Strażnicy cienia II część 18

Gdy wrócili do pozostałych, Jose spał przy ognisku niedaleko Esteli. Veronika podeszła do niej, by sprawdzić, czy jej stan uległ zmianie. Niestety wyglądała tak samo.
     – I co? Jak było na wycieczce? – zapytał Edi siedzący nieopodal.
     – Świetnie – odparła czarodziejka z udawanym entuzjazmem.
     – Przykro mi to stwierdzić, ale ty jesteś chyba… Nie do końca zdajesz sobie sprawę z niebezpieczeństw.
     – Pomóż mi, proszę. Muszę umyć ręce – zwróciła się do Gerta, sięgając po bukłak z wodą. – Chciałabym coś zjeść, a od tego grzebania w ziemi trochę się pobrudziłam. Szukaliśmy grobu wampira – wyjaśniła Edgarowi. – Wykopaliśmy metrową dziurę, ale chyba go tam nie było.
     – Gratuluję – mruknął – Ograniczyliście się do jednego?
     – Jeden wyglądał podejrzanie. Był świeży… Może siedział głębiej? – Spojrzała pytająco na narzeczonego.
     – Gdyby był zakopany płycej, już by się smażył – stwierdził.
     – Myślisz, że tam jest? Wrócę tam i na wszelki wypadek wykopię jeszcze z pół metra – oznajmiła zaniepokojona myślą, że mogli za wcześnie przerwać pracę.
     – Zaraz będzie zmierzch – powiedział Edi z naciskiem.
     – No właśnie. Zostało niewiele czasu. Chodź, w razie czego będziesz strzelał – poprosiła Gerta i ruszyła w stronę konia.
     – Gaszę ognisko – zdecydował Edgar, podnosząc się z trawy.
     – Obudź Jose – poprosiła. – Istnieje prawdopodobieństwo, że może chować się w lesie, więc mógłby nas tu zaskoczyć. Trzeba się ukryć między wzgórzami. Musimy z daleka widzieć, czy się nie zbliża.
     – Gdzie? W którym miejscu? A wy sobie jedziecie kopać groby? – W głowie mu się to nie mieściło.
     – Jeden grób – poprawiła go.
     – Wspólny – mruknął i pokręcił głową.
     – Jeśli ten wariant ci nie odpowiada, możemy jeszcze schronić się w krypcie i skorzystać z jej cienia…
     – Cień krypty? – przerwał jej. – To jest to, co może nam ocalić życie…
     – Wybierz, co ci bardziej pasuje, a my niedługo do was dołączymy – zaproponowała.
     – Nie wiem, cholera jasna! Nie jestem jakimś nawiedzonym łowcą wampirów ani fanatykiem! Dobra, uspokójmy się… Jedna chwila nas nie zbawi. Musimy to przeanalizować – powiedział Edi, starając się panować nad emocjami. – Po pierwsze, tam jest wampir, który żywi się naszą krwią. Po drugie, słyszałem wiele paskudnych historii na ich temat. W życiu żadnego nie spotkałem, więc zakładam, że to, co mówią, jest prawdą. Są silne, wytrzymałe i bądź co bądź już są martwe. Więc jak uśmiercić kogoś, kto nie żyje? To chyba nie jest takie proste.
     – Wystarczy zaczekać do świtu. Spali się w słońcu – przypomniała Veronika.
     – Do świtu jest cała noc. Do tego czasu nie powinno nas tu być, niezależnie od tego, czy on będzie żywy czy martwy… Czy ktoś z was zabił już wampira albo chociaż spalił go w słońcu?... Tak myślałem – kontynuował, nie słysząc żadnej odpowiedzi. – Czy trzeba wbić mu kołek w serce?
     – Raczej nie – odpowiedziała czarodziejka. – Z tego co się orientuję, można go zabić tak jak człowieka.
     – Z tego co się orientujesz? A skąd ta wiedza?
     – Słyszałam o tym. Są wytrzymałe, niebezpieczne i szybkie, ale można je zabić. Myślę, że wszyscy razem poradzimy sobie bez problemu, biorąc pod uwagę, jak ostatnio uciekał. Chyba też zdawał sobie z tego sprawę, a przypominam, że w wieży nie był sam.
     – Może uciekał, a może nie.
     – Zostawił parę cennych rzeczy – zauważyła.
     – Yhm. I zdobył inną. – Edgar skinął w stronę Esteli. – Ona też chyba jest dla niego cenna. Może nawet cenniejsza.
     – Pewnie, ale po co miałby rezygnować z tamtych? Mógł nas wszystkich załatwić, zabrać swoje rzeczy i dziewczynę, skoro jest taki potężny… Proponuję po prostu go zabić, a potem na wszelki wypadek zaczekać do świtu i popatrzeć jak się smaży w słońcu. – To rozwiązanie wydawało się Veronice najwłaściwsze.
     – Tylko czy to nasze „po prostu go zabić” przyniesie jakiś efekt, skoro on już jest martwy? Czy może tylko go tym wkurzymy?
     – Przyniesie efekt – zapewniła.
     – Na jakiej podstawie tak twierdzisz? Plotek? – pytał z naciskiem.
     – Nie. Moje źródło było bardziej wiarygodne od przerażonych wieśniaków w jakiejś karczmie. – Ta rozmowa zaczynała ją denerwować.
     – Dobrze. Więc co robimy? – zapytał Edi.
     – Sprawdzę tylko, czy pistolet jest nabity i pojedziemy tam. – Gert wskazał ręką wzgórze. – Ostrzelamy go, może nawet wbijemy coś ostrego, a potem się zobaczy. Myślę, że im dłużej tu jesteśmy i ciągniemy te rozważania, tym bardziej nasza przewaga taktyczna maleje.
     – Zgadzam się z tobą w stu procentach – kobieta poparła narzeczonego.
     – Jeśli ten wampir nas zabije, to będzie wasza wina – powiedział Edgar. – Obudzę czarodzieja i zaczekamy tu na was.

     Veronika i Gert wrócili na wzgórze. Grób, przy którym się zatrzymali, wyglądał tak samo, gdy go zostawiali.
     – Ja będę kopał na wypadek, gdyby nie spał. Weź pistolet. – Narzeczony podał jej broń. – Wiesz jak się tym posługiwać?
     – Nie bardzo.
     – Odciągasz kurek i naciskasz spust. – Pokazał jej, gdzie co jest.
     – Poradzę sobie… Chociaż wolałabym użyć magii. Weź ten pistolet i odłóż go sobie gdzieś pod ręką – zdecydowała, oddając mu go.

     Gert podwinął rękawy i wszedł do dziury, którą wcześniej wykopali. Kobieta stanęła tak, by być blisko niego, a jednocześnie móc obserwować towarzyszy pod lasem. Niepokoiło ją, że słońce było już na tyle nisko, że jego promienie nie docierały do miejsca, gdzie pracował.

     Gdy zaczęło się ściemniać, zniecierpliwieni towarzysze postanowili dołączyć do Veroniki i Gerta, którzy właśnie zakończyli swoje poszukiwania.
     – Co tak długo?! – krzyknął Edgar, zanim jeszcze się spotkali. – Szkielety padły! Czy to znaczy, że go macie?! Wyciągajcie! Zaraz będzie noc! Macie go?!
     – Nie – odpowiedziała czarodziejka z wyraźnym rozczarowaniem w głosie.
     – To co tu jeszcze robicie?!
     – Sytuacja wygląda w ten sposób... – kobieta zwróciła się bardziej do Jose, gdy ten zatrzymał się w pobliżu. – Dokopaliśmy się do trumny. Gert przebił ją parę razy mieczem, a po otwarciu znaleźliśmy wszystkie ubrania wampira, trochę rzeczy osobistych, broń i dziurę, jakby po jakimś gryzoniu.
     – Szczurze – poprawił ją narzeczony i pokazał jakiego rozmiaru był wspomniany otwór.
     – Mniejsza z tym. – Machnęła ręką. – Wygląda na to, że przemienił się w coś i uciekł.
     – Zmienił się? – zapytał z niedowierzaniem Edi. – Gdzie on teraz jest?
     – Uciekł w tamtą stronę – wskazała kierunek.
     – W tamtą stronę – powtórzył i pokręcił głową. – Wydaje mi się, że nie możemy pójść jego tropem.
     – To byłoby trudne – przyznała. – Potrafisz posłać za nim ogień? – zwróciła się do czarodzieja.
     – Mogę spróbować wypełnić otwór płomieniem, ale nie wiem, jak daleko on jest. Jeśli skręcił, to raczej go nie dosięgnę… Ktoś musi mi pomóc.
     – Dobra. Macie na to chwilę, a potem odjeżdżamy – powiedział Edgar, zsiadając z konia.
     – Czujesz się na siłach? – upewniła się Veronika, patrząc na Jose.
     – To nie jest wymagające zaklęcie. Silniejsze byłoby nieodpowiednie na tę okazję. Sam bym się prędzej przysmażył. Lepiej wyjdź – polecił Gertowi. – Jeśli nie trafię w dziurę, płomień może się odbić.
Czarodziejka podała rękę narzeczonemu, by pomóc mu wydostać się z dołu.
     – Brudny jesteś – stwierdziła, gdy już stanął obok niej.
     – Walczyłem z wampirem – odparł z dumą i uśmiechnął się do niej.
     Jose wszedł do grobu. Przyklęknął, włożył rękę w otwór i wypowiedział formułę zaklęcia. Wtedy z trumny buchnął ogień. Estalijczyk syknął i gwałtownie się poderwał. Rękaw jego koszuli się palił. Zaczął się miotać i nerwowo machać ręką. Zupełnie stracił zimną krew. Widząc to, kobieta doskoczyła do niego i pomogła mu zgasić płomień.
     – Chyba nie wyszło – powiedziała, gdy już opanowali sytuację.
     – Może nie trafiłem. To nie był najlepszy pomysł – przyznał, starając się wyrównać oddech.
     Czarodziejka, nie ruszając się z miejsca, zastanawiała się, co jeszcze mogliby zrobić. Jej magia związana z iluzją nie działała na nieumarłych, a w tym i na wampiry.
     – Miała być chwila. Jedźmy stąd – niecierpliwił się Edi. – Na co czekacie? Aż zajdzie słońce?
     – Trzeba go znaleźć – oświadczyła Veronika.
     – W takim wypadku proponuję przygotować się na bezpośrednie starcie z gołym wampirem – powiedział Edgar, po czym nerwowo się rozejrzał.
     – Nie mogę się doczekać – odrzekła.
     – Po co traciliśmy energię? – zapytał z wyrzutem. – Trzeba było rozbić obóz, odpocząć.
     – Gdybyśmy nie tracili, nie byłby goły. To będzie podwójna przyjemność.
     – Ona jest nienormalna! – krzyknął Edi.
     – Hamuj się – upomniał go Gert.
     
     W końcu zdjęli Estelę z konia i ułożyli ją na kocu na trawie. Jej stan się nie zmienił. Gert potłukł szklany pojemnik, wymieszał to z ziemią i tym zakopał dziurę, zrobioną przez gryzonia. Liczył na to, że wampir się na to natknie, gdyby zamierzał wrócić po swoje rzeczy.
     
     – Co dalej? – czarodziejka zapytała Jose.
     – Z pewnością będzie chciał odzyskać to, co mu odebraliśmy, ale może nie teraz. Przyjął taktykę defensywną. Parę razy utarliśmy mu nosa i nie powinien czuć się zbyt pewnie… Możemy tu zaczekać i przygotować zasadzkę, ale jeśli się nie zjawi tej nocy, powinniśmy wracać do miasta. Trzeba poinformować odpowiednie służby.
     – O czym ty chcesz informować odpowiednie służby? – zdziwiła się.
     – Że wampir był w okolicy, że może zjawić się w mieście. Poza tym i tak musimy znaleźć pomoc dla Esteli. Ja nie jestem w stanie nic tu poradzić.
     – Kapłan Morra byłby chyba odpowiednią osobą – zasugerowała.
     – Też o tym pomyślałem – przyznał Jose.
     – Ja bym tu zaczekała. W końcu wylezie.
     – Jak długo można czekać? Jeśli obawia się nas…
     – Tak... Może wyleźć gdziekolwiek, zmienić się w coś latającego i uciec, a my będziemy tu siedzieć jak durnie. – Musiała się z nim zgodzić.
     – I czekać aż wróci ze wsparciem – dorzucił Estalijczyk.
     – Teraz to on będzie miał przewagę. Nie będziemy wiedzieli, kiedy uderzy. Pewnie dobrze się do tego przygotuje. – To martwiło Veronikę.
     – Proponuję rozbić obóz gdzieś na otwartej przestrzeni, tak by nie mógł nas zaskoczyć. Będziemy czujni i zaczekamy do świtu. Jeśli się nie zjawi, to znaczy, że się nie mylimy – powiedział czarodziej.
     – Na pewno wyjdzie, ale czy przyjdzie do nas? Zgadzam się z Jose – wtrącił Gert.
     – Jeśli jest tym cholernym szczurem i wyjdzie jako szczur, to czmychnie w las – stwierdził Edi.
     – Zaklęcia też mają swoje ograniczenia – zauważyła Veronika. – Nie może być tym szczurem w nieskończoność. Może nie zdąży… – Znów rozejrzała się dookoła. – Może zostaniemy tutaj – zaproponowała. – Stąd jest dobry widok.
     Nikt nie protestował, więc w końcu rozbili prowizoryczny obóz.
     
     – Co robisz? – Edgar zapytał Veronikę, gdy zaczęła rozkładać na ziemi koc.
     – Zostajemy tu, tak? – Popatrzyła na niego zaskoczona.
     – Tak zdecydowaliście. Ja pytam, co robisz?
     – Przygotowuję sobie miejsce do spania – wyjaśniła, nie wiedząc, o co mu chodzi.
     – Teraz? Przecież on może w każdej chwili wyjść.
     – Czy to znaczy, że mam znowu nie spać? Jestem zmęczona.
     – Nie! No pewnie, śpij sobie! Może wszyscy połóżmy się spać? – Zaczął nerwowo krążyć.
     – Będziemy wartować – powiedziała do niego obojętnym tonem. – Teren jest odkryty. Zauważymy, gdy ktoś będzie się zbliżał i wtedy jeden drugiego chyba może obudzić, czy nie? Widzisz w tym problem?
     – Jak zobaczę gołego, bladego faceta z pewnością cię obudzę – zapewnił ją. – Śpij sobie. Ja oka nie zmrużę… Biorąc pod uwagę wasze podejście do całej tej sytuacji, to by było samobójstwo.
     – Możemy rozpalić ognisko? – zapytał Jose.
     – Jasne! Wielkie ognisko! Przynajmniej nie będziemy mieli wątpliwości, czy nas znajdzie! – miotał się Edi.
     – Przestań. On potrzebuje ognia – upomniała go czarodziejka.
     – Przecież nie protestuję.
     W związku z tym Veronika i Gert pojechali jeszcze do lasu po drewno. Od razu po powrocie czarodziejka się położyła, jednak trudno było jej zasnąć ze świadomością, że wampir mógł się zjawić w każdej chwili.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2132 słów i 12854 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Margerita

    łapeczka w górę a Jose swojej wybranki serca Esteli pilnuje niczym pies

    12 lis 2017

  • Użytkownik Fanriel

    @Margerita Zgadza się. :) Dziękuję!

    12 lis 2017