Szare istnienie #75

Szare istnienie #75Laura natychmiast wybrała numer przyjaciółki, lecz telefon był wyłączony.
– Kurwa – mruknęła i wybrała numer brata.
Frank obserwował każdy ruch ukochanej.
– Travis? Widziałeś się dziś z Emmą?
– Nie – wydusił, zestresowany nie wiedząc, że blondynka się odnalazła i że Laura z nią rozmawiała.
– Nie dzwoniła do ciebie?
– Nie, a co się stało?
– Nie wiem, dzwoniła przed chwilą, zapłakana, ale za moment rozłączyło. To ile ona wrzuciła do tego automatu, dziesięć centów?! Nie ma kasy?! Ona zawsze ma kasę! I do cholery, czemu dzwoni z budki?! – brunetka już krzyczała. – Przyjedź po mnie, może pojechała do nas!
– Zapłakana?! Mówiła coś?! – zagrzmiał zdenerwowany chłopak, zapewne pomyślał, co pomyślał.
– Nie i nie krzycz. Ty coś wiesz? – Laura od razu skojarzyła fakty.
– Nie wiem, ale jak mówisz, że zapłakana, to się zdenerwowałem.
– Przyjedź.
– Nie mogę, najwcześniej za godzinę, Sandra mnie nie puszcza.
– Kurwa, Travis, za godzinę?! Ja nie wiem, gdzie ona jest i co się stało?! – nastolatka rozchodziła się już tak, jakby kompletnie nic jej nie dolegało.
– Młoda, nie mogę, co poradzę.
– A idź w dupę! – huknęła i się rozłączyła.
– Mała. Co się dzieje?
– Nie wiem, coś z Emmą, muszę ją znaleźć. Pewnie była u nas, chociaż wie, że nikogo nie ma, więc może nie była? I czemu nie pojechała do Travisa? Kurwa, dlaczego dzwoni z budki?!
– Spokojnie, nie denerwuj się. Nie odbiera, tak?
– Tak – Laura chwyciła szklankę i przechyliła całość.
Brunet spojrzał spod byka, ale dał jej spokój.
– Pojadę, zobaczę, może jest koło was, to dziesięć minut drogi – zaproponował.
– Nie, jadę z tobą!
– Laura, przecież ty nie dasz rady.
– Kurwa, dam, byłam dziś w mieście!
Chłopak został "poczęstowany” kolejnym zdziwieniem, ale nie pytał.
– Niech jedzie – wtrąciła Jenny.
– Jedziemy! – zarządziła 18-latka i ciężko się podniosła. – Dzięki za wszystko – zwróciła się do Ricksów.
– Jak to…? – David wstał z miejsca.
– Wracam do domu, już czas najwyższy. Matka się martwi i już dość siedzenia wam na głowie.
– Na pewno? Przecież wszyscy u was pracują. I nie siedzisz nikomu na głowie, jak już coś, to na kanapie – żartował, lecz Laurze nie było w tym momencie wesoło.
– To nic, poradzę sobie.
– Nie jestem pewien – chłopak był wyraźnie niezadowolony.
– On ma rację, może jednak jeszcze z tym poczekaj. A jak coś, to kto zrobi ci zastrzyk? – wtrąciła Jennifer.
– Już na pewno nie będzie tak boleć – mruknęła Laura, choć bała się tego, że jednak może boleć.
– Poczekajcie – rzekł David i zniknął w kuchni.
Wrócił po chwili i wręczył Frankowi białą fiolkę.
– Ona ma rację, to tylko siniaki, nie powinny już tak boleć, aby był potrzebny zastrzyk, zresztą już zaczynają się goić. Ale jak coś, to maksimum dwie tabletki i nie częściej, jak co sześć godzin. I po jedzeniu!!! – spojrzał diabelsko na nastolatkę, ale zaraz się uśmiechnął. – Jest nowa, pięćdziesiąt sztuk. Maści mam tylko tyle, ale też weźcie – dał brunetowi tubkę. – Jakby zabrakło, zadzwoń do mnie, załatwię nową. Sami nie kupicie, bo jest na receptę. Jest bardzo dobra, wygoi nieznajomą trzy razy szybciej, tylko trzeba smarować, nie olewać. Trzy – cztery razy dziennie i cienką warstwę – uśmiechnął się. – A jeśli już naprawdę coś złego zacznie się dziać, daj jej numer do Jenny, ona podjedzie i da jej zastrzyk… i tak nie ma nic lepszego do roboty.
– Jedźmy już – ponaglała dziewczyna i zaczęła nakładać buty, lecz ciężko jej to wychodziło.  
Frank ukucnął, pomógł jej z adidasami i Laura wolno ruszyła w stronę drzwi, a Miko oczywiście za nią. Ból w znacznym stopniu się zmniejszył, ale to zapewne zasługa targającej w tej chwili dziewczyną adrenaliny.
– Jeszcze raz wam dziękuję – powtórzyła, odwróciwszy się przed drzwiami. – Jenny, pożyczysz mi okulary? Frank ci odwiezie – poprosiła, niezadowolona jednak z przyszłościowej wycieczki do niej bruneta.
– Jasne – odparła Jennifer i wskoczyła w klapki.
– Jak coś, to się nie czaj, tylko dzwoń do Jen, ok? – nakazał surowo David, patrząc na Laurę profesorskim wzrokiem.  
– Dobrze.
Miko jakby wyczuł, co się kroi, bo skakał obok dziewczyny, popiskując. Brunetka potarmosiła go po głowie, ale on nadal wydawał z siebie dziwne dźwięki.
– Co mu jest? – zapytała w końcu Jenny.
– No nie wiesz, co? Jego ulubienica nas opuszcza – zaśmiał się blondyn i złapał psa za obrożę, dopiero wtedy mogli w spokoju nie opuścić dom.
– Na razie i dzięki – rzucił Frank i zamknął za sobą drzwi.
Przy akompaniamencie szczekania i drapania w drzwi Labradora wolno doszli do Toyoty, Jenny dała Laurze okulary i chłopak przytrzymał jej drzwi. Pożegnali się i Frank zasiadł za kółkiem.  
Wydał z siebie cichy syk, który chcąc nie chcąc, mimowolnie wydostał się z jego ust, w towarzystwie prawie niewidocznego grymasu bólu. Starał się jak mógł ukryć dolegliwość, niestety, nie udało mu się to.  
– Co ci jest? – natychmiast zapytała.
– Nic.
– Jak to nic? Przecież widzę twoją minę.
Zrobiła się zawzięta. Była bardzo osłabiona, więc jeden drink wystarczył, aby zaszumiało w głowie.
– Przewróciłem się w pracy i obiłem sobie bok, nic wielkiego – przekręcił kluczyk. – Gdzie jedziemy?
Dobrze wiedział, gdzie ma jechać, zapytał jednak, aby ona już nie pytała.
– Do mnie. Jak to: "się przewróciłeś”. Przewracasz się na prostej drodze? – uczepiła się.
– Kurde, mała, zmywaliśmy podłogę i się poślizgnąłem, czy to takie dziwne? Wyzdrowiejesz to zabiorę cię do mojej knajpy, poleję kuchnię wodą i każę ci się przejść, zobaczymy, jak sobie poradzisz – rzucił cierpko, lecz w środku miał nadzieję, że da już spokój.
Patrzyła na niego jak najęta, po chwili jednak odpuściła.  
– Zadzwoń do Travisa, niech nie jedzie na darmo. Powiedz, że potem przyjedziemy.
– Zadzwonię, jak dojedziemy.
Do jej domu dotarli dwanaście minut później.
– Siedź, pójdę, zobaczę – nakazał i wysiadł.
Zadzwonił do 22-latka i ruszył na zwiady. Laura widziała, jak obszedł cały dom, z ogródkiem włącznie, lecz nastolatki nie namierzył, gdyż bardzo szybko wrócił do wozu.
– Gdzie teraz?
– Jedź do niej.
Gdy już dotarli, Frank zapytał:
– I co teraz? Przecież ty nie pójdziesz.
– Ty idź.
– I co mam powiedzieć? Zaraz będą pytania, jestem od was o pięć lat starszy.
– Coś wymyślisz – uśmiechnęła się markotnie.
Chłopak wysiadł, podszedł do drzwi i za moment otworzyła mu matka Emmy. Gadali kilka chwil, po czym Frank odwrócił się na pięcie i wrócił do Toyoty.
– Kurwa, co za upierdliwa baba, no ja pierdolę – od razu zdał sprawozdanie.
– Co? – oczekiwała wyjaśnień, zdziwiona, chłopak nie zwykł raczej zbyt często przeklinać.
– "A kim pan jest? A skąd pan ją zna? A długo?”. No ja pierdolę, ty wiedziałaś, że ona ma taką pojebaną matkę?
– I co powiedziałeś? – zupełnie zignorowała jego pytanie.
– Że jestem ratownikiem na basenie i zajechałem jej przekazać, że jutro nieczynne, żeby nie jeździła na darmo, a zaszedłem, bo miałem akurat po drodze. Zapytałem, czy jest? "Nie ma”. A kiedy można ją zastać? "Nie wiem, ja jej nie pilnuję”. Aha, to dziękuję. "Proszę” – Frank zmarszczył usta i machając na boki głową, przedrzeźniał kobietę śmiesznym, warkliwym głosikiem.
Laura nie wytrzymała i się roześmiała, chłopak wyglądał komicznie. Brunet spojrzał na jej piękny śmiech i także nie dał rady, ale gdy tylko dał upust radości, żebro dało upust bólowi, czyli chyba jednak nie tak słabo go trzepnął.
Chichotał nadal, ale to już nie był ten chichot. Spojrzał na ukochaną – bacznie mu się przyglądała. Zza okularów nie widział jej oczu, lecz nie przeszkadzało mu to w tym, żeby go ciarki przeszły.
– Frank, co ci jest? – powróciła do tematu.
– Mała, mówiłem już i przestań. No co mam ci powiedzieć?
– Prawdę.
– Nie ma innej praw…
Zadzwonił telefon bruneta, musiał się więc zatrzymać. Odebrał i usłyszał:
– Frank? Przepraszam, że dzwonię do ciebie, ale czy mogę do ciebie przyjechać? – wystękała Emma i chłopak zdębiał.
– Gdzie jesteś?
Już nie usłyszał, bo ponownie rozłączyło. Spojrzał na Laurę – miała osobliwą minę.
– Emma – oświadczył.
– Co takiego?! – postawiła oczy w słup. – Czemu nie dzwoni do mnie?! Gdzie ona jest?!  
– Nie wiem, znów coś rozłączyło. Czemu ona dzwoni z budki i czemu nie wrzuci więcej kasy, tylko po kilka drobniaków? Pytała, czy może do mnie przyjechać, tylko tyle chyba zdążyła.
– Do ciebie? Dlaczego? Przecież Travis zaraz będzie w domu? No kurwa! – Laurę nerwy szarpały już na wszystkie strony. – Jedź do siebie.
Zajechali, czekali pół godziny, godzinę, lecz dziewczyna się nie pojawiła, telefon też zamilkł.
– Pewnie nie przyszła bo myśli, że jesteś u Davida. No kurwa, Frank, co się dzieje? Czemu nie mam jej w domu, czemu płakała i dlaczego dzwoni z budki?! Kurwa, co tu jest grane? Ona nigdy nie płacze… no... prawie nigdy. Pewnie pokłóciła się z matką, ale nigdy wcześniej się tak nie zachowywała – Laura wpadła już w ostrą panikę.
– Nie wiem, mała, jedźmy do ciebie, może zajdzie. Nie ma sensu tak krążyć, ona może być wszędzie.
– Która godzina?
– Dwadzieścia po szóstej.
– Dobra, jedź.
Gdy dojechali, samochód Travisa stał już na podjeździe. Nieco jej ulżyło, że brat jest w domu, gdyż perspektywa spotkania z matką nie należała do tych miłych, choć co tu pomoże Travis? Musiała jednak stawić w końcu temu czoła, starała się więc tym na razie nie dołować.
Powoli dokuśtykała z chłopakiem do drzwi i pociągnęła za klamkę – zamknięte, zadzwoniła więc dzwonkiem. Ręce już drżały, bała się matki, a może raczej wstydziła. Travis zaraz otworzył i natychmiast zapytała:
– Jest matka?
– Nie ma.
Weszli do środka, ale wystarczyło, aby postawiła tylko dwa kroki na schodkach prowadzących do wnętrza domu, aby zakłuło. Frank był przytomny, więc nie patyczkując się wziął ją na ręce i zaniósł do salonu.
– Daj mi pić – poprosiła brata i zaraz dostała sok, a Frank piwo. – Co się dzieje z Emmą, kiedy ostatnio się z nią widziałeś?  
– Wczoraj.
Był wyraźnie przestraszony, lecz nie wiadomo, czy brunetka to zauważyła.
– A czemu nie dziś? Nie pojechała na basen? Przecież jest gorąco – drążyła wiedząc, że przy takiej pogodzie kumpela zawsze tam jeździ.
22-latek już zaczął się pocić, nie chcąc denerwować siostry, ale zaraz odparł:
– Miała załatwiać jakieś tam sprawy, nie wnikałem.
Powiedział to tak pięknie, że bardziej koncertowo kłamać się chyba już nie da.
– Ale czemu nie dzwoni do ciebie, tylko do mn… Aaa, zapomniałam, przecież miałeś mój telefon – dopiero do niej dotarło. – Ale czemu z budki? No kurwa! – nie mogła darować. – Coś się stało, bo płakała, pewnie pożarła się z matką, ta suka potrafi zaleźć za skórę – warknęła – przestraszona, cichutka Laura gdzieś zniknęła.  
– Mała, uspokój się, może przyjdzie tu. Na pewno nic się nie stało – Frank objął panikującą dziewczynę, lecz spojrzał przelotnie na Travisa, chyba obaj myśleli to samo.
– Nie, coś się stało, znam ją – bąknęła brunetka, która zapewne najchętniej by się w tej chwili rozpłakała.

Ale co się tak właściwie stało?...


Spali bardzo długo. Emma obudziła się pierwsza. Spojrzała na Billy’ego – chrapał jak suseł z nieziemsko śmieszną miną. Usta miał zamknięte, lecz poruszał nimi, jakby coś przeżuwał. Dziewczyna się uśmiechnęła, chwyciła telefon, po czym włączyła nagrywanie. Siedziała i chichotała, patrząc na coraz to kreatywniejsze miny chłopaka. Poruszył dziwacznie nosem, następnie pomamrotał coś po cichu, a za chwilę ponownie zaczął jakiś posiłek, przebierając szczęką na lewo i prawo.
Dziewczyna już płakała, ale nagrała jeszcze minutę i wyłączyła kamerkę. Spojrzała na wyświetlacz – 13:49.
– Kurwa!
Ubrała się i zaczęła szarpać młodzika, który tylko popyskował pod nosem i mocniej opatulił się kołdrą. – Billy, wstawaj, muszę jechać do domu.
Bez reakcji, wskoczyła więc na niego i zaczęła wbijać mu palce, gdzie tylko się da, ciesząc się, jak mała dziewczynka.  
– Em, przestań – mruknął, odpędzając się od jej dłoni, ona jednak nie rezygnowała.
– Billy, muszę wracać. Jak chcesz spać, to śpij, pojadę sama, chciałam ci tylko powiedzieć – przestała go łaskotać.
Te słowa sprawiły, że otworzył w końcu oczy i przekręcił się na plecy, lecz blondynka nadal siedziała na jego brzuchu.
– Muszę jechać – ucałowała go w usta.
– Już? Jeszcze wcześnie.
– Dochodzi druga, stara i tak będzie trzeszczeć – uśmiechnęła się, lecz zadowolona nie była, wiedziała, że awantura będzie ostra. – Jedziesz ze mną, czy zostajesz?
Nie odpowiedział, tylko się podniósł i za chwilę już siedzieli sklejeni ustami.
– Dlaczego się ubrałaś? – wygiął kąśliwie usta.
– Billy, ja nie żartuję, albo wstajesz, albo jadę sama – zeszła z łóżka i poszła do kuchni, przemyć twarz.
Niechętnie wylazł z pościeli i wskoczył w ciuchy, po czym także skorzystał z kranu.
– Czemu chcesz tak wcześnie jechać?
– Billy, nie było mnie na noc.
– Napiłbym się kawy, a tu dupa. Muszę przywieźć tu czajnik – oświadczył, naburmuszony z powodu braku kofeiny, ale i zapewne przez to, że niedługo rozstanie się z ukochaną.
– Billy, przeciągasz! Na razie! – wkurzyła się, wstała i szybciej niż błyskawica wyszła z domku, choć uśmieszek malował się na jej twarzy.
– No poczekaj! – dogonił ją chwilę później. – Coś ty taka w gorącej wodzie kąpana?
– Bo robisz sobie jaja, a ja i tak mam przejebane.
– Em, wyluzuj, a co ona może ci zrobić? Popierdoli i tyle. Olej.
– Jej pierdolenie to gorzej, niż by dała mi w gębę – odparła wkurwiona już perspektywą konfrontacji dziewczyna.
– Spotkamy się dziś?
– Nie wiem, wątpię, czy mnie wypuści.
– Spróbuj, na godzinę. Masz ten sam numer?
– Tak.  
– Zadzwonię o piątej, może być?  
– Dobrze, ale czarno to widzę.
– Zadzwonię.
Zamilkli, ponieważ już doszli do jezdni. Szli bardzo szybko, a dokładniej to dziewczyna narzuciła takie tempo. Przeszli na drugą stronę i dowiedzieli się, że autobus jest dopiero za trzydzieści pięć minut.
– No kurwa mać – huknęła Emma.
– Zadzwonię po taksówkę – rzekł chłopak.
– Ja nie mam ani grosza. Znaczy mam – rozradowała się, pokazując mu dwadzieścia trzy centy.
– Ja nie pytam, czy masz. Dzwonię – dostała całusa w policzek.
Wezwał transport, który, o dziwo, przyjechał dosłownie po kilku minutach. Wsiedli i chłopak kazał wieźć się pod adres dziewczyny.
– Em, postaraj się, najwyżej ucieknij – zaśmiał się, biorąc jej dłoń.
– No jasne… – uśmiechnęła się.
– Em, ale jakby dziś nie wypaliło, to jutro, ok? Przecież ona idzie do pracy, więc wyjdziesz – nie dawał za wygraną.
– Billy, zobaczymy, daj już spokój.
Zapadła cisza i po niecałych dwudziestu minutach podjechali pod jej dom, taksówkarz jechał bardzo dziarsko.
– Em, zadzwonię... o piątej – powtórzył, naprawdę mu zależało. – Masz mój numer?
– Nie mam, matka skasowała.
– Chcesz zapisać?
Emma zapisała telefon, opisując go jedynie literką "B”.
– Dobra, muszę spadać – oznajmiła.
Ucałowali się soczyście, dziewczyna wysiadła i auto odjechało. Spojrzała na komórkę – 14:46. Dopiero teraz opanowały ją nerwy, choć wiedziała, że matka jest w pracy. Postanowiła jednak nie dołować się przyszłością, tylko olać to wszystko, przecież i tak co ma być, to będzie.
Otworzyła drzwi i gdy weszła do korytarza, wyrosła przed nią 41-letnia kobieta. Nastolatka zdrętwiała. Matka przeszyła ją diabelskim wzrokiem, po czym huknęła po twarzy.
– Gdzie byłaś?! – wydarła się. – Całą noc nie spałam i przez ciebie nie poszłam do pracy, rozumiesz?! Miałam dziś ważne sprawy do załatwienia i co?! Nie załatwiłam! Znów się z nim spotkałaś?!!! – wyjechała, wrzeszcząc jak opętana.
– Z kim? – 18-latka zrobiła głupią minę, lecz w duchu pytała: "wie, czy wali w chuja, a jak wie, to kurwa, skąd?".
– Wiesz z kim, nie rób ze mnie durnia! Tylko w czasie spotkań z NIM nie wracałaś na noc!
– Nocowałam u Laury, chyba ci mówiłam! – Emma zaczęła się unosić.
– Kurwa, u jakiej Laury?! Byłam u Laury, nie ma jej w domu!
Blondynkę przytkało i teraz już się zagubiła.
– No mów, dziewczyno! – potrząsnęła nastolatką.
– Byłam na imprezie, no i co?! I przestań mnie szarpać! – blondynka się wyrwała.
– Kurwa, znów się z nim ciągasz i jeszcze kłamiesz mi w żywe oczy?!  
– A odwal się i daj mi spokój! – zagrzmiała Emma, wyminęła matkę i biegiem ruszyła na górę. Agresywnie zatrzasnęła drzwi, po czym chciała zamknąć je na klucz, niestety, klucza już nie było.  
– Kurwa, pojebana suka – burknęła, siadając na łóżku.
Nie posiedziała spokojnie, za chwilę matka wtargnęła do jej sypialni.
– Ja jeszcze nie skończyłam! – huczała.
Emma milczała, nie miała ochoty ani siły z nią dyskutować.
– Koniec z autem, pieniędzmi i wyjściami, rozumiesz?! – ryczała jak opętana.
Nadal cisza. Choleryczka postała jeszcze chwilę, gapiąc się na córkę, po czym wyszła, nie zamykając za sobą drzwi. Emma walnęła się na łóżku i podkuliła kolana. Ze złości zbierało jej się już na płacz, ale postanowiła, że przez tą sukę płakać nie będzie, jednakże, gdy zaczęło się rozmyślanie o Billym i tym, że znowu może go stracić przez tą zaborczą babę, do tego doszła Laura i nieunikniona rozmowa z Travisem, łzy same popłynęły z oczu, a pytanie: "czemu mam taka pojebaną matkę?” sprawiło, że w końcu rozpłakała się na dobre.
Ryczała około pół godziny i dopiero, jak zaczęło pobolewać ją gardło i głowa, uspokoiła się. Zasnęła.

Gdy się przebudziła, głowa już nie bolała. Sięgnęła po telefon, aby sprawdzić godzinę, lecz telefonu już nie było w kieszeni. Zerwała się na równe nogi i spojrzała na biurko – także nic. Zerknęła na zegar ścienny – 16:51, jakby miała przeczucie, kiedy się obudzić. Otworzyła szufladę biurka, lecz sto dwadzieścia dolarów, które tam leżały, także zniknęły. Wkurwiona, biegiem udała się na dół. Matka siedziała w salonie i kończyła kawę.
– Oddaj mi telefon! – zagrzmiała, zawisając przed nią.
– Telefonu nie będzie, dopóki nie przemyślisz swojego postępowania – odparła spokojnie kobieta i wstała, aby odnieść szklankę.
– Kurwa, oddaj mi komórkę!!! – Emma stała jak słup, nie puszczając matki, a łzy złości znów zaczęły pieścić jej gardło.
– Nie spotykasz się z nim, tak? A to video nagrało się samo? Nie dość, że nie wracasz na noc, to jeszcze się z nim pieprzysz, tak?!
– Przewaliłaś mój telefon?!!! – ryknęła nastolatka.
– To nie jest twój telefon – odparła kobieta, z pełną ironii powagą.
Emma spojrzała na zegarek – 16:55.
– Kurwa, oddawaj telefon, pojebana suko, albo kartę!!! – wydarła się na cały dom, nerwy już jej puściły.
Znów dostała w twarz, wtedy rzuciła się na matkę i chciała wyjąć komórkę z jej kieszeni, lecz kobieta nie dała się tak łatwo, poza tym była silniejsza.
Szarpały się dobrą minutę, w końcu matka odepchnęła dziewczynę i trzeci raz ją zdzieliła, tym razem jednak z taką siłą, że powaliła córkę na ziemię. Emma jednak wstała bardzo szybko, lecz walka nie zdążyła rozgorzeć ponownie, bo komórka właśnie zadzwoniła.
Emma znów rzuciła się na kobietę, chcąc odebrać jej urządzenie, lecz ta była bardzo wysoka i gdy uniosła rękę, Emma nie mogła jej dosięgnąć, matce jednak udało się dojrzeć nazwę kontaktu. Wcisnęła ikonkę i przyłożyła słuchawkę do ucha.
– Kurwa, szmato, dawaj tą komórkę!!! – walczyła Emma, lecz na matce nie robiło to większego wrażenia, odwracała się to w jedną, to w drugą stronę, cały czas trzymając słuchawkę przy uchu, po chwili jednak wyłączyła rozmowę.
– Twój ukochany, ale się nie odezwał. I co? On myśli, że jak się nie odezwie, to ja nie wiem, kto dzwoni? – dobijała dziewczynę, która już płakała.
Zadzwonił telefon domowy i walczące jak jeden mąż ruszyły w jego stronę. Emma była szybsza, lecz gdy tylko podniosła słuchawkę, matka jej ją wyrwała i odepchnęła córkę.
– Kurwa, gówniarzu, nie dzwoń tu, rozumiesz?! Obiecuję ci, że już ja cię załatwię! – zagrzmiała do dzwoniącego, po czym trzasnęła słuchawką z całej siły.
Wściekła Emma wybiegła do korytarza, wskoczyła w buty i chciała wybiec z domu, lecz niestety, drzwi były zamknięte.
– Dokąd się wybierasz?! – huknęła kobieta i znów zaczęła tarmosić dziewczynę.
– Puszczaj mnie, suko, puszczaj mnie!!! – płakała nastolatka, szarpiąc się z matką.
– Tak cię do niego ciągnie?! Pamiętaj, że ja go załatwię, ale tak, że się nie pozbiera! – teraz i kobieta podniosła głos.
Rozchodzona nastolatka pobiegła do okna i tamtędy chciała spróbować ucieczki, lecz matka na klucz pozamykała także i okna, gdyż były to okna z zamkami. Emma ponownie ruszyła do drzwi i zaczęła przewalać torebkę kobiety w poszukiwaniu kluczy, lecz ta zaraz do niej dobiegła i zaczęła się ponowna szarpanina.
– Kurwa, wypuść mnie, pojebana ruro, nienawidzę cię, kurwa, nienawidzę!!! – wrzasnęła Emma i rzuciła się na matkę z pięściami.  
– Kurwa, ty mała dziwko, podnosisz ręce na matkę?!!! – zawyła kobieta i zaczęła okładać dziewczynę po głowie.  
Nastolatka nie miała z nią szans, zasłoniła się więc tylko. Kobieta zadała kilka dość mocnych ciosów, w końcu przestała, wyjęła z kieszeni klucz i otworzyła drzwi.
– Ty mała kurewko, chcesz do niego, to proszę bardzo, wypierdalaj, mam cię dość!!! – potrząsnęła córkę za fraki. – Wypierdalaj kurwo z tego domu i nie wracaj, rozumiesz?!!! I żebym cię tu więcej nie widziała!!! – zawyła, szarpnęła dziewczynę i wypchnęła ją za drzwi, zatrzaskując je za nią z hukiem.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 3996 słów i 22920 znaków, zaktualizowała 24 kwi 2017.

4 komentarze

 
  • Black

    I te soczyste słowa na k... :D Uwielbiam :yahoo:

    24 kwi 2017

  • agnes1709

    @Black Niegrzeczna dziewczyna! Dzięki;)

    24 kwi 2017

  • Mlody1

    hihihih

    24 kwi 2017

  • agnes1709

    @Mlody1 Aleś wylewny.

    24 kwi 2017

  • Malawasaczka03

    Woow, mocne

    24 kwi 2017

  • agnes1709

    @Malawasaczka03 Dawno Cię nie było, myślałam już, że opuściłaś mnie i Laurę :sad: Fajnie, ze jesteś:kiss:

    24 kwi 2017

  • Malawasaczka03

    @agnes1709 Nie mogłabym was opuścić :P To, że nie piszę komentarzy wcale nie oznacza, że nie czytam.:)

    24 kwi 2017

  • agnes1709

    @Malawasaczka03 :D

    24 kwi 2017

  • zabka815

    :bravo:

    24 kwi 2017

  • agnes1709

    @zabka815 :faint:

    24 kwi 2017