Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Księżycowa księżniczka cz 2

Gruther zaczął myślec, jak wygląda Kalija. Sądził, że jest starą, bezzębną kobietą. Taki miał wizerunek wróżki. Wróżka jest czarownicą, ma długi, krzywy nos. Jest garbata i ma długie siwe włosy. Na jej ramieniu siedzi czarny kot. Tak uczyły tajemne księgi, do których miał dostęp w swojej młodości.
Gruther zastanawiał się również, że Mirtus zna Pismo. Czemu nie przyjął Chrystusa, skoro zna jego słowa?
Weszli do chaty. Mirtus zdjął buty i pokłonił się w progu. Po przeciwnej stronie Gruther dostrzegł tych samych młodzieńców. Poza nimi zabaczył starszą, lecz piękną kobietę. To nie mogła być Kalija.
Cała czwórka oddała pokłon Mirtusowi, a potem Grutherowi i Terlachowi.
– Gość w domu, Bóg w domu.
Kobieta złożyła dłonie na wysokości piersi i skłoniła głowę w ich kierunku.
– To moja żona Ulija, a to trzech moich synów. Są podobni. Dwóch z nich to bliźniacy. Tur i Ter. Najmłodszy, ale najsilniejszy z nich to Lubrigan.
Gruther czuł miłe zapachy, ale jakże odmienne od tych, do których przywykł.
– Czy dzisiaj poznamy Kaliję?
– Kończy swoje obrządki. Zaraz będzie. Zaczekamy.
– Dobrze, Mirtusie. Gdzie są wszyscy. Wysłannicy papiescy powiedzieli, że widzieli kilkaset ludzi. Jest mało chat...
– Nie zwróciłeś uwagi, że wszystko jest nowe? Ta osada, którą widzieli wasi ludzie, jest trochę dalej. Tą zaczęliśmy budować, zaraz jak ich odprawiliśmy. Tylko Świętowit został przeniesiony.
– Oszukałeś nas?
Gruther to powiedział, ale bez gniewu.
– Tu są wszyscy, z którymi mógłbyś walczyć. Nie mogłem wiedzieć, kto przybędzie, chociaż Kalija was dokładnie opisała...
– W sumie, nie oszukałeś nas. To ja się pomyliłem. Wybacz.
Terlach spojrzał na swojego dowódcę.
– Zadziwiasz mnie, Gruther. Nigdy bym nie przypuszczał, że jesteś taki.
– W dobrym sensie, czy złym? - zapytał szatyn.
– Pewnie, że w dobrym. Zawsze czułem, że jesteś prawy, ale nie sądziłem, że aż tak.
– Sam nie rozumiem. Czuję, że coś zmienia moje serce.
– To Kalija sprawiła – odrzekł wzruszony Mirtus. O właśnie, to ona.
Z drugiej komnaty wyszła dziewczyna. W jednej chwili wyobrażenie Gruthera o wróżkach i czarownicach prysło jak iskra w ognisku. Kalija odziewała białą bawełnianą suknię do ziemi, przewiązaną konopnym pasem. Nie liczyła pewnie nawet dwudziestu lat. Twarz upiększały błękitne oczy jak u ojca, tyletyle że o głębszej i ciemniejszej barwie. Ulija, jak i jej trzej synowie mieli ciemne oczy i brązowe włosy. Włosy Kaliji były jak dojrzałe zboże. Gruther nigdy nie widział piękniejszej niewiasty. Zapomniał na chwilę, kim jest i gdzie jest. Co dziwne Kalija zdawała się widzieć tylko jego. Podeszła blisko i skłoniła się przed nim aż do ziemi.
– Witaj Grutherze w naszych progach. Gaja nie pomyliła się w twoim opisie. Jesteś nie tylko szlachetny, ale i urodziwy.
I wówczas Gruther powiedział coś, czego się nie spodziewał po sobie. Właściwie to stało się tak szybko, ale czy nie to mówiło mu jego serce?
– Jak mam walczyć z wami? Jesteście szlachetni i prawi. A ty Kalijo. Nigdy nie widziałem tak pięknej niewiasty. Twoje serce jest prawe i napełnione miłością Chrystusa.
Za małą chwilkę stało się coś równie dziwnego.
Gruther nigdy nie sądził, że jest coś ponad to, co widzi i może dotknąć. Słyszał co prawda o różnych dziwnych zjawiskach, ale podciągał je pod jedno. Diabeł. Teraz poczuł literalne ciepło płynące od dziewczyny. Kalija podchodziła do niego powoli. Gruther miał wrażenie, że wszystko zwolniło. Widział tylko Kaliję, jak wolno się zbliża. Kiedy już była zupełnie blisko wszystko przybrało normalną szybkość.
– Umiłowany, szkoda, że będę z tobą tylko chwilkę. Miłuje cię moje serce, chociaż nie ja ci pisana.
Dziewczyna wzięła jego twarz w dłonie i złożyła pocałunek na jego policzku.
Gruther znowu nie rozumiał, czemu zapytał właśnie o to. Chciał bardziej zapytać bardziej o inne sprawy.
– Kim jest Gaja?
– To matka Ziemia.
– Rozmawiałaś z nią?
– To moja matka. Jest również twoją matką, ojca i wszystkich ludzi.
– Czyż nie urodziła cię twoja matka?
– Tak, ale ja nie mówię o ciele.
– Nie rozumiem. Wiem tylko, że nie chcę z wami walczyć, a będę musiał.
– Nie będziesz musiał. Wierz mi.
– Ty nie rozumiesz. Jestem żołnierzem w służbie Boga. Papież jest jego namiestnikiem na ziemi. Nie można inaczej.
Kalija stała przed nim i w jej pięknych oczach dostrzegł łzy.
– Rodzimy się w pewnym celu. I nic tego nie zmieni. Co bym dała, żeby być z tobą. Nie ja ci pisana. Nie będziesz z nami walczył, ale będziesz walczył o mnie. I przegrasz. Nie lękaj się. Mówię ci to, żebyś wiedział.
Dziewczyna usiadła do stołu. Dopiero teraz Gruther zobaczył nieopisane zdziwienie na wszystkich twarzach. Ani ojciec, ani matka Kaliji nie powiedziała słowa.
– Zacznijmy jeść. Zechcesz pobłogosławić jedzenie, Gruther?
– Nie jestem aż tak wierzący.
– Tak. Wobec tego ja to uczynię. Dzięki ci Gajo za twoje dary. Dzięki ci Słońce, że dzięki tobie je mamy. Jak i ciepło i światło.
– Dzięki ci za te dary. Dzięki ci, że otaczasz nas miłością. Dzięki ci, że stworzyłeś Ziemio i Słońce – rzekła Kalija.
– Amen – powiedział Terlach. Wybacz, piękna dziewczyno. Nasze Pisma mówią, że Pan stworzył niebo i ziemię. I słońce. Czy twój Bóg jest innym Bogiem?
– Nie ma innego. Jest jeden.
– Skoro tak wierzycie, czemu odesłaliście wysłanników Chrystusa. A teraz oni przysłali nas, by was zmusić siłą do przyjęcia wiary w Chrystusa Pana.
– My mamy swoich bożków. To Kalija tak wierzy.
– Czyją córką jest Kalija. Czy jej rodzice nie mogą przyjąć jej wiary i wszyscy razem? Wówczas wysłannicy Chrystusa nie przysyłaliby nas tutaj.
– Kalija jest moja i Uliji córką. A gdyby wysłannicy papieża byli wysłannikami Chrystusa, chętnie przyjęlibyśmy ich wiarę.
– A kogo wysłannikami są, jeśli nie Chrystusa?
– Wiesz wiele, więc sam sobie odpowiedz, Terlach – rzekł Mirtus.
Zaczęli jeść. Gruther nie dostrzegł mięsa.
– Czy nie jecie mięsa?
– Jemy. Dzisiaj nie czynimy tego dla Kaliji. Ona nie je.
– To bardzo smaczne jedzenie. A ten sok to z czego?
– Wiedziałam, że zapytasz, Grutherze. Po posiłku pokażę ci krzewy.
– Zawsze sądziłem, że wróżki to...
– Tak. Wiem. Sądzisz, że to ty. Prawda jest taka, że cię tego nauczono.
– To znaczy, że nie ma czarownic?
– Są pewnie. Siedzą w środku lasu i odprawiają bezbożne obrzędy... – zaczął Terlach.
Mirtus nie dał mu skończyć. Walnął pięścią w stół, aż wszystkie drewniane i miedziane misy podskoczyły.
– Co możesz o tym wiedzieć! Widziałeś może jedną?!
Nastąpiła cisza. Mirtus popatrzył po wszystkich.
– Wybaczcie. Uniosłem się. Za chwile wrócę.
Wstał od stołu i poszedł do komnaty, z której wyszła Kalija.
– Czy powiedziałem cos złego? – zapytał Terlach.
– Nie, tylko to jest czuły punkt ojca. On widział jedną. Kiedy wrócił z lasu, jego włosy były białe jak śnieg.
– Słuchajcie. Czuję się u was tak dobrze. I jeszcze ty Kalijo. Coś muszę zrobić. Przelałem już tyle krwi. A teraz nie wiem co począć. Gdybym był sam... nie mogę odesłać wojska, bo będę zdrajcą. Co mam czynić?
– Poczekaj do jutra. Ojciec przedstawi ci plan. Mówił ci o tym.
– A ty wiesz o tym. Czy nie możesz powiedzieć!
– Posłuchałbyś młodej dziewczyny? Jesteś parę lat starszy ode mnie, ale z pewnością jesteś dowódcą, bo znasz się na rycerskim rzemiośle. Miej cierpliwość. Pokaże ci krzew, z którego pijesz napój. Jutro Mitrus wszystko ci objawi.
– Będę modlił się, by wasza krew nie była przelana – szepnął Terlach.
– Cały czas myślisz, że to nasza krew się poleje – rzekł Tur.
– Milcz synu.
Mitrus wyszedł z komnaty.
– Nie może być inaczej. Nie macie zamku obronnego, fos. Chociaż palisady.
– Czy sądzisz, że nasza krew jest mniej ważna niż wasza?
– Tego nie powiedziałem. Jesteśmy żołnierzami. Zabijanie to nasze rzemiosło. Chociaż mam już dosyć.
– Wszystko kiedyś umrze, co się urodziło. Czy coś się stało, że tak mówisz?
Gruther dokładnie wiedział, co miało na to wpływ. Chociaż nie dotyczyło to samego Terlacha, a raczej jego. Gruther rzadko o tym mówił. Bo to siedziało jak zadra w jego sercu. Spojrzał na druha. Oczy Terlacha były spokojne. Nieznacznie poruszył twarzą na boki. Jednak Gruther się zdecydował.
– To dotyczy mnie. Oblegaliśmy małe miasto na granicach imperium. Walki przeniosły się do środka. Przerwano mury, fosa była częściowo zasypana. Walczyłem wówczas z Terlachem w całkiem innej drużynie. Wszędzie były trupy. Po obu stronach. Mieliśmy wielkie straty, ale walka była przesądzona. Obie strony pochłonęła żądza mordu. Walczyłem z równym sobie. Był świetny w mieczu i w strzelaniu. Zadał naszym wielkie straty. Jednak wytrąciłem mu oręż. On wyciągnął sztylet... Inaczej bym go może oszczędził. Nie zabijałem bezbronnych. Terlach walczył tuz obok. Tamten wyciągnął sztylet zza pasa. Gdybym pchnął go szybciej. Coś mnie powstrzymało. To był ułamek chwili. Widzę go co noc. Pchnąłem. Nie wiem, jak ona się tam znalazła.
Gruther zaniemówił. Wielka łza spłynęła mu z oka.
– Mogła mieć z dziewięć lub osiem lat. Jak się później okazało, to była jego córka. Nawet nie wiem, czy chciała go zasłonić. Do dzisiaj widzę jej wielkie ciemne oczy, jak gasną. Przebiłem ich oba ciała. Kiedy wszystko się skończyło, ja wciąż trzymałem jej ciało na rękach.
Wszyscy zamilkli. Pierwszy odezwał się Mitrus.
– Wciąż nie powiedziałeś, co zrobisz z naszymi żonami i dziećmi.
– Wiem, że odebranie sobie życia to wielki grzech. Postanowiłem sobie, że zabije się, jeśli odbiorę życie dziecku. Masz racje Mitrusie. Nie mam władzy i nie miałbym wpływu na rozkazy innych. Miałem rozkaz nakłonić was do przyjęcia wiary. Jeśli odmówicie miałem zabić mężów a kobiety i dzieci zabrać. Jednak tego nie zrobię. Jeśli zwyciężę, wezmę ze sobą grupę zaufanych ludzi i wyprowadzę kobiety i dzieci w góry.
– Zostawisz je na pewną śmierć. W waszym kraju mają szanse.
– Czego chcesz Mitrus? Co ty byś uczynił na moim miejscu?
– Ale nie jestem na twoim miejscu.
– Ojcze, dosyć. Przestań go torturować. Uwierzyłeś mi, że Gruther jest szlachetny. Dałam ci plan. Czego chcesz więcej. Dość.
– Siostro, nie możesz tak zwracać się do ojca. To nie przystoi najmłodszej córce – odezwał się drugi z bliźniaków, Ter.
– Nie mówię tego jako córka. Mówię, jako kapłanka Gaji.
Dziewczyna znowu popatrzyła z miłością na Gruthera. Ten znowu odczuł ciepło płynące z jej kierunku.
– Nie mogę iść z tobą, Kalijo. Wiem, że twój ojciec ma mi oznajmić plan jutro. Moja dusza jest poruszona do głębi. Rana w moim sercu krwawi. Ta dziewczynka stoi mi przed oczami jak ty. Jesteś wróżką. Czy masz lekarstwo na moją duszę?
– Wybacz, Kalijo – szepnął Mitrus. Proś Gaję o przebaczenie w moim imieniu. Idź z nim, jak chciałaś. Powiedz mu plan. I ulecz jego serce i duszę. Wiem, że możesz.
– Dobrze, ojcze. Gruther, pójdziesz ze mną.
– Niech tak się stanie. Terlach, dokończ posiłek i przed wieczorem wracaj do naszych. Gdyby coś stało się nie tak, zatrąb na rogu.

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy i miłosne, użył 2048 słów i 11603 znaków, zaktualizował 11 lip o 10:24.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.