Szare istnienie #61

Szare istnienie #61UWAGA! ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE OSOBOM PEŁNOLETNIM!!!

Spojrzała na niego, zaskoczona nie wiedząc, co powiedzieć. Nie chciała kłamać, no i właściwie to nie wiedziała, czy w końcu jest z Travisem, czy też nie. Niby wszystko wskazywało na to, że tak, lecz z drugiej strony czegoś jej brakowało, nie wiedziała tylko, czego...
– Em! – zniecierpliwił się. – Co z tobą?
– Nic, zamyśliłam się.
– To jakaś tajemnica? – nie odpuszczał.
– Nie, tylko po prostu nie wiem, czy to można nazwać już związkiem, czy dopiero podchodami – uśmiechnęła się niemrawo.
Chciałby go przytulić, może pocałować, ale nie chciała znów cierpieć, no i szczerze mówiąc, nie wiedzieć, czemu, trochę się bała. Dziwnie byłoby tak po prawie roku...  
Ponownie zamilkła, czuła się bardzo nieswojo. Zobaczyła go dziesięciu miesiącach i chyba wszystko wróciło, a przecież nie myślała, potem już też nie tęskniła, więc co się dzie...
– Emma! – szarpnął ją. – Co się stało?
– Nic, sorry.
– Zapalmy –zaproponował i zaraz odpalił szkiełko, które wręczył dziewczynie.
Nie była już zdenerwowana obecnością chłopaków, wiec na luźno wzięła trawę i pociągnęła dość sporą chmurę. Natychmiast się zakaszlała, co wywołało śmiech na ustach Billy’ego, lecz nie oddała mu zioła, za chwilę pociągnęła kolejny raz, a po nim trzeci.
– Em, nawalisz się – zarechotał młodzik.
– To nic – uśmiechnęła się, koniecznie chciała, aby narkotyk ją rozluźnił i przestała się już dołować.
– Są jeszcze cztery lufy, Łysy sporo zostawił – poinformował chłopak.
– To bardzo dobrze, wypalę wszystkie – uśmiech się powiększył, a w głowie zaczynał już pojawiać się przyjemny szumek.
Pociągnęła po raz czwarty i w końcu oddała chłopakowi lufkę, w której nie było już nawet ćwierć.
– Ależ masz płuco! Palę przecież o wiele więcej, ale prawie całego szkła na cztery razy bym nie wziął – rozweselił się Billy. – Z tego powinno wyjść minimum siedem – osiem chmur, a ty wzięłaś cztery i już są puchy. Oj, Em, ale się uwalisz – cieszył się, zwłaszcza, że zauważył, że mina dziewczyny robi się coraz zabawniejsza.
– No i dobrze, po to stworzono trawę... dla mojej satysfakcji – orzekła z dumą, brechając.
Billy dobił do pełnej i także zapalił, chichocząc. Wypalił pół i polał kolejną porcję alkoholu, która zniknęła tak samo szybko, jak się pojawiła.
– Em, czemu nic nie jesz? – zapytał widząc, że pije coraz szybciej, a nie ruszyła nawet kęsa.
– Nie chcę, tak mi dobrze – cieszyła się jak dziecko.
– Jak ona się czuje? – zapytał niespodziewanie i dziewczyna natychmiast straciła swój dobry humor.
Przecież to tu ją zgwałcili, skatowali, a ona siedzi, pije sobie wódkę i pali trawę, jakby nigdy nic. Od razu się zdołowała, w czym narkotyk tylko pomógł i znów zamilkła.
– Em, co jest? – objął ją.
– Nic, pomyślałam o Laurze. Nie wiem, jak się czuje, bo nie można się z nią w ogóle porozumieć. Była w szpitalu, uciekła i nie wiem, co się stało, bo teraz nic nie pamięta. Nie pamięta brata, nie pamięta mnie, tylko Franka, do tego strasznie panikuje, aż żal na to wszystko patrzeć – wydusiła blondynka.
– Minie jej, wszystko będzie ok. Oni już dostali nauczkę, a jeśli Chris ich nie wypuścił to przewiduję, że to jeszcze nie koniec – pocieszał dziewczynę.  
– Ale kiedy minie? Ja nie mogę patrzeć, jak ona się męczy. Widziałeś jej twarz? To już nie jest twarz, tylko jeden wielki siniak, aż ciarki przechodzą. A ten filmik, kto go w ogóle nagrał? Amber?
– Nie mam pojęcia. W ogóle nie wiem, jakim cudem oni się tu znaleźli, przecież prócz mnie, babci i Jimbo, nikt o tym miejscu nie wie – powiedział chłopak.
– Czy ją i twojego kumpla coś łączy? – zapytała nagle i Billy nieco osłupiał.  
Nie odpowiedział.
– No mów, chyba wiesz, że to zostanie między nami. Kurwa, przecież ona ma chłopaka! – dziewczyna się wkurzyła.
– Nie wiem, czy łączy, ale na pewno się lubią, a Jimmy chyba się zakochał. Od czasu, kiedy ją poznał, nie słyszę o niczym innym, tylko o niej, dokładnie mu odwaliło.
W sumie to się nie dziwię, bo jest zajebistą laską, ale oni raczej do siebie nie pasują. Ona jest przecież spokojna, a Jimbo...? To naprawdę potrafi być czasami kawał chuja – zaśmiał się młodzik.
– Czy oni długo się spotykają? Bo Laura ostatnio zaczęła strasznie dziwnie się zachowywać, zupełnie, jak nie ona. Stała się nerwowa, opryskliwa i wredna, czy to jego zasługa?
– Ja myślę, że raczej zasługa Amber, ona naprawdę potrafi zaleźć za skórę.
– Ale długo? – dziewczyna nie odpuszczała.
– Kurde, Em, nie wiem, przecież go nie pilnuję. Wypijmy i nie gadajmy już o tym, dobra – Billy miał już dość.
Polał, wypili i skończyli zaczętą przez chłopaka trawę.
– Czemu rzuciłeś garnkiem? – wyjechała nagle, ponownie się zaśmiawszy.
– Bo, kurwa, najebane jest ich tam całe stado, nie ma jak znaleźć czegokolwiek. Po co jej tyle garnków, skoro i tak przyjeżdża tu tylko latem, w weekendy? Kurwa, poza tym kuchenka jest tylko na dwa palniki, a garów ze czterdzieści, nie rozumiem, po co jej tyle. Może karmi całe działki, albo ma wypożyczalnię?! – zarechotał chłopak. – A to...?! Widziałaś?! – zarwał się z miejsca i zaraz wyjął z szafki różowy szalik, który natychmiast zawiązał na szyję, zarzucając jego koniec na plecy.
Stanął przed nastolatką, wygiął kolano i rozłożywszy dłonie na zewnątrz, coś na wzór baletnicy, złożył usta w dzióbek.  
– Jak wyglądam? – zachichotał, wyginając się wdzięcznie przed dziewczyną.
Emma już płakała ze śmiechu.
– Bardzo ładnie, powinieneś chodzić w nim zimą, na pewno miałbyś wzięcie – cieszyła się, ciężko łapiąc powietrze.
– Czekaj! – wrzasnął młodzik i wyszedł na zewnątrz, Emma w tym czasie sama nalała wódki, ale napełniła tylko jeden kieliszek, gdyż butelka "wyschła”.  
Po chwili Billy wrócił, trzymając coś z tyłu i znów stanął przed blondynką, z bardzo zadowolonym wyrazem twarzy.
– Tyryyymmm!!! – zawył na calutkie gardło i nałożył na głowę brudny, słomiany kapelusz, szczerząc się od ucha do ucha.
Emma w tej chwili roześmiała się tak głośno, że słychać ją było chyba na przystanku.
– No kurwa, nie mogę...! – rżała. – Skąd go masz?!
– Podjebałem sąsiadowi, ma stracha na ptaszki – rzekł dumny chłopak. – Potem go oddam – dodał i chwycił kieliszek. – A czemu drugi jest pusty? – spojrzał na byłą.
– Nie ma więcej.
– Jak to nie ma – uśmiechnął się i po chwili wyjął z torby ostatnią butelkę. – Jeszcze jedna jest – rzekł zadowolony i dopełnił formalności w kwestii pełnych kieliszków.
Przechylili, Billy pozbył się "stroju” i usiadł obok Emmy, ponownie otulając ją w pasie, po czym zajrzał jej w oczy.
– Ależ masz nawalone gały, wyglądasz, jak po przepiciu – zaśmiał się. – Kurwa, żeby cię teraz matka zobaczyła...
– Nie wspominaj mi o niej, dobrze?! – wzburzyła się nastolatka.
– Co się stało?
– Dzwoniła i kazał mi wracać. Kurwa, mam osiemnaście lat, nie ma dziesiątej, a ta już wydzwania! Kurwa, no co za baba! Dobrze, że nie wiem, gdzie jestem, bo jeszcze by przyjechała, ona potrafi narobić kwasu. Kiedyś najebała mi takiej lipy, że do końca życia nie zapomnę. Nie pamiętam, miałam może z jakieś szesnaście lat i siedzieliśmy w skateparku, ja, Laura, jeszcze jedna kumpela i dwóch kolesi. Była ósma, czy po ósmej wieczorem i wyobrażasz sobie, że ona tam przyszła i centralnie, przy znajomych, kazała mi iść do domu? Wypiliśmy po trzy dwa piwa i byłam już trochę zakręcona, w końcu były to dopiero moje pierwsze alkohole, ale mieliśmy jeszcze dwie butelki wina, to dziwka wyczaiła i wylała. Myślałam, że spalę się ze wstydu, do tego uczepiła się Laury, że sprowadza mnie na złą drogę, a potem chłopaków, że nie chce mnie z nimi widzieć, bo niby "załatwi tą sprawę inaczej”. No kurwa, jak można być tak bezczelnym? Potem nie miałam odwagi spojrzeć im w oczy, taka lipa! – wkurzała się dziewczyna. – To dobrze, że chłopaki byli, jacy byli i totalnie ją zlali, widząc, jaka jest pojebana. Ale to nie zmienia faktu, że narobiła mi takiej kaszany, jak nigdy. No, kurwa, co za człowiek...! – dodała, zła.
– I co było potem? Szlaban dostałaś, czy pasem w dupę? – zachichotał Billy.
– Pewnie, śmiej się, że mam totalnie przejebane przez tą szmatę! Pokłóciłam się z nią w domu na amen, awantura była nie z tej ziemi i jeszcze dostałam w twarz, bo wydarłam się do niej, że jest pojebaną suką, nerwy już mnie poniosły – zaśmiała się Emma.– Ona od czasu wyprowadzki ojca tak zdziczała, ale nie dziwię się, że ją rzucił, pilnowała go tak samo, jak teraz mnie i w końcu miał już dość. Tylko w czym ja mu zawiniłam, że dzwoni raz na pół roku? – wydusiła dziewczyna, podłamanym głosem.
– Ma jakąś dupę?
– Nie mam pojęcia.
Chwycił jej rękę.
– Ty! Czy ja widziałem wcześniej Laurę? – szybko zmienił temat nie chcąc, aby nastolatka się dołowała.
– Widziałeś, dwa razy.
– Kiedy? Nie pamiętam.
– Raz na basenie, chodziła jeszcze z Nickiem, taki dzieciuch, śmiałeś się z niego, a drugi raz u mnie, jak matka wyjechała w delegację. Była wtedy ona, Diana i dwóch kolesi. Pamiętasz, jak namieszała piwa z wódką i tak się najebała, że pół godziny wisiała nad kiblem? I jak chcieliśmy zaprowadzić ją spać, to się burzyła, że ona jeszcze będzie pić, bo wszystko zwróciła i musi nadrobić? Tak, pić...! Do tej pory nie zapomnę, jak ruszyła do stołu i zaraz wyłożyła się jak długa na środku pokoju. Nie wiem, czemu ją tak połamało, przecież dużo nie wypiła, no... ale namieszała i to wystarczyło. A mówiłam: "nie mieszaj” to nie... ona wszystko wypije, ona jest niezniszczalna! – zaśmiała się Emma. – Potem przecież ledwo żeś ją doprowadził, taka była gumowa, ale nie, ona jeszcze będzie chlać! Ale na szczęście zasnęła bardzo szybko i był w końcu spokój – dodała dziewczyna, ciesząc się.  
– To wtedy, jak wprowadziłem za fraki tego gościa?
– Tak. Nie przypominaj mi, bo szlag mnie trafia, co za gnój! A żebym nie weszła wtedy do tego pokoju, to co? Zgwałciłby ją? – rzuciła zniesmaczona blondynka, której ciśnienie natychmiast wzrosło. – No kurwa, znam go od małego, w życiu bym nie pomyślała, że wykręci taki numer. I jeszcze do mnie: "wypierdalaj stąd!”. No i dostałam po twarzy, bo przyjebałam mu z liścia, dobrze mu odjebało od tej wódki, choć może to nie była tylko wódka, nie wiem. Żebyś wtedy nie przyszedł za mną na górę, zapewne dostałabym w pierdol, bo już zaczął mnie popychać, żebym wyszła z sypialni. No, kurwa, totalny pojeb. Miałam jej nie mówić, ale potem powiedziałam, że chuj ją zmacał, żeby wiedziała, że ma omijać go szerokim łukiem – oznajmiła wkurwiona dziewczyna. – Ale, kurwa, jakby mnie tknęło... "on idzie spać”. No, kurwa, nie mogę, co za skurwysyn – dodała, coraz bardziej wściekła.
– Uderzył cię?! To czemu nic mi nie powiedziałaś?! – zagrzmiał młodzik.
– Tak, żebyś go tam uszkodził?! Też byłeś podpity, zaraz byś go lał, a tak wyjebałeś go z domu i ok. I tak, jak łupnąłeś nim wtedy o ścianę, to się zesrał, dobrze, że go tam nie połamałeś, nieźle żeś nim wtedy jebnął, myślałam, że pogruchotałeś mu kości – zaśmiała się.
– I nie trzeba było mnie ciągnąć, tylko pozwolić mu najebać, należało się chujowi! – warczał Billy. – No kurwa, żebym wiedział, to bym go tam chyba zatłukł! Czemu nic mi nie powiedziałaś?! No kurwa...! – krzyczał, rozjuszony, z ogromną pretensją w głosie. – Kur... muszę się napić! – burknął i zaraz w dłoni Emmy pojawił się kolejny kieliszek.  
– Za szybko polewasz – oznajmiła i odstawiła alkohol.
– Przeszła mi przez ciebie cała faza, to marnowanie towaru – oświadczył nagle z radością i nabił kolejną lufkę. – Za szybko...> Od kiedy? Ty i za szybko...?! To raczej niemożliwe. Przecież zawsze migiem piłaś wódkę, a dzisiaj co?
– Nie wiem, jakoś mi nie smakuje, może temu, że za dużo rzeczy dziś widziałam. Otworzysz mi piwo?
Billy chwycił zapalniczkę i "rozpakował” dziewczynie trunek, który zaraz jej wręczył.
– Dzięki.
– Palimy? – zapytał.  
– Nie chcę, tamto mnie jeszcze trzyma.
– Jakoś nie widać.
– Bo się wkurwiłam! Jak sobie przypomnę tego chuja, to rzygać mi się chce – warknęła.
– Aleś mu przyjebała – chłopak nagle zmienił temat, wskazując palcem wcześniejsze miejsce pobytu "J-a" i odpalił używkę.
– Wcale nie chciałam, ale ten Łysy... – mruknęła.
– Co to za film? – wyjechał ni z tego, ni z owego.
– Frank dostał z jej telefonu, wszystko na nim było. Żebyś zobaczył, jak to wyglądało... – wydusiła markotnie.
– Byliście na psach?
– Nie wiem, to sprawa chłopaków, ja nic nie wiem. Przejdźmy się, gorąco tu – poprosiła.
– Tak, wódka grzeje – zarechotał chłopak, ale wstał z miejsca, dziewczyna także i po chwili byli już na działkowej ścieżce. – No i gdzie zamierzasz iść? Przecież tu nic ciekawego nie ma – rzekł Billy.
– Nie wiem, tak gdzieś...
Natychmiast chwycił jej dłoń i ruszyli w stronę wyjścia.
– To może podejdziemy, spiszemy autobusy? Jeździ jeden na godzinę, więc lepiej poczekać na działce, niż sterczeć na przystanku?
– Dobra.
Billy odpalił papierosa i zapadła cisza. Emma znów zaczęła rozmyślać. Nie żałowała, że została, ale czuła dziwne wyrzuty sumienia względem Travisa i właśnie to gryzło ją przez cały czas. Spojrzała na byłego – wyglądał, jakby także krążył gdzieś myślami, bo nawet nie odwrócił głowy, gdy skierowała na niego wzrok.
Szli wolno, wciągając do płuc lekkie, ciepłe, nocne powietrze, które po całodziennym żarze było jak balsam dla ciała.
– Bój się!!! – wrzasnęła nagle, mocno szturchając chłopaka, który aż podskoczył ze strachu.  
Roześmiała się donoście, widząc jego zaskoczoną minę.
– Nie śpij – powiedziała, brechając wesoło.
– Nie śpię, zamyśliłem się.
– Na czym niby zamierzasz zapisać te autobusy? – zapytała, gdyż doszli już na miejsce.
– Na telefonie, co za problem...? – mruknął.
Wyglądał inaczej, jego dobry humor zniknął, ustępując miejsca jakiemuś dziwnemu zamuleniu, lub raczej przygnębieniu, jak to odebrała dziewczyna.
Spisał transport i zapytał:
– Wracamy?
– Tak.
– Co ona ci wtedy powiedziała? – zapytała nagle Emma, gdy weszli z powrotem na teren ogródków.
– Kto? – spojrzał pytająco, choć dobrze wiedział, o kim mówi.
– Billy, nie ściemniaj, dobrze wiesz, kto.
– Nie wiem, nie pamiętam.
– Pamiętasz, mów! Za dobrze ją znam i wiem, że musiała dobrze ci nagadać, że tak szybko odpuściłeś.
– Em, nie pamiętam, to było dawno. Coś tam piszczała, że wywiezie cię do ojca i tam będziesz mieszkać, a nie chcesz, czy coś w tym stylu... nie pamiętam.
– Billy, kłamiesz. Ona w życiu nie zawiozłaby mnie do starego, więc nie ściemniaj. Mów! – rozkazała zniecierpliwiona dziewczyna.
– Em, daj mi spokój – mruknął.
– Dobra, nie ma sprawy, dam – puściła jego rękę i odwróciwszy się na pięcie, ruszyła z powrotem w stronę przystanku.
Bardzo szybko ją zatrzymał.
– Em, no przestań, jak naprawdę nie pamiętam – tłumaczył się.
– Czego ty się boisz? – zapytała w końcu.  
– Niczego.
– Nie, boisz się, ale czego, to szczerze mówiąc, nie rozumiem. Przecież ona nic nie może ci zrobić, bo nawet, jeśli kiedyś czymś ci groziła, a jestem pewna, że tak, to to było kiedyś, a teraz co może? Gówno. Nie widzieliśmy się prawie rok, więc jakiego ona może mieć na ciebie haka?  
Chłopak milczał. Choć byli bardzo krótko, znał dziewczynę na wylot i wiedział, że tak łatwo nie odpuści, dlatego zaczął się już denerwować.
– Billy...!
– No kurwa, co ci mam powiedzieć?! Chciała oskarżyć mnie o kradzież, zadowolona?! Dlatego zniknąłem, dla mnie jedno takie oskarżenie wystarczyłoby, żeby mnie zamknęli, rozumiesz? Kurwa, pracuje w prokuraturze, ujebałby mnie, jak nic, powinnaś to wiedzieć! – huknął chłopak, mając już serdecznie dość tego przesłuchania.
– Czemu mi nie powiedziałeś? Coś byśmy wymyślili.
– Co.?! Nie wiesz, że ona wszędzie wlezie? I tak dowiedziałaby się, że nadal się spotykamy i miałbym pozamiatane. I co wtedy byłoby z babką? Zostałaby sama, rozumiesz?! – krzyczał chłopak, który z tej złości już mało nie płakał. – I nie zaczynaj z nią tego tematu, bo znów będzie to samo, a ja nie chcę mieć z tą suką nic wspólnego. Idziemy – chwycił rękę blondynki i ruszył przed siebie.
Emma milczała, nie wiedząc, co powiedzieć. Domyślała się, że matka zastosowała jakieś chamskie metody, ale nie spodziewała się, że takie. Była wściekła, lecz nadal rozczarowana tym, że jednak z nią nie porozmawiał.
Nastała grobowa, przepełniona złością i żalem cisza. Doszli do domku i młodzik od razu polał wódkę. Wypił i polał następną, którą także skonsumował od razu. Ręce mu dygotały. Spojrzał na dziewczynę – siedziała z piwem w ręku i gapiła się przed siebie. Podał jej kieliszek.
– Nie chcę, wypiję browar – bąknęła.
– Em, przepraszam, że się uniosłem, po prostu drażni mnie ten temat – ukucnął naprzeciw i mocno ją przytulił.
– Ale mogłeś ze mną porozmawiać... – rzuciła, nie mogąc przeboleć.
– Przepraszam...
Siedzieli przytuleni dość długo, w końcu młodzik oderwał się od dziewczyny.
– Zapalimy? – chwycił szkło.
– Nie chce, zapal sam, jak chcesz, głowa mnie boli – odstawiła butelkę, z której nie ubyło nawet pół.
– Chcesz tabletkę?
– Daj.
Popiła proch, walnęła się w poprzek łóżka i zamknęła oczy, łeb pękał w szwach. Billy wiedząc, że to jej sposób na ból, głowy, poleżeć spokojnie kilkanaście minut, nie zaczepiał jej, tylko otworzył piwo sobie i zapalił papierosa, z którym wyszedł na zewnątrz. Spojrzał na zegarek – dwadzieścia jeden minut po północy.
Pił powoli, rozmyślając o tej niefortunnej sprzeczce i paląc jedną fajkę za drugą. Trawa nie dawała ukojenia, wręcz przeciwnie, wkręciła mu nieprzyjemne wyrzuty sumienia z faktu, że mógł jej jednak powiedzieć, że ma mu za złe, a teraz jeszcze związała się chyba z jakimś facetem i pewnie nie da mu drugiej szansy. Siedział z zamkniętymi oczyma, popijając trunek i cały czas mając w wyobraźni to jej uśmiechniętą twarz, to wredną gębę jej matki. Wkurzał się tym bezczelnym zbiegiem okoliczności, że musiał ją zobaczyć i że znowu wszystko wróciło, a przecież już nie myślał... to znaczy myślał, lecz sporadycznie, ale nie widząc jej na żywo, nie bolało tak.
Przechylił butelkę, lecz liznął tylko łyczek, szkło było puste. Ponownie sprawdził godzinę – 00:52, wstał więc i wrócił do pokoiku, natychmiast otwierając następne piwo. Zaczerpnął odrobinę, odstawił i podszedł do dziewczyny, klękając obok na łóżku.
– Em, boli jeszcze? – zapytał.
Bez odzewu.
– Em!
Cisza. Spała jak suseł, ze złożonymi na brzuchu rękoma i lekko przechyloną głową. Pogapił się chwilę na ten jakże piękny dla niego widok, po czym zaczął ruszać jej ramieniem.
– Emma, wstań, położysz się normalnie.
Mruknęła cicho i przekręciła się na bok, podkulając kolana.
– Em, obudź się! – teraz już szarpnął ją porządnie, przywracając tym samym do żywych.
– Zasnęłam? – spytała półprzytomna. – Czemu mnie obudziłeś? Tak się fajnie spało – burknęła z niewyraźnym, zaspanym półuśmiechem.  
– Wstań, zdejmę ten koc i położysz się normalnie, pościel jest czysta, no... chyba, że Jimmy tu narozrabiał – rozweselił się chłopak.
Niechętnie opuściła miękkie łóżko.
– Mogę się napić tego soku? – zapytała, wyjmując z reklamówki bruneta pomarańczowy nektar.
– Ależ zadajesz pytania...
– No nie wiem, to ich sok – mruknęła.
– Przestań. Nalewaj i pij.
Gdy wysączyła dwa kubki, łóżko było już gotowe do przyjęcia "lokatorów”.
– Kładź się, dokończę piwo i też idę spać – oznajmił Billy i chwycił zawierającą jeszcze pół trunku butelkę.
Dziewczyna się nie patyczkowała, tylko rozebrała się do bielizny i schowała pod kołdrą. Pościel była chyba niedawno zmieniana, bo zewsząd emanowała jakimś dość dziwnym, kwiatowym proszkiem. Billy szybko skończył piwo, zapalił i po kilku minutach zgasił światło, po czym też w samych bokserkach ułożył się za plecami leżącej od strony ściany nastolatki, którą natychmiast objął.
Poczuła się dziwnie.
– Zmieniałeś tu pościel? Po co? Przecież tu nikt nie mieszka – zapytała w mroku.
– Ja czasami tu nocuję, jak popiję i nie chcę wkurwiać babki, nie będę spał w syfie, nie? – odparł.
Znów zapadła cisza. Chłopak wtulił twarz w pachnące wanilią włosy dziewczyny, usiłując odpłynąć, lecz sen nie przychodził. Mając świadomość, że jest blisko, że ją obejmuje i ten zapach, który tak dobrze znał, to wszystko sprawiało, że nie mógł skupić się na zaśnięciu.
Nie chciał jej zaczepiać, chciał spokojnie odlecieć, lecz niestety, uczucia robiły swoje i po kilku minutach ręka powoli zaczęła masować brzuch nastolatki. Był gładki i delikatny, chłopak poczuł się bardzo miło. Emma nie reagowała.
– Em, śpisz? – wycedził cichutko.
– Nie.
– Też nie mogę zasnąć – mruknął, przytulając twarz do ciepłego karku swojej bogini.
Nadal głaskał jej ciało, lecz teraz już przechodził z brzucha na talię, z talii na plecy, z pleców na ramiona i z powrotem. Nastolatka dalej nie wnosiła sprzeciwu, więc nie czekając długo, delikatnie musnął ustami jej prawy obojczyk.
– Billy... – wydusiła jednak.  
– Ciiiii... – szepnął, mocniej przywierając do jej ciała.
Ręka zjechała na nogę, głaszcząc udo z jednej i z drugiej strony, po czym ruszyła z powrotem i zahaczając o pośladki, przejechała po bieliźnie, po wzgórku łonowym i kolejny raz odwiedzając brzuch, powędrowała wyżej i schowała się pod stanikiem, zatrzymując się na prawej piersi. Dziewczyna wzięła głębszy wdech, lecz już się nie odzywała.
Masował ją i ściskał, podszczypując delikatnie, w końcu odpiął jej biustonosz, którego zaraz się pozbył. Teraz złapał już całą jej krągłość i mocniej zacisnął na niej palce, które po chwili zaczęły pracować niezależnie od siebie. Nieco drapieżniej przyssał się do jej szyi, całując ją z zamiłowaniem, po czym usta udały się w kierunku ramienia, całując rękę powolutku i dokładnie, aż po samą dłoń. Po chwili zawróciły jednak i z pomocą języka przespacerowały się po plecach, po czym zagościły na prawym boku, w samym wcięciu talii. Emma dziwnie się poruszyła. Zaczął całować okolice jej żeber, wywołując chyba lekkie łaskotki, gdyż dziewczyna nadal nie leżała spokojnie, przy każdym kolejnym ruchu wzdrygała się i drżała delikatnie. Uśmiechnął się pod nosem.  
Ręka opuściła pierś i ruszyła w dół, żeby po chwili wjechać pod dolną część jej bielizny i znaleźć schronienie na miękkim, aksamitnym pośladku. Głaskał go jakiś czas, w końcu uniósł się nieco wyżej i usta powędrowały na brzuch. Pobawiły się chwilę, zataczając pieszczotliwe koła naokoło wbitego w pępek kolczyka, następnie lewa ręka przekręciła dziewczynę na plecy i wargi wolnym spacerkiem po klatce piersiowej dotarły do lewej krągłości. Nastolatka cicho westchnęła i wplotła palce we włosy chłopaka. Działające jeszcze w jej organizmie resztki haju uderzyły w tej chwili nieco mocniej i dziewczyna mocno zadrżała. Całował ją i cmoktał wręcz rytualnie, przechodząc z jednej piersi na drugą, po czym zaczął schodzić w dół. Gdy dotarł do pępka, uwolnił blondynkę z dolnej części odzieży i za moment usta wbiły się w jej kobiecość. Ekspansywnie zadygotała, wydając z siebie subtelny, rozkosznych dźwięk i lekko się wygięła. Ssał ją pasją i pożądaniem, wywołując falę coraz głośniejszych jęków, w końcu wsunął ręce pod jej pośladki, lekko unosząc biodra i przyssał się do niej jeszcze łapczywiej, zagłębiając się w każdy zakamarek jej ciała. Dziewczyna już nie stękała, tylko prawie krzyczała, miotając się w każdą możliwą stronę, ogarnięta błogą, erotyczną furią.
Pobudzał ją dość długo, wreszcie wrócił do rozpalonych żarem ust, które natychmiast soczyście ucałował. Nie zabawił jednak przy nich długo, ponieważ dziewczyna go odepchnęła, powalając na łóżko, po czym wtargnęła na niego całym ciałem i wjechała dłonią w jego bokserki. Uwolnił z siebie ciężki, drżący wydech, a ciśnienie natychmiast wzrosło.
Maksymalnie podniecona już blondynka zaczęła dość wolno, lecz z chwili na chwilę pocierała go coraz szybciej, wywołując u jęczącego donośnie chłopaka niemal palpitację serca. Po kilku chwilach zdjęła mu bieliznę i wznowiła czynności.
– O kurwa, Em... – wydusił nagle z trudem, prowokując uśmiech na twarzy nastolatki.  
Po kilku minutach zabawy, gdy chłopak sapał już na całe pomieszczenie przestała go głaskać, sięgnęła do jego leżących obok spodenek, wyjęła prezerwatywę, którą zaraz mu nałożyła i za moment, z jego niewielką pomocą, już miała go w środku. Przeszył ją lekki ból, lecz po kilku chwilach zniknął.
Billy od razu wyłapał, że dziewczyna nie jest już dziewicą i bardzo dziwnie się poczuł, lecz nie miał okazji zagłębić się w spekulacjach, gdyż Emma zaczęła się na nim ruszać, zmuszając go do ponownego skupienia się na przyjemności.
Kiwała się wolno, głaszcząc jego klatkę piersiową, lecz z każdą sekundą robiła to coraz szybciej, wyciskając z chłopaka siódme poty. Nagle młodzik się podniósł, chwycił dziewczynę za pośladki i zaczął ruszać jej biodrami, przyciskając do siebie jej ciało niemal do samego końca. Mocno objęła go za szyję i wtuliła twarz w jego ramię, jęcząc głośno.
Ruchy stawały się coraz wścieklejsze, w końcu młodzik chwycił nastolatkę za ramiona, ułożył ją na plecy i natychmiast, powtórnie się w niej zanurzył. Otuliła go rękoma, drapiąc paznokciami jego kręgosłup, co chłopak odczuł samym sobą i w ferworze podniecenia zaczął wbijać się w ukochaną już prawie do samego końca, akompaniując jej przy okazji w głośnych, dzikich jękach.
Wciskał się w nią kilka minut, agresywnie atakując dłonią jej dolne partie, w końcu dziewczyna wydała z siebie donośne, przesiąknięte zachwytem tchnienie, mocno zarżała, co trwało kilka sekund, po czym znieruchomiała i po chwili bezwładnie opadła na łóżko. Billy wysunął się z nastolatki, oddychając ciężko i legł obok, kładąc głowę na jej piersiach. Położyła dłoń na jego plecy – były całe mokre.
– Em, zamordujesz mnie – mruknął nagle, obejmując dziewczynę w pasie.
Milczała, trzęsąc się jeszcze w jego uścisku. Odpoczywali jakiś czas, w końcu chłopak wstał, chwycił bokserki i zniknął w kuchni. Emma opatuliła się kołdrą, chwyciła swoje niedokończone piwo i przyssała się do niego jak pijawka, wysuszyło ją na amen. Billy zaraz wrócił, także wziął butelkę i siadając z nią obok dziewczyny objął ją w talii, ściśle przysunąwszy do siebie.
– Oj, Em, ostra z ciebie laska – wyjechał, uśmiechając się od ucha do ucha.
Nastolatka wygięła usta, lecz nie skomentowała, siedziała i w ciszy popijała piwko. Gdy się skończyło, odstawiła butelkę na podłogę i wróciła pod kołdrę, a młodzik zapalił papierosa i niedługo potem do niej dołączył.
Przytulił ukochaną i od razu zaczęło się myślenie: "Z kim?, Kiedy? Nie chciała ze mną, a tu...?!”. Myślał i myślał, w końcu do tego stopnia zaczęło go to gryźć, że w końcu nie wytrzymał...
– Kiedy to zrobiłaś? – zapytał i Emma natychmiast się spłoszyła, nie spodziewała się, że o to zapyta.
– Długa historia – mruknęła jednak po chwili, kompletnie nie mając pojęcia, jak się teraz zachować.
Billy zamilkł widząc, że stresuje ją ten temat, lecz dziewczyna po kilku minutach ciszy opowiedziała chłopakowi, co się wydarzyło. Zrobiło mu się przykro, lecz nie skomentował, tylko wtulił twarz w jej szyję i zamknął oczy.
– Wiesz, jak Cię kocham? – wycedził nagle, wywołując na ciele blondynki kolejny, zimny dreszcz.  
– Też Cię kocham – odparła cicho, przekręciła się na bok i położyła dłoń na szyi ukochanego.
Leżeli, rozmyślając każde o czym innym, w końcu zasnęli.

A co się działo u Ricksów?...

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 5235 słów i 29519 znaków, zaktualizowała 2 lut 2017.

4 komentarze

 
  • Użytkownik aKubek

    Coraz bardziej mi się podoba Twój  styl :) :*

    4 lut 2017

  • Użytkownik agnes1709

    @aKubek Dzięki, to "fajnackie" słowa!!!:kiss:

    4 lut 2017

  • Użytkownik agnes1709

    @aKubek Ja Ci idzie Trevorek?

    4 lut 2017

  • Użytkownik aKubek

    @agnes1709  no czytam czytam..zaczynalo sie mgliście ale teraz już mi się coraz bardziej podoba :D ciekawie to ogarniasz i sie wciągnęło mnie:)

    4 lut 2017

  • Użytkownik agnes1709

    @aKubek Wiem, zaczyna się od trójki, no ale musiałam dać jakiś wstęp, jego zachowanie i takie tam pierdołki, czytelnik musi w końcu wiedzieć, co koleś ma w czapce, i dlaczego...:)

    4 lut 2017

  • Użytkownik aKubek

    @agnes1709 naprawdę jesteś niezła w te klocki :)

    4 lut 2017

  • Użytkownik agnes1709

    @aKubek Przestań, bo już głupio mi się robi, choć to bardzo miłe :jupi:

    4 lut 2017

  • Użytkownik aKubek

    @agnes1709 no przecież prawdę mówię  :)

    4 lut 2017

  • Użytkownik zaczarowanaK

    Jak zwykle rewelacja  :kiss:

    3 lut 2017

  • Użytkownik agnes1709

    @zaczarowanaK Oj, młoda, zanikasz mi, to niedopuszczalne:sciana:

    3 lut 2017

  • Użytkownik agnes1709

    @zaczarowanaK Ale dzięki

    3 lut 2017

  • Użytkownik Mlody1

    Obiecałem to i przeczytałem. 5+:******

    2 lut 2017

  • Użytkownik agnes1709

    @Mlody1 Obiecałem...?! O kur..., nie załamuj!!! :kiss:

    2 lut 2017

  • Użytkownik Meska

    To napiecie...i to zakonczenie, ja tam od dawna bylam za tym zeby sie jednak przespali, olej Travisa...niech chociaz ona bedzie szczesliwa :)

    2 lut 2017