To nie powinno się wydarzyć cz 20

Wracaliśmy do domu w ponurych nastrojach. Wyjazd, który w rzeczywistości miał skleić naszą rodzinę, przysporzył nam kolejnych zmartwień. Nie tak wyobrażałam sobie to wszystko i nie tego dla nas pragnęłam. Gdy wchodziliśmy do domku, gdy przypominaliśmy sobie wszystko, gdy kochałam się z Kubą, nic nie wskazywało na sztorm, który nas czekał. Atmosfera zrobiła się nie do zniesienia. Dzieci siedzieli z tyłu, zatopieni we własnych myślach, a my nie byliśmy wstanie powiedzieć nawet słowa. Nie to żebyśmy mieli pretensje do Bartka, ale baliśmy się tego co przyniesie nam los. Nie wiedzieliśmy o tej dziewczynie nic i chyba to dobijało nas najbardziej. Nie wiedzieliśmy nic o kimś, kto miał wejść do naszej rodziny, kto miał podarować Bartkowi najpiękniejszy prezent w życiu jakim jest dziecko. I jak my odnajdziemy się w roli dziadków, skoro sami jeszcze byliśmy siebie tak niepewni? Nie miałam w rzeczywistości żadnego planu, niczego nie byłam pewna poza jednym, Bartek nas potrzebował, a my jako rodzice przechodziliśmy chyba jeden z najtrudniejszych egzaminów w naszym życiu, musieliśmy go zdać. Generalnie pojawienie się nowego członka w rodzinie zawsze oznaczało, albo chociaż powinno oznaczać dla wszystkich radość, ale nie zawsze tak w życiu było. Sami urodziliśmy młodo, ale też poradziliśmy sobie, bo mieliśmy siebie. Miałam ogromne wsparcie ze strony partnera i za to zawsze będę mu wdzięczna. Wierzyłam, że Bartek sobie poradzi i chciałam wierzyć, że to scementuje naszą rodzinę. Martwiła mnie również Ania, nie chciałam pomyśleć co by było, gdybyśmy pojawili się za późno. Nie chciałam by moja piętnastoletnia córka zrobiła to w takich warunkach, w takim wieku, po pijanemu. Pragnęłam dla nich wszystkiego co najlepsze, chciałam by były szczęśliwe.
- Ma na imię Ola - usłyszałam głos syna.  
- Ta Ola? - wtrąciła się Ania, jakby dopiero co obudziła się z jakiegoś snu. Chciałbym widzieć o czym myśli, co ją tak trapi. - Widziałam Was kilka razy na mieście, byłam pewna, że chodzi z Kamilem - wydawała się zupełnie zaciekawiona tym co mówi.  
- Bo chodziła - przerwał jej Bartek. Nie wtrącałam się w ich rozmowę. Kuba również nie, oboje patrzyliśmy od czasu do czasu w lusterka i z zaciekawieniem przysłuchiwaliśmy się zawziętej dyskusji naszych dzieci.
- No to narobiłeś - podsumował na koniec Kuba, a ja szturchnęłam go łokciem. - No co - oburzył się mój mąż. - Jakby mi najlepszy przyjaciel zaliczył i odbił dziewczynę, chyba obiłbym mu mordę - podsumował.
- No tak. To już wiemy co może Cię czekać braciszku - wybuchnęła śmiechem Ania. Tylko Bartek siedział w nie sosie i przyglądał się zniecierpliwiony w telefon. Wyglądało na to, że wyraźnie na coś czekał. Już w lepszych nastrojach, lekko rozluźnieni wracaliśmy do domu.


Nie chcieliśmy czekać, dlatego postanowiliśmy spotkać się z nimi jeszcze tego samego wieczoru. Od dobrych trzech godzin znajdowaliśmy się w domu i od kwadransa czekaliśmy niecierpliwie za Olą. Byłam szczerze ciekawa tej dziewczyny i jej planu na przyszłość. Nie wiedziałam, co myśli o ciąży, czy powiedziała rodzicom i czy chce tego dziecka, jeśli tak byłam gotowa pomóc jej we wszystkim. Układałam w głowie lekki plan na prawie każdą ewentualność. Nie rozmawiałam jeszcze o tym z nikim, ale mieliśmy na to czas. Punkt dziewiętnasta otworzyły się drzwi i ujrzeliśmy dwoje dzieciaków. Nas syn dumnie trzymał za rękę rudą niebieskooką dziewczynę jakby chciał w ten sposób dodać jej otuchy,a mi odebrało mowę. Nie wiem czego się spodziewałam. Przed nami stała nieśmiała młoda dziewczyna, która wyglądała jeszcze na dziecko, nie było niczego po niej widać, a ja skarciłam się za głupie myśli.
- Dorota, mama Bartka a to mój mąż Kuba. Anie pewnie znasz - przedstawiłam całą rodzinę, czując na sobie rozzłoszczone spojrzenie domowników.
- Ola. Bartek pewnie państwu mówił - wyznała cicho. Zaskoczyła mnie jej bezpośredniość, ale też zaciekawiła. Niby była nieśmiała, a miałam wrażenie jakby nikogo się nie bała. Intrygowała mnie.  
- Tak Bartek mówił nam o ciąży - Kuba wtrącił się w rozmowę. Wszyscy usiedliśmy przy stole, Ania zrobiła i podała nam herbaty,zupełnie jakby lekko się wycofała z rozmowy i uciekła do swojego pokoju.
- Daj jej spokój - rzucił cicho Kuba, gdy już chciałam po nią wstać. Miał rację. Nią musieliśmy zająć się później, może jutro zabrałabym ją na zakupy i porozmawiała jak matka z córką?  
- Chcę urodzić to dziecko, ale strasznie boję się rozmowy z mamą. Boję się jak to przyjmie i zareaguje. W sumie tak naprawdę miała na mnie inny plan. Marzyła o dobrych studiach, chciała bym została lekarzem, a ja zrobiłam jej niemiłą niespodziankę. Nie wiem,czy tak szybko pogodzi się z faktami - podobała mi się w niej ta szczerość. Nasz syn, nawet przez chwilę nie zostawił jej samej, siedział obok, przytulał, trzymał za rękę i wspierał jak tylko potrafił. My z Kubą także zaoferowaliśmy się,że z naszej strony dostaną pomoc w każdej formie a jak będzie taka potrzeba to będą mogli z nami zamieszkać. Chciałam po prostu by wiedzieli,że mają w nas wsparcie,że zawsze im pomożemy. Spotkanie przyciągnęło się do dwudziestej pierwszej, rozmawiało nam się tak swobodnie i miło,że zupełnie zyskała naszą sympatię a nasze obawy, okazały się bezpodstawne. Około dwudziestej pierwszej poprosiłam Kubę by odwiózł ją do domu, a sama wstałam z zamiarem porozmawiania z naszą córką. Nie chciałam by ta sytuacja z Bartkiem odbiła się na Ani. Gdy już stałam pod jej pokojem, gdy chciałam zapukać i wejść, zatrzymałam się.
- Też Cię kocham i tęsknie. Nie potrafię już za Tobą wytrzymać, nie, nie zmieniłam zdania. Chcę to zrobić - fragment jej rozmowę wbił mnie w ziemie. Wiem,że nie powinnam stać i podsłuchiwać prywatnych rozmów dzieci, ale nie mogłam wyjść z podziwu. Z kim ona rozmawiała i co takiego chciała zrobić? Już miałam wejść i zadać jej to pytanie, ale nie zdążyłam, bo ktoś zadzwonił do drzwi. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1156 słów i 6251 znaków, zaktualizowała 26 lis 2018.

Dodaj komentarz