Strażnicy cienia część 8

Gdy Veronika wróciła do zajazdu, Gert siedział na dole przy kieliszku wina. Ruszył w jej stronę, gdy tylko ją zobaczył.
- Jak minął dzień? – zapytał, prowadząc ją do stołu.
Zauważyła, że magowie, którzy przyszli coś zjeść, uważnie ich obserwują.
- Zrobiłam wszystko, co zaplanowałam. Spotkałam tego łowcę czarownic. Pozwolił mi wyjechać.
- To świetnie – stwierdził, gdy usiedli. – Jesteś głodna?
- Bardzo – przyznała, więc Gert zawołał służącą i zamówił dla nich obiad. Przy okazji poprosił też o drugi kieliszek.
- Skończyłaś na dzisiaj?
- W zasadzie tak. Chciałabym jeszcze wieczorem rozejrzeć się w pobliżu świątyni.
- Ale nie zapomniałaś, że mamy wspólne plany? – upewnił się.
- Oczywiście, że nie. A co będziemy robić? – Na to pytanie Gert uśmiechnął się tajemniczo.
- To będzie niespodzianka i potrzebuję jeszcze trochę czasu, by dopiąć szczegóły.
- To brzmi intrygująco… Wykąpię się, trochę odpocznę i będę czekała u siebie – powiedziała. – Będziemy gdzieś wychodzić?
- To niespodzianka – powtórzył, ciesząc się.
- Chciałam tylko wiedzieć co założyć – wyjaśniła.
- Załóż sukienkę ode mnie. Przepięknie w niej wyglądasz.

Po obiedzie Veronika wzięła kąpiel i pozwoliła sobie na krótką drzemkę. Gdy wstała, ubrała się zgodnie z sugestią Gerta, spięła włosy w kok i zrobiła delikatny makijaż. Musiała przyznać, że efekt był oszałamiający.
Niedługo po tym przyszedł po nią Gert. Również wyglądał odświętnie. W drzwiach wręczył jej duży bukiet kwiatów i zaprosił na kolację do swojego pokoju. Tam okno było zasłonięte, a światło dawały rozpalone świece. Stół, przykryty eleganckim obrusem, był bogato zastawiony. Na szafce nieopodal stały trzy różne butelki drogiego wina.
Podsunął jej krzesło i sam zajął miejsce naprzeciwko.
- Jak ci się podoba? – zapytał, pewny odpowiedzi.
- Brakuje mi słów – przyznała. – Bardzo romantycznie. Nie spodziewałam się tego.
- Ale podoba ci się?
- Tak, bardzo.

W czasie kolacji Gert zdradził jedynie to, że potem pojadą gdzieś karocą. Veronika miała poznać szczegóły w swoim czasie. Był bardzo tajemniczy i podekscytowany. Nie była w stanie odgadnąć, co zaplanował na resztę wieczoru.

Przed zajazdem czekał na nich piękny, rzeźbiony powóz,  zaprzężony w cztery dorodne rumaki. Veronika tak jeszcze nie podróżowała i była naprawdę zachwycona.
Na jej życzenie przejechali obok świątyni Sigmara. Była chroniona przez co najmniej sześciu strażników miejskich, którzy rozstawili się na pobliskim placu.

- Dokąd teraz? – zapytała Gerta, który stał się dziwnie milczący i poważny.  
- Zaraz zobaczysz. - Wyglądało na to, że musiała uzbroić się w cierpliwość.
Zauważyła, że był nieco zdenerwowany. Intensywnie o czymś myślał. Obserwowała go, a on zdawał się nawet tego nie dostrzegać.

Zatrzymali się w parku, który sprawiał wrażenie dawno zapomnianego. Gdy woźnica otworzył im drzwi, Gert wysiadł pierwszy i podał rękę swojej towarzyszce. Rozejrzała się dokoła i nie rozumiała wyboru tego miejsca. Nie pasowało do tego wieczoru.
- Nie zrażaj się – poprosił, podając jej ramię. – Dalej musimy pójść pieszo.
Ruszyła z nim bez słowa. Z każdą chwilą była coraz bardziej zaintrygowana. Prowadził ją wąską ścieżką, wydeptaną pomiędzy przerośniętymi krzewami. Z każdym krokiem coraz wyraźniej dochodził ich szum wody. Wreszcie przed nimi pojawił się nieduży, drewniany, porośnięty mchem mostek. Stanowił on przejście nad bystrym strumieniem. W czasach swojej świetności to miejsce musiało być piękne.
Gert zatrzymał się tam i wskazał Veronice właśnie zachodzące słońce. Niebo przybrało niemal magiczne barwy. Wyglądało jakby najzdolniejszy malarz poświęcił mu wiele lat swojej ciężkiej pracy.
- Cudowny widok – przyznała szczerze. – Jak udało ci się znaleźć to miejsce?
Nie otrzymała odpowiedzi, a gdy spojrzała na Gerta, rozkładał na deskach swoją chusteczkę. Wprawiło ją to w zdumienie, ale nie zdążyła zapytać po co to robi, bo uklęknął przed nią i wziął ją za rękę. Wtedy zrozumiała, co się dzieje.
- Veroniko… - zaczął z pełną powagą. – Zakochałem się w tobie, gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy. Każdy dzień, każda chwila jest dla mnie najwspanialszym darem losu. Nie potrafię i nie chcę już żyć bez ciebie… Zgodziłaś się być ze mną przez trzy miesiące, ale to dla mnie za mało. Chcę się z tobą zestarzeć… Wiem, że twoja praca wymaga poświęceń i nie chcesz dodatkowych zobowiązań, ale ja nie będę ci przeszkadzał. Jeśli tylko zechcesz, pomogę ci w twojej walce. Jeśli nie, będę z utęsknieniem czekał aż wrócisz do naszego domu i moje życie dzięki tobie znów nabierze sensu. Proszę, zostań moją żoną i uczyń mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie… Zastanów się, nie odmawiaj od razu. Masz tyle czasu, ile potrzebujesz… Kocham cię. – Ostrożnie wsunął jej na palec złoty pierścionek z dużym brylantem.
Veronika stała bez ruchu i patrzyła na niego w milczeniu. Nie wiedział, co to może oznaczać. Powoli wstał, nie puszczając jej dłoni, pełen obaw, że zaraz ją straci.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 936 słów i 5351 znaków.

2 komentarze

 
  • Margerita

    Super :)

    18 lis 2016

  • Fanriel

    @Margerita Dziękuję.  ;)

    18 lis 2016

  • Margerita

    @Fanriel  
    Bardzo proszę :) :P

    18 lis 2016

  • Fanriel

    @Margerita  :)

    18 lis 2016

  • EloGieniu

    No to mnie zaskoczyłeś. :) Już nie mogę doczekać się co stanie się dalej. ;) Nidługo zobaczysz mni pod innym nickiem  ponieważ zamierzam się zarejestrować. Życzę ci dużo weny w dalszych częściach. ";)

    19 paź 2016

  • Fanriel

    @EloGieniu Cieszę się.  :) Dziękuję.

    19 paź 2016

  • EloGieniu

    @Fanriel Sorry za błędy ale trudno pisać z telefonu. :p

    19 paź 2016

  • Fanriel

    @EloGieniu  ;)

    19 paź 2016