Strażnicy cienia część 52

– Ktoś idzie – powiedział Durak, ręką wskazując kierunek.
W ich stronę zmierzał przewodnik, prowadząc wierzchowca, na którym leżało ciało Mathiasa. Został zabity w ten sam sposób co Rudgar. Czarodziejka przeklęła pod nosem, choć właśnie tego się spodziewała.

Krasnoludy zakopały poćwiartowane wcześniej zwłoki nekromanty, a zamordowanych łowców owiniętych kocami umieszczono na koniach. Wszyscy w milczeniu przygotowywali się do wymarszu.

Veronika przywiązała swojego wierzchowca do pozostałych luzaków i podeszła do Franza.
– Będę z przodu. Gdyby były na naszej drodze jakieś magiczne pułapki, wyczuję je – powiedziała. – Jeśli natknę się na straż, postaram się ją zlikwidować, zanim was spostrzeże.
– Czy idziemy cały czas prosto? – łowca zwrócił się do przewodnika, który od razu skinął głową. – Jesteś pewien, że to właściwy kierunek?
– Tak, cały czas prosto. Właściwie sami byście trafili bez problemu.
Czarodziejka doskonale wiedziała dokąd iść. Swoim zmysłem magii wyraźnie wyczuwała aurę kamiennego kręgu.
– Postarajcie się nie robić hałasu – poprosiła. – Nie będę się za bardzo oddalać.

Wyprzedziła ich na tyle, by w żaden sposób nie zagłuszali tego, co działo się dookoła. W lesie było już prawie ciemno, więc stawiała przede wszystkim na słuch. Sama starała się poruszać bezszelestnie. Skoncentrowana na magii, czujnie się rozglądała, choć z każdą chwilą widoczność się zmniejszała.
W końcu opuściła martwy las, a roślinność przed nią stała się bujna. Kobieta zatrzymała się, by zapoznać się z nowym terenem i na niewielkim wzgórzu dostrzegła jeźdźca. Był dość daleko, ale oświetlał go blask księżyca. Stał nieruchomo.
Veronika ukryła się za najbliższym drzewem, by chwilę go poobserwować. Wyglądało na to, że był sam.
Wtedy usłyszała za sobą ruch. Gwałtownie się odwróciła i zobaczyła swoich towarzyszy.
– Stójcie – wyszeptała, gdy byli już dostatecznie blisko.
– Co jest? – zapytał nerwowo Franz.
– Ciszej – upomniała go. – Tam na wzgórzu ktoś jest. Zaczekajcie tu, a ja się nim zajmę.
– To z pewnością nie jest przyjaciel – stwierdził łowca, jakby to nie było oczywiste.
– Dlatego powiedziałam, że się nim zajmę. Czy któryś z was potrafi się skradać?
Nikt nie posiadał takiej umiejętności, w związku z czym Franz zdecydował się ubezpieczać czarodziejkę, zachowując przy tym bezpieczną odległość.
– Zaczekamy aż będą normalne warunki do walki – usłyszała za sobą szept krasnoluda. – Nie ma sensu szarpać się z krzakami po ciemku.

Szła po cichu, bardzo ostrożnie. Zanim pokonała połowę odległości, jej cel zaczął zjeżdżać ze wzgórza. Natychmiast zmieniła kierunek, by znaleźć się na jego drodze. Wybrała odpowiednie miejsce i ukryła się za potężnym, starym drzewem. Stała nieruchomo. Wróg nie miał szans jej dostrzec.
Jechał powoli, rozglądając się. Był czujny i co jakiś czas się zatrzymywał. Gdy ją minął, rzuciła w niego sztyletami cienia. Gwałtownie wygiął się do tyłu, po czym spadł z konia, który gwałtownie się poruszył i zarżał.
Czarodziejka odczekała chwilę i z ostrożnością zaczęła się zbliżać do leżącego. Przepiękny, czarny rumak obserwował ją. Niewiadomo dlaczego, budził w niej niepokój. Powoli złapała za lejce i przywiązała je do solidnej gałęzi. Potem podeszła do swojej ofiary. Był to rosły mężczyzna w czarnej zbroi, dokładnie takiej, jakie nosili rycerze Chaosu. Ten magiczny pancerz idealnie przylegał do ciała, a jego wytrzymałość była ogromna. Napierśnik ozdobiony był tłoczonym symbolem Khorne’a. Pomimo, że wojownik się nie ruszał, sięgnęła po swój miecz i nie bez wysiłku wbiła go w bezwładne ciało. Po chwili na zbroi nie było śladu po tym ciosie, więc kobieta obejrzała ostrze. Uspokoiła się nieco, widząc na nim świeżą krew.
Odwróciła się natychmiast, gdy usłyszała za sobą trzask gałęzi. Wiedziała, że ktoś skradał się w jej stronę, ale nie była w stanie dostrzec go w ciemności.
– Załatwione? – zapytał szeptem Franz.
– Tak – potwierdziła, wychodząc mu naprzeciw.
– To na co czekamy?
– Muszę go przeszukać – wyjaśniła.
Łowca spojrzał na zwłoki, przeklął i na nie splunął.
– Przynajmniej wiem, że twoje zaklęcia są skuteczne – powiedział. – Te zbroje są niezwykle wytrzymałe… Chyba jesteśmy niedaleko i interesuje nas konkretna pora. Tam z pewnością będzie więcej strażników, więc nie powinniśmy się za wcześnie pojawiać na miejscu. Możemy tu odpocząć – zdecydował.  
– Trzeba będzie ukryć ciało, by ewentualny patrol nie natknął się na nie – zasugerowała, zanim Franz poszedł po pozostałych.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 838 słów i 4877 znaków.

2 komentarze

 
  • Margerita

    łapka w górę dobrze, że Veroniki nie zabili  :rotfl:

    3 gru 2016

  • Fanriel

    @Margerita Dziękuję Ci bardzo. ;)

    3 gru 2016

  • NataliaO

    <3  :P  :kiss:

    29 lis 2016

  • Fanriel

    @NataliaO  :hi:  :kiss:

    29 lis 2016