Szare istnienie #7

Szare istnienie #7– Obudziła się przed 9:00. Po kąpieli, ubrana już w białe spodenki i niebieską bluzkę na ramiączkach, zabrała się za smarowanie rany. Tym razem opatrunek wyszedł jej o wiele lepiej. Od samego przebudzenia słyszała dochodzącą z domu muzykę i bała się zejść. W końcu, gdy nadeszła 9:20 musiała się tam udać. Od razu skierowała się do kuchni, w której za moment pojawił się Travis.
  – Czyli nie odpuszczasz? – zapytał z wyraźnym niezrozumieniem.
  – Jeszcze tylko kilka dni, potem idę do nowej pracy.
  – A ja codziennie będę płacił za nowe szyby?  
  – Zapłacę za nią! – wybuchnęła.
  – Daj mi adres ten speluny.
  – Nie znam.
  – Nie znasz adresu własnej pracy?
  – Nie pamiętam.
  – Ok, nie wyjdziesz z domu, póki go nie dostanę.
  – Ciekawe, jak mnie zatrzymasz? – rzuciła, biorąc napój z lodówki.
  21-latek odwrócił się na pęcie i bez słowa wyszedł. Po chwili odezwał się klakson Hondy i nastolatka skierowała się do wyjścia, ale zatrzymał ją w salonie, łapiąc za ramiona.
  – Puszczaj mnie! – wrzasnęła, próbując się wyszarpnąć.
  – Powiedziałem...
  Stali naprzeciw siebie minutę, może dwie i Matt zatrąbił drugi raz. Ponownie chciała się uwolnić, nadal bez powodzenia.
  – Puszczaj, mówię, nie wkurwiaj mnie! – ryknęła.
  Milczał. Po trzecim klaksonie w końcu zapisała adres, rzuciła mu kartkę przed nosem i wyszła.  
  Gdy wsiadła do auta, zbierało ją na płacz złości.
  – Cześć. Sorry – mruknęła.
  – Nie szkodzi, zapaliłem na powietrzu – uśmiechnął się i ruszył.
  Dojechali w niecałe dziesięć minut. Amber mało nie otworzyła ust ze zdziwienia, widząc ją nie z tym facetem, co zawsze. Laura nie zwracała na nią uwagi, tylko poszła do szatni. Rywalka natychmiast się tam znalazła.
  – Działasz na dwa fronty, mała dziwko? – uśmiechnęła się szyderczo.
  Nie usłyszawszy odpowiedzi, chwyciła dziewczynę za ramiona i mocno uderzyła o ścianę.
  – Znowu odjęło ci mowę?! Igrasz z facetami, czy po prostu lubisz się puszczać?!
  Brunetka nadal milczała, więc Amber z całej siły kopnęła ją kolanem w brzuch. Dziewczyna momentalnie zgięła się wpół.
  – Pogadamy jeszcze! – zagroziła napastniczka, po czym opuściła szatnię.  
  Laura skuliła się przy ścianie, próbując nabrać powietrza. Żołądek pulsował bólem. Siedziała tak dłuższą chwilę, w końcu Matt zapukał w otwarte drzwi przebieralni i zaraz ukucnął przy koleżance.
  – Co się stało?
  – Nic – przerywane słowa wypłynęły z jej ust.  
Natychmiast zerwał się z miejsca. Laura widząc, jak dziwnie zareagował, od razu wstała i od wybiegła za nim. Chłopak wpadł do kuchni, szybkim krokiem podszedł do Amber i zaczął okładać ją pięściami po głowie. Zasłoniła się rękoma.
  – Zatłukę cię, szmato! – lał ją bardzo mocno, cios za ciosem.  
  Nastolatka zaraz podbiegła i wcisnęła się między nich.
  – Matt, przestań! – krzyknęła, odsuwając chłopaka do tyłu.
  Posłuchał. Amber najwyraźniej odczuła razy, bo zeszkliły jej się oczy. Ruszyła w stronę baru.  
  – Masz przejebane! – rzuciła jeszcze do chłopaka i zniknęła za drzwiami.
  Ten znów się zerwał, chcąc biec za nią, ale Laura go zatrzymała.
  – Proszę cię, zostaw... – trzymała go mocno..
  Odpuścił. Usiadł i odpalił fajkę, był wściekły. Gdy skończył, włączył frytkownicę, poszedł do lodówki i po chwili postawił przed dziewczyną szklankę zimnego soku.
  – Jadłaś śniadanie? – wybąkał przez zęby.
  – Nie zdążyłam.
  – Frytki mogą być?
  – Nie jestem głodna.
  Nie nalegał, gdyż w kuchni właśnie pojawił się Frank. Miał dziwny wyraz twarzy i zmęczone oczy. Nie odezwał się słowem. Włączył wodę, zajrzał do lodówki i powyjmował rzeczy do wyrzucenia. Następnie poszedł po worek i opróżnił wszystkie pojemniki. Matt właśnie wrzucił ziemniaki do oleju. Milczał, nie patrzył na kumpla. Atmosfera stawała się coraz gęstsza, przez co nastolatka czuła się coraz bardzo nieswojo. Wiedziała, że to przez nią. Frank zalał kawę i w końcu wydusił:
  – Co się stało wywłoce? Mało nie ryczy.
  Matt uśmiechnął się pod nosem.
  – Dostała po pysku.
  – Za co?
  – Za wyciąganie rąk.
  Brunet podszedł do przyjaciela.
  – Sorry, nie wiem, co mi odwaliło. Zachowałem się jak dupek. Zrozumiem, jak się więcej do mnie nie odezwiesz.  
  – W porządku.
  Wrócił i usiadł bardzo blisko Laury. Nie mówił nic, przypatrywał jej się tylko. Dziewczyna także milczała, czuła się coraz bardziej wyobcowana. Pojawiła się przed nią porcja frytek.  
  – To ma zniknąć – rzucił uśmiechnięty Matt i usiadł w kącie ze swoimi ziemniakami.  
  Znowu siedzieli bez słowa, a nastrój robił się coraz bardziej nieprzyjemny Dziewczyna nawet nie tknęła jedzenia, była kompletnie nieobecna. Myślała o Amber, Franku, pobitej szybie, do tego o młodszym chłopaku, który tak ostro zareagował w jej obronie. Poza tym nie mogła odpędzić od siebie wyrzutów sumienia, spowodowanych kłótnią chłopaków.
  

Dumała i dumała, w końcu wstała i poszła do łazienki. Usiadła na obudowie grzejnika i tam zastygła w bezruchu. Nawet nie pomyślała o Amber, mogącej pojawić się w toalecie, głowę zaprzątał jej klimat panujący w kuchni. W końcu przepłukała twarz i wróciła do kolegów, choć najchętniej by stamtąd uciekła. Frank nadal obserwował brunetkę, w końcu zapytał:
  – Wszystko w porządku?
  – Tak.
  – Na pewno?
  – Tak.
  Nie zdążył ponownie zagadać, bo zadzwonił dzwonek przy barze i chłopak poszedł po kartkę, po czym włączył urządzenia. Mimo przeprosin atmosfera nie uległa zmianie. Matt znowu robił jakieś mazie, więc Frank zwrócił się do Laury, wrzucając frytki:
  – Pomożesz mi?
  Podeszła do niego.
  – Przypilnuj ich – poprosiła, po czym wziął się za smażenie kotletów.
  Po dłuższej chwili przygotowane bułki czekały na mięso. Dziewczyna skończyła pracę i odwiesiła koszyk.
  – Przygotuj pudełka, wiesz, jakie – poprosił 23-latek.
  Zrobiła to i w pojemnikach zaraz znalazły się przygotowane rzeczy. Matt po chwili dołożył do nich po jednym pojemniczku z białym sosem. Puścił oczko do Laury i poszedł przygotować kawę. Panna nie miała pojęcia, co miał oznaczać ten gest.  
  Zamówienie trafiło na bar i znowu zrobił się zastój. Frank usiadł z dużą miską.
  – Chcesz sałatki? – zapytał dziewczynę.
  – Nie, dzięki.
  – Czemu nie zjadłaś frytek?
  – Nie mam ochoty.
  – Jak ręka?
  – Trochę lepiej.
  Starszy chłopak wziął się za posiłek, ale po kilku opornych kęsach odstawił naczynie do lodówki. Bardzo widoczne były jego dolegliwości po wczorajszych, alkoholowych ekscesach. Matt zalał napój i wrzasnął w stronę wnęki:
  – Amber! Bierz się za zmywanie!
  Ta zaraz przyszła i bez słowa wzięła się do pracy. Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Pozmywała i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
  – Coś ty jej zrobił, że tak szybko wykonuje polecenia? – zapytał nieco odważniej Frank.
  – Nic takiego. Dostała troszkę po łbie – odparł 21-latek z wyraźną oznaką zadowolenia.


  Znowu siedzieli bez zajęcia, zamieniając słowo od czasu do czasu, gdy nagle usłyszeli jakieś zamieszanie na sali. Po chwili ktoś krzyknął:
  – Leż, kurwa!
  Jak jeden mąż pobiegli do wyjścia z zaplecza. Zobaczyli leżącego na glebie barmana, nad którym wisiał potężny koleś. Travis przyciskał Amber do ściany i właśnie dostała w twarz.
  – Nie wpieprzajmy się, to brat młodej – powiedział zaskoczony widokiem Frank i usiadł z Mattem przy stoliku.
  Laura momentalnie ruszyła w stronę 22-latka, ale stojący nad Jackiem olbrzym zaraz ją zatrzymał.
  – Chris, puszczaj! – krzyknęła, ale on nadal stał jak dąb.
  Travis dalej wrzeszczał na Amber:
  – Pytam się, czy masz jakiś problem?!
  – Nie mam – zrobiła się nagle strasznie "malutka”.
  – Niszczysz mój dom, suko?!
  Cisza. Drugi raz dostała z liścia.
  – Travis, co ty wyprawiasz?! Wylecę z roboty! – krzyczała brunetka, próbując przepchnąć się przez potężnego znajomego.
  Chłopak nie reagował. Spojrzała pretensjonalnie na kumpli, ale oni nie ruszali się z miejsca. Znów usiłowała się wyrwać, lecz bez powodzenia.
  – Bujasz się do młodszych?! – kontynuował 22-latek.
  – Nie – mruknęła Amber.
  Jej odwaga już dawno zniknęła. Oberwała po raz trzeci - policzek był już dość mocno czerwony.
  – Travis, dosyć! – apelowała nastolatka, ale on miał ją gdzieś.
  Chwycił ofiarę za włosy i mocno pociągnął, wykręcając w bok jej głowę.
  – Moja siostra jest dla ciebie nietykalna, rozumiesz?!
  – Taaak – wybąkała niewyraźnie.
  Puścił dziewczynę.
  – Więc pamiętaj o tym! – podstawił jej palec pod nos. – Spadamy – rzekł do kumpla, nie zwracając uwagi na pracowników, po czym szybko opuścili lokal.
  Laura go jednak dogoniła, i rzuciła na niego z pięściami.
  – Ty duuupkuuu!!! Więcej nic ci nie powiem! – wrzasnęła, okładając go rękoma.
  Bała się zemsty starszej dziewczyny.
  – Wracaj do pracy – powiedział spokojnie, uwalniając się od siostry i szybko wsiadł do auta, które zaraz odjechało.
  Nastolatka wróciła do lokalu. Gdy przechodziła przez salę i zobaczyła minę prześladowczyni, przeszedł ją lodowaty dreszcz. Była ewidentnie wściekła, ale cóż się dziwić? – oberwała dwa razy jednego dnia.  
  Brunetka zamaszystym krokiem weszła do kuchni.
  – Czemu nic nie zrobiliście, do cholery?! – wydarła się.
  – A co mieliśmy zrobić.? Widziałeś tego kolesia...? Wątpię, aby przepuścił któregoś z nas. Poza tym i tak nie zamierzaliśmy, szmata ma, na co zasłużyła – powiedział Matt.  
  – Nie wiedziałem, że Travis jest taki ostry –rzucił Frank. – I bardzo dobrze chłopak zrobił, też bym lał w mordę – dodał.
  – Było was dwóch, nie dalibyście rady dla jednego Chrisa?! To mogliście chociaż coś powiedzieć! – wrzeszczała.  
  – Ale nie chcieliśmy, Travis nie pojawił się tu bez powodu. Dziwię się, że jeszcze jej bronisz – rzekł Frank i chciał objąć dziewczynę.
  – Nie dotykaj mnie! – huknęła i poszła z w stronę czajnika.
  Włączył wodę i zasypała herbatę. Spojrzała na zegarek – 13:37.
  – Zrobisz nam kawę z mlekiem? – zapytał Matt, który ponownie wziął się za robienie sosów, tym razem czerwonego koloru.
  Nie odpowiedziała, ale wzięła dwie szklanki i nasypała ciemnego proszku. W tym momencie ponownie rozległ się dzwonek i straszy z facetów uruchomił sprzęty. Nastolatka sterczała nad szklankami, milcząc.
  Podszedł do niej Matt.
  – Co jest? Przestań się tak przejmować. Szmata cię atakuje, a ty dalej za nią obstajesz? Nie rozumiem cię. Jak będziesz taka pobłażliwa, ona będzie to wykorzystywać i nadal się do ciebie przypierdalać.
  Cisza.
  – Gniewasz się za to, że się nie wtrąciliśmy? I może powiesz mi jeszcze, że suka nie uderzyła cię w szatni? – drążył.
  Nadal głucho.
  – No powiedz coś, do cholery! – chłopak się zdenerwował.
  – Skończmy ten temat, dobrze?! Nie jestem zła na ciebie, tylko na Travisa! – odkrzyknęła.  
  Chwyciła czajnik i zalała napoje.
  – Taaak...? Jak to widzę inaczej.
  – Trudno. Źle widzisz – burknęła.
  Przyjaciel odpuścił, udał się do frytkownicy i za chwilę syknęły smażone ziemniaki. Laura dokończyła kawę i podeszła do chłopaków, stojących plecami do siebie.
  – Co mam robić? – wymruczała.
  – Przynieś frytki z chłodni– poprosił Frank.
  Przytargała trzykilową torbę, która zabrał Matt.
  – Przetrzyj sześć talerzy i postaw tu – 23-latek wskazał blat, na którym robił hamburgery.
  Nastolatka wykonała polecenie i po chwili za naczyniach zagościły kanapki, a pół minuty później frytki i czerwone sosy.
  – Nieś to na bar. I bierz po jednym, nie katuj tej ręki – rozkazał brunet.
   Zaniosła talerze i wróciła do Franka.
  – To już wszystko, posiedź sobie – usłyszała, usiadła więc z kubkiem w dłoni.
  Za niedługo kumple do niej dołączyli. Starszy usiadł po jej lewej, a młodszy po prawej stronie, z fajką w zębach. Cała trójka w ciszy popijała ciepłe trunki. Po chwili nastolatka wycedziła:
  – Przepraszam was, wkurzyłam się.
  Frank głośno zarechotał.
  – I bardzo dobrze! Nie możesz być wiecznie grzeczną dziewczynką – powiedział donośnie. – Ależ byłaś groźna… jak lwica! Przeraziłem się, myślałem, że coś mi zrobisz! – śmiał się na całego, przez co Matt poszedł w jego ślady.
  – Jasne. Żartuj sobie, a ja wylecę z pracy.  
  – Czemu się tak przejmujesz tą pracą? Czym...? Tym cyrkiem? Za tydzień i tak już cię tu nie będzie. Matta też spróbuję wkręcić, póki nie mamy pracowników. Nie zostawię go w tym chlewie – oświadczył brunet.
  Dziewczyna zamilkła, w końcu miał rację.
  – Czemu nie nosisz telefonu? – zapytał.
  – Boję się. Nie chcę, żeby znowu mi ukradli.
  – Nikt ci nie ukradnie.
  – Nie, wolę mieć go w domu.
  – Ok, jak chcesz. Zjedz coś – spojrzał na zdębiałe już frytki.
  – Nie chcę.

  
  Prócz obsłużenia jeszcze ośmiu klientów, siedzieli bezczynnie do końca pracy. O 16:50 Matt orzekł:
  – Dobra, spadamy. I tak już nikogo nie będzie.
  Przebrali się i we trójkę ruszyli do wyjścia. Amber już nie było, a Jack akurat zamykał bar. Wyszli na zewnątrz.
  – Na razie – rzucił 21-latek, wsiadł do auta i odjechał.
  Zniknął tak szybko, że znajomi nie zdążyli nawet zareagować. Stali chwilę i Frank zapytał:
  – Przejedziesz się ze mną obejrzeć mieszkanie?
  – Muszę jechać do domu.
  – Co cię tak ciągnie do tego domu? Nie nudno ci tam?
  – Muszę policzyć się z Travisem. Nie powinien się wtrącać.
  – Powinien, jesteś jego siostrą.
  – Ale nie musiał jej bić.
  – Mała, przestań, przecież nic jej nie zrobił. Amber to twarda laska, takie policzki na nią nie działają. No chodź, doradzisz mi, bo jak pojadę sam, to znów pewnie stwierdzę, że mi się nie podoba. Do domu nie wrócę, a nie mam ochoty kolejnej nocy spędzić w motelu.
  – No dobrze, ale załatw to szybko.
  – Nie ma sprawy, wskakuj – otworzył drzwi Forda.
  Po chwili jechali już w stronę końca miasta. Frank spojrzał na niezapięty pas pasażerki, ale pierwszy raz jej darował. Za kilka minut zatrzymał się pod jasnym budynkiem, trochę wyższym niż większość bloków. Wysiedli i podążyli do wnętrza. Weszli do szerokiego holu, po czym udali się w kierunku windy.
  – Państwo do kogo? – zapytał sympatycznie wyglądający mężczyzna po pięćdziesiątce, który wyłonił się zza lady, stojącej na końcu pomieszczenia.
  – Do pana Nolana, w sprawie mieszkania – powiedział chłopak.
  – A, to przepraszam. Proszę iść – portier się uśmiechnął.
  Wjechali na trzecie piętro i Frank zadzwonił pod numer "16". Otworzył im czterdziestoparoletni, wysoki i chudy jak patyk facet.  
  – My w sprawie mieszkania – poinformował brunet.
  – Zapraszam.
  Weszli do ciągnącego się na wprost od drzwi korytarza, w którym po prawej był mały pokój, dalej, po tej samej stronie ściany kuchnia, a naprzeciw niej salon. Na końcu korytarza, na wprost drzwi wejściowych znajdowały się oddzielne łazienka i ubikacja. Mieszkanie wyglądało na świeżo odremontowane, sypialnia miała morelowy, a salon jasnobrązowy kolor. W kuchni leżały czarne kafelki, w łazience i ubikacji natomiast granatowe z białymi akcentami.
  – Ładne mieszkanie, chyba przyniosłaś mi szczęście – chłopak się uśmiechnął. – Trochę małe, chciałem trzy pokoje, ale dla mnie jednego wystarczy. Jaki czynsz? – zapytał właściciela.
  – Dwieście dolarów tygodniowo, plus rachunki.  
  – Trochę dużo jak na dwa niewielkie pokoje.
  – Budynek jest bardzo blisko centrum, dlatego czynsz jest nieco wyższy. Poza tym jest stróż, dzięki któremu nikt obcy ni niepokoi mieszkańców. Nie mogę niestety spuścić, sam bym na tym stracił. Mieszkanie jest świeżo odremontowane, to też zaleta – powiedział typ z uśmiechem.  
  – Chciałbym wprowadzić się na miesiąc i zobaczyć, jak mi się będzie tu mieszkać. Czy możemy się tak umówić?  
  – Nie ma problemu. Zapłacić też pan może pod koniec lipca – rzekł mężczyzna i dał Frankowi klucze. – W razie problemów ma pan do mnie numer, proszę dzwonić. Do zobaczenia – dodał i opuścił lokal.
  – Jak myślisz, będzie dobre? – brunet objął nastolatkę. Już nie wrzeszczała.
  – Tak, jest bardzo ładne.
  – Ta kanapa jest świetna, uwielbiam czarne meble! – posadził tyłek na sofie i zaczął podskakiwać. – I nie za miękka, to najważniejsze! – cieszył się jak dzieciak.
  18-latka delikatnie się uśmiechnęła, ale humor miała tragiczny. Non stop chodził jej po głowie brat i starsza koleżanka z pracy. Frank wstał i stanął przed nią, kładąc ręce na jej talii.
  – Przestań już o tym myśleć i się dręczyć, nic się nie stało. Po prostu dał jej do zrozumienia, że ma się trzymać od ciebie z daleka. Wyluzuj – przytulił ją, ale zaraz się odsunął, przeszywszy ją wzrokiem.
  – Jadłaś dziś cokolwiek?
  – Nie chcę.
  – To żart...? Dochodzi szósta, a ty od rana chodzisz głodna. Jedziemy do restauracji.
  – Nie.
  – Bez dyskusji! Idziemy! – nakazał szorstko, pociągnąwszy ją za zdrową dłoń.
  – Nie, powiedziałam! – zabrała rękę.
  Chłopak trochę osłupiał, nie znał jej z tej strony. Ponownie ją przytulił.
  – Mała, co się dzieje? Chodzi o wczorajszy dzień? Przepraszam, wiem, że chamsko się zachowałem, nie powinienem cię ignorować – trzymał ją mocno.
  – Nie chodzi o to, po prostu nie jestem głodna! – znów krzyknęła.  
  Frank nadal bardzo spokojnie reagował na jej emocje.
  – Chodź, nasmarujemy ci rękę – pociągnął ją do salonu i posadził na kanapie.
  Powoli odwinął bandaż i wycisnął pasek leku na ranę.
  – Może rozsmaruj sama...
  Nastolatka rozprowadziła maź na skórze i trochę się skrzywiła – ręka bolała okropnie.  
23-latek siedział i skręcał rozwinięty opatrunek. Zrobił to dość szybko i zaraz zabandażował dziewczynie dłoń. Po chwili znów siedziała w objęciu.  
  – Mała, proszę cię, jedźmy do knajpy. Już ja cię znam, zajdziesz do domu i też nie weźmiesz nic do ust. Chcę wiedzieć, że coś zjadłaś...  
  Przewała mu komórka. Odebrał i zaraz rzucił w słuchawkę:
  – Załatwiłem. Nie jest to dokładnie to, o co mi chodziło, ale w porządku. Zadbane i w dobrej dzielnicy.
  Ktoś szmerał po drugiej stronie.
  – Dobra, zjem coś na mieście i przyjadę. Jakby wrócił wcześniej, zadzwoń. Nie chcę go widzieć na oczy!  
  Rozmówca ponownie coś powiedział.
  – Dobra, na razie – rzucił chłopak i się rozłączył. – Masz pozdrowienia od Becky – oznajmił dziewczynie, ale ton głosu miał już całkiem inny.
  – Dzięki. Też ją pozdrów – uśmiechnęła się ospale.
  – To co w końcu z tą kolacją? Też bym coś przekąsił. Mam cholernego kaca, a jeszcze muszę zajechać do domu, zabrać parę rzeczy, zanim wróci jego wysokość – oznajmił, zły. – Jaśnie pan wybrał sobie dobrą dzielnicę, cham niczym się nie różni od całej reszty tych pustych snobów. Matka chyba nie wiedziała, za kogo wychodzi. Uczepił się do mnie, żebym nie szedł na kuchnię, tylko został menadżerem, bo jak syn bogacza może stać przy garach...?! – mówił coraz głośniej, ale głos wyraźnie mu się podłamał. – Tylko, że ja chcę przy nich stać, po to chyba skończyłem szkołę. Do niej też oczywiście od samego początku próbował mnie zniechęcić. Do chuja…! Jestem kucharzem, nie księgową! – huknął, wisząc nad Laurą, ale zaraz się opamiętał i przysiadł obok.
  – Przepraszam, nie chciałem krzyczeć, ale musiałem się komuś wygadać. Jedziemy?  
  – Dobrze, chodźmy – ustąpiła w końcu widząc, że jest wkurzony.
  Wsiedli do auta i Frank oznajmił:
  – Pojedziemy najpierw do mnie. W restauracji zleci najmarniej godzina, a ja nie chcę, żeby stary wrócił przed moim wyjściem. Muszę zabrać trochę ciuchów, nie mam nawet spodni na zmianę. Odwiózłbym cię, jeśli nie chcesz jechać, ale muszę widzieć, że zjadłaś kolację.
  – Dobrze, jak chcesz.
  Po kilkunastu minutach zaparkował pod swoim domem. Już w korytarzu wyskoczyła do nich Becky.
  – Cześć! – przywitała nastolatkę, po czym rozkrzyczała się do brata:
  – Czemu nie skontaktujesz się z matką?! Nic nie powiedziałam, tak jak prosiłeś, ale ona tu wariuje. Nie było cię dwie noce i nie dałeś znaku życia! Dzwoniła do ciebie dziesiątki razy!
  – Prosiłem, żebyś nie mówiła tylko, gdzie jestem. To, że żyję, mogłaś jej powiedzieć. Zabierz małą do kuchni i daj jej coś do picia, muszę się spakować – burknął Frank i poszedł na górę.
  – Chodź – Gospodyni pociągnęła Laurę i posadziła przy małym, kuchennym barze. – Co chcesz? Coś alkoholowego, gazowanego, wodę? Koktajlu ci nie zrobię, nie wyjdzie mi taki, jak Frankowi – zaśmiała się.
  – Obojętnie, tylko bez procentów.
  Dostała szklankę soku z lodem i kawałek ciemnego ciasta z kremem.
  – Nie umiem gotować, ale umiem zrobić ciasto! – oświadczyła z dumą Backy. – Spróbuj.
  Brunetka absolutnie nie miała chęci na smakołyk, lecz nie chcąc robić wstydu, wzięła kawałek na łyżeczkę. Miało przyjemny, kokosowo–czekoladowy posmak i i mimo braku apetytu, bardzo jej posmakowało.
  – Jest świetne! – podsumowała.
  – Ha... wiedziałam! W tym mnie młokos nie pobije!  
  Laura coraz swobodniej czuła się przy sympatycznej siostrze bruneta. Po chwili zapytała:
  – Jesteś od niego starsza?
  – O siedem minut – zaśmiała się Becky, zaskakując nastolatkę, która w życiu nie wpadłaby na to, że są bliźniakami.  

  
  Rozmawiały już ponad kwadrans, a Frank nie wracał. Za to po chwili trzasnęły wejściowe drzwi i rodzice chłopaka zjawili się w salonie. Widać było z niego kawałek kuchennego baru, więc gospodarze od razu zauważyli gościa.
  Oboje mieli około pięćdziesięciu lat. Ojciec był nieco siwy, miał krótkie włosy i ładnie przyciętą brodę, a na sobie białą koszulę i czarny garnitur. Matka była chyba bardziej wyluzowana, co Laura wywnioskowała po stroju – granatowych jeansach, beżowej bluzce na ramiączkach i luźnej, brązowej koszuli.
  Momentalnie ucichła i bardzo się zdenerwowała.
  – No ładnie, będzie jatka – oznajmiła Becky też chyba zaniepokojona. – Nie mógł się szybciej grzebać z tym pakowaniem? – szepnęła.
  Po chwili małżeństwo weszło do kuchni.
  – Dzień dobry. Robert White – przywitał się mężczyzna, wyciągając rękę w stronę Laury.
  – Dzień dobry. Laura Anderson – nastolatka uścisnęła mu dłoń.
  – Witaj, jestem Isabel. Nazwisko takie samo – zażartowała kobieta, śmiejąc się i także uściskała dłoń dziewczyny. – Kim jesteś?  
  – Koleżanką Franka – wyskoczyła Becky, widząc zdenerwowanie znajomej.
  – Gdzie on jest? Widziałam jego samochód – zapytała córkę widząc, że mąż zniknął z kuchni.
  – Na górze.
  Kobieta chciała się tam udać, lecz nie zdążyła, bo chłopak właśnie wtargnął do kuchni z wielką torbą.
  – Boże, Frank, dobrze, że nic ci nie jest! – matka mocno go uściskała. – Czemu nie zadzwoniłeś, ani nie napisałeś? Martwiłam się – spytała z wyrzutem.
  – Dzwoniłem do Becky – mruknął. – Mała, spadamy – spojrzał na Laurę.
  – Poczekaj, zjedz coś – kobieta go zatrzymała.
  – Zjem na mieście. Laura, idziemy – powtórzył i wziął dziewczynę za rękę.
  Tylko zdążyli wejść do salonu, jak wyrósł przed nimi ojciec.
  – Co tu robisz? Słyszałem, że miałeś się wyprowadzić – zapytał złośliwie.
  – Robert...! – krzyknęła Isabel.
  – Przepuść mnie – rzucił do niego Frank i chciał go wyminąć, ciągnąc 18-latkę za sobą, ale facet go zatrzymał.
  – Oddaj klucze – rozkazał.
  – Przestań, do diabła! – wrzasnęła jeszcze głośniej kobieta, ale to nic nie dało – chłopak zaraz mu je oddał.
  – Nie zadawaj się z nim, on nie ma za grosz ambicji – mężczyzna spojrzał na syna, a następnie na Laurę, która stała jak na szpilkach. – Nawet nie starał się, aby dołożyć cokolwiek do tej zakichanej knajpy, albo chociażby nawet pomóc w remoncie – dodał.
  Frank się nie odzywał, tylko sięgnął do kieszeni i rzucił w niego kluczami od restauracji.
  – Robert, dość! Połowa tych pieniędzy była moja! – wydarła się na męża matka chłopaka, ponownie zatrzymując syna, który usilnie próbował wyjść.
  Laurze ręce trzęsły się już nie na żarty.
  – Wypomina mi, bo chcę spełniać swoje marzenia, nie jego! – huknął Frank.
  Ojciec wcale się tym nie przejął, tylko rzekł:
  – Samochód też ja kupiłem – dobijał 23-latka, który zaraz wyjął kluczyki i chciał mu je oddać.
  – O nie…! – wrzasnęła Isabel, zatrzymując rękę syna. – Co się z tobą dzieje?! Pieniądze wyżarły ci mózg?! Chcesz zniszczyć jego marzenia?! – wrzeszczała do mężczyzny.
  Frank korzystając z okazji w końcu ominął rodziców i prowadząc za sobą nastolatkę, szybko opuścił salon. Idąc schodami w dół zostawił kluczyki od Forda na szafce, przy wejściowych drzwiach. Wyciągnął Laurę na zewnątrz.
  – Frank, stój! – krzyknęła Isabel, wybiegłszy za nimi.
  Nie zamierzał się zatrzymywać, ale kobieta w mig ich dogoniła.
  – Synu, poczekaj! – wyrosła przed nim, dopiero wtedy przystanął. – Weź je. Jak sobie poradzisz bez samochodu? – podała mu kluczyki od Mustanga.
  – Normalnie. Są autobusy i taksówki – odparł. Jego głos brzmiał strasznie.
  – Ojciec przesadził. Nie wiem, co on wyprawia, nie tego faceta poślubiłam. Frank, proszę cię, nie sprzeczaj się – znów chciała wcisnąć mu kluczyki.
  – Nie potrzebuję niczego za jego pieniądze! Jak kupię nowe ciuchy, stare też mu oddam! – wydarł się.
  Dziewczyna stała kompletnie skołowana, czując coraz bardziej drżącą rękę młodego faceta.
  – To weź mój – matka włożyła mu w rękę inne kluczyki.
  Ten przedmiot wziął.
  – Dzięki. Muszę już iść –chciał odejść, ale go nie puściła.
  – Zadzwonisz jutro? Muszę wiedzieć, czy wszystko ok – patrzyła błagalnie.
  – Dobrze, zadzwonię po pracy. A teraz naprawdę muszę iść. Cześć – uściskał rodzicielkę i ruszył przed siebie.
  Już go nie zatrzymywała. Para oddaliła się szybko, słysząc za plecami jej płacz. Samochód kobiety stał na końcu podjazdu, obok czarnego Mercedesa. Frank otworzył drzwi i Laura wsiadła do dużej, zadbanej, granatowej Toyoty. Chłopak zajął miejsce za kółkiem, położył głowę na leżących na kierownicy rękach i uderzył w płacz. Dziewczynę zatkało. Siedziała i milczała, nie miała pojęcia, co zrobić. Nie wiedziała go jeszcze w takim stanie.
  – Sorry, zaraz mi przejdzie – wymamrotał, nie podnosząc głowy.
  – To nic – odparła, patrząc na niego przenikliwie.
  Nie mogła pojąć, jak jego ojciec mógł tak postąpić. Zachowywał się tak jakby Frank chciał popełnić jakaś zbrodnię.

  
  Minęło już sporo czasu, a chłopak nijak nie mógł się uspokoić. Po upływie następnych minut w końcu podniósł głowę. Spojrzał na towarzyszkę czerwonymi oczyma.
  – Przepraszam, już jedziemy – wydusił, ciężko nabierając powietrza.
  Zerknął na godzinę – 18:53. Jak przekręcał kluczyk, Laura dopiero teraz zobaczyła, do jakiego stopnia telepią mu się ręce. Był kompletnie roztrzęsiony. Odpalił silnik, ale po chwili go wyłączył.
  – Chodź, weźmiemy taksówkę, nie dam rady prowadzić – zerknął na nastolatkę.
  – Do miasta jest dość daleko, taksówka będzie kosztować ponad sześć dych. To niemało – odparła.
  – To nic, przecież piechotą nie pójdziemy – mruknął, kompletnie zobojętniały.
  – Daj, ja poprowadzę – rzuciła i Frank zrobił totalnie niewytłumaczalną minę.
  – Jak...? Z bolącą ręką?
  – Boli tylko na górze, poradzę sobie.
  – Jesteś pewna?
  – Tak. Wysiadaj – rozkazała, opuszczając miejsce pasażera.
  Wylazł z auta i zamienił się z brunetką. Widział, że się denerwuje, nie chciał, aby jechała na siłę. Dziewczyna dumała nad kółkiem już dobrą minutę, w końcu chłopak zareagował.
  – Mała, daj sobie spokój, taksówka nie będzie droga. Poza tym codziennie nią nie jeżdżę.
  Nie odpowiedziała, tylko przekręciła kluczyk. ”Prowadziłam rok temu, nie będzie tak źle” – pomyślała. Frank bacznie obserwował towarzyszkę, która wrzuciła wsteczny i wyjechała z podjazdu. Od razu zauważyła, że auto prowadzi się bardzo płynnie, pomimo to czuła, że dłonie lekko jej drżą.
Wykręciła na ulicę, wrzuciła jedynkę i ruszyła wolno. Chłopak nie odrywał od niej wzroku. Z minuty na minutę wciskała gaz coraz mocniej, lecz nadal nie jechała szybko.
  – Nie denerwuj się. Ma wspomaganie, łatwo nim jechać – powiedział Frank.
  Nie skomentowała, koncentrowała się na drodze. Gdy przejeżdżali obok jej miejsca zamieszkania, zatrzymała wóz.
  – Skoczę na chwilę do domu, ok? – spojrzała na kumpla.
  – Jasne, leć.
  Szybko weszła do środka i udała się na górę. Wzięła sto dolców z kasy, którą dał jej szef i zeszła na dół.
  – Młoda, chodź tu! – usłyszała brata.
  – Spieprzaj, nie odzywaj się do mnie!
  Szybko wyszła, ale dogonił ją za drzwiami.  
  – O co ci chodzi? Miałem pozwolić, żeby cię prześladowała? Lubisz, jak cię gnębią? – stanął naprzeciwko.
  – Puszczaj, nie mam czasu! – chciała odejść, ale jej nie pozwolił.
  – I co, wyrzucili cię?
  – Nie! I odwal się!  
  – Więc o to ta pretensja?
  – O to, że teraz będę miała jeszcze gorzej przejebane! – stwierdziła otwarcie. – Puść mnie do cholery, za dużo sobie pozwalasz! – wrzasnęła na całe gardło.
  – Nic ci nie zrobi, zaufaj mi.
  Laura zamilkła, miała dość tej męczącej, słownej przepychanki. Travis spojrzał w stronę Toyoty.
   – Prowadzisz...? A co to się stało? – zapytał, zdumiały.
  – Nie twój interes!  
  – Bez dokumentów…?! Idź, weź prawko! – puścił siostrę.
  Wzięła je. Przy drzwiach znów natknęła się na brata.
  – Wróć przed jedenastą – rozkazał.  
  – Jak zechcę…  
  Chłopak się wkurzył i porządnie wstrząsnął 18-latką.
  – Kurwaaa, mam dość twoich humorów! Odpierdala ci już dokładnie! Jak chcesz, żeby cię poniżali, proszę bardzo! Już mam to w dupie! – ryknął i puścił dziewczynę.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 5185 słów i 30838 znaków, zaktualizowała 1 lut 2019.

1 komentarz

 
  • AuRoRa

    Jest bardziej skomplikowane niż się wydaje. Travis chce dobrze, ale czy słusznie postąpił, na pewno to nie obejdzie się bez echa. Każdy chce jakoś pomóc Laurze.

    2 lut 2019

  • agnes1709

    @AuRoRa A ona dęba staje, ale to zrozumiałe. Pozdrawiam! <3

    2 lut 2019