Strażnicy cienia IV część 6

– Muszę porozmawiać z Marcusem – stwierdziła.
     – Ludzie zaczynają się zjeżdżać do miasta. Dobrze by było wiedzieć, czy zostajemy. Inaczej będziesz musiała dzielić izbę z Marcusem.
     – Wynajmijcie mi coś. Zaraz zapłacę – rzuciła zdenerwowana. – Muszę zobaczyć się z Marcusem.
     – Nie chodzi o pieniądze. Chciałem tylko wiedzieć, czy wyjeżdżamy, czy zostajemy – wyjaśnił Ulrych.
     – Dopiero przyjechałam…
     – Dobrze, wynajmę – zdecydował.
     – Gdzie jest Marcus?! – podniosła głos, nie mogąc już zapanować nad emocjami.
     – Zaprowadzę cię. – Filip poderwał się z miejsca i wbiegł po schodach, by do niej dołączyć. – To była jakaś masakra. Potruli nas.
     – Wiem… – Głęboko odetchnęła i ruszyła za nim. – Wiem, że nas potruli. Stał za tym ten sam, który zamordował Helmuta. Spotkałam go.
     – Dorwałaś go? – zapytał z nadzieją w głosie.
     – On mnie. Cudem przeżyłam.
     – Nie wyglądasz, jakby coś ci dolegało – stwierdził.
     – Magiczna mikstura. Kilka dni byłam nieprzytomna.
     – To miałaś szczęście. – Zatrzymał się i zapukał w drzwi, w których po chwili stanął Hoefer.
     – Dzień dobry – przywitała się z nim. – Chyba musimy porozmawiać.
     – Witaj. – Uśmiechnął się i otworzył szerzej.
     Ptak siedział na parapecie otwartego okna. Popatrzył na nią i odleciał.
     – Gdzie jest Gert? – przeszła do rzeczy, gdy tylko Marcus zamknął drzwi.
     – Dokładnie nie wiem, ale myślę, że pojechał do Nuln. Zostawił list. – Podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej zalakowany pergamin, po czym podał go kobiecie.
     – Był cały i zdrowy? – dopytywała zaniepokojona.
     – Nikt z nas jeszcze do końca nie odzyskał sił – odparł.
     – Wiem już, kto zabił Helmuta. To on kazał mnie porwać.
     – On jest stąd? – zapytał Hoefer.
     – Nie wiem, skąd jest. To czarodziej. Dziękuję za wiadomość.
     – Nigdy nie mam pewności, czy dotrze do adresata. – Uśmiechnął się lekko.
     – Dotarła, gdy byłam nieprzytomna. Nie wiedziałam, czy to sen, czy nie, ale dała mi trochę spokoju.
     – Cieszę się, że żyjesz. Spodziewaliśmy się najgorszego – przyznał. – Co się z tobą działo? Jak udało ci się uwolnić?
     – Porwała mnie grupa najemników… – zaczęła.
     – Gert mówił, że to był jeden człowiek – przerwał jej.
     Spojrzała na list, który otrzymała. Obawiała się zajrzeć do środka.
     – Pod zajazdem było ich trzech. Dwóch zabiłam od razu, on jeden mnie zabrał, a niedaleko czekała cała grupa – wyjaśniła.
     – Trzech… – Pokręcił głową. – Przecież nas było…
     – Ten jeden wystarczył na nas wszystkich.
     – Wampir? – zapytał.
     – Nie – zaprzeczyła – niezwykle sprawny i… dziwny człowiek. Nieważne. Oni nie wiedzieli, o co chodzi. Robili to dla pieniędzy. Uciekłam im, zabijając jednego z nich. – Usiadła na krześle ustawionym pod ścianą. – Niestety w nocy mnie znaleźli. Byłam bardzo słaba po tej truciźnie i nie miałam siły, żeby im się wymknąć.
     – Ja jeszcze nie doszedłem do siebie – wtrącił.
     – Potem złapali mnie i zaciągnęli z powrotem – kontynuowała. – On już tam był, ten czarnoksiężnik. Chciał wiedzieć, gdzie jest nóż. Upierałam się, że nic nie wiem.
     – Wszystko układa się w całość – stwierdził.
     – Kazał tym najemnikom mnie torturować. Ich przywódca, ten, który mnie zabrał z zajazdu, przekonywał mnie, bym współpracowała. Powiedziałam mu, kim jest tamten i wtedy odmówili mu posłuszeństwa.
     – Uwierzył ci na słowo? – zdziwił się Hoefer. – W takiej sytuacji chyba bym się wycofał i nie mieszał w tę sprawę.
     – A oni byli gotowi odrąbać Casimirowi głowę. Niestety użył magii i zniknął. Tylko ja go widziałam. Pod koniec rozwiązali mi ręce. Rzuciłam zaklęcie, ale on zrobił to w tym samym momencie. Okazał się potężniejszy, więc w rezultacie odniósł stosunkowo niewielkie rany, a ja padłam ledwo żywa. Potem przez kilka dni byłam nieprzytomna. Ci najemnicy zajęli się mną. Przywieźli z miasta magiczne mikstury i dostarczyli list z wiadomością dla was. Jak tylko odzyskałam siły, przywieźli mnie tutaj… Chcąc zrekompensować krzywdy, jakie nam wyrządzili, zaoferowali swoją pomoc w Sylvanii... – zamilkła na moment. – Myślę, że powinniśmy skorzystać. – Spojrzała na Hoefera.
     – Nie można chyba za bardzo ufać ludziom, którzy zrobią wszystko dla pieniędzy – powiedział.
     – Za darmo uratowali mi życie.
     – Mimo że byli zobowiązani wobec Casimira – podkreślił.
     – Mogli mnie skrzywdzić, ale tego nie zrobili. Włos mi z głowy nie spadł.
     – Ale mogą się od nas odwrócić, jak ktoś zaproponuje im lepszą cenę – zauważył.
     – Ten czarnoksiężnik jest teraz także ich wrogiem. Pewnie będzie chciał ich pozabijać. Przydaliby się nam chociaż na tę okazję… – urwała. – Jak uważasz, ale jesteśmy osłabieni. Nie ma Helmuta, krasnoluda i Gerta. – Ponownie popatrzyła na list, który trzymała w dłoni. – Oni walczą tak, że… Poza tym ten ich dowódca chyba darzy mnie szczególną sympatią.
     – Co to ma do rzeczy? – Nie rozumiał.
     – To, że może nie da się tak łatwo podkupić.
     – Może… Sama użyłaś tego słowa – zaznaczył.
     – Może – powtórzyła. – Nigdy nie ma pewności, gdy wynajmuje się ludzi. Po tym wszystkim trochę im ufam.
     – Gdy dotrzemy do Leichebergu, będziemy mogli znaleźć takich, którym naprawdę można ufać.
     – Jesteś pewny, że tam dotrzemy? – zapytała. – Oni czekają na odpowiedź do jutra. – Złamała pieczęć listu. – Chciałam to z tobą omówić. Pozostali nie muszą wiedzieć, kim oni są.
     – Czy to są bogobojni ludzie? Pewnie nie, skoro robią takie rzeczy za pieniądze.
     – Nie wiem. – Wzruszyła ramionami. – Nie pytałam ich o to. To zwyczajni najemnicy. Myślę, że w miarę przyzwoici, skoro mnie nie skrzywdzili.
     Przeniosła wzrok na pergamin i zaczęła czytać:

     Witaj,  
     Cena, jaką przyszło mi zapłacić za bycie z Tobą, jest chyba zbyt wysoka. Ponadto Twoje niezdecydowanie nie wróży niczego dobrego. Myślę, że byłem Ci do czegoś potrzebny i byłem gotów wiele Ci dać, ale już nie wierzę w to, że tak naprawdę chcesz wziąć ze mną ślub. Obawiam się, że w najmniej oczekiwanym momencie, okazałoby się, że w ogóle nic do mnie nie czujesz.
     Mimo wszystko życzę Ci jak najlepiej. Nie miej żalu. Życie, które wiodłem dotychczas, było lepsze niż to, które mi zaoferowałaś. Na moim miejscu zrobiłabyś to samo.
     Gdybyś kiedyś przejeżdżała w pobliżu Nuln, zapraszam. Z pewnością będziesz miała do opowiedzenia wiele interesujących historii.  
     Powodzenia.
                                                                                                                                                   Gert

     Veronika była wstrząśnięta. Tego się nie spodziewała. Patrzyła na list, nie mogąc się ruszyć. Gdy zdołała nad sobą zapanować, pokręciła głową i spojrzała na Marcusa, powoli składając pergamin.
     – Nie czytałem – powiedział, przyglądając się jej z wyraźnym niepokojem.
     Uśmiechnęła się krzywo i ponownie pokręciła głową.
     – Coś zabawnego? – zapytał niepewnie.
     – Bardzo. – Drżącą dłonią podała mu list.
     Popatrzył na nią zdziwiony i zaczął czytać. Co chwilę zerkał na czarodziejkę. Ta powoli zsunęła z palca pierścionek zaręczynowy, po czym schowała go do kieszeni.
     – Przykro mi. – Hoefer oddał jej pergamin.
     Veronika zmięła go i wrzuciła do torby.
     – Kiedy ruszamy? – zapytała nienaturalnie spokojnym głosem, podnosząc się z krzesła. – Wy jeszcze jesteście ranni, tak?
     – Nie na tyle, by opóźniać wyjazd – stwierdził.
     – Dobrze, więc rano – zdecydowała czarodziejka. – Dzisiaj mam jeszcze parę spraw do załatwienia. I co z tymi najemnikami? Podejmij decyzję. Chcę dać im odpowiedź. Niech nie czekają, jeśli nie ma na co.
     – Teraz? – Bacznie jej się przyglądał.
     – Dzisiaj. Zatrzymali się poza miastem, więc chciałabym to załatwić przed zamknięciem bram.
     – Modlisz się do Ranalda? – zapytał.
     – Zdarza się – przyznała.
     Wyciągnął z kieszeni monetę.
     – Decyzje podejmuję samodzielnie – powiedziała, widząc, że mężczyzna chce zdać się na los.
     – Więc ją podejmij, bo ja nawet ich nie widziałem. – Z wyraźną ulgą schował szylinga.
     – Uważam, że potrzebujemy ochrony i ufam im na tyle, by skorzystać z ich usług.
     – Dobrze. – Skinął głową. – Wierzę, że masz największą rolę do odegrania w naszej misji i wierzę w ciebie oraz twoje decyzje – zadeklarował.
     – Dostrzegam pewien problem. Gdy Ulrych z Filipem dowiedzą się, że to oni stali za napaścią w zajeździe, może być kiepsko. Chyba będziesz musiał to z nimi załatwić. Możemy im o tym nie mówić albo przekonaj ich, żeby dali na wstrzymanie. Nie o to chodzi, żebyśmy mieli w grupie jakieś spięcia.
     – Powiem im – zdecydował po krótkim namyśle. – Będą musieli pamiętać o tym, że wszyscy mamy coś ważnego do zrobienia… Cieszę się, że cię widzę w tak dobrej formie.
     – Ja też się cieszę, że was widzę. Cieszę się, że Gertowi nic nie jest.
     Przez chwilę uważnie jej się przyglądał.
     – Nie będę histeryzować – powiedziała. – Jestem wściekła, ale nie mam teraz na to czasu. – Pokręciła głową i ruszyła do wyjścia, zabierając swoje rzeczy. – Muszę coś załatwić, więc przez jakiś czas nie będzie mnie w zajeździe.
     – Zaczekaj. – Zatrzymał ją przy drzwiach. – Dokąd idziesz?
     – Mam rzeczy tego czarnoksiężnika. Muszę je zabezpieczyć – wyjaśniła.
     – Nie możesz być sama. Nie zapominaj o tym, proszę. A potem?
     – Pojadę do nich – odparła.
     – Moglibyśmy wszyscy tam pojechać – zaproponował Marcus. – Jutro ruszylibyśmy stamtąd, chyba że miałabyś coś jeszcze do załatwienia w mieście.
     – Chciałam zrobić zakupy, ale w zasadzie to nie jest konieczne… Zbierajmy się – postanowiła. – Chociaż nie, coś muszę załatwić sama. – Nie mogła z nimi jechać do siedziby gildii, a zamierzała spotkać się z Angelą. – Myślę, że w dzień nic mi nie grozi, a to dyskretna sprawa, jak się domyślasz.
     – Nie wiem, o czym mówisz, ale to nieważne. Przyzwyczaiłem się do tego, że nie o wszystkim mnie informujesz.

     Veronika zajęła pokój i napisała listy do trzech różnych magów z Kolegium Cienia. Jeden z nich był zaadresowany do Patriarchy. W miarę możliwości zaszyfrowała wiadomość o zdradzie Casimira. Wskazała też, gdzie mają szukać szczegółów sprawy na wypadek, gdyby nie wróciła ze swojej misji. Dokładnie opisała zaistniała sytuację i tę notatkę postanowiła zostawić wraz z rzeczami zdrajcy w banku.  
     Gdy skończyła, opuściła zajazd, zabierając ze sobą bagaże. Bez problemu znalazła posłańca, który miał zawieźć wiadomość do Altdorfu do jednego z magów. Potem pojechała do banku, a stamtąd do Angeli. Podziękowała jej za pomoc i poprosiła o przesłanie pozostałych listów. Zależało jej na tym, by wiadomości zawiozły na miejsce dwie zaufane osoby. Miały jechać oddzielnie.

     Po wszystkim wróciła do zajazdu. Hoefer i pozostali czekali na nią przed budynkiem gotowi do drogi. Bez słowa dosiedli wierzchowców i ruszyli w stronę bramy.

     Veronika czuła złość, która narastała z każdą chwilą. Napisane przez Gerta słowa natrętnie do niej wracały.
     – Miałem możliwość go powstrzymać, ale nie zdołałem. – Z zamyślenia wyrwał ją Filip. – Pierwszy raz mi się to zdarzyło.
     Dopiero wtedy zauważyła, że był przygnębiony.
     – Ważne, że żyjecie – powiedziała.
     – A teraz będziemy razem podróżować… – Pokręcił głową.
     – Jakby co, trucizna była sprawką zabójcy Helmuta – zaznaczyła.
     – Co za różnica? – zapytał.
     – Nie dostrzegasz? – Spojrzała na niego. – Ja nie będę wkładać ich do jednego worka, bo ci najemnicy uratowali mi życie. – Zaczynała zdawać sobie sprawę, że nie była obiektywna, ale nie zamierzała się do tego przyznawać.
     – Zabili naszego towarzysza, a nas zmasakrowali – wtrącił Ulrych.
     – Tylko jeden z nich – poprawił go Filip.
     – Uważasz, że to dobry pomysł? – Veronika zwróciła się do Marcusa.
     – Ty podjęłaś decyzję – odpowiedział.
     – Tak, podjęłam decyzję, ale nie chcę spięć. Gdyby do takowych doszło…
     – Wiemy, po co jedziemy – przerwał jej Ulrych – a po zakończeniu sprawy umowa przestanie obowiązywać i bogowie oddadzą nam sprawiedliwość.
     Czarodziejka miała poważne wątpliwości, czy to był dobry pomysł, ale doskonale wiedziała, że nie byliby w stanie znaleźć tak licznej, wprawnej w walce grupy gotowej udać się do Sylvanii.
     – Powinniśmy zwerbować kogoś, kto tam był – powiedziała do Hoefera.  
     Ten skinął głową, zgadzając się z nią, że potrzebowali osoby z doświadczeniem na miejsce Helmuta.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2147 słów i 12965 znaków, zaktualizowała 17 sty 2018.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Fanka

    A mi się coś wydaje że Gert się jeszcze pojawi ;) Bede czekać na następne części ;) Świetnie napisane dialogi,emocje które opisujesz  :bravo:

    17 sty 2018

  • Użytkownik Fanriel

    @Fanka Wkrótce się przekonasz, czy masz rację. ;) Dziękuję Ci bardzo! Oczywiście zapraszam jutro. Pozdrawiam.

    17 sty 2018

  • Użytkownik Fanka

    @Fanriel Do jutra  :hi:

    17 sty 2018

  • Użytkownik Fanriel

    @Fanka :)

    17 sty 2018

  • Użytkownik AnonimS

    No wreszcie Gert przejrzał na oczy . Ciekawe z kim do łóżka pójdzie teraz Veronika. ( Pewnie z Viktorem) .    I czemu ten Casimir zabił jej mistrza ?

    17 sty 2018

  • Użytkownik Fanriel

    @AnonimS Wydaje mi się, że jeszcze Cię zaskoczę. :) Sprawa Casimira nie jest zamknięta, więc wstrzymam się z odpowiedzią na Twoje pytanie. Pozdrawiam.

    17 sty 2018