Tomek

TomekTomek nastał z nowym rokiem szkolnym. Wrzesień koniec wakacji i  wszystko nowe. Nowa szkoła, nowi ludzie, nowe emocje i rzecz jasna zwyczaje.  Byli gimnazjaliści,  teraz w pierwszej licealnej,  poczuli się się dorośli i zupełnie tak, jakby  Pana Boga chwycili za nogi. Tyle, że ta ich  domniemana dorosłość prawie wychodzi im uszami  
I o ile dziewczyny, to już w gimnazjum szpanowały na nie wiadomo jak dorosłe i doświadczone, i tak zostało,  to chłopakom teraz już kompletnie odbiło. Mało co a pewnie by sobie kazali mówić przez PAN.  Podział  klasowy był mniej więcej tak osiemdziesiąt do dwudziestu procent dla pań. Siedemnaście lasek  na ośmiu “facetów”. I od początku  utworzyły się takie swoiste grupy, klany jak ja to nazywałam. O ile  chłopcy byli bardziej zwarci  i w zasadzie tworzyli jedną zwartą grupę, no z taką  pewną hierarchią, to u dziewczyn zaraz powstały można powiedzieć, że swoiste zmieniające swoje składy osobowe klany. Z czasem też nadałam tym grupkom swoje nazwy. A więc  “Dolarówy”, to najliczniejsza  grupka i należały do niej dziewczyny z bardzo bogatych rodzin. Następna grupa to  “Pindy”, mające może już mniej zamożnych staruszków, ale za to wysoko ustawionych w polityce czy administracji i  koniecznie chcące dorównać tym pierwszym. No i trzecia ostatnia i najmniej liczna grupka to były “Niemoty”. Pochodzenie może takie jak w poprzednich grupach ale cholernie zakompleksione,  takie - a co ja za to mogę-.  Ja się jakoś do żadnej z tych grup nie nadawałam. Do pierwszej i drugiej nie , bo jako jedna z niewielu stypendystek w szkole byłabym  ubogą krewną dla pań.  Z kolei ta trzecia z moim charakterem zupełnie ode mnie też nieźle odstawała,  po za tym, tak naprawdę, to raczej żadna z tych grup, by mnie i tak pewnie nie chciała w swoich szeregach. Więc z braku laku to raczej trzymałam się z chłopakami. Choć,  tak w zasadzie, w ich kategoriach myślenia, nie byłam warta specjalnej  uwagi. Na   ewentualny podryw się nie nadawałam, a jako kumpel  w sukience to też nie bardzo im  pasowałam.  Ale starczy tego ględzenia, miało być o Tomku, więc będzie o Tomku.  
No więc z Tomkiem to już była trochę dłuższa historia. Jaki był? No tak zwanym ciachem na pewno nie, choć nie powiem,   w miarę przystojny był z niego facet. Jedno co mnie w nim uderzyło to w przeciwieństwie do swoich kumpli, którzy prawie na gwałt usiłowali załapać się na jakąś dziewczynę, to on jakoś spokojnie na to patrzył, tak że nawet w pewnym momencie pomyślałam sobie,  czy on czasem nie jest gejem.  Ale z kolei nie zauważyłam u niego jakiegoś zainteresowania chłopakami. Co mi się u niego cholernie spodobało, to jego stosunek  do innych a w szczególności do nas dziewczyn. Do nas był raczej szarmancki, no bez przesady po łapkach nie całował, ale nigdy nie słyszałam by używał takich określeń jak  laska, zdzira, czy nawet bardziej nam uwłaczających. No to wyszło w końcu tak, że ja się przyglądałam jemu,  on mnie aż w końcu została z nas para. Zaczęło się od wspólnych przerw, gdy zawsze starał się być w pobliżu, a i ja  wolałam jego niż innych towarzystwo. Potem odprowadzanie po lekcjach na autobus,  aż nie wiadomo jak i kiedy, a zaczęliśmy się spotykać również poza szkołą. Jakieś piwko, spacer, czy wypad gdzieś potańczyć. Czasami film, a nawet raz zabrał mnie do teatru. Ponoć sztuka to klasyka, ale ja się chyba na tym nie znam. Zanudziłam się jak mops. Oczywiście na jego  pytanie odpowiedziałam, że świetna ale chyba się zorientował, że to nie moje klimaty bo więcej  takich propozycji już nie było. Aż w końcu, przyszedł   ten moment że wziął się na odwagę i   mnie pocałował. A już straciłam nadzieję że się na to odważy.  
Ten pocałunek  nie wiadomo czemu ale pamiętam do dziś.  Nie żebym to pierwszy raz całowała się z chłopakiem. Tyle że  tamte, to była raczej trochę  ciekawość a   ten był pierwszy którego chciałam. Pierwszy o którym marzyłam. Którym wywołał we mnie te tak zwane motyle w brzuchu. Do dziś się zastanawiam czy to było z  pożądania, czy podniecenia. Choć chyba nie ma jednego bez drugiego. Jak zwał tak zwał. W każdym razie chciałam tego mocno, i by to trwało długo. A że wiadomo jak to jest, dać komuś palec to po chwili będzie chciał całą rękę. I po jakimś czasie zaczynało mi być mało. Chciałam czegoś więcej, sama nie wiedząc czego.  W końcu nastał Listopad, zrobiło się zimno jak diabli i zaczynało być raczej kiepsko na tej ławeczce w parku. I wtedy  Tomek  raptem wyskoczył z “ idziemy do kina”. Byłam wkurzona, bo zupełnie co innego kołatało mi w głowie, i nawet nie zauważyłam,  że nie wziął tradycyjnego kubła popcornu i coli, co jest dzisiejszym zwyczajem. Do tego film musiał  być totalnym  gniotem bo sala była zupełnie pusta. Oprócz nas, siedzących w ostatnim rzędzie, przed nami siedziały ze trzy, czy może cztery parki.   Film jak przewidywałam był rzeczywiście  do  bani. Pamiętam z niego tylko, że dwóch facetów jechało autem i prowadziło jakąś mądrą dysputę. Ale bardzo szybko zrozumiałam, że  nie o to Tomkowi a i reszcie par zupełnie film nie był w głowie. Już podczas reklam zauważyłam  jak siedzący przed nami  migdalą się na potęgę. No tak, na zewnątrz zimno i mokro a nie każdy ma wolną chatę, więc pozostaje kino.  Jak na razie to mój Tomuś siedział bardzo grzecznie i trzymając moją dłoń, tylko delikatnie pocierał kciukiem jej wewnętrzną stronę.  
Oboje  pewnie obserwowaliśmy oboje tą samą parkę, bo gdy  w pewnym momencie przestali się całować, i tylko rytmiczne ruchy ramienia dziewczyny   wskazywałyby  na to, że dziewczyna pewnie “wali mu konia”, westchnął tylko i mocniej zacisnął  dłoń na mojej. A gdy blond główka dziewczyny,  nagle zanurkowała w dół, tak że straciliśmy ja z widoku, a siedzący obok chłopak, jakby nagle  urósł. Nagle głowa  Tomka zasłoniła mi cały widok, i gdzieś głęboko w buzi poczułam jego język. Całował jak nigdy dotąd. Wdzierał się głęboko i z delikatnego, dotychczas nieśmiałego Tomcia stał się Tomkiem zdobywcą.  Poczynającym sobie coraz  śmielej i  bezceremonialnie zagarniającym terytoria dotychczas niezdobyte. Jego bezceremonialna teraz dłoń,  szybko utorowała sobie drogę wślizgując się pod koszulkę  i  pod staniczek, ugniatając niemiłosiernie moje piersi. Nigdy jeszcze taki nie był, i nie to było najgorsze.  Najgorsze w tym było to, że    mu tego w najmniejszym stopniu nie broniłam. Ba nawet mi się to cholernie spodobało. A on  nie widząc z mojej strony żadnego oporu zaczął poczynać sobie coraz śmielej. Tak, ze w końcu jego  druga dłoń  wylądowała między moje zaciśnięte  uda i sunąć w górę, zaczęła je dość brutalnie rozpychać. Ja zresztą też nie pozostałam dłużna. I jakby  w odwecie, za to trochę bolesne, choć nie powiem , że  nieprzyjemne,   miętoleniem cycuszków,  poczęstowałam go solidną maliną na szyi. I tym chyba rozzuchwaliłam go już zupełnie. Jego usta wprost miażdżyły moje, a język penetrował najdalsze zakątki mojej buzi. A gdy dłoń, dotychczas  brutalnie ugniatająca moje piersi zaczęła delikatną zabawę z sterczącymi brodawkami, to ta druga, na siłę usiłowała wepchnąć mi się pod spodnie. I całe szczęście ze ten seans się skończył bo jeszcze trochę a nie wiadomo jakby się to wszystko między nami skończyło. Z ledwością zdążyłam się jako tako doprowadzić do porządku. Umieścić cycuszki  w staniku, pozapinać bluzeczkę, i wsunąć ja na powrót w spodnie. A i tak    pewnie bardziej przypominałam dziką kotkę w okresie rui  niż nieśmiałą dziewicę. Tak…… byłam wtedy jeszcze dziewicą,  piętnastoletnią dziewicą,  ale za to z wybujałą fantazją i wielkimi potrzebami no  chyba, że uznamy masturbację za utratę dziewictwa.  
A jakie wyciągnęłam wnioski z dzisiejszego zdarzenia? Można powiedzieć że stopniowo i ewoluowały razem rozwojem sytuacji a  te nasze wypady do “kina” stały cię coraz częstsze. A ja, świadomie czy podświadomie……….. a pewnie raczej świadomie,  zaczęłam dobierać swój ubiór odpowiednio na te okazje. Zapinaną  bluzeczki zamieniłam na sweterki czy the-shirty a to z czystego wyrachowania. Wystarczyło wstając, ściągnąć go dół i wszystko było ok. Następnie to zrezygnowałam z koszulki i staniczka. Jak dziś pamiętam minę Tomka gdy wsunąwszy mi dłoń pod sweterek poczuł, że  nic już pod nim nie mam i jest tam tylko gołe ciałko. Zaraz to też skrzętnie wykorzystał i palce zamienił na wargi pieszczące moje sutki.   Następny krok, to mimo zimna zrezygnowałam z spodni na rzecz sukienki,  a z czasem sukienkę zamieniłam na spódniczkę. Powód? Jemu gołe piersi już nie wystarczały, a i ja, powie ktoś ze świntucha, zapragnęłam poczuć jego dotyk na swoich udach,  i nie koniecznie przez dżinsy. Jednak dla większego  bezpieczeństwa, by sprawy nie wymknęły się spod kontroli i nie zaszły nie wiem jak daleko, zamiast cienkich majteczek, pod rajstopami zawsze były bawełniane figi. Zamiana spodni na spódniczkę dała piorunujący efekt a nasze kinowe wypady stały się coraz częstsze. Już nie wyszukiwaliśmy tandetnych filmów bo opracowaliśmy swoistą swoja metodę. po prostu kupowaliśmy bilety na jakikolwiek film, a po przejściu przez bramkę  wybieraliśmy salę, w której było najmniej ludzi. Tomek bardzo szybko przechodził do porządku z tymi moimi zmianami i zaczynało mu być chyba za mało i pewnego dnia to nie ja jego a on mnie zaskoczył. Od niepamiętnych czasów  zabrał mnie nie do kina a na film. Choć przypuszczam, że nie było to znów takie bezinteresowne a na dodatek,   zakończyło się to wielką wtopą.  Na moje szesnaste urodziny zaprosił mnie bowiem na "Pierwsze pragnienia". W kinie okazało się że sala  była na tyle pełna, że obok nas nie było wolnych miejsc i kurtki musieliśmy trzymać na kolanach. Już nie było mowy o całowaniu czy jakiś czułościach, więc oboje siedzieliśmy grzeczni jak  nigdy dotąd. Do czasu. Do czasu aż w jednej z scen , główna bohaterka przeżywa swój pierwszy raz z o wiele starszym od niej facetem. Dziwne bo kocha fajnego chłopaka w swoim wieku, ale na ten swój pierwszy raz wybiera innego. Scena piękna, a byłam nią tak zafascynowana że nawet nie poczułam, gdy Tomek dłonią, którą od pewnego czasu  pieścił moje udo chwycił moją dłoń wsunął pod kurtkę na kolanach,  i położył na swoim wzwodzie. Nie byłoby w tym specjalnej sensacji gdyby nie to że jego członek był na zewnątrz spodni i gdyby nie to, że po raz pierwszy trzymałam męskiego fallusa w dłoni. Z wrażenia, a może ze strachu, nie zareagowałam, nie cofnęłam dłoni. On to trochę opacznie widać odczytał bo zacząwszy mi na nim palce,  zaczął poruszać w górę i w dół moja dłonią. Jego fallus natychmiast napęczniał jeszcze  bardziej i po paru moich ruchach zaczął pulsować  i  poczułam na dłoni mokrą lepką maź. Kurdę, zrobiło się bardzo niezręcznie. Ja zamiast udać że nic się nie stało wyrwałam mu swoją dłoń i nerwowo zaczęłam wycierać to wszystko chusteczką. W szkole unikaliśmy się ja ognia, każde z wzrokiem wbitym w drugą stronę. Do dziś się zastanawiam kto dał większą wówczas plamę. On ze nie wytrzymał czy ja ze się tak zachowałam. Fakt że czas Tomka się skończył, a ja? A ja zaczęłam mieć coraz częściej  mokre sny i budziłam się potem na  mokrym prześcieradle, kurczowo zaciskając uda  z paluszkami w środku.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.