu. Dokąd pojechał? dlaczego wciąż miałam wrażenie, że on próbuje się ze mną pożegnać? Co zrobił? Z kim zamierzał się spotkać? Proszę niech on do mnie wróci... Zamknęłam za nim drzwi i upadłam bezwładnie na podłogę...


Nie mogłem się odwrócić, bo gdybym to zrobił, wiedziałem, że nie było by takich sił, które oderwały by mnie od niej. Kochałem ją, ta noc i poprzednie wydarzenia tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Kochałem Dot nie za to, że była matką moich dzieci, ale za to jaka była. Kochałem jej radość w oczach, kochałem jej oczy, usta, twarz, kochałem jej dobre serce i chyba nie było rzeczy, która by mi w niej przeszkadzała. Nie wiem kiedy, nie wiem jak dałem się wplątać w to wszystko. Nie wiem dlaczego tak bardzo ryzykowałem skoro mogłem tak wiele stracić. Ona nigdy nie wybaczy mi to kim byłem i co robiłem, nigdy nie wybaczy mi tego, jeśli dowie się prawdy, a prawda była coraz bliżej odkrycia. Bałem się tego momentu, gdy spojrzy mi w twarz i powie o wszystkim wiem. Bałem się, bo wiedziałem, że w tej samej chwili będzie to koniec naszego małżeństwa.  
- Panie Jakubie jest pan gotowy? - usłyszałem głos oficera i wziąłem kilka głębokich wdechów.  
- A jeśli się nie uda? jeśli oni coś zaczną podejrzewać? - zapytałem zdając sobie sprawę jak wiele ryzykuję. Poszedłem na układ z policją, na układ, który moją rodzinę mógł kosztować życie. - Nie zna ich pan, nie zna ich metod, oni są - spuściłem wzrok nie chcąc wracać do tamtych zdarzeń. - Byłem jednym z nich. Nigdy nie uda mi się naprawić krzywd jakich wyrządziłem. Zmuszaliśmy te kobiety do - znów nie mogłem niczego wypowiedzieć. nie było dnia bym nie miał przed oczami twarz tych kobiet, nie było dnia bym nienawidził się za to jaki kiedyś byłem, co robiłem i jak ich wszystkich traktowałem. Dopiero Dot pozwoliła mi się zmienić. To dla niej odszedłem z przestępczej grupy zorganizowanej. Zmieniłem dane, wyjechałem, odciąłem się od nich, paląc za sobą wszystkie mosty. Stałem się kimś innym, innym człowiekiem dla nich, dla mojej rodziny. Tylko Sebastian poznał prawdę przez przypadek, tylko on nosił ciężar mojego poczucia winy. To on przekonał mnie bym o niczym nie mówił Dorocie. Wiedział, że moja żona nigdy by mi tego nie wybaczyła. Przez lata ukrywałem prawdę, przez lata nie mieli szans by mnie znaleźć, a teraz ja znalazłem ich. Gdyby nie ta kobieta, gdyby nie przysięga złożona jej nigdy bym do tego nie powrócił. Ale byłem jej to winny, byłem winny to innym kobieta, których przed laty zraniłem. - Jesteś gotowy? wiesz co masz zrobić? - odezwała się funkcjonariusz, która była naszą przygrywką. To ją miałem sprzedać do burdelu. Oczywiście nie mogliśmy narażać niewinnej osoby, policjanta lepiej poradzi sobie niż normalny cywil.
- Kiedy ich wsadzimy, obiecuję, że wyjedziecie z rodziną. Zmienimy Wam dane, zapewnimy ochronę. Tyle lat próbowaliśmy rozpracować ich grupę, tyle lat zbieraliśmy na nich dowody, ale zawsze się wywinęli, nie tym razem, nie pozwolę im na to, nawet jeśli miałbym przypłacić to życiem - odezwał się jeden z nich.
- Dobra zaczynajmy - rzekłem cicho chcąc mieć to wszystko za sobą.

Serce waliło mi niczym młot, słowa, które tak bardzo chciałem wypowiedzieć zatrzymały się w gardle, blokując każde moje kolejne słowo. Już od samego początku miałem przeczucie,że coś pójdzie nie tak. Kobieta, leżała martwa z związanymi rękami,a ja stałem oko w oko z człowiekiem, który kiedyś wszystkiego mnie nauczył.  
- Wciąż nie rozumiesz prawda? - zaśmiał się w głos, a ja stałem oszołomiony i przerażony. Dwóch goryli zabrało mi komórkę i wszystkie rzeczy które posiadałem przy sobie. Solidny kopniak w brzuch spowodował,że znalazłem się na zimnej posadzce. - Ty głupcze! Nie chodziło nam o nią - powiedział Darek i pokiwał tylko głową. Śmiech słychać było prawie w całym pomieszczeniu. odbijał się echem i wracał do nas, drażniąc moje uszy. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, brzuch sprawiał,że nie miałem siły wstać. - Cały czas chodziło nam o Ciebie mój drogi. Kiedyś przysiągłem sobie,że dorwę Cię za wszelką cenę Cię dorwę o i jesteś - zaśmiał się. - Policja tylko mi pomogła. Drobna przysługa, chociaż może nie zrobili tego specjalnie. Po prostu kierowała nimi chęć rozpracowania grupy. Grupy, której już od dawna nie ma cymbały. Ja obiecałem sobie,że kiedyś Cię dorwę, żyłem tylko z tą myślą, żyłem pragnieniem,że kiedyś Cię spotkam a wtedy wyrównamy nasze rachunki - powiedział cicho.  
- Nie mamy sobie nic do wyrównania! Rachunki już dawno zostały wyrównane, przecież wiesz! - rzuciłem w jego kierunku wściekłe spojrzenie. To wszystko nie było przypadkowe, Tak wiele trudu nie zadał sobie tylko po to by się ze mną zobaczyć, tutaj chodziło o cóż znacznie ważniejszego, o coś innego. - Zabiłeś ją! Zabiłeś ją Kubo. Zabiłeś jedyną osobę, którą kiedyś kochałem i teraz Ty będziesz patrzył jak cierpią Ci, których kochasz - usłyszałem. Chciałem wstać, chciałem uderzyć go, chciałem go zabić, ale nie mogłem. Tak bardzo nienawidziłem tego człowieka, tak bardzo chciałem o wszystkim zapomnieć.
- Nie pozwolę Ci na to, słyszysz? nie pozwolę! - krzyknąłem, ale kolejny solidny kopniak mnie uciszył. - Musimy ściągnąć tu Dot. Chcę by poznała prawdę, chcę powiedzieć jej kim byłeś, jaki byłeś. Chcę - usłyszałem strzały. Spojrzałem na oficerów policji i padłem na ziemię, zakryłem się rękoma. Modliłem się by żadna z kul nie trafiła mojego ciała. Chciałem stąd wyjść, chciałem chronić Dot. Nagle zrobiło się cicho,strzały ucichły.Wstałem i zobaczyłem kilka rannych ciał, z dala usłyszałem nadjeżdżające karetki, było już po wszystkim. - Dziękujemy- usłyszałem głos funkcjonariusza. Odwróciłem się i nagle.... CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3333 słów i 17949 znaków, zaktualizowała 25 maj 2017.

1 komentarz

 
  • Użytkownik cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością :* :) :*

    25 maj 2017

  • Użytkownik agusia16248

    @cukiereczek1 Dzięki

    26 maj 2017