Uwaga! Poniższe opowiadanie zawiera mściwy cuckoldyzm, wynikający z uzależnienia od hazardu. Proszę wziąć to pod uwagę, przy decyzji, czy chcecie zapoznać się z tym opowiadaniem.
Wiecie co można zrobić najgłupszego na świecie? Postawić w zakładzie miłość. Powinna być bezcenna. I powinien wiedzieć to mój współlokator, zanim zrobił to, co zrobił.
Nazywam się Filip, i gdy to się działo miałem lat mniej niż trzydzieści, ale po studiach. Co jakiś czas gram sobie ze znajomymi w pokera. W zależności od nastrojów, oraz alkoholu, potrafimy grać na chrupki, małe stawki, bądź nieco większe. Na karty zawsze przychodziliśmy też w odświętnych ciuchach, dla klimatu. Osobiście staram się jednak trzymać w ryzach. Co innego mój ówczesny współlokator Andrzej, któremu przeradzało się to już powoli w nałóg. Parę razy wracał z niemałą wygraną, niekiedy nawet po tysiąc złotych, by innym razem prosić mnie o pożyczkę na spłatę długów. Wtedy jednak był w stanie wszystko spłacać, więc nie zauważałem, że były to coraz większe sumy. Innego zdania była jego dziewczyna Marta. Też lubiła pograć, ale miała zasadę, by nigdy nie stawiać więcej, niż przyniosła. Starała się go przy tym trzymać, ale różnie jej to wychodziło. Jeśli chodzi o mnie, nie podejrzewałem siebie o żadne problemy... Przynajmniej do tamtego dnia. Bo po nim niemal zerwałem z pokerem na cokolwiek więcej niż wirtualne żetony.
Graliśmy z Andrzejem i Martą u nas w mieszkaniu w standardowego Texas Hold'em. Był chłodny, choć słoneczny dzień. Każde z nas z początku stawiało po tysiaku. Każdy miał też po butelce piwa, co by umilić sobie rozgrywkę i pozwolić się ponieść emocjom. Wiadomo jak to jest, raz się wygrywa, a raz przegrywa. Marcie coś ewidentnie nie szło, więc ostatecznie przegrała niemal wszystko. Zdecydowała więc, że ostatnie dwie dychy zachowa dla siebie, po czym usiadła przy Andrzeju. Zostaliśmy tylko we dwóch. Andrzej jednak dość mocno się denerwował, jakby cały czas coś go gryzło. Z tego powodu łatwo dawał się łapać przy blefach, lub wiedziałem kiedy miał mocną rękę. Marta starała się go jakoś uspokajać, co grało na moją niekorzyść, ale w pewnym momencie dotarliśmy do momentu, że jemu zostało dwieście złotych, a ja miałem całą resztę puli, co z kolei irytowało dodatkowo Martę.
Rozpoczęło się kolejne rozdanie. Marta, mimo siedzenia koło Andrzeja, rozdawała karty. Mi na rękę wskoczyła szóstka i ósemka. Jemu musiało wskoczyć coś mocnego, bo niemal z marszu wsadził pięć dych. Wszedłem, bo wciąż miałem szanse na kilka ustawień. Marta dołożyła kolejne trzy karty na stół. Były to ósemka, dama i dziewiątka. Andrzej niemal nie podskoczył na krześle.
- Podbijam o pięćdziesiąt! - Niemal wykrzyknął, zachowując już tylko sto u siebie. Był cały w nerwach.
- Pewny jesteś? - Spytała Marta. - Bo zaraz możesz przerżnąć.
- Wszystko w porządku. Jestem tego pewien. - Odpowiedział, a na jego twarzy namalował się uśmiech zwycięstwa.
- Sprawdzam. - Odpowiedziałem. i dołożyłem swoje. Chciałem jednak się co do czegoś upewnić, więc dodałem. - I podbijam o dziewięćdziesiąt.
Na to Marta zrobiła spore oczy. To oznaczało prawie all ina dla Andrzeja. Oboje się na niego popatrzyliśmy. Wziął łyk swojego piwa.
- Sprawdzam. - Oznajmił w końcu. - i... chciałbym podbić, z tym, że została mi tylko dycha.
- Podbijaj. - Powiedziałem pół żartem, pół serio. Domyśliłem się, że ma coś mocnego i pewnie przegram, ale uznałem, że będzie to dobra zabawa.
- Nie, chodzi o to, że chcę podbić ostrzej. Znacznie ostrzej. Chcę całą pulę.
W tym momencie i ja i Marta zrobiliśmy się co najmniej podejrzliwi.
- Chcieć to se możesz, ale nie masz tyle kasy. - Zaśmiałem się.
- Wiem to. - Odpowiedział. - Ale gdybym postawił coś innego?
- Niby co?
Tu zawahał się przez chwilę nim odpowiedział - A gdybym... postawił Martę, że jak wygrasz, to możesz ją przelecieć?
W tym momencie ja zrobiłem gigantyczne oczy, a Marta się wydarła na niego.
- Co ty pieprzysz? Powaliło cię? - Wrzasnęła.
- Możemy odzyskać twoją kasę, moją, oraz zabrać jego, a mam mocną rękę, patrz. - Chciał pokazać jej swoje karty, ale ta nawet na nie nie spojrzała.
- I chcesz postawić mnie? MNIE?! Ty serio zdurniałeś! Niby skąd pomysł, że w ogóle na to pójdę?!
Osobiście starałem się nie reagować Marta dobrze wszystko wygarniała. Andrzej z kolei uspokajał ją, że na bank wygra, jak sprawdzę, a jak spasuję, to zgarnie to, co jest na stole. On mówił to wszystko poważnie. W końcu Marta wstała i wyszła z pokoju. Myślałem, że się obraziła, i słusznie, jednak po kilku wróciła... Z kondomem, trytytkami i zielonymi majtkami w rękach. Te pierwsze, powiedzmy że szybko położyła na stole, a te drugie energicznie i z dystansu podała Andrzejowi.
- Zgoda. Postawisz mnie. - Skrzyżowała ręce pod piersiami. - I pod dwiema zasadami. Pierwsza, jak wygrasz, albo on spasuje, to dzielimy się pół na pół. - Po minie Andrzeja było widać, że już ten punkt mu się nie podoba. - Druga, jak przegrasz, to on mnie wyrucha na twoich oczach, gdy ty będziesz siedział przywiązany do krzesła. - Była niezwykle zdenerwowana.
- Co? Nie mówisz poważnie. - Zaczął się bronić Andrzej. - Dobra, rozumiem, przep...
- Nie. - Przerwała mu Marta. - Powiedziałam, że mnie postawisz, a nie "Możesz" postawić. - wskazała palcem na majtki, którymi w niego rzuciła. - Kładź je na pulę.
Żaden z nas nie bardzo wiedział co robić, ale Andrzej zrobił to, co kazała Marta. Następnie spojrzała na mnie.
- All in, czy pass? - Spytała, rozpinając górne guziki swojej czerwonej koszuli, uwydatniając dekolt. To poddenerwowało Andrzeja.
- Pieprzyć to. - Odrzekłem. - Wchodzę.
Wszystkie pieniądze trafiły na stół. A potem obaj odkryliśmy swoje karty. Andrzej miał na ręce... dwie damy. A trzecia była na stole. Gdy więc wszyscy porównaliśmy to z moją ręką, niemal pewna była moja porażka. Andrzej już nawet zaczął się cieszyć z wygranej. Marta jednak kontynuowała grę. Dołożyła kolejną kartę. Siódemka. "No to koniec" pomyślałem. Nawet jakby weszła druga ósemka, to jego trzy damy to przebiją. I tak z pewnych niemal trzech koła, wyjdę z niczym. Po czym na stół weszła... piątka.
W tym momencie wszystkich zamurowało. Mały strit od piątki do dziewiątki. Ustawienie bijące trzy takie same karty. Chwilę ciszy przerwał gniew Marty.
- Ty tępaku! - Wrzasnęła na Andrzeja.
- Ja... ja... - Nie mógł wydusić z siebie słowa.
Marta jednak nie zamierzała mu odpuszczać. Złapała go za fraki i siłą podniosła z krzesła. Niemal nie stawiał oporu.
- Serio na to wpadłeś bałwanie? Nie pomyślałeś ani przez moment, że to się tak skończy? - Zrobiła krótką przerwę. - Bierz te gacie. Bierz mówię! Podejdziesz teraz do Filipa, i patrząc mu w oczy dasz mu je, i powiesz, że pozwalasz mu mnie wyruchać na swoich oczach.
Andrzej niemal kompletnie zbladł i z dużym strachem wziął majtki i podszedł do mnie. Podał mi je i zaczął dukać.
- Mo... możesz p p p... - a przy tym wzrok mu uciekał.
- W oczy mu patrz! I wyraźnie! - Krzyknęła Marta.
- Możesz przelecieć Martę.
- Nie "Przelecieć". Coś innego.
- Możesz... wyruchać Martę.
- Całość!
- Możesz wyruchać Martę na moich oczach, Filip! - Aż krzyknął ze wstydu i strachu.
Wziąłem od niego majtki. Marta natomiast popchnęła Andrzeja na jakieś krzesło, i wziętymi wcześniej trytytkami przywiązała jego ręce do niego. Opuściła mu też spodnie i majtkami do kostek, wystawiając jego penisa na wierzch.
- Zaczynamy bossie? - Spytała mnie. Zupełnie zmieniła ton. Z gniewnego i władczego, w zalotny. - Bierz coś wygrał, tygrysie. - Dodała, jeżdżąc rękoma po swoim ciele, prezentując się.
Podeszła do mnie. Spokojnie, niespiesznie, kołysząc biodrami. Z perspektywy Andrzeja trzęsła tyłkiem. Zaczęła dalej rozpinać koszulę, jednak ją powstrzymałem.
- Zatrzymaj ją. - Stwierdziłem. - Tak będzie lepiej.
Kiwnęła głową. - Jakkolwiek mnie chcesz. - Po czym klękła przede mną i zaczęła dobierać mi się do rozporka. - Pokaż tego zwycięzcę. - Wyciągnęła go. - O tak, daj mi poczuć kutasa prawdziwego mężczyzny mmm... Piękny zapach. Daj mi go posmakować. Oh, tak smakuje kutas zwycięzcy. Mam już dosyć tamtego przegrańczego fiutka. Wezmę cię całego. - Po czym zaczęła mi robić dość ostrą laskę.
- Hej! Uspokój się! - Krzyknął Andrzej, tupiąc nogami. - Ty, weź jej coś powiedz.
Marta spojrzała mi w oczy od dołu. Mimo iż dalej mi obciągała, wiedziałem, co chce przekazać. Do Andrzeja z kolei wystawiła środkowy palec. Następnie przeszła z klęczek do pozycji na czworaka i podwinęła spódnicę tak, że odsłoniła swoją nagą dupę. Dupę i cipę, które były wystawione w kierunku Andrzeja. Jedną ręką zaczęła sobie robić też dobrze, co jeszcze bardziej go wkurzało. Ja wciąż zastanawiałem się nad swoją rolą w tym wszystkim. Uderzyłem Martę otwartą ręką w twarz parę razy. Nie chciałem mocno, ale czułem, że nie może to być lekkie klepanie. Musiałem zrobić jakiś ślad. Po pierwszych dwóch uderzeniach, wzięła mojego kutasa tak głęboko, jak się dało, bym bił ją, gdy ona dławiła się na mnie. Andrzej znów protestował, i znów dostał jedynie niemy środkowy palec Marty.
W końcu się odsunęła. Zaczęła też łapać oddech. Robiła to teatralnie, z ewidentnym spotęgowaniem.
- O tak... uhh... to jest prawdziwy kutas. Takie powinny ruchać laski, a nie tamten zwiędły flak. O tak... wyruchaj mnie szefie!
- Nie tak szybko. - Odparłem. - Mój kutas jest cały w twojej ślinie.
Marta chwyciła moją rękę z jej majtkami.
- To możesz go wytrzeć tym, a ja wstanę po gumkę.
Oboje zrobiliśmy, jak mówiła. Wytarłem się wewnętrzną stroną. Następnie Marta nałożyła mi gumę i poprosiła, bym usiadł na krześle. Zrobiłem to. Ta z kolei usiadła na moim kutasie i zaczęła mnie ujeżdżać. Bez ceregieli. Po prostu ostre jebanie.
- O tak! - Krzyczała, patrząc na Andrzeja. - Widzisz kurwa? To jest prawdziwe jebanie! Powinieneś mnie nie postawić, a oddać Filipowi, ty frajerze! Ah tak! Twój współlokator to prawdziwy facet, nie to, co ty, łajzo! Oh! Ty na własne życzenie mnie przejebałeś w karty, a on na twoje życzenie jebie mnie w cipsko! Oh! Ah!
Andrzejowi niemal łzy zaczęły lecieć z oczu. Czuł się mega przybity. Było to po nim widać. Nawet mu współczułem, ale Marta miała rację. Sam se to idiota zrobił. Następnie Marta nachyliła się do mojego ucha i powiedziała mi, jaki jest jej dalszy plan.
Zepchnąłem ją z siebie. Tak, że poleciała na podłogę.
- Kładź się na stole, lala.
Kiwnęła głową. Weszła na stół i położyła się na nim brzuchem.
- Przodem do mnie! - Krzyknąłem. - Chcę widzieć twoją twarz.
- Oczywiście, przepraszam. Czekaj, co ty...
Ściągnąłem prezerwatywę, gdy była na brzuchu.
- O kurwa, chcesz mnie na żywca? - Spanikowała.
- Biorę, co wygrałem. - Po czym w nią wszedłem.
- Hej, kurwa! A jak się schlapiesz i ją zaciążysz? - Krzyknął Andrzej załamany.
- To będzie to nasz problem! - Krzyknęła Marta. - On może se robić co chce! - Następnie spojrzała na mnie, gdy ją ruchałem. - Ah Tak! Prawdziwy kurwa facet! Ten frajer na krześle. Masz jego kasę i jego dziewczynę! Tak kurwa tak! Jeb mnie! Ahhh! Ahhh!
Oczywiście to wszystko, to był jej pomysł. Ściągnięcie gumy, ruchanie jej na żywca, oraz groźba schlapania. Postanowiłem dodać jednak coś spoza jej scenariusza.
- A gdzie byś chciała, bym ci się spuścił, co? - Zaśmiałem się.
- Gdzie chcesz! Ah! Ty tu jesteś Bossem! Ah.
Znowu ją uderzyłem w twarz. Tym razem się nawet nie hamowałem.
- Jak cię o coś pytam, to żądam odpowiedzi. Gdzie byś chciała, bym się spuścił?
Teraz ona się lekko zdziwiła, więc chwilowo wypadła z roli. Szybko do niej jednak wróciła.
- W moją cipę szefie! Zlej się we mnie! Daj mi porządną spermę, a nie te nędzne ślepaki tamtego frajera!
Krzycząc to. widziałem. że była bliska szczytu. Pozwoliłem jej na to, po czym spuściłem się nie w nią, a na jej koszulę i dekolt.
- Co? - Spytała nie wiedząc, co się dzieje.
- Pytałem gdzie chcesz, by spuścić się gdzie indziej. - Roześmiałem się szyderczo, co z kolei wywołało śmiech u niej. Wytarłem sobie też fiuta jej majtkami.
- Jasne szefie. Widzisz łajzo? Patrz na swoją dziewczynę w spermie twojego współlokatora.
- Masz, wytrzyj się. - Rzuciłem jej tymi gaciami w twarz, a ona zaczęła zbierać moje nasienie tak, by ufajdało jak najwięcej w majtkach, czyszcząc ją jak najmniej.
Następnie naciągnąłem sobie spodnie, a Marta założyła swoje majtki, mimo ich stanu. Kasę zgarnąłem, ale uznałem, że powinienem chyba zostawić ich samych.
Okazało się, że Andrzej przewalił więcej, niż nam się zdawało. Wszystko. Potrzebował tej kasy na czynsz, bo popadł w tak duże długi. Po tej "Przygodzie" Marta oczywiście z nim zerwała, a sam Andrzej wyprowadził się z mieszkania. Wiem, że trafił na odwyk. Ja i Marta też uznaliśmy, że musimy odpuścić karty. Potraktowaliśmy to jako ostrzeżenie. Wiem, że Marta znalazła sobie kogoś, kto w ogóle nie uprawia hazardu.
Dodaj komentarz