Księżycowa księżniczka cz 9 koniec cz I

Gruther dotarł do miasta. Był brudny, zarośnięty i miał potargane włosy. Przed samym miastem kazał Gwiazdce uciekać. Nie postąpił jak z Księciem. Przemawiał czule do klaczy. To było ostatnie dobre słowo, jakie w nim pozostało.
– Zginęło przeze mnie tyle ludzi. Nie chcę byś i ty zginęła. Biegnij. Jesteś wolna. Jeśli chcesz, daj się osiodłać dobrej duszy. Leć.
Rycerz czuł, że to jego ostatnia wyprawa. Nadal nie czuł nic.
Zaczaił się blisko miejsca, gdzie ostatnio widział Ottona. Czuł, że może go dostrzeże. Miał trochę srebra, kupił w szynku mocny trunek i soczysty barani udziec. Do tego wziął kawał świeżego chleba, lecz kiedy jadł i pił nie czuł nic.
Trzeciego dnia dostrzegł swojego byłego pana. Szedł z czterema rycerzami. Gruther zebrał się w sobie. Wyskoczył z ukrycia. Jednak ostatnie dni go osłabiły, a mocny trunek zwolnił ruchy. Chybił. Otton zdołał odskoczyć. Jego ochrona uderzyła na rycerza.
– Brać go żywcem. To morderca i heretyk.
Wycieńczony rycerz nie bronił się długo. Jeden z rycerzy wytracił mu miecz. Otton uderzył go obuchem miecza w głowę. Szatyn padł bez przytomności.
Kiedy ją odzyskał, leżał w ciemnym lochu. Miał skute ręce i nogi. Wiedział, że mu się nie powiodło. Myśl o torturach, nieco go otrzeźwiła. Po jakimś czasie strażnik przyniósł marne jedzenie. Szatyn nie ruszył nic. Siedział na zimnym i mokrym kamieniu. Zobaczył pochodnie. Do krat podeszło trzy osoby. Wśród nich zobaczył Ottona
– Ty nędzny psie, podniosłeś rękę na swojego pana. Zabiłeś moich ludzi. Przez ciebie zginęła ta nawrócona poganka.
Mężczyzna spodziewał się różnych oszczerstw, ale nie takich.
– Przeze mnie? Jak śmiesz tak mówić! Porwałeś ją. Zabiłeś moich ludzi. Twój człowiek miał sztylet z trucizną.
– Głupcze. Chciałem ją dla siebie. Była warta kogoś lepszego niż ty. Nie kazałem jej zabić, idioto. Ten tchórzliwy pies, również nie chciał. Może stało się to przez przypadek. Miałem ja wypytać w mojej ziemi za miastem o tę czarownicę. Wszystko popsułeś półgłówku. Odpowiesz za wszystko. Za knowania z poganami. Będziesz przeklęty na wieki. Teraz umrzesz w cierpieniach, a potem będziesz się smażył na wieki w piekle.
     Wszystko, co powiedział Otto, nie miało znaczenia. Poza jednym. Czy rzeczywiście, nie chciał jej zabić. Czy to mogła być prawda, co mówił ten człowiek?
– Łżesz, Otton. Ona by ci nigdy się nie oddała. Ona kochała mnie. Chciałeś ją dla siebie lub dla nikogo.
– Głupcze, nie będę ci się tłumaczyć. Była piękna, ale nie chciałem jej tknąć. A już na pewno zabić. Zginęła przez ciebie.
     Odeszli. Gruther został sam w śmierdzącym lochu. Jego głowę zaczęła dręczyć myśl, że może ten szubrawiec mówi prawdę. Nawet jeśli część tego, co mówił, było prawdą? Jedno było ciężko znieść, a doszło drugie?  Dextra. Jeśli też mówiła prawdę? Może była opanowana przez demona? Może też była niewinna? Przecież on sam powiedział, że jako Derija nie jest zła. A Dextra? Dała mu tyle dobra. Nie odmówiła mu niczego. Dawała samo dobro. Tylko dlatego, że zastał ją, kiedy patrzyła na księżyc i miała oczy o kolorze srebra? Gdyby była naprawdę demonem, postąpiłaby podobnie jak ostatnio. Spokojnie odeszła. To wszystko było dla Gruthera bardziej bolesne niż wizja tortur.
Tymczasem w jego sprawie, Otton prowadził rozmowę.
– Jest winien śmierci. Tylko jest kwestia czy mamy go spalić jako przeciwnika Chrystusa, zabić mieczem jako zdrajcę, czy powiesić jako mordercę. Nie możemy go zabić na trzy różne sposoby. Czasy niespokojne. Chodzą słuchy, że Złota Orda zagraża miastu. Będziemy potrzebować dobrego rycerstwa. Gruther musi mieć uczciwy proces. Żeby wszyscy widzieli, że sąd nad nim sprawiedliwy.
– Mamy kogoś, kto będzie przeciw niemu mówił?
– Nie mamy nikogo. Wszyscy żołnierze co pozostali, są w lochach. Moi ludzie zabici. Zaufany co dziewicę do mojej posiadłości wiózł, zabity.
– Czemu to Ottonie, dziewicę wiozłeś?
– Chciałem przedstawić ją biskupowi. Wielkie znajomości Pisma miała i łaski była pełna. Nie chciała się pogodzić z tym, co jej ziomkowie czynią. Prawdziwej wiary przyjąć nie chcieli. Gruther pomoc jej obiecał, dlatego z nim o to prosić jechała.
– Oskarżymy go o to, że pozabijał ci ludzi, a ty w dobrej wierze ją wiozłeś. Nie wspomnij nic o truciźnie. Powiemy, że Gruther ją zabił, bo nie chciała z nim przebywać i wolała z wami być i u biskupa chciała znaleźć oparcie w wierze.
–To wisieć będzie, jako zbój.
– Lepiej go spalić – odezwał się pomocnik przełożonego klasztoru. To zawsze najlepiej działa. Od Chrystusa się odwrócił. Konszachty z diabłem prowadził i nawróconą pogankę chciał zbałamucić.
– Ale jak uwierzą, że tego wcześniej nie zrobił?
– Musimy wszystko dobrze przygotować. Gruther umrzeć musi. A jak, nasza w tym głowa.
– Szkoda, że to dziewczę zabite. Może by i u biskupa łaski doznała.
Zakonnik usłyszał o jej urodzie i sam chętnie by u siebie w ją trzymał i po czasie jakimś wykorzystał.
     Dyskutowali, a tymczasem Guther cierpiał w duchu, że być może winny jest śmierci i Kaliji i nieszczęścia, na które skazał Dextrę.
     W tym czasie kiedy dzień procesu Gruthera się zbliżał, Dextra dotarła do granic miasta. Brudna, poraniona i o złamanym sercu i duszy.
Biedna i złamana, ponieważ nic nie wiedziała o tym, co się z nią działo w czasie pełni. Poprzednio, kiedy rozmawiała z Grutherem, nie powiedziała mu słowa nieprawdy i niczego nie zataiła. Ostatnie strzępki pamięci miała, kiedy zginęła w lesie. Miała wówczas pięć lat. Natomiast Derija wiedziała wszystko, jednakowo o sobie, zanim została przemieniona w demona o tym samym imieniu. Tego wszystkiego Dextra oczywiście nie wiedziała. Rozumiała to, że nie jest z nią wszystko w porządku, ale miała pewność, że dała całą duszę i całe serce Grutherowi. Teraz oskarżona o coś, czego nie rozumiała, porzucona przez swoją miłość, pragnęła go odnaleźć w tej wielkiej osadzie. Coś w jej duszy mówiło, że musi go spotkać.
     W końcu sędziowie Gruthera postanowili, że oskarżą go o czary, knowania z poganami i zabicie dziewczyny a przede wszystkim ludzi Ottona. Wiedzieli, że jakiekolwiek słowa obrony Gruthera uznane zostaną za kłamstwo. Nie było nikogo, kto mógłby wstawić się w jego obronie. W swoim wnętrzu Otton był zły na swojego człowieka, bo przez niego dziewczyna zginęła. Gdyby żyła mógłby ją mieć, ale czas łagodził tę stratę. Otton miał wiele niecnych czynów na swoim sumieniu. Ponad wszystko pragnął większej władzy a głównie złota. Kobietę mógł mieć zawsze, ale dawno nie widział takiej piękności jak Kalija.
     Czarne chmury zaczęły gromadzić się nad miastem, ale nadal jego władcy sądzili, że zdołają się obronić przed najazdem ludzi stepu.
     Dextra błądziła, bo oczywiście nie miała pojęcia, gdzie znajduje się Gruther. Nie zastanawiała się, jak rycerz zareaguje na jej widok. Zaczynała cofać się w swoim wnętrzu do świadomości zabiedzonej i wystraszonej istoty, jaką była wcześniej, zanim poznała szatyna. Nie rozmawiała z nikim. Wyglądem przypominała jednego z wielu żebraków, jakich było pełno w koło. Nie wiedziała tylko, że jakąś niewidzialna siła chroni ją przed atakiem ze strony kogokolwiek. Natomiast ta sama siła wcale nie dbała o jej naturalne potrzeby. Dextra przymierała z głodu i pragnienia. W końcu upadła przed jakimś domostwem. Czeladnik, wykonujący obuwie zauważył postać odziną w łachmany. Nie wiedział, czy umarła, więc postanowił to sprawdzić. Kiedy ruszył ją nogą, Dextra wydała dźwięk jęku.
– Co ci?
– Dextra, pić – wyszeptała.
Człowiek przyjrzał się jej. Widział, że jest brudna i ma poranione stopy, ale nie widział objawów jakiejś zarazy. Zawołał kogoś ze służby i zabrali nieboże do izby. Tam dano jej pić. Opatrzono jej rany. Żona czeladnika kazała ją obmyć i dać jej nowe ubranie.
– Ktoś ty? – zapytała kobieta.
– Dextra, ja z lasu.
– Jak się tu dostałaś?
– Gruther, szukać.
     Kobieta próbowała wydostać jeszcze jakieś informacje, ale nadaremnie.
Może jakieś przeczucie skierowało ją w te strony. Kiedy czeladnik usłyszał od żony, co dziewczyna powiedziała, ożywił się.
– Czyżby ona miała coś wspólnego z tym, co go mają spalić. Jutro na stosie usmaży się Gruther. Był żołnierzem zacnego pana, Ottona. Czart go opanował. Zgubił swoich żołnierzy. Przyjechał z jakąś poganką. Kiedy chciała dostać się do biskupa, by przyjąć błogosławieństwo i przywrócić się oficjalnie na wiarę, ten czarownik resztkę swoich przekabacił na swoją stronę i wymordował żołnierzy, co pannę do biskupa wieźli i zabił nieboże. Wiele zła uczynił czart w jego ciele. Teraz dla ratowania jego duszy ma przejść próbę ognia. Lepiej wyprowadźmy tę nieszczęsną. Żeby jeszcze jakiejś biedy na nasz dom nie sprowadziła.
Dextra słyszała, co czeladnik powiedział, ale nic nie odrzekła. Dali jej kawałek chleba i sera i odprowadzili o kilka zaścianków dalej.
– Idź nieboże. Nie możesz zostać pod naszym dachem – powiedział jeden z najemnych pracowników czeladnika.
     Znowu Dextra została sama w tym nieznanym miejscu, ale wiedziała jedno. Tu gdzieś blisko jest Gruther. I jest w niebezpieczeństwie. Strzępki wszystkich rozmów, które słyszała, połączyły się w jedną całość. Wiedziała, że prawda jest inna i że jej Gruther jest dobry. Szczególnie imię Otton zostało w jej głowie. Czy to nie ten człowiek porwał Kaliję? I czy to nie jego, Gryther pierwotnie chciał zabić za planowany gwałt? Coś w jej ciele mówiło, że musi czekać.
     Co do Gruthera nie wymuszano na nim żadnych zeznań, co się zdarzało w przypadku innych winnych lub niewinnych osób. Otton nie był potworem. Chciał tylko pomścić śmierć swoich ludzi. Wiedział w swoim sercu, że Gruther postąpił jak każdy uczciwy człowiek, szczególnie odważny rycerz, ale ponieważ to Otton porwał dziewczynę, nie zamierzał się nikomu tłumaczyć i jak najszybciej chciała się pozbyć świadka. Podobni mu, co z nim mieli kontakty i prowadzili, nie zawsze czyste sprawy, domyślali się prawdy, ale obawiali się powiedzieć otwarcie. Otton był zbyt silny i miał dobre układy z władzami kościelnymi i świeckimi.  
Wyznaczono miejsce kaźni.
Czasami w czasie takich egzekucji skazaniec krzyczał z bólu, natomiast widownia wiwatowała. Jeżeli osoba była mało znana, uciekano się do dobierania ludzi, aby wzniecali gromkie odgłosy zadowolenia z powodu wymierzenia sprawiedliwości. Tak tez uczyniono w wypadku Gruthera. Sam Otton nie maczał w tym rąk. Wyznaczył jednego ze swoich ludzi, o niezbyt dobrej opinii, aby znalazł kilka osób i wmieszał ich do obserwujących widowisko.
     Dextra trochę odżyła. Dano jej jeść i pić. Umyta i w nowszych szatach nie rzucała się w oczy. Słyszała głosy i rozmowy. Wiedziała, że tam zobaczy swojego ukochanego. Czekała w tłumie. Chciała znaleźć się jak najbliżej. Jej serce palił żal. Nie z tego, że ją wygnał i zostawił, ale z powodu, że miał umrzeć i to w taki bolesny sposób. W rzeczywistości nie był to najgorszy rodzaj kary. Skazana osoba umierała w większości wypadków z powodu zatrucia czadem, zanim płomienie dotarły do ciała. Jednym z najgorszych rodzajów śmierci było ukrzyżowanie i śmierć na palu.
Dextra nie rozumiała, dlaczego tu jest. Nie mogła nic pomóc. Nie myślała o tym, jak zniesie widok cierpienia swojego ukochanego. Nie myślała też o tym, że gdyby ją dostrzegł, mógłby ją nadal przeklinać i nazywać demonem. Dextra stała blisko stosu, ale naprawdę nie wiedziała, czemu tu jest. Może po prostu jej wnętrze chciało zobaczyć ukochanego po raz ostatni?
W końcu przyprowadzono Gruthera. Był skrępowany i miał kaptur na oczach. Przywiązano go do słupa, pod nim leżały gałęzie i drzewo. Zdjęto mu kaptur. Gruther nie krzyczał i nie przeklinał. Był spokojny. Cierpiał w duchu. Poprzednio odnosi same sukcesy, chociaż opłacone wewnętrznym cierpieniem. Najgorszą rzeczą, która go prześladowała, było wspomnienie zabitej dziewczynki. Teraz szarpała go niepewność, czy nie przyczynił się do śmierci Kaliji, ale też uznał, że postąpił niesprawiedliwie i co do Dextry. Niczego nie widział i nie słyszał, co się działo naokoło. Modlił się w duchu. Wierzył, że prawdziwy Bóg go słucha. Prosił go o wybaczenie wszystkich grzechów.
     Nagle dostrzegł twarz Dextry. Nie mógł zrozumieć, jak go znalazła i jak się tu dostała. Ani przez moment nie pomyślał, że mogła się tu dostać jako Derija. I nie pojmował tego, co zobaczył w świetle księżyca, ale coś mu w duszy szeptało, że Derija i Dextra to jednak dwie różne osoby. Patrzył na nią, a ona zobaczyła jego oczy. Gruther nie mógł zrozumieć skąd miał tyle siły w płucach.
– Wybacz – krzyknął.
     Nie wymówił jej imienia, dlatego wielu z bliżej stojących sądziło, że prosi Boga o przebaczenie.
Coś się stało w ciele i duchu Dextry. Usłyszała jego słowa. Nie mogła zrobić nic, aby mu pomóc. Stała bezradna i łzy ciekły jej z oczu. Chciała krzyknąć, że go miłuje i wybacza, ale nie mogła wymówić słowa. Nagle usłyszała głos z wnętrza. Wiedziała, że to ta sama siła, która mówiła jej o wyborze.
– Jesteś demonem, Derija. Jeśli mu pomożesz, umrzesz. Demon jest wieczny, ale jeśli pomoże człowiekowi uratować życie, umrze.
Dextra usłyszała głos, który był głuchy dla innych. Zrozumiała, że jest Dextra, ale i Deriją, ukrytą w niej, ale tym razem ta objawienie nie wywołało żadnych reperkusji. Wyszeptała tylko coś, co w te sytuacji wyglądało na groteskowe.
– Uratowałam te kobiety porwane przez zbójców.
– To nie to samo, Gruthera miłujesz. Dlatego straciłaś moc.
– Daj mi tą moc raz jeszcze, poświecę swoje życie dla niego.
– Ty rzekłaś – powiedziała moc.
Nie zamieniła się w długowłosą postać o srebrnych oczach. Stało się coś zupełnie innego. Nagle zerwał się wiatr o ogromnej sile. Chmury stały się czarne.
– Czart go ratuje – zaczęli szeptać
Uderzył deszcz o takiej sile, jakiej dawno nie pamiętano. Ugasił dopiero co rozpalone płomienie.
Wiatr rozdmuchiwał dym i parę tak, że mężczyzna zaczął łykać hausty świeżego powietrza. Wir powietrza zaczął szarpać palem. Co dziwne, powrozy krępujące ciało Gruthera zostały zerwane. Wówczas ogromny wir wyrwał pal z ziemi i uniósł go w górę. Po chwili runął w dół. Spadł prosto na Ottona. Przebił go na wylot i przygwoździł do ziemi. Umarł szybko, ale z tyłu tłum krzyczał coś innego.
– Złota orda, złota orda!
Przerażeni ludzie opuszczali plac niedoszłej egzekucji. Nagle deszcz i wiatr ustał, ale nadal słyszano głosy oznajmiające napad Mongołów.

Gruther ocknął się daleko od miasta. Na skraju lasu, gdzie zaczął nowe życie z Dextrą. Leżał na ziemi, a przed sobą zobaczył Księżycową księżniczkę.
– Jestem Darija, ale pokochałam cię już dawno. Straciłam moc i stałam się Dextrą. Jestem też nią. Ja wiem o niej, a ona nic nie wie o mnie. Poczas pełni miałam odzyskiwać włosy. Lecz coś w mojej duszy tkwiło i kazało włosy ścinać. Wiesz przecież co tym było. Miłość do ciebie. Gdybym cię zabiła, odzyskałabym moc na powrót, lecz ja cię pokochałam i kocham. Dlatego nieznana moc, która sprawiła, że stałam się demonem dawno temu, dała mi raz jeszcze siłę, by cię uratować. Nie wiem czemu zło dało mi moc, bym mogła ostatni raz uczynić dobro. Dlatego, że kocham cię, to zrobiłam, lecz umrę. Tylko zanim się to stanie, na chwilę stanę się Dextrą. Tym razem ona będzie wiedzieć.
     W ułamku chwili w miejscu, gdzie stała Derija, znalazła się dziewczyna. Gruther widział, że jest to ta sama osoba. Tylko Dextra miała krótkie włosy i zielone oczy, nie o kolorze księżycowej tarczy, jakie miała Derija.
– Gruther, wybacz. Wiem, że mi nie wierzysz, ale jestem niewinna.
– Wierzę ci – szepnął. – Będę z tobą.
– Nie, Gruther. Ja zaraz umrę. Pozwolono mi, bym zobaczyła cię po raz ostatni moimi prawdziwymi oczami. Weź ten nóż. To wszystko, co mam. Resztę oddałam tobie.
     Gruther chciał ją dotknąć, ale zanim to zrobił, rozpłynęła się w powietrzu a po kilku chwilach, srebrny pył spadł na ziemię. Po chwili i pył zniknął. Pozostał tylko Gruther i nóż, pozostawiony przez dziewczynę. Zdawało mu się tylko, że słyszy w powietrzu swoje imię...
– O ja nieszczęśliwy – zapłakał. – Czemu Boże jesteś tak niesprawiedliwy! Straciłem wszystko, co kochałem. Czy dlatego, że przelałem tyle krwi? A jeśli tak, dlaczego to nie ja umarłem. Najpierw Kalija, uosobienie dobra, a teraz to nieboże żyjące w ciele demona. Zlituj się nad nią. Niech uzyska życie u ciebie. Oddała za mnie życie, a to ja powinienem umrzeć za nią. Teraz nie będę się więcej cieszył życiem. Będę szukał śmierci i ona da mi ukojenie.
Gruther patrzył beznamiętnie na nóż. Nie czuł nic.
Powstał z kolan. I wówczas usłyszał cichy szept. Musiał dobrze nadsłuchiwać, żeby usłyszeć słowa.
– Nic nie wiesz, człowieku. Jesteś niesprawiedliwy w ocenie, ale widzę twój ból i cierpienie. Dam ci jeszcze raz szanse. Znajdziesz swoją miłość, ale nie zmarnuj jej drugi raz.
Gruther nie pytał, kim jest ten, kto mówi. Każda część jego ciała i duszy wiedziała.
– Kiedy to będzie? I kto to będzie, bo obie miłowałem?
– Znajdziesz swoja miłość, nie zmarnuj szansy – powtorzył głos – To ja zmusiłem króla demonów by dał Deriji moc, bo i ona jako demon zaczęła kochać. Będziesz pamiętał. Dam wam życie jeszcze raz, czego prawie nigdy nie czynię.
Głos umilkł. Gruther wstał i zaczął iść. Nie uszedł może stu jardów, kiedy dostrzegł coś w krzewach. Książę. Stał i skubał trawę
– Wybacz, że i tobie nie okazałem serca. Woziłeś na swoim grzbiecie Księżycową Księżniczkę, a teraz ja cię dosiądę, chociaż niegodny jestem, abym siadł na twój grzebiet.
     Koń stał spokojnie i zarżał cicho jakby z bólem. Może czuł, że jego pani odeszła.
Gruther szedł obok i trzymał konia za uzdę. Szedł drogą. Zobaczył stertę kamieni. Rozgarnął ziemię palcami. W wykopanym dołku ułożył sztylet. Nakrył go stertą kamieni. Dosiadł konia i ruszył w kierunku miasta.

Wielkie miasto, nazwane później Siedmiogrodem, zaczęły atakować hordy Mongołów. Kto zdołał, uciekał, ale Gruther przyjechał tu, aby znaleźć ukojenie. I znalazł je szybko. Kilka dni później dostał jedną strzałę w samo serce. Zanim skonał, wymówił jedno słowo.
– Dextra.

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy i miłosne, użył 3382 słów i 19101 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Hart

    Wiara w coś lepszego jest sensem naszej egzystencji. Czym byłoby życie bez wiary w dobry? Zrozumienie tego przez Gruthera dało mu pewność że to o co walczy nie poszło na marne. On już był spełniony, a nowe życie które wcale nie skończyło się z jego śmiercią dało mu nadzieję na naprawienie wszystkich błędów jakie popełnił. Mocne przesłanie i ta wiara. Ale zawsze zostaje dylemat czy na pewno wszystko się da naprawić?. Nie tak spodziewałem się zakończenia, ale przesłanie jest mocne i klarowne, zawsze trzeba się starać naprawić samego siebie bo to oznaka naszego człowieczeństwa

    4 dni temu

  • Użytkownik Sapphire77

    @Hart Jakiego zakończenia się spodziewałeś? Możesz napisać tu lub w wiadomościach. Dziękuję. Zacząłem częsc drugą. Poprzednio napisałem, ale mam zamiar przychylić się do sugesti pewnych komentatorów i dać szanse by Gruther i Kalija byli razem. Tylko nie ma łatwo w tym zyciu. Derija nie odpusci. Będą walczyć o jedno serce.

    4 dni temu