Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Księżycowa księżniczka cz 4

Gruther wskoczył na konia i pogalopował w kierunku obozu.

Tak jak przepowiedziała Kalija, połowa jego ludzi została związana i zatrzymana pod strażą. Kilku strażników próbowało walczyć, reszta uwolniła więźniów i poddała się bez walki.
Gruther dostrzegł Terlacha. Szybko go oswobodził.
– Co się stało druhu. Chociaż Kalija mi opowiedziała z grubsza, co się wydarzy, obawiałem się o ciebie.
– Kiedy przyjechałem, związali mnie i wraz z wiernymi tobie żołnierzami, trzymali nas pod strażą. Co z tymi, co pojechali.?
- Nie wiem. To miejsce to same pułapki. Bagno, ukryte doły z dzidami, liny. Chyba większość nie żyje. Kto?
– Tak jak myślałeś Salirjan. Przekonał swoich kompanów, a potem resztę, że dogadałeś się z mieszkańcami. Naopowiadał im, że mają złoto i piękne kobiety.
– Złota nie widziałem, ale kilka kobiet, tak. Sam widziałeś Kaliję.
– I co teraz?
– Musimy skłamać. Mitrus zamierza spalić osadę i zabrać resztę w góry. Z tego, co mi powiedział, większość jego ludzi jest już daleko. Wiedzą, że nie mogą zostać. Cesarstwo nie wyśle armii, ale z pewnością przyślą szpiegów, żeby sprawdzić nasze słowa. Tylko nie wiem, jak się wytłumaczę.
– Ja potwierdzę wszystko.
– Kalija ma z nami jechać. Nie wiem, czy to dobry pomysł.
– Mam nadzieje, że będzie ostrożna. Czemu chce jechać? Jest zbyt piękna. Może wpaść w oko jakiemuś możnemu. I co wówczas?
– Sam jej to mówiłem. Ona mówiła cos o jakiś ważniejszych celach. Mało co rozumiem. Wiem tylko, że ją kocham.
– Z tego, co widzę, ona ciebie również. Od razu zaczęła zachowywać się, jakby cię znała.
– Zauważyłeś coś jeszcze?
– Co masz na myśli, Gruther?
– Język.
– Mitrus znał i Kalija również.
– I ja tak myślałem. Dopiero wczoraj wieczorem zrozumiałem. Oni mówili w swoim języku, a my ich rozumieliśmy.
– Co ty mówisz! To jakieś czary.
– Nie. Kalija mówiła, że to dary Ducha.
– Och tak, ale kościół tego nie zatwierdził. Lepiej niech o tym nie mówi. Ja myślę, że jej wyprawa z nami to wielka pomyłka.
– I ja tak myślę. Spróbuję ją odwieść od tego pomysłu.
– Jesteś zakochany, ale nie masz zbyt szczęśliwej miny.
– Słyszałeś, co powiedziała.
– Coś mówiła, że nie jesteś jej przeznaczony. Jest przeznaczona dla kogoś innego. A może musi pozostać dziewicą. W ich pogańskich prawach są takie wypadki. Wybranka zostaje zabita na ołtarzu albo pozostaje dziewicą do końca.
– Ja myślę, że nie o to chodzi. Mam pewność, że ona wierzy w jednego Boga. Zna lepiej słowo niż ja. A może i nie jeden biskup. Wyznała mi, że nie umie czytać.
– To jak zna Słowo?
– Gaja.
– Wtrącą ja do lochu albo oskarżą o kontakty z diabłem. Wierzysz jej?
– A ty nie? Widziałeś kogoś bardziej szlachetnego i o takiej mocy? Bóg jest z nią. Co do tego mam pewność. Zupełnie nie rozumiem jej postępowania.
– Porozmawiaj z nią. To dobra dziewczyna.
Podszedł do nich jeden z jego ludzi.
– Panie, ludzie chcą wyjaśnień. Co się stało. I gdzie reszta.
– Dobrze, Franc. Zaraz do nich pomówię. Zbierz wszystkich.
– Nie będziemy walczyć?
– Nie. Nie ma potrzeby. W krótkim czasie pokonali wszystkich. Z chwilę wszystko wam opowiem.
Gruther odświeżył ciało. Ostrym nożem ściął zarost. I tak śmierdział mniej niż reszta żołnierzy. Znowu przyszło porównanie. Ojciec, Kaliji i jej bracia nie mieli zarostu. Mieli długie włosy, ale twarze mieli dokładnie wygolone. Jeszcze raz westchnął nad swoim losem. W sercu już postanowił. Nie chciał więcej walczyć. Nie bardzo dochodziły do jego świadomości słowa Kaliji, że nie ona mu pisana. Sądził, że czas wszystko zmieni. Jego wyobraźnia nie mogła wykreować lepszej istoty, z którą chciałby spędzić życie. Patrzył na resztkę jego ludzi. Stracił więcej niż połowę.
– Słuchajcie. Dziękuję wam, że dochowaliście mi wierności i nie daliście posłuchu kłamstwu. Otrzymacie swój żołd po powrocie. Ludzie, których mieliśmy nawrócić na wiarę, okazali się silniejsi i lepiej przygotowani na nasze przybycie. Jednak nie chcieli nas zniszczyć. Miejsce, które sądziłem, że jest ich osadą, było pułapką. Jeszcze raz powiem, że nie mieli zamiaru nas zabijać. Teraz odnieśli zwycięstwo nad zbuntowaną częścią naszych byłych ludzi. Nic nam nie grozi z ich strony. Powrócimy do naszego miejsca. Oni zdają sobie sprawę, że cesarstwo nie zostawi tej sprawy. Dlatego spalą swoje domostwa i ruszą w góry. Nie jest mi wiadome czy jest jakieś większe plemię. Mimo że ich wierzenia są sprzeczne z naszymi, okazali mnie i Terlachowi dużą gościnę. Pogłoski, iż mają dużo złota, nie są prawdziwe. Kobiet nie widziałem. Poza dwoma. Jedna z nich jest naprawdę piękna i pojedzie z nami. Jest gwarancją dla nas, że dojedziemy szczęśliwie do naszych ziem. Nie jest poganką. Ma lepsze poznanie wiary niż niejeden z naszych sług Bożych.
Szmer przeszedł wśród zbrojnych.
– Gdybyś został z nami, nie doszłoby do buntu – odezwał się jeden z żołnierzy.
– Nic pewnego, Salirjan dawno czekał na taką okazję – odrzekł drugi.
– Czemu mi nie powiedzieliście? – zapytał Gruther.
– Wiesz, jak jest Gruther. Nic pewnego. Tak myślałem, ale pewności nie miałem. Nie każdy jest tak szlachetny, jak ty. Każdy z nas ma coś na sumieniu. I będziemy musieli odpokutować za nasze przewinienia.
Gruther słuchał i znowu zobaczył postać dziewczynki, którą przebił mieczem.
– Nie jest łatwo żyć na ziemskim padole – westchnął. - Wyruszymy jutro z rana. Wstąpimy do tej samej wsi po jadło. Skoro raz nas wsparli, pewnie zrobią to znowu. Jest nas teraz połowę mniej. Musimy się mieć na baczności. Okolica spokojna, ale ludzie ze stepów mogą grasować w okolicy. Słyszałem pogłoski, że szykują się na Siedmiogród.
– Toż to silne miejsce. Utrzyma się – odezwał się jeden.
– Jest tylko jedno, co może nam zagrażać – odezwał się jeden cicho.
Oczy wszystkich skierowano na niego.
– O czym mówisz, Hergrif ? – zapytał Gruther.
– Ludzie z tej wsi, co nam dali jadło coś szeptali. Jest tu jakaś czarownica o wielkiej mocy. To nie lud pogan miał być naszym celem.
– Co mówisz, Hergrif! Czemu ty wiesz to, a ja nie?
– Słyszałem w karczmie rozmowę. To byli wysłannicy samego biskupa.
– Jak to wiesz?
– Szedłem za nimi aż do samej rezydencji biskupa.
– To nie może być prawda – uciął Gruther.- Szykujcie się do drogi. Wyruszamy rano.
Gruther zaczął przygotowywać konia.
– Porozmawiasz z Kaliją? – zapytał Terlach.
– Tak, właśnie jadę do niej. Mitrus wydał rozkaz, żeby spalić osadę-pułapkę jeszcze dzisiaj. To słuszne posunięcie. Będzie miał światków. Mimo to wiem, że szpiedzy przybęda, aby sprawdzić. Słyszałeś, co mówił Hergrif?
– Tak. I ja coś słyszałem, ale dotąd nie brałem tego poważnie.
– Zapytam Kaliję, mam do niej całkowite zaufanie. Zajmij się porządkiem. Żeby im znowu ktoś w głowach nie pomącił.
Gruther wspiął konia i pogalopował do osady. Wraz z nim pojechali bracia Kaliji i reszta ludzi z osady.
Gryther jechał szybko. Poczuł, że ci z nim specjalnie wstrzymywali konie. Już z daleka zobaczył smukłą postać pięknej Kaliji.
– Masz dobre wieści, Gruther?
– Tak. Pozostali ludzie co nie przyłączyli się do spisku, trwają nadal przy mnie. Co z ciałami zabitych.
– Doły zasypane. Mokradło pochłonęło wszystko. Tylko koni szkoda.
– To samo pomyślałem wcześniej. Cały czas nie daje mi spokoju twoja decyzja. Nie powinnaś jechać. To inny świat. Zaduch, smród odchodów. U was to czysty raj w porównaniu z miejscem, gdzie ostatnio stacjonowałem.
– Wiem, ale będziesz mnie potrzebował. Chociaż później będziesz bronił.
– Wszystko, co mówisz, wydaje się przejrzyste, ale ja nie rozumiem zbyt wiele. A jeszcze jedno. Jeden z moich ludzi wspomniał, że jest tu jakaś czarownica. Z pewnością nie miał na myśli ciebie. Podobno słyszał rozmowę dwóch wysokich zakonników, zaufanych biskupa, że nasza wyprawa miała inny cel. Mieliśmy ją zwabić. Nie bardzo w to wierzę. Wiesz coś o tym?
Twarz Kaliji przyjęła na chwilę wyraz surowy i smutny jednocześnie.
– To prawda. Dlatego jadę z tobą.
– Czemu mi nie powiedziałaś? Dlaczego Mitrus nic nie wspomniał?
– Nie mogę ci teraz powiedzieć.
– Coś mi tu nie pasuje. Jeżeli jest takowa osoba, to czemu nie zagroziła nam, kiedy jechaliśmy w tę stronę. Wiem, że nikomu nie powiesz, więc ci coś powiem. Ja nie wierzę w czarownice. Mimo że oficjalnie istnieją. Są z pewnością osoby zajmujące się magią. Twój ojciec rozmawiał ze mną i powiedział, że po poznaniu ciebie, sam się przekonam czy masz coś wspólnego z Szatanem. Wiem, że nie masz. Dla mnie jesteś uosobieniem dobra.
– Gruther, mój miły. Poza walka na płaszczyźnie ciała, dzieje się cały czas wojna na płaszczyźnie ducha. Jest to wojna niewidzialna dla większości oczu. Ta siła jest realna. Nie zagroziła twoim ludziom z dwóch albo nawet trzech powodów. Pierwszym jest fakt, że jeszcze mnie nie poznałeś. Drugim, miałeś wśród swoich ludzi złych ludzi. Trzeci powód jest bardziej złożony.
Gruther patrzył w piękna twarz Kaliji. Dostrzegł tam całą gamę uczuć. Podszedł do niej blisko. I dobrze, że tak się stało. Kalija omdlała. Gruther położył ją delikatnie na ziemi. Wziął trochę wody i skropił jej czoło.
– Co ci umiłowana?
– Gruther, ciężko mi na sercu. Próbuję walczyć z tym uczuciem, ale nie mam siły.
– Czemu się opierasz, Kalijo? Wciąż powtarzasz, żeś mi niepisana. Moje serce bije dla ciebie mocno.  
Tego najbardziej nie rozumiem. Może to jakiś wymysł. Gdyby było tak, czemu ty mnie miłujesz, a ja ciebie.
– Ty jesteś mną zafascynowany. Twoje serce jest przeznaczone dla innej osoby, a ja?
Nie mam wyboru. Chciałabym być twoją, ale nie po to się narodziłam.
Gruther nie wytrzymał. Zaczął całować rozpalone usta Kaliji. Ona przez chwilę próbowała go odpychać, ale w końcu przytuliła się i oddawała mu pocałunki. Jednak, mimo że byli w środku chaty, coś powstrzymywało Gruthera, by posunąć się dalej. W końcu Kalija położyła głowę na jego ramieniu.
– Umiłowany. To nie może być! Ty będziesz bardziej cierpiał i ja również. Proszę cię, nie całuj mnie więcej.
– Czemu umiłowana.? Moje serce nie znało kogoś takiego jak ty. A przecież i ty mnie miłujesz.
– Och, Gruther! Wierz mi. Gdybym ci mogła to powiedzieć teraz. Nie mogę.
Gruther znowu zobaczył wielkie łzy na ślicznym licu.
– Wiem, że w to nie wierzysz, ale może się jeszcze spotkamy. I wówczas będę cię mogła kochać. I ty mnie. Nie teraz. Nie tutaj.
Płakała. Gruther cierpiał w środku. Czuł, że to, co mówi złotowłosa, jest prawdą. W najmniejszym ułamku tego nie pojmował.
– Dobrze, nie pocałuje cię więcej. Postaram się zepchnąć, to co czuję, do głębi mojej duszy. Wybacz. Mam jeden warunek. Nie pojedziesz ze mną. Twoje miejsce jest z twoim ludem. Twój ojciec i matka będą za tobą tęsknić. Twoi bracia cię miłują. Nie możesz pojechać ze mną.
Kalija popatrzyła na niego z taką mocą, że aż poczuł strach w sercu.
– Muszę z tobą jechać. Jeśli nie, ona ich wszystkich zabije.
– Kto, ta czarownica. Dlaczego?
Kalija usiadła zrezygnowana na łożu.
– Miałam ci powiedzieć później, ale nie widzę innej możliwości. Powiem ci, a ty będziesz słuchał. Nie powiem ci nic więcej, więc nie pytaj. Czy możesz mi to obiecać?
– Dobrze, obiecuję.
– To stało się piętnaście wiosen temu. Zanim przybyli twoi ludzie. Byliśmy wielkim ludem. Od setek lat oddawaliśmy cześć Słońcu i Ziemi. My wiemy, że jest jeden Bóg, co stworzył wszystko, ale my szanujemy, to co nas otacza. Wszystko razem łączy się w jedno. W tym wszystkim jest równowaga. Jest dobro i zło. Jasność i ciemność. Ja urodziłam się i byłam szczęśliwa. Kochałam słońce, drzewa i kwiaty. I matka ziemia wybrała mnie. Znasz moich trzech braci. Są rośli i silni i piękni, ale to nie są wszystkie dzieci Mitrusa i Uliji. Mieli jeszcze jedno dziecko. Córkę. Moja siostra była piękna jak ja. Miała ciemne jak smoła włosy i oczy jak trawa. Poszłyśmy w las. Kochałam ją i sądziłam, że ona kochała mnie. Poprosiła, bym dała jej część mocy, która ze mną była. A ja powiedziałam, że to zostało mi dane przez matkę ziemię. Więc nie mogłam jej tego oddać. Wówczas ona popłakała się i powiedziała, że nie mam dobrego serca. Było mi bardzo przykro. I wierz mi, gdybym mogła, dałabym jej nie część, ale cała moja moc. A ona pobiegła w las i nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Szukałam ją do wieczora. Ponieważ było już ciemno, zostałam w lesie. Bałam się, że zabłądzę. I bałam się o nią. Zasnęłam na mchu. A kiedy się obudziłam... otaczały mnie wilki. Patrzyłam na ich świecące ślepia i strasznie się bałam. Wilki szczerzyły kły i sądziłam, że to moje ostatnie minuty. I wówczas podszedł ogromny wilk. Jak później odkryłam, to była wilczyca. Warknęła ostro i wszystkie wilki ustąpiły. A ona położyła się przy mnie. Ogrzewała mnie swoim ciałem. Kiedy się obudziłam, wilki znikły.
Wróciłem do osady. Powiedziałam, co się stało. Szukaliśmy siostry cały dzień. Bez owocnie. Tylko Mitrus został na noc i szukał. Wrócił następnego dnia. Miał włosy białe jak śnieg.
– Dlaczego?
– On znalazł kogoś. Dorosłą kobietę. Miała oczy o kolorze księżyca w pełni. Długie czarne do ziemi włosy. Skórę jasną. Tajemnicza postać oznajmiła, że zabije wszystkich osady, jeśli ja nie przyjdę sama następnej nocy. Nie chcieli mnie puścić, bo sądzili, że widzą mnie ostatni raz, ale ja poszłam. Bałam się strasznie, ale nie chciałam, żeby ten demon zabił wszystkich. Wiedziałam, gdzie mam iść, bo znałam to miejsce. Kiedy przybyłam, była pełnia. Nie słyszałam wilków. I to było dziwne. Nie bałam się ich. Bałam się spotkania z tą straszną postacią. Czekałam długo. I kiedy myślałam, że nadaremnie zobaczyłam moją siostrę. Bardzo się ucieszyłam i chciałam ją przytulić i powiedzieć, że bardzo się cieszę, że się znalazła. Zanim otworzyłam usta, ona spojrzała na mnie. To była moja siostra, ale nie tylko. Miała oczy o kolorze srebra. Jak księżyc w pełni. Powiedziała mi, że to ona widziała wczoraj ojca. Ma moc bez mojej pomocy.
– A więc twoja siostra żyje!
– Tak. Ona jest tym demonem. Nic jej się nie ima. Zaczęła dziesiątkować nasze plemię i innych ludzi. Niszczy, jeśli chce zwierzęta i rośliny.
– Ale co to ma się z tym wszystkim.
– Och nic nie rozumiesz! No tak, nie powiedziałam ci. Ona czeka na ciebie. Twoja miłość ją wyzwoli. Powiedziała mi wszystko. Że przybędziesz, że mnie pokochasz a ja ciebie, ale jeśli to by się spełniło, nikt jej nie wyzwoli. Wzmocni się i zniszczy wszystko. Tylko ty możesz ją powstrzymać.
– Ale jak mam to zrobić. Nie chcę kochać nikogo, tylko ciebie. Poza tym jest zła! Czemu musisz ze mną jechać?
– Jeśli nie, zabije twoich ludzi.
– Ale dlaczego tak jest?
– Nie wiem. Pewnie robi to z zazdrości.  
Dlatego to ona jest twoją wybranką.
– Ale ja jej nigdy nie pokocham. Nigdy!
– O tak. Pokochasz ją. Powiedziałam ci. Teraz ja zapomnę i ty.
– Jak ona ma na imię? Twoja siostra.
– Derija, ale ona nadała sobie inne imię. Księżycowa księżniczka, królowa ciemności.
Kiedy Gruther otworzył oczy, zobaczył sufit z bali. Nie pamiętał nic. Zrozumiał tylko, że zasnął w chacie. Weszła Kalija.
– Przyniosłam jedzenie. Musisz się wzmocnić przed podróżą. Już słońce wstało. Musimy ruszać.
Gruther nic nie pamiętał. Prawie nic.
– Miałem sen, ale nie pamiętam. Kto to jest Derija?
– To ta czarownica o wielkiej mocy. Ty musisz chronić mnie przed ludźmi, a ja muszę chronić ich przed nią. Dlatego muszę jechać z tobą.
Gruther nie pytał. Nie wiedział dlaczego, ale miał pewność, że tak musi być. Czuł sympatie do tej miłej złotowłosej dziewczyny. Nie pamiętał, że ją kocha. Kalija czuła podobne odczucie do Gruthera. Stała za tym nie Gaja. To była sprawka Deriji.

Słońce stało nisko nad horyzontem, kiedy dojechali do wsi. Gruther wysłał kilku ludzi po jadło. Zapalili ogniska i zaczęli szykować się do spania. W oddali wyły wilki.
Gruther dostrzegł sylwetki swoich żołnierzy.
– Panie, nie mamy żadnego jedzenia. Wieś stoi nienaruszona. Nie spotkaliśmy żywego ducha. Człowieka, krowy, psa. W chatach wszystkie sprzęty. Ani jedzenia, ani picia. Wyschnięte studnie. Co się mogło stać?
– Derija – szepnęła blada Kalija. Nie możemy tu zostać. Powiedz ludziom, niech gaszą ogień. Musimy jechać.
– Ludzie są zmęczeni. Potrzebują odpoczynku.
– Musimy jechać. Chcesz rano zostać same trupy?
– Gdzie są ludzie i zwierzęta z wioski?
– Zawołaj tego człowieka.
Gruther zawołał żołnierza, który opowiadał, co zastał w wiosce.
– Tak, panie?
– Widziałeś coś dziwnego? Nie znaleźliście nikogo, tylko sprzęty.
– Nie było nic dziwnego, tylko dziwny pył. Srebrny. Wszędzie. W domostwach na podwórzu.
– Możesz odejść – rzekł do rycerza.
– Ten sam pył zostawia zawsze. Nie dotykała tylko naszej rodziny. Kiedy przechodzi, pozostawia tylko śmierć.
– Czemu ma tyle nienawiści?
– To nie jest nienawiść. To jej ból.
– Czy można ja zabić?
– Nie wiem.
– Czego chce?
– Nie wiem.
– Wiesz, Kalijo. Czuję do ciebie sympatię. Nie rozumiem dlaczego. Nie rozmawialiśmy wiele. Zobaczyłem cię, kiedy przybyłem z twoim ojcem i braćmi. A potem kiedy skończyła się walka. Nawet nie pamiętam, kto zaczął. Moi ludzie?
– Nic nie pamiętasz? Twoi ludzie się zbuntowali. Kiedy wróciłeś z Terlachem, związali cię i Terlacha. I wszystkich, co nie chcieli walczyć. Nasi ludzie ich zabili. Moi bracia i inni z osady was rozwiązali. A ja jadę jako gwarancja, że to prawda.
– A czego chce ten demon?
– Nikt tego nie wie. Pojawia się i znika. Zabija wszystko. Mężczyzn, kobiety, dzieci. Wszystkie zwierzęta. Jadło. Pozostawia tylko pył. Wygląda jak srebrny.
– Czy ktoś ja widział?
– mój ojciec. Kiedy ja zobaczył, jego włosy stały się białe jak śnieg. Mówił, że nie wie, czemu zostawiła go przy życiu. Ma czarne włosy i srebrne oczy.
– A jak ma na imię?
– To jest bardzo dziwne. Kiedy byłam dziewczynką, moja siostra zginęła w lesie. Nigdy nie znaleziono jej ciała. Miała na imię Derija. I ta postać powiedziała, że ma tak na imię, ale to nie jest moja siostra. Moja siostra miała pięć lat jak ja. A postać, którą spotkał ojciec, wyglądała na dorosłą.
*
Wyruszyli, jak tylko pogasili ogień. Drużyna była zmęczona, ale strach przed nie znaną, złowrogą siłą był silniejszy. Jechali całą noc. Dotarli do rzeki. Wszyscy uzupełnili worki na wodę. Konie był nie tak zmęczone, jak ludzie. Niektórzy kąpali się w rzece. Konie skubały trawę.
– Tam jest las. Może cos upolujemy. Mamy jeszcze cztery dni drogi. Ludzie muszą coś jeść. Ja nie jem mięsa.
– O tak. To, co będziesz jadła, Kalijo.
– W lesie są jagody i maliny.
– Ale to ci nie wystarczy.
– W osadzie miałam chleb, ser i mleko. Mieliśmy jarzyny i inne owoce. Nie jem wiele. Może znajdziemy jakąś inną osadę.
– Poczekaj, zdaje mi się, że jeden z moich ludzi pochodzi z tych stron.
Gruther oddalił się do żołnierzy. Wrócił po małej chwili.
– Jest tam mała wioska. Ostatnio grasuję tu banda. Musimy nadrobić jeden dzień, może warto spróbować.
– Zrobisz to, Gruther?
– Tak. Muszę znaleźć dla ciebie jedzenie. Poza tym moi ludzie są zmęczeni. Spałaś, kiedy na sianie?
– Bardzo często. Kiedy byłam dziewczynką, mieliśmy żniwa. A i później lubiłam leżeć w sianie.
Gruther wydał nowe polecenia. Człowiek, który znał okolicę, miał ich poprowadzić. Mieli wyruszyć dopiero jutro. Grupa wybrała się do lasu. Wrócili po trzech godzinach. Upolowali trzy króliki i dzika.
O ile króliki miały miękkie mięso, to dzik był łykowaty. Gruther zaproponował Kaliji, ale odmówiła.
– Gdybyś umierała z głodu, tez byś nie zjadła.
– Nie umrę z głodu. Przyniosłeś mi dość owoców lasu. Do jutra mi starczy.
Rozłożyli posłania ze skór. Gruther pomyślał, że Kalija jest bardzo dzielna. Na wszelki wypadek spał blisko jej. Rozstawił straże, ale ze zgłodniałymi kobiety, mężami nigdy nie wiadomo. Widział niektóre spojrzenia swoich ludzi. No cóż. Kalija była naprawdę piękna. Wyruszyli skoro świt. Pod wieczór dotarli do wsi. Na szczęście wszyscy byli. Dali im jadło i picie. Cała drużyna wyspała się w kilku stodołach. Na szczęście wieś była mała i nie było karczmy. Był za to mały kościół.
Gruther wypytała o sytuację. Wieś nachodziła dwa razy duża grupa bandytów i uciekinierów. Ponieważ mieszkańcy byli ubodzy, bandyci wzięli duży zapas jedzenia. Niestety porwali cztery dziewczyny. Zabili jednego z mieszkańców, narzeczonego jednej z dziewek.

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy i miłosne, użył 3806 słów i 21413 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.