Strażnicy cienia II część 27

Wjechała do lasu i zwolniła, gdy jej emocje nieco opadły.
     – Zaczekaj! – usłyszała za sobą głos Edgara.
     Zaniepokoiła się i prawie się zatrzymała.
     – Gert by mi nie wybaczył, gdyby coś ci się stało, a las to idealne miejsce na zasadzkę – wyjaśnił.
     Skinęła tylko głową i jechała dalej, rozglądając się.
     – Wiem, że to nie moja sprawa, ale jakoś kiepsko widzę to wasze małżeństwo – zaczął. – On nie nadaje się na męża, a ty z pewnością, bez urazy, nie sprawdzisz się w roli gospodyni domowej.
     – Żona to tylko gospodyni domowa? – zapytała.
     – A czym jest małżeństwo? Dom, żona, mąż, dzieci...
     – Nie zamierzam gotować, sprzątać, prać ani robić tego typu rzeczy – oznajmiła, patrząc na niego prowokująco.
     – To po co ten ślub? O co tu chodzi? – Edi zdawał się być autentycznie zdumiony.
     – Gert chce mieć mnie na wyłączność. Chce mieć pewność… Chyba już to słyszałeś?
     – A ty? Przysięgę składają dwie osoby. Wiem już, dlaczego on tego chce. Zresztą nie dziwię się. A ty? – Patrzył na nią z wyczekiwaniem.
     – Trudno to wytłumaczyć.
     – Spróbuj. Nie powtórzę mu – zapewnił ją. – Jeśli nie masz powodu, by z nim być, to chyba jest bez sensu, nie uważasz?
     – Wygląda na to, że się zakochałam.
     – To przechodzi – powiedział po chwili Edgar. – Jak wrażenie zapachowe. Wiesz, zapach kwiatów na łące.
     – Jest świetny w łóżku. To zostanie, gdy zakochanie minie.
     – Yhm… – Pokiwał głową. – W zasadzie nie jest to powód gorszy od innych… Może nawet całkiem dobry.
     Veronika roześmiała się na to stwierdzenie.
     – Nie śmiej się. Ludzie biorą śluby dla pieniędzy, chociaż nie rozumiem, jak można marnować sobie życie z takiego powodu.
     – Według ciebie małżeństwo to marnowanie życia? – zapytała.
     – Jeżeli ktoś bierze ślub tylko i wyłącznie dla pieniędzy.
     – A jaki powód według ciebie byłby dobry? – zainteresowała się.
     – Chyba nie ma takiego – przyznał. – Prędzej czy później każdy musi dojść do tego wniosku.
     – Miałeś żonę?
     – Wyglądam na naiwnego idiotę?
     – Absolutnie nie – zapewniła go, ukrywając swoje rozbawienie.
     – Miło mi to słyszeć – powiedział. – Nie, żebym uważał Gerta za idiotę, ale myślę, że naiwny to on jest. Chyba wierzy w to, że go kochasz.
     – A to według ciebie oznaka jego naiwności?
     – Jeśli się wierzy, że to coś trwałego… Kiedy go zostawisz? Gdy pozbędziemy się wampira?
     – Jeśli dziś weźmiemy ślub, to już nigdy go nie zostawię – odpowiedziała.
     – Sama chyba zdajesz sobie sprawę, że to kiepski pomysł… Jeśli nie wciskasz mi kitów, ślubu nie będzie… Gdzie w tym związku jest sens i logika?
     – A od kiedy to uczucia mają sens?
     – Uczucia nie mają, ale jest jeszcze rozum.
     – Może nie zawsze trzeba pozwalać mu rządzić? Może nie w tych kwestiach?
     – Nie w tych kwestiach – powtórzył, kręcąc głową. – Uczucia się kończą.
     – Może ja naiwnie wierzę, że mogą trwać.
     – Przecież nie zamierzasz wić gniazdka, a on tak. On ma tu zobowiązania, a ty? – zapytał.
     – Niczego przed nim nie ukrywałam. Gotów był na mnie czekać…
     – On ma dar przekonywania – przerwał jej Edi. – Bywa uparty, ale ty jesteś czarodziejką i nie powinnaś ulegać takim sugestiom.
     – Dlaczego tak bardzo ci zależy na tym, żebyśmy nie wzięli tego ślubu? – Uważnie go obserwowała.
     – Po pierwsze, bo ci nie ufam – przyznał, patrząc jej prosto w oczy. – Po drugie, bo byłabyś kiepską żoną… Może poza łóżkiem – dodał po chwili.
     – Z pewnością poza. – Celowo go prowokowała.
     Oblizał wargi i spuścił wzrok.
     – Po trzecie, co wiąże się z pierwszym i drugim – kontynuował – wszystko to się rozwali w ciągu dwóch, trzech lat. Ty sobie wyjedziesz, będziesz ścigać jakiegoś wampira albo kultystę, a on będzie pilnował swoich kwiatków. Wrócisz, nie powiesz gdzie i po co byłaś. On będzie się nad tym zastanawiał i pewnie dojdzie do bardzo kolorowych wniosków. To będzie w nim narastało…
     – Mówiłeś mu o tym? – przerwała jego wywód.
     – Nie. – Zdawał się być zdziwiony.
     – Może powinien to od ciebie usłyszeć?
     – Może… Z drugiej strony Gert jest dorosły. Jeśli nie jest w stanie sam przewidzieć przyszłości, to… Życie go nauczy – stwierdził.
     – Wydaje mi się, że on sobie zdaje sprawę z tego, jak to może wyglądać, tylko teraz nie za bardzo go to obchodzi – powiedziała.
     – A ja myślę, że jest zbyt wielkim optymistą. Jeśli faktycznie go lubisz i chcesz dla niego dobrze… Im krócej będzie ulegał tym złudzeniom, tym lepiej.
     – Rozumiem, że ty nigdy nie związałbyś się z taką kobietą jak ja?
     – To nic osobistego – odparł po chwili milczenia. – To wbrew jakiejkolwiek logice… Nie rozmawiamy o mnie. Nie jest moim celem sprawianie ci przykrości.
     – Nie traktuję tego w ten sposób – zapewniła go.
     – Nie – odpowiedział w końcu. – Dlaczego miałbym się wiązać z kimś takim?
     – Dlaczego? Jestem atrakcyjna, inteligentna, potrafię się zachować, mam głowę na karku, można na mnie liczyć, robię coś bardzo pożytecznego i wiodę ciekawe życie. Nie jestem zwyczajną dziewuchą siedzącą w domu i czekającą z obiadem na męża. Owszem, niektórym mogłoby to nie odpowiadać. Gert przy mnie nigdy nie będzie się nudził. Jeśli zdecydujemy się na wspólne życie, zawsze będzie ono pełne wrażeń. To będzie prawdziwe życie, a nie typowa szara codzienność. Nie wiem, czy to takie straszne. Nigdy bym się nie zamieniła z żadną z tych wzorcowych żon i  nie chciałabym mieć faceta, który właśnie tego by oczekiwał od kobiety – odpowiedziała mu niemal jednym tchem.
     – To, co opowiadasz, brzmi fascynująco. Wyjątkowe życie pełne przygód… Jednak, biorąc pod uwagę, kim jesteś, należy zapytać: za jaką cenę? W życiu przecież nie ma nic za darmo… Niepotrzebnie strzępię sobie język. Jeśli masz w tym jakiś interes, to nic cię nie przekona. Za nic będziesz miała dobro tego, którego zwiesz swym ukochanym.
     – Sprytne, ale nie dość – przyznała. – Jeśli oczekujesz, że udowodnię ci jak bardzo zależy mi na Gercie i zostawię go… Wybacz, to idiotyczne.
     – Za bardzo się różnicie… On jest zbyt naiwny.
     – Ja mu to wszystko wyłożyłam – zapewniła go.
     – Pewnie patrzył wtedy w twój dekolt i ciężko mu było się skupić – rzucił Edgar.
     – Myślisz? – Udało jej się utrzymać powagę.
     – Zgaduję. Z pewnością doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, jak to działa na mężczyzn.
     – Owszem, ale wygląda na to, że ty nie masz z tym najmniejszego problemu. – Zerknęła na niego.
     – Nie mam żadnych problemów z kobietami – zapewnił ją. – Mam jasny umysł… Nie wiem, czy powtórzysz Gertowi to, o czym rozmawialiśmy, ale znam go dłużej…
     – Jeśli chcesz, sam mu to powtórz – weszła mu w słowo. – Ja nie zamierzam tego robić.
     – Chciałem powiedzieć, że mówiłem to, mając na względzie jego dobro – wyjaśnił.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1229 słów i 7171 znaków.

1 komentarz

 
  • Margerita

    łapeczka w górę no pięknie oni tu sobie gadają o ślubie a wampir, gdzieś w pobliżu.

    20 mar 2018

  • Fanriel

    @Margerita Dziękuję. :) Co tam wampir! Ślub jest najważniejszy. ;)

    20 mar 2018