Strażnicy cienia IV część 25

Po jakimś czasie zaczęło kropić. Gdy zatrzymali się przy kolejnej studni, nie byli w stanie określić godziny. Nie wiedzieli też, jak daleko było do miasta.
     Veronika od razu odeszła od reszty. Chciała sprawdzić, czy uda jej się zapanować nad wiatrami magii w Sylvanii i czy zaklęcie, którego zamierzała użyć, by uczynić Viktora niewidzialnym, zadziała. W skupieniu wypowiedziała formułę, ale nie osiągnęła zamierzonego efektu.
     
     – Już? – zapytał Viktor, gdy do niego wróciła.
     – Tak, ale nie jest dobrze – powiedziała. – Panuję nad wszystkim, ale prawdopodobieństwo, że będę mogła użyć tego czaru, jest bardzo małe. Niby jest tu cień, jakiego wymaga to zaklęcie, a jednak nie wyszło – wyjaśniła zmartwiona. – Liczyłam na to…
     – Zostaje dywersja.
     – To wzbudzi niepokój. Będzie zamieszanie... Mam do dyspozycji jeszcze jedno zaklęcie, ale zadziała tylko na mnie. – Popatrzyła na niego.
     – Więc zrobimy to w nocy – stwierdził Viktor.
     – Wtedy w środku będzie nam trudniej. Wszyscy będą na nogach.
     – I dobrze – powiedział. – Myślisz, że wampir tak po prostu kładzie się spać i stawia sobie przed drzwiami strażnika? Mnie się to wydaje mało prawdopodobne. Mają sporo wrogów, całą ludzkość przeciwko sobie.
     Pokiwała głową i rozejrzała się.
     – Gdzie jest Gert? – zapytała, ponieważ nie widziała go już od jakiegoś czasu.
     Viktor skinął w stronę częściowo zabudowanej studni. Dochodziło stamtąd światło. Prawdopodobnie paliła się tam świeca.
     – Muszą mieć dodatkowe zabezpieczenia – kontynuował. – Może ukryte pomieszczenia albo magiczne zamknięcia gdzieś pod ziemią.
     – Masz rację – zgodziła się z nim.
     – Gdy nie będą spać, można się domyślić, gdzie są, na przykład w sypialni u tej dziewczyny, w salonie, bibliotece. W zasadzie mogą być w dowolnym miejscu, ale poruszają się korytarzami… Nie wiem, jakie rozrywki one preferują. Tak czy inaczej, zmniejsza się obszar poszukiwań. Przynajmniej tak mi się wydaje.
     – Może lepiej by było… – urwała i zamyśliła się na moment. – Oficjalne spotkanie? Sama nie wiem.
     – Oficjalne? Przychodzą mi do głowy dwie możliwości – powiedział. – Pierwsza, którą braliśmy już pod uwagę, z obrazami, druga… Można po prostu rzucić mu wyzwanie.
     – To już lepiej iść tam z obrazami – stwierdziła i zerknęła w stronę studni.
     Na zewnątrz pojawił się Gert z torbą w ręku. Veronika zauważyła, że przebrał się w strój odpowiedniejszy do roli, którą miał odegrać.
     – Masz teraz czas? – zapytała go, widząc, że nie zamierzał do nich podejść.
     – Dla ciebie zawsze – odparł i ruszył w jej stronę.
     – Trzeba omówić szczegóły – zaczęła, gdy się zbliżył.
     – Mam kilka pomysłów – powiedział.
     – Odejdźmy na bok – poprosiła i ruszyła w wybranym przez siebie kierunku.
     Nie chciała, by Marcus i jego kompani choćby przez przypadek usłyszeli ich rozmowę.

     – Jakież to masz pomysły? – zapytała, zatrzymując się.
     – Moglibyśmy spróbować sprzedać te obrazy w pałacu – zaproponował, na co Viktor parsknął.
     – Mało oryginalne. Już na to wpadliśmy – poinformowała go Veronika.
     – To dobry pomysł. Możemy też wejść tam po cichu.
     – To także bierzemy pod uwagę – powiedziała.
     – Uważasz, że Dietmund ma przechlapane u swoich po wywołaniu plagi wampiryzmu w Nuln. – Założył ręce na piersiach i popatrzył na nią.
     – Raczej tak – potwierdziła.
     – Moglibyśmy wspomnieć o tym wampirowi, u którego się zatrzymał – zasugerował.
     – Być może on o tym wie.
     – Owszem, to ryzykowne jak każdy inny plan – stwierdził Gert.
     – Ten jest najgorszy z możliwych – podsumowała. – Niewykluczone, że Theodorus gości go właśnie dlatego, że tamten zdradził mu swoje plany.
     – Mam jeszcze jeden pomysł. Pojedziemy do miasta… Wiem, to mało oryginalne.
     – Do rzeczy – ponagliła go.
     – Spokojnie. – Uniósł lekko rękę. – Pojeździcie z obrazami po sklepach, straganach. Może ktoś je kupi.
     – A ty? – zapytała, przyglądając mu się w skupieniu.
     – Ja pójdę do pałacu i pozabijam wampiry. Są dwa, tak?
     – Tak – potwierdziła, po czym zwróciła się do Viktora: – To genialne… W zasadzie my nie musimy tam jechać z tymi obrazami. – Przeniosła wzrok na Gerta.
     – Teraz już wszystko rozumiem – przyznał Viktor, z rozbawieniem kiwając głową.
     – Dobrze. – Schmidt tylko na niego zerknął. – Macie lepszy plan?
     – Najbardziej podoba mi się ten, który zakłada, że pójdziesz tam i załatwisz sprawę – rzuciła z ironią. – Czy gdzieś po drodze uderzyłeś się w głowę?
     – Nie przypominam sobie, ale być może to wynika właśnie z uderzenia w głowę – odparł Gert i uśmiechnął się krzywo.
     – Mówiłem ci, że to kiepski pomysł – powiedział do Veroniki Viktor.
     – Albo wejdziemy tam po cichu, albo by sprzedać obrazy – oznajmiła.
     – Bardzo oryginalne – skwitował Schmidt.
     – Zamknij się i słuchaj – uciszył go Viktor. – Pokazałeś już, co potrafisz. Podobno masz jeszcze jakieś umiejętności, które mogą być przydatne i dla własnego dobra ogranicz się do ich zaprezentowania. Albo się podporządkujesz, albo precz. Nie pozwolę, by przez ciebie ktoś zginął.
     – I to mówi truciciel i porywacz – mruknął Gert.
     – Możecie przestać? – poprosiła czarodziejka, czując zbliżające się kłopoty.
     – Powiedziałem ci, albo się podporządkujesz, albo wynocha – powtórzył Viktor, ignorując ją. – Jest jeszcze jedno rozwiązanie, ale mogłoby ci się nie spodobać.
     – Zawsze warto rozpatrzyć wszelkie… – zaczął Schmidt.
     – Czy możemy już przejść do sprawy?! – Veronika przerwała mu, podnosząc głos.
     – Słucham – powiedział Gert, nie spuszczając Viktora z oczu.
     Najemnik tylko skinął głową, mierząc rywala wzrokiem.
     – Tak jak już mówiłam, albo wejdziemy tam po ciemku, po cichu, albo z obrazami – zaczęła. – Jest jeszcze jedna ewentualność – zwróciła się bardziej do byłego narzeczonego. – Możemy tam wejść niepostrzeżenie w dzień, ale pod warunkiem, że będzie świeciło słońce i znajdziemy cień. Wtedy będę mogła użyć swojej magii. Przy takiej aurze nie jestem w stanie nic zrobić.
     – A jak długo zamierzasz tam zostać? Ile czasu mamy na przeprowadzenie tej operacji? – zapytał.
     – Tyle, ile będzie potrzeba – odparła.
     – Więc można zrobić rekonesans – stwierdził Gert. – Mogę tam wejść z obrazami i się rozejrzeć.
     – On cię zna – przypomniała. – Mógłby cię rozpoznać.
     – Więc ktoś inny mógłby to zrobić.
     – Na przykład kto? – Popatrzyła na mężczyzn, którzy im towarzyszyli. – Któryś z twoich ludzi? – zwróciła się do Viktora.
     – To znaczy, któryś z nich miałby tam wejść, zrobić z siebie błazna i przy okazji się rozejrzeć? – upewnił się.
     – Tak – potwierdziła.
     Viktor lekko się uśmiechnął i pokręcił głową.
     – Chyba tylko ty się do tego nadajesz – powiedziała do Gerta. – Przykro mi, wygląda na to, że ten pomysł nie zostanie zrealizowany, bo ty tym razem nie możesz… Trzeba to zrobić szybko. Będziemy musieli improwizować. Jose jest przetrzymywany w lochach, w klatce. Pilnuje go czterech strażników. Prawdopodobnie ma na szyi obrożę uniemożliwiającą mu użycie magii.
     – Czyli w niczym nam nie pomoże – stwierdził Schmidt.
     – Nie pomoże, ale trzeba go uwolnić. Dziewczyna jest gdzieś z wampirem, nie zamknął jej w lochach – kontynuowała.
     – Trzeba będzie się rozdzielić.
     – Geniusz – mruknął Viktor.
     – To już wcześniej ustaliliśmy – Veronika zwróciła się do Gerta. – Viktor zajmie się wampirami.
     – Świetnie, więc my zejdźmy do lochów.
     – Chyba pójdę z nim do góry, bo tam prawdopodobnie jest dziewczyna – powiedziała.
     – I wampiry. Gdy Viktor załatwi wampira, będzie ją miał – stwierdził Schmidt.
     – Może będzie, a może nie. A jeśli trzeba będzie jej szukać?
     – No to lepiej idź. – Gert pokiwał głową z powagą.
     Czarodziejka zauważyła, że Viktor zmrużył oczy i zacisnął szczęki.
     – Poradzisz sobie sam w lochach? – zapytała byłego narzeczonego. – Tam będzie ich czterech.
     – Co za różnica? – Wzruszył ramionami. – Nawet jeśli tam zginę, to chyba żadna strata.
     – Naturalnie, że to żadna strata. Chodzi tylko o to, że mógłbyś przy okazji kogoś zaalarmować – wyjaśniła. – Jeśli masz takie podejście, to ja nie chcę, żebyś tam z nami szedł – oznajmiła. – Nie powinien sam tam iść – zwróciła się do Viktora.
     – Omówimy to później – powiedział. – Zrobi, co mu każemy.
     – Masz rację – zgodziła się z nim. – Widzę, że ta dyskusja jest jednak zupełnie bez sensu. To był kiepski pomysł.
     – Proponuję, żebyście ustalili szczegóły między sobą – odezwał się Gert.
     – Czy my przed chwilą właśnie tego nie powiedzieliśmy? – zapytała go Veronika.
     – Wygląda na to, że jesteśmy jednomyślni. – Odwrócił się i odszedł.
     
     – Ostrzegałem – powiedział Viktor, gdy zostali sami. – Ruszajmy. Wymyślimy coś po drodze… Wszystko będzie dobrze – dodał, widząc jej zamyślenie.
     – To jest nieco bardziej złożone... – Spojrzała na niego.
     – Myślę, że nie powinniśmy się rozdzielać. Powinniśmy pójść razem.
     – Wszyscy? – zdziwiła się.
     – Nie, ja i ty. Wystarczy, że będziesz się trzymać blisko mnie i wszystko będzie dobrze.
     – Ochrona twojego naszyjnika nie działa na inne osoby – przypomniała.
     – Trzymaj się blisko i kryj się za mną.
     – Jedźmy – poprosiła, zerkając w stronę Gerta, który stał przy swoim wierzchowcu i sprawdzał mocowanie bagaży.
     – Nie ufam mu – powiedział Viktor, zmierzając w stronę konia. – Wywinie jakiś numer przy pierwszej okazji. Nie boję się go, ale… wydaje mi się, że w zaistniałej sytuacji może próbować pokrzyżować nam plany.
     – Tam chyba nie, bo sam miałby kłopoty – stwierdziła.
     – Może mu przyjść do głowy, że ja tam zostanę, a wy wyjdziecie stamtąd razem. Bez względu na koszty. – Popatrzył na nią wymownie. – Jeśli zrobi się gorąco, a sytuacja będzie beznadziejna, będziecie musieli uciec, prawda? Chyba nie będziecie walczyć do końca?
     – No nie, bohaterem to ja nie jestem – przyznała szczerze. – Nie bierzmy go, jeśli masz takie podejrzenia. Weźmy któregoś z twoich ludzi.
     – Nie – pokręcił głową, zatrzymując się przy jej rumaku – nie o to chodzi. Tak jak mówiłaś, jego umiejętności mogą być przydatne, a nie zrobi nic, jeśli ja będę cię pilnował. Jestem przekonany, że ciebie nie narazi.
     – Skąd wiesz, że mnie nie narazi? Myślę, że…
     – On nie przyjechał tutaj pomagać – przerwał jej. – Skupmy się na zadaniu. Moim zdaniem on powinien iść do lochów.
     – Ale tam jest ich czterech – przypomniała. – Potrafi się podkraść. Jak widzieliśmy, potrafi też posłać komuś strzałę w plecy, ale niekoniecznie poradzi sobie z czterema naraz.
     – Faktycznie powinni zginąć niemal jednocześnie, żeby nie zdążyli podnieść alarmu.
     – I dlatego powinny tam pójść dwie osoby albo ty – stwierdziła. – Ale ty musisz się zająć wampirami.
     – Ja też nie zabiję czterech jednocześnie. – Uśmiechnął się. – Może pójdziemy tam we trójkę, a potem się rozdzielimy? – zaproponował. – Będą jeszcze dwa wampiry, niekoniecznie w jednym miejscu, do tego ta dziewczyna...
     – Yhm... – Zamyśliła się nad tym, co powiedział. – Tak będzie najlepiej – zgodziła się po chwili.
     – Albo jeszcze inaczej. Ktoś może tam zostać. Przecież nie wiadomo, w jakiej kondycji będzie Jose. Być może będzie potrzebował pomocy.
     – Wolny Jose na samym początku to kłopoty – stwierdziła. – On oszalał na punkcie tej dziewczyny. Bywa nieobliczalny, nie zachowuje się racjonalnie. Może na przykład zacząć biegać po tym zamku i się drzeć. Ja nie wiem, do czego on jest zdolny.
     – I dlatego pracuję tylko z moimi ludźmi – skwitował Viktor z westchnieniem.
     – Zazwyczaj, gdy to było wskazane, puszczałam go do przodu, a tam robił, co chciał… Mogłabym go uśpić – powiedziała. – Po wszystkim byśmy go obudzili... Chociaż nie wiem, czy moja magia na niego zadziała. Nie wiem, co za obrożę ma na szyi.
     – Z tą obrożą nie będzie mógł rzucać zaklęć? – upewniał się Viktor.
     – Podejrzewam, że nie.
     – Więc trzeba będzie mu ją zdjąć. Jeśli już ma robić zamieszanie, niech lepiej używa swojej magii. Jeśli ją zdejmiemy i ty będziesz mogła go uśpić w razie czego.
     – Wszystko pięknie, tylko że nie mam pojęcia, co to jest i nie wiem, jak działa. Nie każdy magiczny przedmiot można od tak zdjąć czy zniszczyć. To może mieć jakieś paskudne konsekwencje. Z takimi rzeczami należy postępować bardzo ostrożnie, tym bardziej jeśli należą do wampirów… – zamilkła na moment. – Poza tym nie podoba mi się zaczynanie wszystkiego od uwolnienia Jose. Z jednej strony mógłby się przydać, ale z drugiej… – Rozejrzała się. – Jedźmy już. Porozmawiamy po drodze.
     
     Gdy dosiedli koni, Viktor wydał odpowiednie polecenie podwładnym i ci ruszyli.  
     – Muszę tam zrobić coś, co mogłoby się wydać… kontrowersyjne – zaczęła, gdy wysunęli się naprzód i miała pewność, że nikt ich nie podsłucha.
     Viktor obejrzał się za siebie i nakazał najemnikom zwolnić. Domyślił się, że czeka ich poważna rozmowa wymagająca dyskrecji.
     – Obawiam się, że to może być trudne do zaakceptowania – kontynuowała. – Nawet dla ciebie.
     – Nie wyobrażam sobie, co to mogłoby być – powiedział po chwili. – Wiesz, że nie jestem wzorem cnót, a mimo to zaczęłaś w tak dramatyczny sposób.
     – To również dla mnie nie będzie łatwe, ale ja zdaję sobie sprawę z takiej konieczności.
     – Biorąc pod uwagę powyższe, mogę cię wysłuchać i nie będą z tego wynikać żadne konsekwencje… ale nie wiem, czy zrobię to, o co ewentualnie zechcesz mnie poprosić.
     – Ja to zrobię sama – zapewniła go. – Ciebie mogę poprosić, byś mi nie przeszkadzał. To ważne, by nikt mi nie przeszkodził.
     – Więc dlaczego chcesz mi o tym powiedzieć? – zapytał Viktor.
     – Bo możesz być tego świadkiem, a nieświadomy tego, co się dzieje i dlaczego, mógłbyś zechcieć mi przeszkodzić – wyjaśniła czarodziejka. – Chcę ci powiedzieć, jakie to ważne. Nie będę się wdawać w szczegóły.
     – Słucham…

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2400 słów i 14727 znaków, zaktualizowała 5 lut 2018.

2 komentarze

 
  • Fanka

    Mam nadzieję że Gertowi uda się odzyskać Weronike ;)  
    A co do planu to mam swoje podejrzenia,ale to zobaczymy jutro ;)
    Pozdrawiam!

    5 lut 2018

  • Fanriel

    @Fanka Dziękuję za komentarz. :) Również serdecznie pozdrawiam!

    5 lut 2018

  • AnonimS

    Do tej pory Viktor zachowywał się jak twardy facet. A tu raptem zaczyna się zastanawiać czy Gert nie będzie się próbował go się pozbyć żeby odzyskać Veronikę. Znam takich facetów co rzucają na konkurencję podejrzenia i półprawdy zamiast zdobyć przychylność kobiety własnym urokiem i zaletami. Wg mnie to metoda godna pogardy choć niestety przy chwiejnych charakterologiczne kobietach bywa skuteczna. Gert nadal nie daje się sprowokować mimo że otwarcie deklaruje chęć odzyskania Veroniki. Z innej beczki, dawno już pisałem że planowanie akcji to im nie wychodzi. Cóż poczytamy zobaczymy jak to się skończy.

    5 lut 2018

  • Fanriel

    @AnonimS Viktor nie ufa Gertowi i podzielił się tym z Veroniką. Dla niego to była rozmowa, jakich wiele. Nie chciał nic tym ugrać. Myśli o powodzeniu misji i chce ich ustrzec przed ewentualnymi problemami. To wszystko.

    5 lut 2018

  • AnonimS

    @Fanriel "Nie ufam mu – powiedział Viktor, zmierzając w stronę konia. – Wywinie jakiś numer przy pierwszej okazji. Nie boję się go, ale… wydaje mi się, że w zaistniałej sytuacji może próbować pokrzyżować nam plany.  
         – Tam chyba nie, bo sam miałby kłopoty – stwierdziła.  
         – Może mu przyjść do głowy, że ja tam zostanę, a wy wyjdziecie stamtąd razem. Bez względu na koszty. – Popatrzył na nią wymownie."

    Wg mnie wystarczyło powiedzieć - nie ufam mu. A pozostałe teksty : wywinie numer, może pokrzyżować nam plany? ( Jakie plany ?) Jeśli plany na po to tak, jeśli zabicia wampirów to zabijając Casimira któremu nie dali rady Veronika z Wiktorem udowodnił co nieco. A ostatnie zdanie z cytatu to czysta insynuacja. No i Veronika która lepiej zna Gerta mówi tam chyba nie? Czemu to chyba ? Przecież jej udowodnił nie raz że mu na niej zależy więc powinna być pewna że jej nie narazi.

    5 lut 2018

  • Fanriel

    @AnonimS Gdy Gert zabijał Casimira, nie wiedział, że Veronika jest z Viktorem. To, zdaje się, może nieco zmienić postać rzeczy. Poza tym Veronika nie ufa Gertowi bezgranicznie po tym, jak ją zostawił. Oczywiście możesz to interpretować, jak chcesz. Być może przy kolejnych częściach zmienisz zdanie, a jeśli nie, też nic się nie stanie. Pozdrawiam.

    5 lut 2018

  • AnonimS

    @Fanriel pełna demokracja :blackeye:  w sumie ja przyjąłem punkt widzenia Gerta. Próbuje się postawić na jego miejscu. Tak jest ciekawiej moim zdaniem.

    5 lut 2018