Strażnicy cienia III część 30

Na zewnątrz ubrała płaszcz i schowała do kieszeni pierścionek zaręczynowy.
     – Co z tym spalonym? – zapytała po drodze Klausa. – Gdzieś był pożar?
     – Nie, znaleźli go na wysypisku. Był przypięty łańcuchami do jakiegoś pala czy czegoś takiego. Któryś z żebraków zauważył ogień.
     – Kto to mógł zrobić?
     – Pewnie mi nie uwierzysz, ale nie my, to znaczy nikt od nas. – Rozejrzał się, po czym chwycił ją za ramię i zatrzymał się. – Wiesz, że czasami komuś może odbić – ściszył głos. – Jak się nachleją, to… Ja wiem tylko o tych oficjalnych sprawach. Oficjalnie to nie nasza robota, a i tak nikt się do tego nie przyzna.
     – Rozumiem… – Pokiwała głową. – A ten drugi jak zginął?
     – Wypadek – powiedział, ruszając dalej. – Skręcił kark, spadając ze schodów.
     – Gdzie? – dopytywała.
     – Ulica kwiatowa. Na Leśną Górę prowadzą schody. Znaleźli go u ich podnóża.
     Veronika kojarzyła to miejsce. Było w południowej części miasta. Spory kawałek od centrum, gdzie się zatrzymali.

     Dotarli do głównej siedziby straży miejskiej. Tam też mieścił się areszt i kostnica. Kompleks budynków otoczony był wysokim murem, po którym przechadzało się kilku kuszników.
     Klaus podszedł do bramki i zakołatał. Po chwili otworzyła się klapka w drzwiach.
     – A ty czego tu znowu? – mruknął odźwierny.
     – Chcę się widzieć z Frankiem. Mam dla niego informacje.
     Klapka się zamknęła, a drzwi otworzyły.
     Klaus i Veronika weszli do środka i udali się prosto do budynku. Czarodziejka trzymała się nieco z tyłu, dyskretnie obserwując otoczenie.

     Przestronny hol siedziby straży oświetlały pochodnie. Klaus rozejrzał się i otworzył drzwi, za którymi były schody prowadzące do podziemi. Wszedł, zaczekał aż Veronika do niego dołączy, po czym zamknął za nią i ruszył w dół.
     Pospiesznie dotarli do długiego korytarza, wzdłuż którego mieściły się cele. Z niektórych dochodziło chrapanie. Po kilkunastu krokach skręcili w prawo, w stosunkowo krótki korytarz zakończony drzwiami sporych rozmiarów. Klaus podszedł do nich, przystawił ucho i po chwili nacisnął klamkę.
     W środku było ciemno.
     – Wchodź – powiedział szeptem do towarzyszki, po czym rozejrzał się i wszedł za nią.
     W pomieszczeniu unosił się przykry zapach. Dominował smród spalenizny. Czarodziejka wyjęła chusteczkę i zakryła nią usta i nos. Klaus w tym czasie zapalił świecę.
     Na stołach, poustawianych jeden obok drugiego, leżały zwłoki. Tylko jedno ciało było przykryte.  
     – Ci cię nie interesują. – Strażnik wskazał gestem kilku nieboszczyków. – Ten albo ten. – Ruszył w stronę wybranych.
     Pokręciła głową, po tym jak zerknęła na pierwszego. To nie był Helmut.
     Wtedy Klaus odkrył przykryte ciało. Widok spalonych zwłok był przerażający, jednak Veronika zapanowała nad sobą, by dokładnie im się przyjrzeć. Nieboszczyk nie miał nic na szyi, ale ślady, które dostrzegła, mogły sugerować, że było tam coś, gdy się palił. Przeniosła wzrok na jego ramię, ale było zbyt uszkodzone, by mogła stwierdzić, czy były na nim blizny. Wydawało jej się, że to mógł być Helmut.
     Przeklęła pod nosem i przykryła ciało.
     – Pewnie jutro przyjdą śledczy, by zbadać zwłoki – powiedział strażnik. – Jeśli cię interesują wyniki, to… Chociaż nie zawsze ogłaszają je od razu.
     – Jeden z moich towarzyszy długo z nim przebywał i twierdzi, że by go rozpoznał nawet w takim stanie. Do kogo mamy się zgłosić jutro rano? – zapytała.
     – Jeśli oficjalnie szukacie znajomego, to po prostu tu przyjdźcie. Nie będę ci nikogo polecał. Będzie wyglądało naturalniej, jeśli nie będziecie wiedzieli z kim gadać… Rozumiem, że nie jesteś pewna, czy to on?
     – Niestety nie, ale wydaje mi się, że to może być on – odparła. – Miał przy sobie jakieś rzeczy? Helmut nosił srebrny symbol Morra.
     – Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Ja go widziałem tutaj wieczorem i wyglądał dokładnie tak samo.
     – Dobra, dowiemy się tego rano. Chodźmy stąd – poprosiła i pospiesznie ruszyła w stronę wyjścia.
     – Zaczekaj. – Zatrzymał ją, znów przystawił ucho do drzwi, po czym uchylił je i rozejrzał się na zewnątrz.
     Gdy miał pewność, że na korytarzu nikogo nie było, puścił Veronikę przodem. Po tym jak zamknął za sobą, wyprzedził ją i poprowadził do wyjścia, co jakiś czas zatrzymując się i nasłuchując.

     Niezauważeni opuścili podziemia, a potem ruszyli schodami na piętro. Czarodziejka domyśliła się, że idą do Franka, o którego pytał przy bramie Klaus. Strażnik zostawił swoją towarzyszkę, po czym zniknął na chwilę w jednym z pomieszczeń.
     
     – Przykro mi, jeśli… – zaczął Klaus, gdy wyszli już poza mury. – Takie życie.
     – Nie najlepiej to wygląda – stwierdziła Veronika.
     – Angela mogłaby się dowiedzieć, kto za tym stoi. To by kosztowało i pewnie musiałoby potrwać, ale by się wyjaśniło.
     – Jeśli stwierdzimy z całą pewnością, że to on, to na pewno poproszę ją o pomoc.
     – Jeżeli to któryś z naszych, prędzej czy później puści parę – powiedział. – Wracasz do karczmy, czy idziesz spać?
     – Pójdę już do siebie – zdecydowała. – Powiem chłopakom, co się stało… Jakby były jakieś wiadomości, jakby się jednak znalazł…
     – Jasne – przerwał jej. – Skoro nie masz pewności, do świtu będą go szukać. Zaraz pójdę do Angeli i porozmawiam z nią. Powiem jej, co udało nam się ustalić.

     Klaus odprowadził Veronikę pod zajazd. Podziękowała mu za pomoc i tam się pożegnali.
     
     – I co? – Ulrych, wartujący na korytarzu, przywitał ją pytaniem.
     – Nie jestem pewna. Marcus już śpi?
     – Nie wiem – odparł.
     – Nieważne – powiedziała bardziej do siebie niż do niego i zapukała do Hoefera.
     – Chwileczkę – usłyszała Marcusa, a po chwili jego drzwi się otworzyły.
     Nie miał butów, a koszulę jedynie na siebie zarzucił.
     – Mogę? – zapytała.
     Gdy usunął się z przejścia, weszła do środka.
     – Nie mam pewności, ale nie wykluczyłabym, że to był on – poinformowała go, zdejmując płaszcz.
     – Nie masz pewności? Powinienem go zobaczyć – stwierdził.
     – Tak. Śledczy mają się tym jutro zająć. Rano powinniśmy pójść do straży, powiedzieć, że szukamy znajomego, który zaginął i poprosić o okazanie zwłok. Trzeba to załatwić oficjalnie. Pokażą nam go, bo jest niezidentyfikowany… Wydaje mi się, że dostrzegłam na jego szyi ślad po czymś, ale nie miał przy sobie żadnej biżuterii. Niewykluczone, że została złożona gdzieś w depozycie, ale tego nie wiem na pewno. Ten człowiek miał straszną śmierć. Spłonął. Znaleźli go na wysypisku śmieci. Był przywiązany do jakiegoś pala.
     – Ktoś coś musiał widzieć. – Hoefer był o tym przekonany.
     – Czy Helmut miał tu jakichś wrogów?
     – Nie mam pojęcia – odparł. – On nie jest stąd.
     – To nie jest codzienna śmierć – zauważyła. – Gdyby leżał w kostnicy z dziurą po nożu między żebrami, uznałabym, że był to po prostu nieszczęśliwy wypadek.
     – Masz tu wielu znajomych… – zaczął.
     – Owszem – przyznała.
     – Warto byłoby się dowiedzieć, czy miały tu miejsce podobne zdarzenia. Może to po prostu jakiś szaleniec?
     – Myślę, że nie było, bo chyba już bym o tym wiedziała. Mój znajomy, z którym tam byłam, raczej by mi o tym powiedział… – Zamyśliła się na moment. – Mogłabym poprosić, by ustalono, kto to zrobił, ale to będzie kosztowało i będzie wymagało czasu. Jeśli stoi za tym ktoś z miasta, dowiemy się o tym na pewno, tylko nie wiem kiedy.
     – Powinniśmy ruszać… – Spojrzał na nią skupiony. – Ile?
     – Nie wiem. Jeśli stwierdzisz, że to on, pójdę jutro gdzie trzeba i dowiem się. Może spróbowałbyś wizji? – zasugerowała. – Z opisem byłoby znacznie łatwiej znaleźć mordercę.
     – Gdybym mógł zostać sam na sam z tym człowiekiem w kostnicy…
     – Możesz o to poprosić, gdy tam będziemy – powiedziała.
     – Spróbuję z nim porozmawiać… – Powoli pokiwał głową. – Chciałbym, żebyś się dowiedziała, ile to może kosztować. Może mam dość pieniędzy, ale nie będziemy mogli zostać na czas poszukiwań. Jeśli udałoby się znaleźć mordercę, powinien stanąć przed sądem i zostać ukarany.
     – Najpierw upewnijmy się, czy to on.
     – Oczywiście – zgodził się. – Ja mogę nie wrócić z Sylvanii, dlatego wolę zostawić to innym.
     – Rozumiem, ale nie wiem, czy rano uda mi się coś załatwić. Moi znajomi dostępni są raczej po południu. Ale i to da się obejść. Najwyżej was dogonimy.
     – W razie czego możemy ruszyć trochę później, nawet w południe. I tak dotrzemy do zajazdu przed zmrokiem – stwierdził.
     – Dobrze, pomyślimy o tym jutro… Dla pewności będą go szukać do rana. Może się jednak znajdzie.
     – A te poszukiwania ile kosztują? – zapytał Marcus.
     – Nic.
     – Dziękuję – powiedział, podając jej torbę, gdy już wychodziła.

     Drzwi do pokoju Veroniki były otwarte. W środku było ciemno, więc od razu zapaliła świecę. Gert zmrużył oczy.
     – Dlaczego siedzisz po ciemku? – zapytała go narzeczona.
     – Nie lubię tego światła – odparł.
     Kobieta upewniła się, czy w torbie, którą opiekował się Hoefer, jest wszystko. Potem położyła ją przy łóżku.
     – Nie będziesz dzisiaj spał? – zainteresowała się.
     – Chyba powinienem. Dowiedziałaś się czegoś?
     – Prawdopodobnie ktoś go spalił na śmietnisku – powiedziała.
     – To znaczy, że się znalazł?
     – Chyba tak, ale nie mam pewności. Marcus jutro idzie do kostnicy, by obejrzeć ciało – wyjaśniła, wyjmując z kieszeni pierścionek i zakładając go na palec.

     Gert kończył się ubierać, gdy się obudziła. Był do niej odwrócony tyłem, więc przez chwilę przyglądała mu się w milczeniu. Gdy na nią spojrzał, uśmiechnął się.
     – Masz ochotę na śniadanie? – zapytał.
     – Tak, jestem głodna. Jeśli idziesz na dół, zamów mi kąpiel.
     Skinął głową i wyszedł.

     Śniadanie zjedli w pokoju. Gert był wyjątkowo milczący. Narzeczona co jakiś czas na niego zerkała, ale zdawał się tego nie dostrzegać.
     – Jesteś chory?  – zagadnęła go.
     – Nie. Aż tak źle wyglądam?
     – Nie najlepiej – przyznała.
     – Nie wiem co powiedzieć. – Wzruszył ramionami. – Obiecałem, że się zmienię. Nie chcę, żebyś się mnie wstydziła.
     – Moi znajomi cały wieczór robili zakłady, gdzie się schowasz. Dostarczyłeś im nie lada rozrywki. Chyba to lubisz? – Nie mogła oszczędzić mu złośliwości.
     – Nie… – Spuścił wzrok. – Nie to było moim zamiarem.
     – A ja myślałam, że to zawsze jest twoim celem.
     – Zazwyczaj nie robię z siebie idioty. Trochę inaczej na to patrzyłem.
     – Tylko ty inaczej na to patrzyłeś – wyrzuciła mu.
     – Zapytaj kogokolwiek, czy jestem idiotą – zaproponował. – Wszyscy, z wyjątkiem twoich znajomych, zaprzeczą… Ale z nimi nawet nie rozmawiałem.
     – Prawda jest taka, że nikt nie traktuje cię poważnie.
     – To jeszcze nie znaczy, że uważają mnie za idiotę – bronił się.
     – Mniejsza z tym. – Nie chciała znów o tym dyskutować.
     – Nie mniejsza z tym. Muszę coś z tym zrobić, bo faktycznie jak tak dalej pójdzie, uwierzysz w to, że jestem idiotą i nie będziesz chciała ze mną być.
     – Gdy ktoś się tak zachowuje, to jest jednoznaczne – stwierdziła. – To już nawet nie chodzi o to, że moi znajomi śmiali się z ciebie dwa dni z rzędu…
     – Myślisz, że jestem pierwszym lub ostatnim facetem, który śledził swoją narzeczoną albo kazał ją śledzić? – zapytał.
     – Nie, ale ja nie chcę być z facetem, który robi takie rzeczy.
     – Nie wracajmy do tego – poprosił. – Stało się. I tak raczej nie poprawię swojego wizerunku w oczach twoich znajomych. Prawdopodobnie nigdy mnie już do nich nie dopuścisz, obawiając się kompromitacji. Pewnie jeszcze parę lat będą mieli z tego ubaw. No cóż, jak to się mówi, trzeba wypić piwo, którego się naważyło. To jednak nie jest powód do zamknięcia browaru.
     – Chcę, żebyś wiedział, że mnie na ich opinii nie zależy. Oni mogą sobie myśleć na twój temat, co chcą. Mnie boli to, co zrobiłeś – wyznała. – Najgorsze jest to, że chyba się tego po tobie spodziewałam.
     – Nie zmienię tego, co się stało. Mam wpływ jedynie na przyszłość.
     – Pójdę się wykąpać – oznajmiła, wstając od stołu.
     – Kiedy ruszamy?
     – Nie wiem – odparła. – To zależy od tego, co z Helmutem.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2138 słów i 12740 znaków.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Chyba to Helmuta ciało a spalone, po to żeby utrudnić rozpoznanie.coraz ciekawiej.

    6 sty 2018

  • Fanriel

    @AnonimS Wszystko na to wskazuje. Dziękuję. :)

    6 sty 2018