To nie powinno się wydarzyć cz 14

Minęło kilka dni odkąd ostatni raz rozmawiałam z mężem. Chociaż tyle razy próbowałam do niego zadzwonić, jechać, ale nie mogłam. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Jak rozmawiać z nim i jak pogodzić się z tym wszystkim. Wolałam milczeć, by na spokojnie wszystko przemilczeć. Przypominałam sobie wszystkie wspólnie spędzone lata i nie rozumiałam, co takiego stało się, że wszystko się rozleciało niczym domek z kart.
- Dot jak długo jeszcze będziecie się unikać? - spytała kolejny raz Iza, ale tym razem tak samo jak poprzednio nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że moje zachowanie nie było normalne, widziałam tęsknotę ze strony dzieci, ale co miałam zrobić? Spotkać się z nim i co dalej? powiedzieć spokojnie Kuba jak chcesz dostaniesz ten rozwód. Dziecko, miał dziecko z inną kobietą, zdradził mnie z moim bratem, a ja mimo wszystko gdyby tylko chciał wybaczyłabym mu i była wstanie zacząć wszystko od nowa. Może i byłam głupia, ale kochałam go. Kochałam do tego stopnia, że zrobiłabym wszystko by wszystko naprawić, ale on nie chciał. Nie chciał niczego naprawiać, nie chciał ze mną być, a ja cierpiałam. Nie tyle bolała mnie zdrada, ale sama świadomość, że jestem niechciana przez kogoś, kto przecież tyle mi obiecywał. Czy przysięga składana przed Bogiem nic dla niego nie znaczyła?
- Nie możecie tak dłużej żyć. Ty tu, on tam a dzieci? pomyśleliście i nich? - wzrok mojej siostry łagodniał. Wiedzieliśmy jak dzieci kiepsko to znoszą, jak pytają kiedy wróci tata, kiedy my wrócimy do domu. Dzwonili do niego, chociaż nie mówili nic wprost. Czasem miałam wrażenie, że wiedzą więcej niż mi się wydaje. Chciałam ich chronić, a tak naprawdę wszystko odbiło się na nich bardziej niż na mnie. To ode mnie odszedł, to mnie nie chciał.  
- Nigdy nie broniłam ani jemu widywać się z nimi ani im spotkania z ojcem - rzekłam cicho, ale po chwili poczułam wstyd. Może i nie zabroniłam im wprost, ale co czuli, gdy widzieli zapłakaną matkę? co czuli, gdy chodziłam od kąta w kąt i próbowałam ze wszystkich sił udawać, że wszystko jest okej? no własnie. Skoro widzieli mnie w takim stanie, nie chcieli widywać się z Kubą, a on sam za bardzo nie nalegał na kontakty z nimi. Czy w ogóle dzwonił pytać, co u nich słychać?. Nie byłam tego już pewna.
- Pora coś postanowić - rzekłam bardziej do siebie niż do niej i wyszłam z jej mieszkania.


Siedziałem w ciemnym mieszkaniu popijając kolejne już nie wiem które piwo i chciałem po prostu zniknąć. Wspomnienia wszystkich ostatnich miesięcy wracały do mnie niczym nocna zjawa, nie dając o niczym zapomnieć. Chciałem, starałem przypomnieć sobie kiedy ostatni raz zobaczyłem jej uśmiech, kiedy była szczęśliwa, ale nie potrafiłem. Uśmiechnięta twarz z fotografii ciążyła mi niemiłosiernie, a właściwie bardziej świadomość, że zabiłem to szczęście. Chciałem podnieść się z łóżka, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Trochę popłynąłem z wypitym alkoholem, ale miałem nadzieje, że chociaż tak na chwilę zagłuszę wyrzuty sumienia i tęsknotę, która rozrywała moją duszę. Tęskniłem za nimi niemiłosiernie, ale wiedziałem, że nasz powrót jest niemożliwy. Gdybym teraz zobaczył swoje odbicie w lustrze ujrzałbym przegranego człowieka. Tak się własnie czułem jakbym upadł an same dno i potrzebowałem kogoś, kto wyciągnie do mnie pomocną dłoń i pomoże mi stać. Nie, nie z kanapy a z mojego popapranego życia i podpowie co robić dalej.
- Kuba - głos wydawał się tak realny, jakby kobieta była obok mnie. W Pierwszej chwili pomyślałem, że mam omamy, albo szkodzi mi wypity trunek, ale dopiero cień wydobywający się obok uświadomił mi, że ona tu naprawdę była. - Przyjechałam bo pora coś postanowić - rzekła cicho. Po chwili światło oświeciło się, a ja zamrugałem kilkakrotnie rażony światłem żarówki. Spojrzałem na żyrandol, który oboje wybieraliśmy, a później na kobietę i poczułem się jak skończony drań.  
- Boże coś Ty zrobił z tym mieszkaniem? Co Ty zrobiłeś z swoim życiem? - jej oczy zdradzały prawdziwe przerażenie. Po raz pierwszy zobaczyłem bijąca od niej troskę i niemal zakrztusiłem się własną śliną. Chciałem coś powiedzieć, chciałem jakoś wytłumaczyć to wszystko, ale prawda była taka, że nie radziłem sobie już kompletnie.  
- Weź prysznic, a ja ogarnę ten syf - rzekła cicho. Nie czekając na moją odpowiedź wyciągnęła telefon i wybrała czyjś numer.  
- Izka kochana nie czekajcie za mną. Zostanę dziś z mężem, a jutro z rana przyjedziemy po dzieci. Nie nie przywoźcie ich, muszę tu posprzątać. Nie, nie pytaj co się stało. Opowiem Ci jutro a i dziękuję - rzuciła pospiesznie i rozłączyła się. Później spojrzała na mnie, a jej wzrok mówił sam za siebie. Nie czekając na jej ponaglenia bez słowa udałem się do łazienki i postanowiłem się za siebie wziąć. Dopiero, gdy spojrzałem w lustro zrozumiałem o co jej chodzi. Poczułem obrzydzenie do samego siebie. Wyglądałem jak półtora nieszczęścia. Zarośnięty, w brudnych ciuchach, podkrążone oczy. Zawahałem się chwilę, ale po sekundzie zaśmiałem się sam nie do końca wiedząc z czego dokładnie. Nie chciałem litości w jej oczach, nie chciałem by patrzyła na mnie jak na dziecko, które sobie nie radzi, ale w sumie chyba właśnie tak było co nie?

Starałam się ukryć przerażenie, jakie malowało się na mojej twarzy w tym momencie. To co zastałam po swoim wejściu do mieszkaniu było niczym w porównaniu z tym w jakim stanie go zastałam. Nigdy nie widziałam by zapuścił się aż tak, pomijając fakt,że wypił o kilka piw za dużo, po prostu nie przypominał mężczyznę, którego poślubiłam i którego pokochałam. Nie myślałam nad konsekwencjami moich decyzji, chociaż moja urażona duma mówiła mi hej kobieto opanuj się, serce przygłuszyło ją i szeptało wiesz co należy zrobić. Zadzwoniłam do siostry a teraz starałam się zapanować nad bałaganem, które zawładnęło tym domem.  
- Pomogę Ci - kwadrans późnej obok mnie stał mężczyzna, który zawładnął moim sercem i życiem. Mężczyzna, którego kochałam, ale jednocześnie nienawidziłam bojąc się,że nigdy nie zdołam mu tak naprawdę wybaczyć. Pragnęłam cofnąć czas, odmienić nasz los budzić i zasypiać się przy nim, ale wiedziałam po prostu miałam świadomość tego,że chociaż nie wiem co byśmy nie zrobili i jak bardzo byśmy się nie starali nigdy nie będzie już jak zawsze.
- Nie powinnaś patrzeć na mój upadek - powiedział blady, przerażająco blady na twarzy. Wydawało mi się, jakby przez ostatnie kilka dni przybyło mu co najmniej z piętnaście lat.
- To mogłeś nie upijać się w trupa i nie zapuszczać tak tego mieszkania. Wiesz co by było jakby zobaczyły to dzieci? - rzekłam. Może i powinnam być delikatniejsza, może i powinnam zastanowić się nad swoimi słowami, ale musiałam nim potrząsnąć. - Co się stało,że upadłeś tak nisko? Co się stało,że znalazłeś się na samym dnie Jakubie? - spytałam. Chciałam zapytać kto doprowadził Cię do takiego stanu, kto skradł twoje serce i roztrzaskał je na milion kawałków, ale nie powiedziałam tego. Chyba nie dlatego by go chronić, ale dlatego bo bałam się poznać odpowiedź na to pytanie. Gdybym usłyszała Sebastian ta odpowiedź mogłaby mnie po prostu zabić.  
- Świadomość,że zabiłem kobietę, którą kochałem i która kochała mnie - rzekł cicho. Wiedziałam. Chciałam zapytać o kim on mówi, co się stało, ale nie mogłam wypowiedzieć nawet słowa. A więc mój małżonek naprawdę się zakochał. Kim zatem była ta szczęśliwa kobieta, która poprowadziła go na samo dno? czym była lepsza ode mnie,że zabrała mi go na zawsze?
- Dlaczego zatem jej nie ma teraz przy Tobie? - wyznałam rozgoryczonym głosem
- Jest. - wyznał cicho. - Jest tutaj, obok mnie kochana - rzucił łapiąc mnie za rękę. Oniemiałam. To ja byłam tą kobietą, która zniszczyła go doszczętnie? jak? jak do cholery to było możliwe? - Ale - chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co jak....  
- Bo widzisz nie mogę znieść świadomości,że zniszczyłem Cię kochanie. Kiedy ostatni raz byłaś przy mnie szczęśliwa? kiedy się uśmiechałaś? Widzisz byłem u Sebastiana i na półce ujrzałem twoją fotografię, byłaś na niej uśmiechnięta,a ja zdałem sobie sprawę,że Cię zabiłem. Zabiłem radość w twoich oczach, a dla męża to najgorsza zbrodnia - usłyszałam. Milczałam. Nie byłam wstanie się ruszyć. Byłam oszołomiona i wstrząśnięta jego słowami. Podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego ramiona.
- Kochany - wyznałam czule gładząc go po włosach. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1686 słów i 8866 znaków, zaktualizowała 2 sty 2018.

2 komentarze

 
  • Użytkownik AnonimS

    Przeczytałem tylko ten odcinek z ciekawości bo opowiadania miłosne nie są tym co mnie pasjonuje ale jestem pod wrażeniem tego tekstu. Niby banalna typowa historia jakich pełno w codziennym życiu ale sposób jej opisania budzi mój podziw. Czytając z łatwością poczułem emocje i sposób myślenia obydwu postaci i co najważniejsze uważam że je za prawdziwe. Brawo Autorko.

    3 sty 2018

  • Użytkownik agusia16248

    @AnonimS bardzo bardzo dziękuję za miłe słowa :* wasze komentarze są dla mnie najlepsza motywacja

    3 sty 2018

  • Użytkownik cukiereczek1

    Czekam na kolejny z niecierpliwością !! ????????????????

    2 sty 2018

  • Użytkownik agusia16248

    @cukiereczek1 kochana wiem ze dawno nic nie dodawalam i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Postaram sie cos dodać w wolnej chwili

    2 sty 2018