To nie powinno się wydarzyć cz . 22

Długo zastanawiałam się, czy wpuścić niespodziewanego gościa czy może nie. Sebastian był ostatnią osobą, którą spodziewałabym się spotkać w naszym domu. Chociaż wybaczyłam mężowi i postanowiłam dać nam szasnę, nie chciałam utrzymywać kontaktu z bratem. Nie po tym co nam zrobili. Bo jak miałam mu wybaczyć? były dni, gdy ogarniał mnie strach nie wiedziałam czego się obawiałam, ale on czasem nie mijał. Miałam wrażenie a może mi się tylko wydawało ,że oni nadal się spotykają. Gdy Kuba dostawał sms miałam ochotę przeszukać jego telefon, gdy wychodził chciałam iść go śledzić. Jednak obiecałam sobie, że spróbuje mu zaufać na tyle na ile można zaufać osobie po takiej zdradzie. Już miałam zamknąć drzwi gdy pojawił się Kuba.  
- Witaj miło Cię widzieć - rzekł mój mąż, a ja zamilkłam. Nie uważałam wcale by było miło, ale nie chciałam robić scen, nie teraz gdy Marcin potrzebował naszej całej rodziny i spokoju. - Dzięki, że przyjechałeś czeka na Ciebie - usłyszałam głos męża. Minęłam ich bez słowa i poszłam do pokoju. Udawałam ,że  zajmuje się przygotowaniem kolacji, chociaż wszystko leciało mi z rąk. Próbowałam nad tym zapanować naprawdę chciałam jednak nie potrafiłam. Nie potrafiłam zapanować nad emocjami, nie potrafiłam się uspokoić. Próbowałam sobie wmówić ,że chodzi o naszego syna, że przecież Marcin zawsze z Sebastianem mieli dobry kontakt jednak nie umiałam. Bałam się, że już zawsze tak będzie. Byłam przerażona swoim zachowaniem bo sądziłam iż poradziliśmy sobie z tym problemem, najwidoczniej nie.  

Sebastian wyszedł jakąś godzinę temu chociaż nasz syn prosił go by jeszcze został. Nie przyznaliśmy się do tego, ale zauważyliśmy znaczną poprawę w zachowaniu syna, zupełnie jakby wizyta Sebastiana mu chociaż w znacznym stopniu pomogła. Obawiałem się za to jak będzie między mną a Dorotą ponieważ nie musiała tego powiedzieć wprost ale zauważyłem jak bardzo jest zła. Nie miałem jej za to za złe wręcz przeciwnie. Byłem jej wdzięczny, naprawdę podziwiałem ją za to, że dała nam szanse. Wiedziałem, że nie będzie łatwo jednak miałem nadzieje naprawdę w to wierzyłem iż sobie poradzimy. Dziś po raz pierwszy w to zwątpiłem jednak nie z powodu Doroty i bólu jaki jej zadawałem a z powodu swojej natury. Gdy zobaczyłem Sebastiana poczułem tęsknotę, moja stara natura moje dawne ja powróciło z podwójna siłą a ja tak bardzo chciałem je zwalczyć. Kochałem Dot, jeszcze bardziej kochałem nasze dzieci i wiedziałem, że dziś bardziej niż kiedykolwiek nasz syn potrzebował naszej całej rodziny. Wciąż czułem się winny temu co się stało a niechęć naszego syna wcale mi tego nie ułatwiała. Czy gdybym jechał ostrożniej Ola by żyła? no i co działo się z Anią? dlaczego znikała na całe dnie nie mówiąc dokąd idzie? jak miałem ją chronić skoro tak mało wiedziałem o własnych dzieciach, czy naprawdę byłem tak fatalnym ojcem?  
- Dot czy ja naprawdę byłem złym ojcem? - powiedziałem na głos swoje obawy. Oczy Doroty skierowały się w moją stronę. Od wyjścia Sebastiana chyba po raz pierwszy na mnie spojrzała. Jeszcze chwilę po jego wyjściu patrzyła w stronę drzwi nad czymś rozmyślając.  
- Oboje byliśmy fatalnymi rodzicami - wyznała szczerze. Wiedziałem o co jej chodzi i do czego zmierza. Ostatnim czasie tak mało poświęcaliśmy czasu dzieciom, a przecież oni tak bardzo nas potrzebowali. To ja wszystkiemu byłem winien, to ja zawaliłem jako mąż i ojciec a już szczególnie jako ojciec. zamiast pakować się do jego łóżka, zamiast szukać zrozumienia u Sebastiana powinienem porozmawiać z żoną, powinienem spędzać czas z rodziną, dziećmi i być dla nich wsparciem. Kiedy tak naprawdę mogli na mnie liczyć? kiedy miałem dla nich czas? nie pamiętałem.  
- Dot co teraz? - spytałem cicho chociaż bałem się usłyszeć odpowiedź  
- Teraz skupimy się na dzieciach. Zrobimy co w naszej mocy by pomóc naszemu synowi i więcej uwagi poświęcimy Ani - szepnęła - A My? - zamyśliła się. - Przecież widziałam jak patrzysz na niego, jak szukasz go wzrokiem. Nawet jeśli było to zakończone natury nie oszukasz. Chcę byś do mnie wrócił, naprawdę wrócił i tylko wtedy będę potrafiła spróbować dać nam szasnę. Na razie nie wróciłeś do mnie, na razie nie jesteś mój a świadomość ,że jesteś też jego rozrywa moje serce na pół - usłyszałem.    

Jakub jeszcze chciał coś powiedzieć, zaprzeczyć jednak nie pozwoliłam mu. Ta rozmowa była chyba jedną z najtrudniejszych w moim życiu, chociaż tak niewiele powiedzieliśmy słów. Zachowałam się tak jak powinnam, tak jak powinna każda matka. Były nasze dzieci i to oni powinni być teraz najważniejsze. Musiałam za wszelką cenę postawić syna na nogi, wyrwać go z sideł depresji wysłać na jakąś terapie. Była też Ania, która ewidentnie coś ukrywała, miała jakieś problemy albo czegoś nie chciała mi powiedzieć. Byliśmy też my pośrodku tego wszystkiego co działo się między nami i nasza niejasna i nieznana przyszłość. Czy potrafiłam mu zaufać? Nie. Chociaż próbowałam, naprawdę starałam się ze wszystkich sił dać nam szasnę, zaufać spróbować przegrałam. Chyba tak naprawdę z góry nasze starania skazane były na porażkę. Miłość czasami to za mało by zbudować coś na nowo, by posklejać coś z niczego by dać komuś drugą szasnę. Tak chciałam zaufać Kubie i naprawdę przez jeden moment przez krótką chwilę uwierzyłam chciałam po prostu w to wierzyć ,że może nie wszystko stracone ,że jest jeszcze jakaś nadzieja. Jednak po tym co zobaczyłam dziś, po tym spojrzeniu Sebastiana i Kuby zrozumiałam ,że nawet jeśli nie będzie to mój brat to będzie ktoś inny. Inny mężczyzna, inne ramiona i wieczna niepewność kiedy nie wróci do domu. Czy potrafiłam tak żyć? Czy chciałam?  czy umiałam? W imię czego? kochałam go i co do tego nie miałam najmniejszej wątpliwości i byłam pewna, że on w głębi duszy tez mnie kocha jednak czy kocha mnie na tyle by dla mnie zrezygnować z swoich potrzeb? czy ja mu wystarczałam? co jeśli on tego potrzebuje? czy będę umiała się z nim dzielić? tego jednego wiedziałam na pewno ,że nie. Nigdy nie pogodziłabym się z świadomością, że wychodzi do innego, nigdy nie wybaczyłabym jemu i nie pozwoliła by później dotykał mnie. Brzydziłabym się nim. A może gdyby nie chodziło o mojego brata a o jakaś obcą osobę było by lżej? może potrafiłabym na to spojrzeć nieco inaczej? Nie miałam co do tego pewności. Zdrada była zdradą, jakakolwiek by nie była była po prostu zdradą.  

Spojrzałam na zegarek i już miałam zamiar wychodzić, gdy napotkałam wzrok Czarka. Impreza rozkręcała się na dobre, towarzystwo nieco się upiło a ja wiedziałam, że jeśli niedługo nie wrócę to rodzice zaczną do mnie wydzwaniać i dopiero się zacznie. Było grubo po dwudziestej drugiej i planowałam niedługo zbierać się do domu. Już chciałam wstać by iść po swoje rzeczy, gdy obok mnie pojawił się najprzystojniejszy facet ze szkoły. Nie mogłam uwierzyć ,że Czarek wybrał właśnie mnie z pośród tylu zakochanych w nim nastolatek. W Czarku podkochiwało się połowa szkoły jednak on sobie z tego nic nie robił. Był kapitanem drużyny a jego uroda podbiła nie jedno serce jednak on wybrał właśnie mnie. Nie, nie uważałam się za szara gęś, chociaż do najpiękniejszej dziewczyny w szkole też wiele mi brakowało. Miałam powodzenie, ale nigdy nie spodziewałam się, że wybierze właśnie mnie.
- Fajna imprez zobaczysz pół szkoły będzie o niej opowiadać - ogłosił z dumą. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie a ja zamknęłam oczy. Uwielbiałam być w jego ramionach, czuć się przy nim bezpiecznie i chociaż na chwile zapomnieć o wszystkim co teraz działo się u mnie w domu.
- Może - szepnął mi do ucha a jego dłoń zeszła niżej. Gdy jego ręce schowały się pod spódniczką zamknęłam oczy. Widziałam na co liczy, ale nie byłam jeszcze gotowa. Nie chciałam robić tego tak, w ten sposób w tym miejscu, zresztą nie czułam się jeszcze gotowa by przeżyć z nim swój pierwszy raz.  
- Chodź mam coś dla Ciebie - rzekł cicho i pociągnął mnie na górę. Nie wiedziałam co dla mnie uszykował, ale ufałam mu i byłam w nim zakochana. - Weź po tym rozluźnisz się mała - usłyszałam. Nie miałam pojęcia co to jest, ale wizja rozluźnienia i zapomnienia wreszcie o wszystkim bardzo mi się spodobała, nie wiem czy to wypity alkohol spowodował, że straciłam na chwilę nad sobą kontrolę i zrobiłam to o co mnie prosił, chociaż wiedziałam jak bardzo jest to głupie i nieodpowiedzialne. Po chwili czułam jak moje ciało się rozluźnia, miałam wrażenie błogiego spokoju i zaczęło robić mi się już wszystko jedno gdzie jestem, co tu robię. Poczułam na plecach jakieś dłonie, odwróciłam się i zobaczyłam jakaś nieznaną twarz  
- Chodź - rzekł mężczyzna a ja bez słowa sprzeciwu za nim poszłam. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1739 słów i 9196 znaków.

Dodaj komentarz