Szare istnienie #71

Szare istnienie #71Po chwili Laura usłyszała zamawiającą posiłek Jenny, a po zakończeniu rozmowy szelest plastikowej reklamówki.  
"Czemu brzmiał tak dziwnie? Pokłócili się? Ale o co?” – zaczęły się ponowne spekulacje. "Na pewno przeze mnie, Travis jest wkurzony przeze mnie i mógł z czymś chamskim do niej wyjechać, on potrafi… Nawet niecelowo.
A zresztą, pierdolić to! Może wcale nic się nie stało, tylko znowu wymyślam głupoty!” – wkurzyła się, miała dość dołowania się przez wszystko, co ją ostatnio spotyka. W tej chwili najchętniej napiłaby się z Emmą wódki i olała to całe popierdolone życie, niestety rozważania same pojawiały się w jej mózgownicy, wkurwiając coraz bardziej. Nie chcąc znów utonąć w rozmyślaniu wstała i wolnym krokiem podążyła do kuchni. Nie miała ochoty już leżeć, siedzieć i zaczęła się najzwyczajniej w świecie nudzić. Chętnie sama zadzwoniłaby do przyjaciółki, lecz coś ją powstrzymywało. Ale co? Wstyd? Zapewne tak, ale przed Emmą? Dlaczego?
Uśmiechnęła się głupio, stawiając kolejne, mozolne kroki, kompletnie nie wiedziała, co się z nią wyprawia, dlaczego nie ma odwagi po prostu wziąć ten pieprzony telefon i do niej zadzwonić.
– Młoda, dlaczego wstałaś? – zapytała Jenny, zasypując kawę, gdy brunetka stanęła w progu kuchni.
– Nie chcę już leżeć, mam dość. Mogę tu chwilę posiedzieć?
– Jasne, chodź – gospodyni się uśmiechnęła i odsunęła stojące przy kuchennym stole, brązowe krzesło, na którym Laura zaraz posadziła tyłek. – Nie boli cię, jak tak spacerujesz?  
Była odrobinę zdziwiona, ale i zadowolona z faktu, że nastolatka zaczyna dawać oznaki życia.
– Trochę, ale już mniej – mruknęła Laura.
– Co chcesz do picia? Mam sok, herbatę, ziółka, mleko – zaśmiała się – i to chyba wszystko.
– Zrób mi drinka – wyjechała brunetka.
– Że co…?! – Jen wytrzeszczyła oczy, unosząc do góry brwi.
Laura szeroko się uśmiechnęła – jej mina była powalająca.
– Drinka – powtórzyła.
– Laura, chyba żartujesz?! Przecież bierzesz leki, nie wolno ci pić!
– To tylko przeciwbólowe, poza tym nie umrę od jednego drinka – brnęła nastolatka, mocniej wyginając usta.  
Wydawała się być bardzo zdeterminowana w kwestii alkoholu, co odrobinę zszokowało Jennifer, sądząc po jej obecnym wyrazie twarzy.
– Laura, nie dam ci wódki, nie rób sobie jaj! – gospodyni się rozgniewała, nalała soku do szklanki i wręczyła dziewczynie.
– Nie zapomniałaś o czymś? – zaśmiała się brunetka, pokazując jej literatkę.
Opanował ją jakiś dziwny, głupkowaty humor, który pojawił się nie wiadomo, skąd. Uśmiech sam cisnął się na usta, czuła się, jakby zapaliła trawę.
– Widzę, że humor ci wraca, to świetnie – rozradowała się Jenny.  
Nie miała pojęcia, czy Laura w tym momencie mówi poważnie, czy robi sobie jaja, nie wyraziła więc ponownego stanowiska w sprawie alkoholu, tylko chwyciła czajnik i zalała kawę.
– Boli jeszcze? – spojrzała na młodszą dziewczynę.
– Nie bardzo – nastolatka wciąż chichotała, przez co Jenny znowu parsknęła śmiechem.
– Młoda, co z tobą, naćpałaś się? – rechotała. – Ale to nic, fajnie, że się trochę rozruszałaś, cieszę się…
Rozległo się pukanie do drzwi i humor brunetki migiem uleciał w siną dal. Domyślała się, że to jedzenie, lecz pewności mieć nie mogła. Nie była u siebie, więc znów poczuła się wyobcowana. Jenny po chwili rozwiała jej obawy, stawiając na stole pojemnik z zupą i dwa białe pudełka z chińskimi napisami. Po chwili obok Laury znalazła się łyżka. Jedno z pudełek Jenny wzięła sobie, drugie natomiast otworzyła i postawiła na środku.
– Kupiłam też sajgonki, może jednak się skusisz. Są świetne. David nie lubi, bo przecież BEZ MIĘSA, ale co on tam wie. Częstuj się.
Gadka się zakończyła i dziewczyny zabrały się za posiłek. Laura, ku własnemu zdziwieniu zjadła całą zupę i na dodatek zrobiła to bardzo szybko, dokładając do niej trzy warzywne roladki. Całość była pyszna i weszła bez najmniejszych oporów. Jenny zjadła jako druga i gdy zobaczyła pusty pojemnik znajomej, natychmiast rozpogodziło się jej oblicze.
– No widzisz, zjadłaś, grzeczna dziewczyna. Smakowało? – roześmiała się.
– Tak, dziękuję…
Zagrał dzwonek przy drzwiach, wywołując kolejny niepokój u nastolatki.
– Kto to może być? O tej godzinie? – Jenny spojrzała na zegar ścienny – 11:37, a potem na Laurę.
Jej reakcja jeszcze bardziej zestresowała brunetkę. Dzwonek zagrał ponownie, ponaglając gospodynię do podejścia do drzwi.
– Nie denerwuj się, zaraz zobaczymy, cóż to za natręt. Może listonosz – oświadczyła uśmiechnięta Jenny, widząc lęk dziewczyny i po chwili była przy drzwiach.
– Szybka jesteś, nie ma co! Śpisz do południa?! – Laura usłyszała pretensjonalny, męski głos.
Zastygła w bezruchu.
– A ty co tu robisz?! Miałeś być w Springs! – Jenny nie ukrywała zdziwienia.
– Byłem i wróciłem… bez kasy! – odparł wzburzony głos.
Laura natychmiast wywnioskowała, że to ktoś, kogo 26-latka dobrze zna, mimo to zdenerwowanie zebrało na sile. Czuła się bardzo zażenowana, nie miała ochoty, aby ktokolwiek obcy oglądał ją w tym stanie.
Głosy po chwili znacznie ucichły i szeptały jakiś czas, po którym Jenny rzuciła: "Chodź do kuchni” i kroki zaczęły zbliżać się w stronę brunetki. Lada moment gospodyni pojawiła się w pomieszczeniu, a za nią jakiś chłopak. Laura nie patrzyła na nieznajomego, starała się, jak mogła, ukryć swoją pobitą twarz.
– Chcesz kawę? – zapytała Jenny.
– Chcę, ale mocną.  
Ciekawość zrobiła jednak swoje i Laura po chwili zerknęła na przybysza najdelikatniej, jak umiała. Kątem oka dostrzegła ściętego na jeżyka, ubranego w dresy i jasną koszulkę, ciemnego blondyna, chłopaka odrobinę niższego od Jennifer. Był prawdopodobnie od niej młodszy i definitywnie wyglądał na luzaka.
– Robby – przed jej nos wyjechała dłoń, strasząc ją tym nieoczekiwanym gestem.
– Laura – wydusiła przez zęby, nie podnosząc głowy.
– Co ci się stało? – ukucnął przed nią.
Był bardzo bezpośredni, nie miał absolutnie żadnych oporów w kwestii zadania tego pytania.
– Zostaw ją i siadaj! – zagrzmiała Jenny, pociągnąwszy chłopaka za fraki.
Blondyn bez słowa wstał i odszedł od nastolatki, klapnąwszy za moment przy kuchennym blacie.  
– Jak to: "bez kasy”? Pracowałeś w ogóle, czy robiłeś wszystko inne, poza pracą? – zapytała Jennifer, zasypując kawę.
– Kurwa, pracowałem miesiąc, powinien wypłacić mi tysiąc trzysta dolców, tak samo, jak reszcie chłopaków, ale skurwiel nagle zniknął – rzekł wkurzony gość, raz po raz spoglądając na nieznajomą dziewczynę.
Laura dobrze to widziała i bardzo ją to krępowało. Nie wiedziała, czy gapi się na nią ze względu na jej urodę (jak to zwykło robić większość facetów), czy na jej artystyczny, granatowy siniak? Miała świadomość, że od zawsze podobała się płci przeciwnej, lecz na chwile obecną możliwa była tylko jedna opcja – jej wstrętna, pobita gęba.
Im dłużej nieznajomy na nią zerkał, tym większa konsternacja opanowywała dziewczynę, zwłaszcza, że stała się mimowolnym świadkiem prywatnej rozmowy. Chciałby się ulotnić, lecz z niewiadomych powodów, nie dała rady ruszyć się z miejsca.
– Jak to zniknął? – kontynuowała Jenny, zalewając proszek.
– Normalnie. Skończyliśmy zamówienie, ustawił się z nami na ósmą trzydzieści rano i się nie pojawił. Kurwa, jeszcze będzie cyrk, jak mnie zwiną za nielegalną wycinkę drzew. Ale przecież podpisaliśmy umowę, no i to drzewo dokądś pojechało, tylko dokąd? Nie wiem, co mam teraz robić? Typ wyjebał mnie z mieszkania, bo zalegam za dwa miesiące, do tego jestem bez grosza – zrelacjonował chłopak.
– Pogodziłeś się z ojcem?  
Odpowiedzią był tylko złośliwy chichot, to pytanie wydało mu się chyba bardzo zabawne.  
– Kurwa, przecież miałeś z nim pogadać!
– Z nim…?! – Robby roześmiał się jeszcze głośniej i w tym momencie Laura nie wytrzymała.
– Pójdę do salonu – mruknęła, niepewnie wstając z miejsca.
Jenny doskoczyła do niej niczym strzała.
– Dlaczego? Przecież chciałaś tu posiedzieć – stanęła przed nią jak posąg.
– Pogadajcie sobie spokojnie.  
– Przestań. Gdyby nasza rozmowa była wielką tajemnicą, nie rozmawialibyśmy tu. Siadaj, zrobię ci herbaty. I przestań się przejmować, w niczym nam tu nie wadzisz – uśmiechnęła się.  
Laura odniosła dziwne wrażenie, że Jenny bardzo zależało, aby została w kuchni. Pogubiła się. Domyśliła się, że to jej brat, a jeśli nie, to na sto procent ktoś z jej rodziny, co wprawiło ją w jeszcze większe zakłopotanie, nie lubiła znajdować się w takich nieprzyjemnych sytuacjach. Posłuchała jednak Jenny i przysiadła na miejscu. Przelotem spojrzała na gościa, chcąc wyłapać z jego reakcji, co też on sądzi na temat jej obecności, lecz on posłał jej jedynie miły uśmiech, nie otwierając ust. Zamiast nich otworzył lodówkę i wyjął z niej piwo.
– Mogę? – pokazał Jenny butelkę.
Brunetka wygięła usta. Rozbawił ją tym, że zapytał tylko po to, aby zapytać, bo raczej nie miało to nic wspólnego z chęcią poznania stanowiska Jennifer w kwestii trunku.  
– I co teraz? Jak to za dwa miesiące? Przecież dałam ci pieniądze przed wyjazdem – 26-latka podniosła głos, będąc już wyraźnie poddenerwowaną.  
– Wydałem, żarcia za darmo nie dają, poza tym musiałem mieć na podróż – mruknął blondyn, poważniejąc w okamgnieniu.  
Chyba się zagubił. Miał dziwną minę, wyglądał, jakby Jenny go spłoszyła.
– Kurwa, wydałeś? Dałam ci prawie trzy tysiaki, tyle poszło na jedzenie i dojazd?! Ja wiem, na co wydałeś, a obiecałeś, że to już koniec! – grzmiała blondynka.
Wydawała się być już tak wściekła, że gdyby mogła, pewnie najchętniej rozerwałaby chłopaka na strzępy. Laurę przeszedł zimny dreszcz. Ta rozmowa robiła się coraz bardziej nieprzyjemna, a stres spotęgowało tylko zachowanie Jenny – takiej jej jeszcze nie widziała.  
Ponownie wstała z miejsca, miała dość.
– Pójdę do salonu – wydusiła i nie czkając na reakcję gospodyni, najszybciej, jak mogła, ruszyła w stronę dużego pokoju.
Tym razem Jenny jej nie zatrzymała, po chwili jednak pojawiła się obok dziewczyny z kubkiem herbaty.
– Sorry, nieznajoma, ale muszę z nim coś wyjaśnić – wygięła usta w mdłym półuśmiechu.
Był smutny, bez życia, z widoczną oznaką rozczarowania i wzburzenia. Tkwiło w nim coś dziwnego, coś, czego brunetka nie umiała przeanalizować. Pierwszy raz widziała u niej taką minę i szczerze mówiąc, trochę ją ona przeraziła.
– Napij się herbaty, zaraz wracam. To nie potrwa długo. Włącz sobie coś, dopiero po dwunastej – zaproponowała Jen, wskazując pilot – David wraca po czwartej, więc jak skończę, to może pojedziemy po jakiś film? Trochę świeżego powietrza dobrze ci zrobi, no i będziemy miały zajęcie. Nudno tu – dodała, siląc się na nieco pozytywniejszą minę.
– Ok, jak chcesz –wybąkała nastolatka i Jennifer wróciła do kuchni.  
Wyjście Laury nic nie zmieniło, nadal wyraźnie słyszała dochodzące zza ściany odgłosy.
– Ile jesteś mu winien? I czemu nie zapłaciłeś od razu, jak dałam ci pieniądze?! Bo znowu wszystko przegrałeś! – wydarła się Jenny.  
– Osiem stów, bierze po cztery za miesiąc. Kurwa, Jen, przysięgam ci, że nie grałem, miałem trochę długów i musiałem oddać. I jakbyś nie wiedziała, mieszkałem u Petera prawie trzy miesiące, jemu musiałem dać mu parę groszy. Poza tym musiałem też coś jeść przez ten miesiąc, kiedy pracowałem, prawda?! – bronił się chłopak.
– Nie wierzę ci! Ile razy mówiłeś już to samo?!
– Kurwa, to co mam ci powiedzieć?! Skłamać, że przejebałem, jeśli tak nie było?! Zapytaj Petera, jak mi nie wierzysz!  
Rozmowa z chwili za chwilę zaczęła przeistaczać się w przekrzykiwanie, a następnie we wściekłą kłótnię, przez co Laura czuła się coraz bardziej nieswojo. Siedziała nieruchomo, poddenerwowana, mimowolnie słuchając tych wrzasków i marząc o tym, aby się w końcu dogadali i żeby ta niezręczna sytuacja dobiegła już końca.
– Czyli nic mi nie pożyczysz? – zapytał Robby.
– Nie!
– To co mam teraz zrobić? Czy to moja wina, że facet wyjebał mnie na kasę?! Nie tylko mnie zresztą.
– Możesz pomieszkać u nas, ale pieniędzy ci nie dam – oznajmiła niewzruszenie Jenny, już nieco spokojniej,  
– Kobieto, ja muszę oddać mu za ten czynsz, rozumiesz? Facet mieszkający nade mną nie nie oddał mu za jeden miesiąc, to go znaleźli i połamali mu dwie nogi. Tam mieszkają same pojeby, kumple gospodarza zresztą. Żebym wiedział, co się tam dzieje, nie wynająłbym u niego, ale tylko na to było mnie stać. Typ mało bierze za czynsz, ale długów nie odpuszcza, kumasz?!
– No dobrze, to pojedziemy razem i wtedy mu oddasz.
– Gdzie? Ty ze mną?! Do niego?! Nie ma mowy! Nie chcę, abyś się tam pałętała, to nie jest bezpieczna dzielnica, a bywalcy tego chlewu, który nazywa "kamienicą” jeszcze gorsi. Jeśli byś ze mną pojechała, i tak bym ci nie pozwolił wysiąść z wozu, najwyżej być poczekała… z dala od budynku – oznajmił chłopak.
Ton jego głosu wydawał się być zdecydowany, co mogło świadczyć o tym, że mówi prawdę.
– Robby, co ty kombinujesz? Tu wcale nie chodzi o czynsz, znów narobiłeś sobie długów, lub nie masz za co grać, mam rację? Pójdziesz sam i znowu znikniesz, tak?
– Nie, po prostu nie chcę, żebyś tam ze mną szła. Tam mieszkają same lumpy, nie rozumiesz?! No kurwa mać!
– Nie masz do niego numeru? Zadzwoń.
– Nie mam, mieszkałem tam tylko dwa miesiące.
– Kłamiesz.
– Kurwa, nie kłamię!
– Nie, Rob, albo idziemy razem, albo nic z tego.
Zapadła chwila ciszy, po której Robby rzucił w końcu: – Dobra, trudno, dzięki za piwo! – po czym wyszedł z kuchni, przeszedł przez salon, dedykując Laurze krótkie: "na razie!”, zbiegł po schodach i po chwili trzasnęły wejściowe drzwi.
Brunetka siedziała totalnie skołowana, nie wiedząc, co się dzieje. Dziwiła się też, dlaczego taka współczująca osoba, jaką jest Jenny, nie pomogła chłopakowi. Nie była to w sumie jej sprawa, ale po rozmowie, którą usłyszała, nie dało się nie rozpocząć wszelakich spekulacji.
– Przepraszam, że musiałaś tego wysłuchiwać – rzuciła nagle Jenny, pojawiwszy się w salonie w towarzystwie Miko. – Chcesz jeszcze herbaty?
Wyglądała inaczej. Nie pomogła blondynowi, ale zdawała się być mocno zmartwiona, a w jej oczach malował się jakby wyrzut sumienia, mówiący: "może trzeba było mu dać te pieniądze?”.
– W porządku, to wasze sprawy. Nie, dzięki, zaraz będę latać do kibla – odparła cicho Laura, uśmiechnąwszy się niemrawo.
Mina, jaką miała w tej chwili Jennifer spowodowała, że dziewczynie natychmiast zrobiło się jej żal, a pretensje za wyczyny z Frankiem na chwilę obecną odeszły w zapomnienie. Nie uśmiechała się już tak, jak zawsze, miała zaczerwienione oczy, a ręce zaczęły jej drżeć, co brunetka zauważyła, gdy Jenny zabierała ze stołu pustą szklankę.
– Pojedziesz ze mną do wypożyczali? Jeśli czujesz się na siłach oczywiście – zapytała 26-latka. – Weźmiemy jakieś dobre filmy, no i odetchniesz trochę świeżym powietrzem. Jest fajna pogoda, poza tym ile można kisić się w domu? Dam ci okulary, jeśli chcesz.
– Dobrze, mogę się przejechać – odparła brunetka.
Szczerze ucieszyła ją ta propozycja. Mimo, że ciężko było jej chodzić, miała dość siedzenia w jednym miejscu i chciała chociażby na chwilę wyrwać się z domu.
– Dać ci inne ciuchy, czy pojedziesz w tych? I tak poczekasz w wozie, bo w takim stanie nie pozwolę ci nigdzie chodzić, ale może chcesz się chociaż przebrać? Wrócimy, to nasmarujemy cię maścią – poinformowała Jenny.
– Nie, dresy są przecież czyste, ale zmieniłabym koszulkę, jak mogę. Rano była cała mokra – odpowiedziała nieśmiało Laura, nie zamierzając jechać jak brudas.
– Ok, zaraz coś znajdę.
Gospodyni zniknęła w sypialni, w której spała nastolatka, wróciwszy z niej bardzo szybko.
– Może być biała? To moja, ale będzie dobra, poza tym jest bardzo fajna, uwielbiam ją. Masz ciemne włosy, będziesz świetnie w niej wyglądać – wręczyła Laurze t-shirt i ponownie się uśmiechnęła, nadal jednak nie był ten oryginalny, firmowy uśmiech Jenny, który Laura zdążyła już polubić i który często podnosił ją na duchu.
– Pójdę na chwilę do łazienki, ok? – wstała z kanapy.
– Pomóc ci?
– Nie, dzięki.
Nie było lekko, lecz jakoś udało się spłukać z siebie pamiątkę po sennych majakach i po dwóch, może trzech minutach Laura ubrana już w przylegająca do ciała koszulkę z napisem: "Crazy & Beautiful” wyłoniła się z toalety.
– To co, jedziemy? – zapytała Jenny, kręcąc wiszącym na palcu kluczykiem.
– Tak.
– Miko, idziemy!!!...

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 3051 słów i 17490 znaków, zaktualizowała 12 maj 2017.

Dodaj komentarz