To nie powinno się wydarzyć cz 19

Słowa wypowiedziane przez Bartka wracały niczym ciche echo. Jakub stał kompletnie oszołomiony rewelacjami syna, a ja wcale nie byłam lepsza. Cieszyłam się, że tuż za mną znajduje się niewielka ławka na której mogłam usiąść z wdzięcznością.
- Co zamierzasz teraz zrobić? - zapytał mój mąż próbując odzyskać kontrole nad sytuacją, którą tak na prawdę już dawno straciliśmy. Po raz kolejny dzisiejszego przedpołudnia miałam dziwne wrażenie, że polegliśmy. Teraz to wrażenie nasiliło się na tyle, że nie myślałam o mnie już nawet jako matka tylko kobieta, która nic nie wie o własnych dzieciach. Próbowałam przypomnieć sobie kiedy ostatnio rozmawiałam z Bartkiem lub Anią, ale nie potrafiłam. Nie miałam na myśli oczywiście rodzicielskich formułek jak w szkolę, jakie dziś dostałaś stopnie miałaś jakiś sprawdzian czy test? Miałam na myśli normalną rozmowę kochanie co się u Ciebie dzieje? jak sprawy sercowe? których nie przeprowadzałam od tak dawna. Jeszcze kiedyś, gdy wydawało mi się, że jesteśmy szczęśliwą, kochającą się rodziną zasiadaliśmy z dziećmi przy jednym stole, graliśmy w gry planszowe, oglądaliśmy tv albo zamawialiśmy pizzę w sobotni wieczór. Dzieci nie musiały wymykać się w soboty by nie słyszeć jak z mężem na siebie warczymy, albo nie patrzeć na nasze ciche dni. Wtedy jeszcze nie wiedziałam o Kuby skłonnościach, nie miałam żalu ani do męża, ani do brata. Wtedy jeszcze byliśmy normalną rodziną. Teraz natomiast miałam dziwne wrażenie przegranej. Bo jak inaczej nazwać to, co ostatnio działo się w moim życiu? Co z tego, że odzyskałam męża skoro traciłam własne dzieci? Od kiedy mój syn miał dziewczynę? Owszem spotykał się z przyjaciółmi, jeździł na imprezy, wymykał się z domu często też przyprowadzał tą, czy tamtą do nas wieczorem, zamykali się u niego w pokoju, a ja nigdy nie wchodziłam w jego prywatność bo chciałam być dobrą matką. Bzdura! Dobra matka interesuje się życiem własnych dzieci. A teraz dowiaduje się, że nie długo zostanę babcią?
- Co zamierzacie teraz zrobić? - Z dala usłyszałam swój głos. Dopiero teraz powoli dochodziłam do siebie, ale jeszcze na tyle jakbym chciała. Kuba siedział tuż obok mnie, a ja dopiero w tym momencie zorientowałam się, że mój mąż trzyma mnie za rękę. Ania stała przy bracie dumna u jego boku, jakby chciała powiedzieć nam zawsze będę po jego stronie.  
- Nie wiem. Przeraża mnie to. Chciałem zdać maturę iść na studia a teraz chyba praca. Zresztą - zawahał się. - Ona nie chce tego dziecka. Rozważamy też adopcje - powiedział w końcu. Kuba stanął na równe nogi i przyglądał się twarzy syna. Chyba ostatnie słowa Bartka wstrząsnęły nim równie mocno jak mną. Nie mogłam wyobrazić sobie naszego wnuka w ramionach obcych ludzi.
- Chcę telefon do tej dziewczyny i do jej rodziców. Teraz! - zarządzał purpurowy na twarzy. Barek pobladł. Nie wiem, czy wystraszył się reakcji ojca, czy było coś czego nam jeszcze nie powiedział.
- Nie dam - rzucił krótko i pobiegł do domku. Ania popatrzyła chwile na nas i pobiegła za bratem. Po raz drugi usłyszeliśmy huk i trzaśnięcie drzwiami.  
- Kuba - wyznałam cicho próbując zastanowić się co mam mu powiedzieć.

W oczach syna widziałem ten sam wzrok, który znałem z własnego doświadczenia. Gdy Dot powiedziała mi o ciąży, gdy dowiedziałem się, że zostanę ojcem ziemia usunęła mi się spod stup. Byłem wtedy niewiele starszy niż mój syn i walczyłem sam ze sobą, bo nie byłem właściwie pewny kim tak naprawdę jestem. Byłem rozdarty, zmieszany i zagubiony a ciąża kobiety, której znałem i kochałem wcale tego nie ułatwiła. Kilka razy przeszła mi przez głowę myśl, że może lepiej byłoby oddać dziecko, płacić alimenty, odsunąć się z jego życia, ale nie mogłem tego zrobić. Po pierwsze wiedziałem, że to nie tylko sprawa Dot, ale także moja, po drugie zacząłem już wtedy coś czuć do tej kobiety. Gdy przyszła do mnie tamtego wieczora z czerwonymi od łez oczami, z strachem na twarzy i nieobecnym wzrokiem jakby przeczuwała, że mogę ją zostawić i powiedziała niemal wykrzyczała płacząc jestem w ciąży, bałem się, ale wiedziałem co muszę zrobić. Tylko, że ja wtedy znałem już trochę Dot, spotykaliśmy się. Natomiast nie wiedziałem ile lat ma matka naszego wnuka, czy wnuczki, jak długo spotyka się z naszym synem, czy są parą. Nie wiedziałem o niej nic.  
- Trochę przesadziliśmy z naszą reakcją. Nie możemy na niego naciskać - odezwała się cicho Dot. Odwróciłem się i spojrzałem w jej oczy. Panował w nich strach, ale jej ciało było już opanowane i spokojne, nie to co moje. Ja wciąż nie mogłem uwierzyć w całą tą sytuację, byłem pewny, że takie rzeczy przytrafiają się innym, nie nam. Wczoraj przyłapaliśmy Anię z obcym kolesiem pod wpływem alkoholu, Bartka na papierosie a dziś nasz syn, chłopiec, bo przecież zawsze będzie dla mnie małym dzieckiem sam miał zostać ojcem?  
- To chyba jakaś kara za moje zachowanie. Jakby wszystko sprzysięgło się przeciw nam. Nie za wiele na jeden raz? - zapytałem Doroty, która patrzyła na mnie tak bardzo znajomymi mi oczyma i zastanawiała się nad czymś.
- Nie powiedziałam Ci tego wcześniej, ale ja także na początku wahałam się, czy nie oddać Bartka - odezwała się cicho. - Gdy moi rodzice dowiedzieli się o ciąży, zgotowali mi piekło na ziemi. Do dziś słyszę ich wyzwiska, głosy i tamte słowa. Nie wiem co z nim by było, gdybyś Ty nie zachował się tak jak się zachowałeś, gdybyśmy nie byli razem. Mama na pewno nie wzięłaby naszego syna pod opiekę, prawdopodobnie przed strachem, że sama sobie nie poradzę oddałabym go do domu dziecka - usłyszałem. Patrzyłem na nią nie do końca rozumiejąc co to wszystko ma znaczyć. Dlaczego mi to mówi dopiero po tylu latach i dlaczego właśnie teraz?. - Chcę kochanie Ci przez to powiedzieć, że nie możemy oceniać dzieciaków zbyt surowo, bo nic nie wiemy ani o jej rodzinie, ani o niej. Nie wiemy jak jej matka zareaguje, gdy dowie się, że nasz syn zrobił jej dziecko. Nie wiemy ile ona ma lat. Nie wiemy nawet jak ma na imię. Nie dziwie się, że Bartek uciekł, bo może sam chce to załatwić. Może jej rodzice nic nie wiedzą, a ty zadzwonisz i co powiesz? Dzień dobry z tej strony Kuba dziadek pani wnuczki lub wnuka? Co myśli pani o zachowaniu naszych dzieci? Co im powiesz? - zapytała. Rozumiałem już do czego zmierza. Nasza reakcja była zbyt gwałtowna. Powinniśmy być teraz wsparciem dla naszego syna, a nie rzucać mu kłody pod nogi. Miała rację.  
- Masz jakiś plan? - zapytałem.

Byłem w takim samym szoku co oni, ale mimo wszystko liczyłem na ich wsparcie. Zamiast tego zobaczyłem ojca purpurowego ze złości i zszokowaną mamę. Tylko Ania stała, a teraz siedziała obok mnie i milczała. Nie musiała nic mówić, wiedziałem,że moja siostra była jedyną osoba w tym domu na którą mogłem zawsze bezwarunkowo liczyć.  
- Co chcesz zrobić braciszku? - zapytała. Spojrzałem na nią, ale zamilkłem. Chciałem z nią porozmawiać, wyrzucić z siebie to wszystko, ale tak naprawdę sam jeszcze niczego nie postanowiłem. Jej rodzice nigdy nie zaakceptują mnie u boku ukochanego dziecka, u boku wypieszczonej, wypielęgnowanej jedynaczki. Prędzej wyrzucą ją z domu niż pozwolą mieszkać wraz z naszym dzieckiem. Ona sama nie do końca jest gotowa na macierzyństwo, bo przecież to pokrzyżuje jej całe życie. Ja także czuje strach, ale w głębi serca cieszę się,że zostanę ojcem. Tylko jak mam powiedzieć rodzicom,że jestem szczęśliwy i że chce tego dziecka? Jak powiedzieć to ojcu i mamie by nie złamać im serca,że tak źle mnie wychowali? Wiem,że to odpowiedzialność,że moje życie się zmieni. Skończą się koledzy, imprezy i jestem tego świadom. Moje studia, szkoła stoi pod znakiem zapytania bo przecież nie mogę chodzić do szkoły bo jakoś muszę utrzymać rodzinę. Znów zawiodę rodziców bo nie będzie tak jak pragnęli, ale miałem to gdzieś. Ile razy oni zawiedli mnie i moją siostrę? Ale z jednym mieli rację. Nigdy nie wybaczyłbym sobie, gdyby Ania zrobiła to po pijaku z pierwszym lepszym chłopakiem. A Gdyby wpadła jak ja? wczoraj zachowałem się jak najgorszy brat. Wiedziałem co jest grane, rozumiałem czym to grozi i siedziałem cicho, nie obroniłem jej.
- Można? - usłyszałem głos rodziców. Ania pospiesznie podniosła się i chciała już wychodzić, gdy złapałem ją za rękę i spojrzałem błagalnym wzrokiem w jej twarz. Moje oczy mówiły proszę zostań. Wróciła się i stanęła tuż za mną. Rodzice uśmiechnęli się na jej widok.  
- Synku tata nie miał nic złego na myli. Po prostu martwimy się o Ciebie i całą tą sytuację - pierwsza odezwała się mama.
- To prawda. Przepraszam jeśli źle to odebrałeś. Nie chciałem niczego złego, po prostu chcę byś wiedział,że cokolwiek postanowicie masz nasze wsparcie. Zawsze w każdej sytuacji możecie na nas liczyć z Anią. A jeśli będzie trzeba to zamieszkacie u nas z dzieckiem. Może nawet uda Wam się wrócić do szkoły, my zajmiemy się wszystkim, są jeszcze jej rodzice. To nie koniec świata. Poradzimy sobie, ale nigdy więcej niczego przed nami nie ukrywajcie - dodał na koniec. Ania popatrzyła to na mnie to na nich i wpadła im w ramiona, widziałem łzy radości w oczach mamy. Ja długo wahałem się obawiając się,że to jakiś postęp.  
- My z mamą byliśmy w podobnej sytuacji, gdy miałeś przyjść na świat. Także byliśmy przerażeni,że sobie nie poradzimy,że stracimy rodzinę. Ale gdy wziąłem Cię na ręce po raz pierwszy niczego nie żałowałem synku - usłyszałem rozczulony głos ojca. Matka patrzyła na nas z taką miłością w oczach, a po jej policzkach płynęły kolejny łzy.  
- Nie chcemy Was stracić - powiedziała ściszonym głosem. Nie wytrzymałem. Chociaż czułem ogrom odpowiedzialności, która spadła na moje plecy w tak młodym wieku, chociaż byłem przerażony bo nie wiedziałem co na to dziewczyna i czy uda mi się przekonać jej rodziców i ją by tego nie robiła, wiedziałem,że z taką rodziną na pewno sobie poradzę.
- Mam pomysł - rzekła tajemniczo mama, a w jej oczach zobaczyłem ten tajemniczy błysk. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1969 słów i 10446 znaków, zaktualizowała 6 kwi 2018.

2 komentarze

 
  • Palolcia16

    Swietne dalej dalej 😁😁😁

    18 maj 2018

  • Ja

    Czekamy na kolejna część 😍

    11 kwi 2018