Strażnicy cienia II część 50

– Co tam się dzieje?! – wrzasnął ktoś w środku.
     – Dach się pali!
     Mężczyzna wycofał się natychmiast po tym, jak uchylił okiennicę. Jose rzucił kolejne pociski, ale tym razem mierzył w parter. Zasłona w oknie na moment się podniosła i zaczęła płonąć, a kule ognia wpadły do środka.
     – Światło! – rozległ się przeraźliwy krzyk.
     – Co tu się dzieje?!
     – Co to było?! – W zajeździe było już spore zamieszanie.
     – Idź i sprawdź, co tam się dzieje! Ktoś otworzył okno!
     – Zajmiesz się tym, który wyjdzie na zewnątrz? – Gert zapytał narzeczoną. – Nie będę jeszcze robił hałasu pistoletem.
     – Yhm – zgodziła się, nie odwracając wzroku od budynku.
     – Myślałem, że stać cię na więcej. Jakieś małe te twoje płomyki – powiedział do czarodzieja.
     Jose uśmiechnął się i wypowiedział zaklęcie. To samo co wcześniej, ale powtórzył je kilkakrotnie. W zajazd uderzyło mnóstwo pocisków.
     Veronika uznała jego zachowanie za nieodpowiedzialne. Nie powinien był tracić tyle energii w tym momencie. Powinien zachować siły na dalszą walkę. Jakby zupełnie zapomniał, że czekało ich jeszcze spotkanie z wampirami w lesie.
     – Przestań. Zostaw coś na później – upomniała go, na co skinął głową i przerwał.
     Wtedy ktoś zakapturzony wyjrzał zza budynku na ścianę, gdzie była otwarta okiennica. Miał czymś owinięte ręce, wyglądał jak trędowaty. Czarodziejka od razu rzuciła w niego sztyletami cienia. Trafiły go w brzuch, a jeden z nich uderzył tak mocno, że przeleciał na wylot. Wampir od razu padł martwy.
     – Co teraz? – zapytał Gert.
     – Czekamy – odparła kobieta.
     – Teraz Alex – powiedziała Estela.
     – Chyba jeszcze nie. – Veronika uważała, że na to jest za wcześnie.
     Na parterze zajazdu panował harmider. Cały czas słychać było krzyki:
     – Zgaście to natychmiast!
     – Nie ma wody!
     – To przynieś!
     Uwagę czarodziejki przykuła kolejna zakapturzona postać, tym razem zmierzająca w stronę budynku. Po sylwetce rozpoznała, że to Alex.
     Przystanął na moment i rozejrzał się, po czym wyciągnął sztylet i patrząc w stronę towarzyszy, odciął swoją przepaskę. Potem szybko schował ją do kieszeni. Podszedł do okiennicy i zamknął ją. Gdy poprawił kaptur, ruszył w stronę wejścia, tym samym znikając pozostałym z oczu.
     Gert spojrzał na narzeczoną.
     – On jest niesamowity – stwierdził. – Teraz to mi zaimponował.
     Ze środka dochodziły odgłosy, jakby demolowano cały zajazd.
     – Nie trudno się będzie teraz pomylić, Alex czy wampir – powiedziała po cichu Veronika.
     – Owszem – przyznał z lekkim uśmiechem. – Chyba tego nie przemyślał.
     Dym nad budynkiem był coraz gęstszy. Na parterze pożar także się rozprzestrzeniał.  

     Po chwili na pierwszym piętrze z hukiem otworzyła się okiennica. W oknie stanęła półnaga, zmaltretowana kobieta. Spojrzała w dół i wtedy pojawił się za nią mężczyzna. Popchnął ją i z krzykiem wypadła na zewnątrz. Tuż po tym sam wszedł na parapet i wyskoczył.
     Wtedy Veronika dostrzegła z boku ruch. Odwróciła się i zobaczyła, że Estela zdejmuje kaptur i rusza w stronę zajazdu. Czarodziejka w ostatniej chwili chwyciła ją za rękę i przyciągnęła do siebie.
     – Umawiałyśmy się – warknęła.
     – Trzeba jej pomóc – powiedziała Estalijka.  
     – Zaraz się tym zajmę. Nie ruszaj się stąd – nakazała jej Veronika, po czym pospiesznie podeszła do jednego z najemników.
     – Wyprowadź tych ludzi za bramę – poleciła mu. – Idź z nim – rozkazała kolejnemu.
     Ochroniarze od razu pobiegli wykonać przydzielone im zadanie.

     Czarodziejka, wracając na swoje miejsce, miała wątpliwości, czy oby na pewno zastanie tam Estelę. Ta zachowywała się, jakby zupełnie nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. Jak na razie tylko utrudniała im działanie. Veronika była na nią wściekła. Postanowiła, że ją uśpi, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nieprzytomna była znacznie znośniejsza.

     Kolejna okiennica gwałtownie się otworzyła i postać w płaszczu wypadła na zewnątrz, lądując na ziemi na plecach. Ktoś z groteskową twarzą wyjrzał za nią i niemal natychmiast się cofnął, ale czarodziejka zdążyła posłać w jego stronę swoje sztylety cienia. Zniknęły w środku razem z nim.
     – Alarm! Zakładnicy uciekają! – doszedł ich krzyk gdzieś z góry.
     Alex, który chwilę wcześniej został wypchnięty przez okno, z wysiłkiem podczołgał się pod ścianę budynku i wyciągnął pistolet. Rozglądał się, orientując się w sytuacji. Zsunął kaptur i rękawem wytarł krew spływającą mu po twarzy.
     – Zabierz go stamtąd – Veronika poprosiła narzeczonego. – Będę cię ubezpieczać. Zabierz go w miejsce, z którego nie będzie mnie widział.
     – Myślisz, że to on? – Pokazał przepaskę.
     – Nie trać czasu – ponagliła go.
     Uważnie obserwowała zajazd, gdy ruszył w tamtą stronę. Była gotowa do użycia magii.
     W pewnym momencie w oknie pokazały się trzy osoby, które natychmiast wyskoczyły z budynku. Ktoś podążał za nimi, ale w ostatniej chwili został wciągnięty do środka. Rozległ się wrzask, po czym na zewnątrz wypadło bezwładne ciało z zakrwawioną twarzą.
     Gert bezpiecznie dotarł do Alexa i pomógł mu wstać. Najemnik kulał, ale raczej nie odniósł poważnych ran. Truchtem ruszyli z powrotem.
     Wtedy z zajazdu zaczęły wybiegać postacie w płaszczach. Na początku było ich dziesięć. Niektóre z nich miały broń.
     Gdy tylko Gert i Alex zniknęli czarodziejce z oczu, zdecydowała się użyć magii. Wypowiedziała zaklęcie, kierując swoje sztylety cienia w jednego z uzbrojonych. Pociski sięgnęły celu, ale nie zadały śmiertelnych ran. Niestety wampir zorientował się przez kogo został zaatakowany i ruszył w stronę kobiety. Jose, widząc to, użył swojego najpotężniejszego zaklęcia. Zarówno zajazd, jak i wampiry przed nim, momentalnie stanęły w płomieniach. Część z przeraźliwym wrzaskiem wybiegała z ognia, próbując się gasić. Jeden z nich zerwał z siebie płaszcz i zaczął się palić pod wpływem słońca. Inne, którym ogień zajął ubrania, kończyły podobnie. Ranne krzyczały z bólu i tarzały się po ziemi. Budynek także był trawiony przez potężny pożar.

     – Zaraz wrócę – powiedział Gert, przerywając ciszę, jaka zapadła po śmierci wampirów.
     – Dokąd się wybierasz? – Veronika nie chciała, by się oddalał. Wiedziała, że walka jeszcze się nie zakończyła.
     – Do zajazdu – odparł.
     – Oszalałeś? Poślij tam swoich ludzi. Chyba między innymi po to ich zatrudniasz.
     – Nieważne. – Pokręcił głową zdegustowany. – Edi miał rację…
     – W jakiej kwestii?
     – Nieważne – mruknął, wpatrując się w płonący budynek.
     Czarodziejka przez chwilę patrzyła na narzeczonego. Ten, wyraźnie niezadowolony, przeładował pistolet.
     – Sama sobie już odpowiedziałam na to pytanie – odezwała się wreszcie.
     – To nie jest dobry moment…
     – Moim zdaniem jest idealny – przerwała mu.
     – Kobiety odbierają wolę – powiedział.
     – Jeśli masz ochotę, to możesz sobie tam iść i nawet spłonąć – rzuciła zdenerwowana. – Od teraz robisz, co chcesz i nie musisz się już ze mną liczyć. Edi miał rację.
     – Zamknijcie się – syknął Alex, który był tuż za nimi.
     – Nie mów mi, kiedy mam się zamknąć! – warknęła na niego Veronika.
     – Czy wy naprawdę niczego nie możecie zrobić normalnie? – ciągnął najemnik.
     – Może możemy, a może nie. Nie twoja sprawa. – Nie zamierzała z nim dyskutować.
     Mężczyzna pokręcił głową i podniósł się z wysiłkiem.
     – Krwawisz – zauważyła Estela i natychmiast do niego podeszła.
     – Nic mi nie będzie – odparł – ale to trzeba opatrzyć.
     Estalijka, nie zważając na jego protesty, od razu się tym zajęła.
     – Przy tym drugim budynku robimy tak samo? – Gert zwrócił się do niego w międzyczasie.
     Czarodziejka podniosła się i bez słowa ruszyła w stronę ochroniarzy.
     
     – Idź do ludzi, których wyprowadziliście na zewnątrz i  jak najszybciej ustal, czy wiedzą, ile ich tu było i gdzie się ulokowały – poleciła pierwszemu najemnikowi, jakiego napotkała.
     – Oni uciekli. Kazałem im się wynieść jak najdalej – wyjaśnił. – Nie wiedziałem, jak to się potoczy.
     – To kiepsko. Mam tylko nadzieję, że nie odjechali na naszych koniach.
     – Może ktoś został – powiedział i biegiem skierował się do bramy, rozglądając się po drodze.

     – Co teraz? – zaczął Gert. – Idziemy do stodoły czy do tego domu?
     Veronika, która właśnie wróciła na swoje miejsce, nie zamierzała mu odpowiadać, tym bardziej, że to pytanie było skierowane do wszystkich.
     – Pewnie mają jeszcze zakładników – stwierdził Alex. – Jeśli tam są wampiry…
     – Ile zabiłeś w środku? – zapytała czarodziejka.
     – Jednego.
     – Z trzynaście zginęło – oszacowała.
     – Chyba więcej. Były jeszcze w środku, a tam doszło do bijatyki. Widziałem jednego nieprzytomnego – powiedział najemnik.
     – To dobrze… Idziemy? – zwróciła się do Jose.
     – Jestem gotów – zadeklarował, zerkając na Gerta.
     
     Veronika ruszyła w stronę domu władcy, wybierając drogę tak, by nie było jej widać z okien. Jose, Estela i Gert szli za nią po cichu.
     – Ludzie nie będą ci potrzebni? – zapytała narzeczonego.
     – A będą potrzebni? Myślałem, że chcesz iść sama z Jose. Estela tu jest, bo ma się trzymać blisko, a moja obecność jest chyba oczywista. Zakładałem, że chcecie być sami… Uspokój się.
     – A ja myślałam, że wziąłeś ich po to, żeby strzelali.
     – Gdybyś powiedziała…
     – Powiedziałam, że nie będę ci już nic sugerować – przerwała mu.
     – Skąd ja mam wiedzieć, co ty zamierzasz? Jeśli mi nie powiesz, to będziemy sobie przeszkadzać. Zawsze ci ustępuję, zawsze robimy tak, jak chcesz. Chociaż wyrażę swoje zdanie, nie upieram się, ale musisz mi powiedzieć, czego chcesz. Chciałaś mieć swobodę, załatwiłem ci podział na trzy grupy. Zmieniłaś zdanie, atakują wszyscy… Rozejrzyjcie się tam, ale nic nie róbcie. Zaraz do was dołączę – powiedział Gert, po czym zawrócił.

     Veronika zdawała sobie sprawę, że tym razem nie pójdzie im tak łatwo. Ich wrogowie z pewnością już ich oczekiwali. Na pewno słyszeli wrzaski dochodzące z zajazdu.
     – Pod żadnym pozorem się nie oddalaj – poleciła Esteli. – Nie chcę za każdym razem się powtarzać. Muszę działać, a nie oglądać się za siebie i pilnować cię.
     – Dlaczego aż tak ci na tym zależy? – zapytała dziewczyna.
     – Jakby się nad tym głębiej zastanowić, to nie wiem, ale zależy mi, więc proszę, żebyś się dostosowała. Umówiłyśmy się.
     – Tak, tylko że ja nie mogę nic robić.
     – W związku z tym i ja nie będę nic robić, bo będę trzymać ciebie, żebyś nic nie robiła. Wtedy będzie dobrze? – Czarodziejka spojrzała na swoją rozmówczynię.
     – Nie musisz mnie trzymać – odparła Estalijka.  
     – Musiałam – przypomniała Veronika, po czym przeniosła wzrok na maga. – Jose, nie dogadaliście się w tej kwestii?
     Liczyła na to, że on załatwi tę sprawę, bo nie miała ochoty na dłuższą dyskusję.
     – Rozmawiaj ze mną – domagała się Estela.
     – Rozmawiam, ale ty już mi coś obiecałaś. Powiedziałaś, że się nie oddalisz, a jednak zamierzałaś to zrobić. Co się zmieniło?
     – Zareagowałam odruchowo – wyjaśniła dziewczyna.
     – A ja właśnie prosiłam, żebyś nie reagowała odruchowo.
     – Odruchy właśnie mają to do siebie, że się nad nimi nie zastanawiasz i działasz. Uspokój się, to się nie powtórzy.
     – Zrozum, ja muszę być skoncentrowana – powiedziała z naciskiem Veronika i zatrzymała swoich towarzyszy, gdyż na werandzie budynku, do którego zmierzali, dostrzegła trzy zakapturzone postacie.
     Gestem wskazała je magowi.
     – Dasz radę załatwić trzy naraz? – zapytała szeptem.
     – Nie z tej odległości. – Obejrzał się za siebie. – Może zaczekamy? Będzie szansa na uwolnienie zakładników.
     – Ile pocisków naraz możesz w nie posłać? – dopytywała.
     – Różnie. Czasami dwa, czasami dziesięć.
     – Nie muszą być skierowane w jeden cel?
     – Nie – zaprzeczył, energicznie kręcąc głową.
     – Dobrze. Bierz te dwa od lewej – poleciła mu. – Ja się zajmę trzecim.
     – Musimy podejść bliżej – zaznaczył.
     – W porządku, ale trzeba to zrobić tak, żeby nas nie spostrzegły.  

     Czarodziejka ruszyła powoli do przodu, wykorzystując swoje umiejętności skradania się i ukrywania. Dbała także o to, by jej towarzysze nie zostali zauważeni. Pomimo, że wampiry zajmowały się obserwacją okolicy, zadanie to okazało się dość proste.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2147 słów i 12884 znaków.

2 komentarze

 
  • Margerita

    Łapka w górę

    24 sty 2019

  • Fanriel

    @Margerita, dziękuję. :)

    26 sty 2019

  • AnonimS

    Przeczytałem . Jak pamiętasz pisałem że Estelę przedstawiasz w złym świetle i dalej tak jest.... Nie wierzę żeby Veronika powstrzyma od wydawania poleceń Gertowi. Natomiast Alex wyrasta na głównego  "gieroja".... A co z krasnoludem i panienką z karczmy?

    3 gru 2017

  • Fanriel

    @AnonimS Pamiętam. :) O krasnoludzie i panience z karczmy nie zapomniałam. To po prostu nie był ich rozdział. ;)

    3 gru 2017