Strażnicy cienia część 40

Wkrótce schwytany mężczyzna został skuty solidnymi kajdanami dostarczonymi przez Duraka. W między czasie Rudgar zakończył wstępne przesłuchanie w stajni i kazał miejscowym strażnikom odprowadzić kilku z przepytywanych w odosobnione miejsce. Wśród nich był też człowiek, który od początku budził podejrzenia Veroniki.
Dopiero wtedy narzeczeni pozwolili sobie na chwilę odpoczynku.
     
Gdy zaczęli jeść śniadanie w głównej izbie, do środka wszedł Rudgar. Omiótł salę wzrokiem, po czym zajął miejsce przy wolnym stole.
– Ktoś już wstał? – zapytał, patrząc na czarodziejkę.
– Nikogo nie tu nie widzieliśmy – odpowiedziała.
– Mamy mało czasu – westchnął łowca. – Wkrótce zrobi się zamieszanie. – Widać było, że zmęczenie i jemu dawało się we znaki.
– Jakie plany? – Gert odwrócił się do niego.
– Musimy jak najszybciej zebrać informacje… – Na chwilę się zamyślił. – Nie mam pewności, czy Arthur do nas dołączy. Jeśli złapał trop, ruszy za nimi… Jeżeli niczego się nie dowiemy, wrócimy do niego.
– Nie jedziemy dalej? – Veronika była zaskoczona.
– A jeśli skręcili? Jeśli nie kierują się na północ?
– To bardzo możliwe – przyznała niechętnie.
– Pewnie wybiorą jakąś trudną drogę, którą dotrą do miasta – dedukował Gert. – Tam będzie łatwiej się ukryć. Przeczekają…
– Nie wiemy, jakie mają zamiary… – Rudgar wyraźnie bał się podjęcia decyzji co do dalszych działań. Nie chciał zawieźć swojego przełożonego.
– Mam przeczucie, że czegoś się tu dowiemy – powiedziała kobieta. – Teraz nie ma o czym dyskutować.
– Tak, najpierw trzeba przesłuchać resztę gości i tych zatrzymanych – zgodził się z nią łowca. – Przydałoby nam się wsparcie.
– Krasnoludy – Veronika podsunęła mu rozwiązanie, na co jej narzeczony pokiwał głową z aprobatą. – Są dość gorliwe, chętnie nam pomagają. Myślę, że w razie czego, mogłyby doprowadzić zatrzymanych do miasta.
– Nie wiem, czy można im zaufać – Rudgar wyraził swoją wątpliwość. – Są wyjątkowo łase na złoto.
– Znane są ze swojego honoru – zaznaczyła.
– Nauczyłem się nie polegać na tych, którzy zbyt dużą wagę przywiązują do pieniędzy.
– Masz rację, ale nie zapominaj, że krasnoludy są zaciekłymi wrogami Chaosu. Jeśli dowiedzą się, że ci mieli coś wspólnego z zabójstwem kapłana Sigmara…
– Uwierz mi – przerwał jej łowca – wcale nie są takie kryształowe.
– Nie twierdzę, że są.
– To dobrze. Może słyszeliście o krasnoludach Chaosu?
– Owszem – potwierdziła. Wiedziała, że to wielka plama na honorze tej rasy.
– To jedni z największych wrogów Imperium – ciągnął Rudgar. – Mogą się kamuflować, posługują się magią…
– W porządku, ale komuś trzeba zaufać. Masz za mało ludzi.
– Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa – wtrącił Gert.
– Po śniadaniu podejmę decyzję. – Łowca zamknął dyskusję.

Świtało, gdy kończyli posiłek. O tej porze zwykle wstawali podróżni, którym zależało na czasie.
Gospodarz otworzył drzwi wejściowe na oścież, a wkrótce po tym stanął w nich strażnik z włócznią w ręku. Rozejrzał się nerwowo po izbie, po czym podszedł do Gerta i zasalutował.
– Panie – zaczął wyprostowany, patrząc przed siebie – pracownicy zajazdu chcieli… To znaczy, przyszli do pracy, panie. Czy mam ich wpuścić? – Rudgar przerwał jedzenie i wbił nieprzyjemny wzrok w strażnika.
– Wpuść ich, ale zanim zaczną pracę, niech się tutaj pokażą – odpowiedział mu Gert. – Może będziemy chcieli zadać im kilka pytań.
– Tak jest! – mężczyzna przyjął rozkaz i odmaszerował, co uczynił dość niezgrabnie.
Veronika zerknęła na Rudgara. Nie odezwał się słowem. Trudno było jej stwierdzić, czy jego mina była wywołana irytacją czy może zmęczeniem.
     
Wkrótce do zajazdu wszedł starszy, pucołowaty mężczyzna w towarzystwie dwóch kobiet w fartuchach. Rozejrzeli się niepewnie i stanęli przy barze ze spuszczonymi głowami.
Łowca z hukiem odstawił kufel, powoli do nich podszedł i zaczął przesłuchanie. Pracownicy zgodnie zeznali, że nie zauważyli niczego niepokojącego i nikt też nie budził ich podejrzeń.
– Czy ci goście nie wydają się wam wyjątkowo spokojni? – zapytał Rudgar, na co młodsza z kobiet nieśmiało pokiwała głową.
– Zazwyczaj podróżni szukają rozrywki po całym dniu na szlaku i chętnie rozmawiają z innymi przy alkoholu. Ci są inni – powiedziała, wbijając wzrok w podłogę.
– Dobra, bierzcie się do roboty. I ani słowa o tym, że tu jesteśmy – odprawił ich.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 752 słów i 4727 znaków, zaktualizowała 17 lis 2016.

2 komentarze

 
  • Margerita

    jak ja bym chciała pisać takie dialogi super  :blackeye:

    26 lis 2016

  • Fanriel

    @Margerita Cieszę się, że Ci się podobają. ;)

    26 lis 2016

  • EloGieniu

    Jak mi się nigdy nie podobało takie traktowanie niższych warstw społecznych jakie zaprezentował Rudgar. :/

    17 lis 2016

  • Fanriel

    @EloGieniu Taki świat - pełen podziałów i uprzedzeń.

    17 lis 2016